Dawno miałam już to napisane, ale oczywiście w połowie tekstu straciłam do niego cierpliwość i leżał, czekając na zmiłowanie. Dziś ponieważ leżę przykuta grypą do łóżka postanowiłam do niego wrócić i choć wiem, że jest niedopracowany (tak jak chyba wszystko tutaj) opublikować.
Zawsze intrygowały mnie stosunki między Draco, a Snape'm. Dlatego pomysł na to opowiadanie.
Mam w głowie jeszcze kilka propozycji, ale pewnie trochę mi zejdzie zanim coś się tu pojawi,
Zapraszam do lektury. Czekam na komentarze.
SS
******************************************************
Spojrzała zdziwiona na zegarek
wiszący w salonie. Dochodziła 22, pukanie o tej porze może zwiastować jedynie
kłopoty. Wstała z kanapy i podeszła otworzyć drzwi.
- Draco? – wydusiła w końcu z
siebie, nie kryjąc zaskoczenia.
- Czy… - zawahał się. – Czy zastałem…
- Tak, wejdź. – wpuściła go do
przedpokoju.
- Draco? – usłyszała za swoimi
plecami równie zdziwiony głos męża.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. –
obaj patrzyli na siebie nawet nie mrugając. Severus skinął i zaprowadził go do
salonu.
- Zrobię wam herbaty. –
zaproponowała udając się do kuchni.
Nie spieszyła się. Wiedziała, że
musi dać im czas. Nie widzieli się od chwili pokonania Voldemorta. Miesiąc temu
ruszyły procesy podejrzanych o współpracę. Draco wyglądał na przygniecionego.
Nic dziwnego, pomyślała i weszła cicho do salonu stawiając tacę z herbatą i
ciasteczkami na stoliku.
- Zostawię was. – powiedziała i
już odwracała się w stronę drzwi.
- Zaczekaj. – powiedział Draco.
Spojrzała na niego, później na Snape’a. Oboje mieli kamienne twarze.
- Draco. – powiedział
ostrzegawczym tonem Severus.
- Chciałbym, żeby przy tym była,
żebyście oboje powiedzieli mi co mam robić. – umilkł.
Samara spojrzała zdziwiona na
męża, który tylko pokiwał delikatnie głową. Usiadła obok niego. Snape pochylił się w jego stronę.
- Wiesz, że ani ja, ani ona nie
powiemy ci co zrobić. – powiedział bezlitośnie. Draco rzucił mu krótkie,
przelotne spojrzenie i ponownie utkwił swoje stalowe oczy w podłodze.
Niespodziewanie podwinął rękaw lewego ramienia i pokazał go im.
- Miałem nadzieję, że zniknie. –
powiedział żałośnie, patrząc na nich. Snape westchnął i również podwinął swój
rękaw ukazując mroczny znak, bledszy niż zazwyczaj, jednak nadal wyraźny.
- Nie zniknął za pierwszym razem,
nie liczyłem, że zniknie teraz. – powiedział obojętnie. – Potraktuj go jako
lekcje na przyszłość.
- Na przyszłość. – zakpił. – Jaką
przyszłość? – zapytał i spojrzał mu wyzywająco w oczy. Samara nadal milczała,
nie do końca wiedziała o co chodzi. Ani Draco, ani jej mąż nie mówili wprost.
Miała wrażenie, że lepiej będzie gdyby zostawiła ich samych.
- Może jednak was zostawię. –
zaproponowała, ale dłoń jej męża owinięta wokół jej nadgarstka powstrzymała ją.
- Jesteś jego córką. – powiedział
niespodziewanie Draco, przenikając ją stalowym spojrzeniem. Samara zamarła, tak
samo jak Snape, jednak on szybko ocknął się z zaskoczenia.
- Co ty bredzisz? – zapytał
mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Ojciec mi powiedział. Jesteś
córką Czarnego Pana. – powiedział już pełen determinacji.
- Ostrzegam cię… - powiedział
groźnie Severus, jednak ona położyła mu dłoń na ramieniu, dając sygnał by się
uspokoił.
- Nie jestem jego córką. –
powiedziała patrząc mu prosto w oczy. – Moim ojcem był, jest i będzie Albus
Dumbledore. Bez względu na to czyja krew płynie w moich żyłach. – zakończyła.
- Czyli to prawda. – powiedział
bardziej do siebie.
