niedziela, 22 lutego 2015

Niespodziewane odwiedziny

    Ferie dobiegły końca. Samara stała przy oknie w swoim gabinecie przyglądając się uczniom powracającym do zamku. Dręczyło ją od pewnego czasu dziwne uczucie niepokoju, które z każdym dniem nasilało się. Nie lubiła tego. Zawsze kończyło się to paskudnymi wiadomościami. Gdy ostatni uczniowie znikali za drzwiami zamku rozległo się pukanie do drzwi. Samara przywrócona do rzeczywistości podeszła i otworzyła je.

Pomyślała, że jej mina jednoznacznie wskazuje na to iż był ostatnią osobą, którą spodziewała się tu zobaczyć. Zaprosiła go jednak gestem dłoni do środka nic nie mówiąc. Woli go dziś nie prowokować, nie ma nastroju do toczenia słownych utarczek. Minął ją bez słowa i stanął przed jej biurkiem nie patrząc w jej stronę. Zamknęła drzwi i zawahała się przez jeden moment.
Po co tu przyszedł? Przecież oboje robili wszystko aby skutecznie się unikać. Albus? Czyżby mu powiedział? Nieee on zawsze dotrzymuje danego słowa… Odzyskawszy pewność siebie zrobiła dwa kroki w jego stronę.

- Cóż za niespodziewane odwiedziny? Czym sobie zasłużyłam? - zapytała.

- Nie mam dziś ani czasu ani nastroju na kłótnie Samaro, oszczędźmy sobie. – dobierał słowa powoli i rozważnie -  Jestem tu z powodu Pottera.

Zdziwiła się. Podeszła bliżej, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Postarzał się, widziała to, była jednak pewna, że główną przyczyną tego jak obecnie wygląda jest to, iż żyje w ciągłym napięciu. Widzi rzeczy, których nie chciałby widzieć i robi coś, na co nikt normalny nigdy by się nie zdecydował. Z całą pewnością nie wyglądał na 37 lat. Przez chwilę poczuła coś w rodzaju czułości w stosunku do niego, lecz szybko przypomniała sobie do czego to ostatnio doprowadziło więc opanowała się i przyjęła maskę obojętności, tą samą której on nigdy nie zdejmował.
- Pottera? A co z nim?

- Chciałem cię tylko uprzedzić, że może mnie nie być na kolejnym spotkaniu. Będziesz musiała sobie radzić z nim sama.

Minęła go bez słowa i usiadła w swoim fotelu za biurkiem. Nie odrywała od niego swojego pełnego zaciekawienia wzroku. Zanim się ponownie odezwała zmrużyła oczy.

- Takie informacje przekazywałeś mi zazwyczaj listownie, aby uniknąć spotkania ze mną. Śmiem twierdzić iż przychodzisz tu w jeszcze jednej sprawie.

Rozsiadła się wygodniej w fotelu oczekując odpowiedzi. Wiedziała, że Snape zmaga się z czymś dla niego trudnym lecz z tego człowieka nie dało się nawet siłą wyciągnąć informacji. To on sam musiał zdecydować się na ujawnienie tego z czym tu przyszedł. Severus spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział swym jedwabistym mrocznym głosem.

- Na ostatnim spotkaniu z Czarnym Panem byłem zmuszony wyjawić mu informacje o osobie, która objęła stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią.

Szczerze mówiąc na Samarze nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Dobrze wiedziała, że Snape prędzej czy później będzie musiał poinformować swojego „Pana” o zmianach w szkole.

-I? – zapytała niewzruszona informacją.

- Otrzymałem rozkaz by zbliżyć się do ciebie na tyle, aby móc wyciągnąć o tobie jak największą ilość informacji.  Czarny Pan wykazuje bardzo duże zainteresowanie twoją osobą. - dodał patrząc jej w oczy. Samara przez chwilę w nich coś zobaczyła, jednak, to coś czymkolwiek było szybko zgasło i ponownie patrzyła w jego bezdenne czarne oczy.

- No cóż – powiedziała splatając dłonie na piersiach. – domyślałam się, że do tego dojdzie. Myślę jednak, że masz już ułatwione zadanie, przecież… - nie dokończyła, Snape przerwał jej nerwowo i gwałtownie.