- Po co tu przyszedłeś? – zapytał
Severus, kierując rozmowę na właściwe tory.
- Proces mojego ojca rusza jutro.
– zaczął niepewnie.
- Jeżeli sądzisz, że którekolwiek
z nas ma możliwość sprawienia, że uniknie kary, to się mylisz. – Ciałem Dracona
wstrząsnął dreszcz.
- Moja matka… - zaczął, ale
urwał. Odezwała się Samara.
- Twoja matka uzyskała
nadzwyczajne złagodzenie kary, ponieważ w odpowiednim momencie pomogła Harremu,
który osobiście się za nią wstawił. Ani ja, ani Severus nie sprawimy, że
wypuszczą twojego ojca. Przykro mi. – powiedziała szczerze współczując mu.
- Mi też się udało, więc dlaczego
nie jemu? – zapytał żałośnie, a Snape westchnął.
- Draco, zostałeś wciągnięty w
szeregi Czarnego Pana siłą, wbrew własnej woli. Groził, że zabije ciebie i
rodziców. Byłem tego świadkiem, dlatego zostałeś oczyszczony z zarzutów.
Twojego ojca nikt nie zmuszał, działał z pełną świadomością.
- Jesteś moim ojcem chrzestnym,
musisz mi pomóc.
- Zrobiłem to. – powiedział
stanowczo. - Obiecałem twojej matce chronić cię, zawarłem wieczystą przysięgę.
Mimo iż wygasła, robię to nadal.
- Co nie zmienia faktu, że… -
Snape nie dał mu dokończyć.
- Twój ojciec sam wybrał taki
świat. Wybrał go też za ciebie. Zobacz do czego omal to nie doprowadziło. Nie
uniknie kary, pogódź się z tym.
- Tobie łatwo mówić. – zadrwił. –
Byłeś zdrajcą od początku. Dlaczego nie próbowałeś go przekonać, przeciągnąć na
waszą stronę? – zapytał.
- Nie mogłem tego zrobić nie
narażając samego siebie.
- Więc dbałeś tylko o swoją
skórę! – prawie krzyknął. Snape wstał gwałtownie i zacisnął usta.
- Uspokój się. – spojrzała na
męża przywołując go na miejsce.
- Głupi dzieciaku… - zaczął
siadając ponownie. – Gdybym został zdemaskowany nie byłoby szans na pokonanie
Czarnego Pana i zakończenia tego terroru. Gdybym zginął, co niechybnie by się
stało, pociągnął bym za sobą innych. Może ci się wydawać, że byłem egoistą
dbającym tylko o swój interes, ale robiłem to też dla ciebie. Nie chciałem,
żebyś żył w takim świecie. – Z każdym jego słowem Draco stawał się mniejszy i
bardziej zapadał się w fotel.
- Dosyć. – powiedziała stanowczo
Samara. – Oboje powiedzieliście sobie zbyt wiele. – patrzyła to na jednego, to
na drugiego. – Draco, powiedz wprost czego chcesz. Jeżeli będziemy potrafili ci
pomóc, to zrobimy to.
- Powiedzcie mi jak mam dalej z
tym żyć? – ponownie wskazał na swój mroczny znak. – Myślałem, że skoro jesteś
jego córką mogłabyś sprawić by zniknął. – Samara westchnęła.
- Nie potrafię, gdyby tak było
Severus już dawno nie miałby go na swoim ramieniu.
- Ale… - zaczął, Snape ponownie
mu przerwał.
- Wrócisz do szkoły na siódmy
rok. Im wcześniej zaczniesz normalnie żyć, tym lepiej dla ciebie. Ludzie zawsze
będą gadać, znak nigdy nie zniknie. Nie pozwól jednak, aby to cię zdefiniowało.
Każdy popełniał w życiu błędy, jestem tego najlepszym przykładem.
- To wszystko? – zapytał.
- Co mam ci jeszcze powiedzieć? –
Snape zapytał, patrząc mu w oczy. – Że dla świata zawsze będziesz
śmierciożercą? Że choćbyś poświęcił całe życie walce o dobro i tak będą tobą
pogardzać, przez to, co jest wypalone na twoim ramieniu? Przestań użalać się
nad sobą i zacznij dostrzegać ile szczęścia w życiu miałeś. Mogłeś odnieść
gorsze blizny od tej, której się tak brzydzisz. Powtarzam ci, niech to będzie
dla ciebie nauczką i lekcją na przyszłość.