- Nie bądź śmieszna Samaro! Tu chodzi o twoje życie! Jeżeli Czarny Pan każe się kimś zainteresować to oznacza, że tej osobie nie zostało wiele życia. – jego palce wbijały się właśnie w oparcie fotela który stał naprzeciwko biurka. Ona jednak nie zdawała się zbytnio przejmować tymi informacjami, czym doprowadzała do szału Snape’a.

- Severusie… - powiedziała jednocześnie wstając i podchodząc do niego. Nie zdecydowała się jednak podejść bliżej niż na wyciągnięcie ręki.  – Doceniam to iż pomimo tego co się stało trzy lata temu nadal martwisz się o mnie, bo rozumiem, że mówisz mi to w trosce o mnie. Jednak zapewniam cię, że Voldemort jest dla mnie takim samym zagrożeniem jak dla ciebie wypicie eliksiru rozśmieszającego.

Snape gwałtownie odwrócił się od niej i podszedł do regału z książkami tak by zwiększyć między nimi odległość. Samara pomyślała, że jednak źle oceniła dystans, Snape musiał czuć się osaczony.

- Błagam cię i bądź poważna przez chwilę! – spojrzał na nią wzrokiem pełnym zniecierpliwienia.

- Jestem poważna. Voldemort to obecnie mój najmniejszy problem, zaufaj mi. – wyciągnęła ku niemu rękę, jednak ją odrzucił.

- Zaufać tobie?! – krzyknął już bez opamiętania. – Nie rozśmieszaj mnie! Zachowujesz się jak Albus! Wiecznie jakieś sekrety, wiecznie jakieś ukryte znaczenia, gry słowne, intrygi! Mam tego dosyć! – Snape nie był zdenerwowany, był w furii.

Przemierzał jej gabinet z takim impetem, że gdyby coś stało na jego drodze natychmiast zamieniłoby się w pył. Samara wiedziała, że musi spróbować go opanować. Wściekły Snape był nieobliczalny. Spróbowała łagodnie.

- Severusie, proszę… - zanim powiedziała, aby się uspokoił i usiadł, dopadł do niej, stanął na tyle blisko, że ich nosy prawie się stykały i wysyczał jadowicie

- Dlaczego wtedy zniknęłaś? – Samara jak niczego na świecie bała się, że to pytanie kiedyś padnie z jego ust, a ona pomimo upływu czasu nadal nie znalazła odpowiedniej wymówki. Nie dała jednak po sobie poznać, że jest przerażona, ze spokojem w oczach spojrzała na niego i stali tak dłuższą chwilę. Snape dyszał ze złości. Wiedziała do czego był zdolny w takim stanie. Z łatwością złamał by jej kark. Był chudy, jednak nie oznaczało to, że nie był silny. Zacisnęła pięści i ponownie odeszła za biurko.


- Musiałeś mnie z kimś pomylić Severusie. Ja nie muszę się nikomu tłumaczyć. A teraz wyjdź. – jej ton był nieprzyjemny, zimny i tak bardzo obcy.

Severus spojrzał na nią nienawistnie, wyprostował się i wyszedł trzaskając drzwiami. Samara przymknęła oczy, odetchnęła i opadła na fotel za biurkiem. Zakryła dłońmi twarz i próbowała uspokoić nerwy. Dobrze wiedziała, że to pytanie padnie. Sama zdziwiła się, że dopiero teraz. Ponownie spojrzała w okno. Zapadł już zmierzch. Uczniowie na pewno zebrali się już w wielkiej sali na kolacji. Samara wstała przeszła do garderoby, zmieniła szaty i udała się na ucztę by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Snape również tam był. Przyznała w duchu, że jest świetnym szpiegiem ponieważ żadnym nawet najmniejszym gestem nie zdradził wcześniejszego zdenerwowania. Oboje są świetnymi aktorami, pomyślała łapiąc aromat parującej herbaty z czarnego bzu. 

niedziela, 15 lutego 2015

Dowód niewinności

- Czy wy też słyszeliście to samo co ja? – zapytał Ron rzucając się na swoje łóżko.

- Snape szpiegiem Dumbledora – powiedział Harry – Zawsze uważałem, że nie można mu ufać... – poczuł w sobie lekkie poczucie winy.

- Widzicie! Teraz macie dowód na to, że Snape jest po naszej stronie. – Hermiona z triumfem wypisanym na twarzy usiadła w fotelu.

- Oj, Hermiono, a skąd mamy pewność, że przekazuje zakonowi wartościowe informacje. Skoro jest w stanie okłamywać Sami-Wiecie-Kogo to tym bardziej Dumbledora!- Ron nadal nie dawał za wygraną.