Samara nie wtrącała się,
wiedziała, że oni sami muszą dojść do porozumienia. Wierzyła, że tylko jej mąż
będzie w stanie postawić go do pionu.
- Będziesz zeznawał na procesie
ojca?
- Tak. – powiedział bez ogródek.
Draco pokiwał głową i wstał z zamiarem wyjścia.
- Gratuluję ślubu. – powiedział
już bez wyrazu. – Nigdy nie sądziłem, że wasza dwójka może się zejść. – Ani
Samara, ani Snape niczego nie powiedzieli.
- Dobranoc. – powiedział Draco i
wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Nie uważasz, że postąpiłeś
wobec niego zbyt surowo? – zapytała wstając i biorąc tacę z niewypitą herbatą.
- Jemu nie potrzeba głaskania po
główce. Nie przychodziłby tu, gdyby tego oczekiwał.
- Jest przygnębiony. – zauważyła.
- Wygrzebie się. – powiedział
pewny siebie. – Skoro mi się udało, to jemu tym bardziej. – zabrał od niej tacę
z herbatą i wyszedł do kuchni.
Chwilę stała w miejscu, zanim
podążyła za nim.
- Jesteś absolutnie pewien, że
nie możesz mu pomóc? – zapytała przyglądając się mu.
- A Ty jesteś pewna, że nie
możesz mu pomóc? – odpowiedział pytaniem na pytanie, rzucając krótkie
spojrzenie w jej stronę. Domyśliła się, że to pytanie dotyczy również jego.
- Nie praktykuję czarnej magii. –
odparła siadając przy kuchennym stole.
- Nie wątpię.
- Lucjusz był twoim przyjacielem.
– powiedziała ostrożnie.
- Był. Czas przeszły dokonany. Do
czego dążysz?
- Zastanawiam się tylko…
- Czy zdrajca jest zdrajcą? –
dokończył za nią.
- Nie. – powiedziała stanowczo,
niezadowolona, że przerwał jej. – Wina Lucjusza jest bezsporna i musi za to
ponieść karę, jednak wiesz co go czeka, jeżeli nie znajdzie się nic, co mogłoby
mieć wpływ na złagodzenie kary.
- Otrzyma pocałunek dementora.
- Jesteś absolutnie pewien, że na
to zasłużył? – zapytała, wpatrując się w niego. Długo patrzyli na siebie. Po jakimś
czasie Severus westchnął i usiadł naprzeciwko niej.
- Nie jestem sędzią, by ferować
wyroki.
- Nikt nie każe ci być sędzią.
Jednak zapytaj sam siebie, bo tylko ty byłeś świadkiem tych zdarzeń, czy
Lucjusz zasługuje na najwyższy wymiar kary?
- Dlaczego ci tak zależy na tym,
by go uratować? – zapytał.
- Szkoda mi chłopaka. Wiele
wycierpiał. Czas to przerwać. Mimo wszystko jest bardzo związany z ojcem.
Snape wstał i ruszył do sypialni.
- Myślałem, że przesłuchanie jest
jutro. – rzucił jej przez ramie. Ruszyła za nim nic nie mówiąc.
Przystanęła w progu sypialni
obserwując jak rozpina czarną koszulę. Unikał jej spojrzenia, wiedziała to.
Wiedziała też, że rozmawianie o tym sprawia mu ból, ale musiał do tego dojść
przed przesłuchaniem.
- Nie. – wyrwał ją z rozmyślań
jego głos. Zdążył zdjąć koszulę i usiąść na brzegu łóżka plecami do niej.
- Słucham? – zapytała.
- Nie uważam, by zasłużył na
najwyższy wymiar kary. Byli gorsi. Swego czasu nawet ja byłem gorszy. –
podeszła do niego cicho, przysiadając się obok. Położyła mu dłoń na ramieniu. –
Powiem im to, co widziałem, czego sam byłem świadkiem. Nie zagwarantuję jednak,
że to coś da. Wolałbym nie brać w tym udziału.
- Tylko ty możesz powiedzieć jak
było. Liczą się z tobą.
- Liczą się z Dumbledorem.
- Liczą się z wami. - powiedziała
pewnie. Spojrzał na nią. – Wiesz co robić. – dodała, a on skinął.