- Ron błagam cię! Ty wiesz ile on ryzykuje! Jak Sami-Wiecie-Kto dowiedziałby się, że Snape jest szpiegiem nie zostałaby z niego mokra plama. – Ron przewrócił tylko oczami więc Hermiona ciągnęła dalej – No chłopaki, w końcu macie dowód na to, że on jest po naszej stronie, a nadal szukacie czegoś co go obciąża. Snape jest wredny, ale nie zły!

- Hermiona ma racje. – powiedział Harry lekko zamyślony. Ron spojrzał na niego zdziwiony. – Snape zbyt wiele ryzykuje. Po za tym mam wrażenie,  że Dumbledora nie da się oszukać.

- Zwariowaliście? – zapytał Ron – Przecież to Snape, dupek z lochów, obślizgły nietoperz! Nie można mu ufać…

- Ron, Snape to dupek, ale wiele razy udowodnił, że gra po naszej stronie... – Hermiona nadal broniła swojego nauczyciela a Harry zdawał się już ich nie słyszeć. W myślach przypominał sobie rozmowę Samary i Pani Weasley.

-… Harry co o tym myślisz? – zapytał Ron, a Harry ocknął się i zapytał.

- Ciekaw jestem dlaczego Samara nie jest członkiem zakonu, a uczestniczy w zebraniach.

- Może Dumbledore ją chroni jako swoje dziecko i nie chce, aby uczestniczyła w akcjach bo to niebezpieczne.

- Ron, Dumbledore nie ma dzieci, przecież już to sprawdziłam – powiedziała Hermiona.

- Noszą to samo nazwisko, nie wydaje się wam to dziwne? -  zapytał Ron.

- To samo nazwisko nic nie znaczy… – powiedział Harry, ale przerwała mu Hermiona.

- Kurczę! Pamiętacie pierwszą lekcję z nią? Na tablicy napisała jak się nazywa. Nosi imiona po założycielach Hogwartu!

Wszyscy się zamyślili lecz po chwili odezwał się Harry.

- Przecież Samara nie jest po, żadnym z nich.

- No niby nie, ale jest na „S” Jak Salazar lub Slytherin… Kiedyś czytałam w jakiejś książce, że imiona po założycielach Hogwartu nadaje się wówczas, jeżeli z którymś jest się spokrewnionym. A ona nosi imiona po każdym!

- Nie sądzisz, że jest to trochę naciągane? – zapytał z drwiącą miną Ron – po za tym nie nosi imienia po Slytherinie, więc jeżeli nawet to nie po czterech.

- Zastanawiacie się nad czymś, co jest nieistotne – powiedział Harry – Nawet gdyby była spokrewniona z założycielami Hogwartu to nie tłumaczy dlaczego jest na zebraniach zakonu, ale nigdy nie wstąpiła do niego i nie uczestniczy w akcjach. No i jak Dumbledore ogłosił, że Snape chodzi na herbatki do Voldemorta to nie była zszokowana jak wszyscy.

- Dumbledore pewnie ją wtajemniczył… - powiedział Ron

- Słyszeliśmy na własne uszy jak mówiła do twojej mamy Ron, że Dumbledore nie informuje jej o działaniach zakonu. Trochę to wszystko dziwne. Zbyt wiele niejasności jest wokół naszej nauczycielki. No i ta dziwna relacja ze Snape’m… - oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. – Niby się nie lubią, ale… wokół nich da się wyczuć dziwną atmosferę.


Dyskutowali jeszcze długo, do momentu aż Pani Weasley nie kazała się im położyć i gasić światła. Harry tej nocy nie mógł zasnąć. Analizował wszystko to czego do tej pory się dowiedział. Zastanawiał się również jakie zadanie przypadnie jemu. 

niedziela, 8 lutego 2015

Wolne tłumaczenie

- Jeżeli wszystko jasne to idźmy dalej. Mam dla was pewne informacje, które niektórych mogą zadziwić. Do tej pory utrzymywaliśmy to z Severusem w tajemnicy dla dobra sprawy jednak sytuacja diametralnie się zmieniła więc podjęliśmy decyzję o poinformowaniu was… - zrobił pauzę rozglądając się po salonie.

Harremu na chwilę zamarło serce, ponieważ jego profesor na chwilę sposępniał jednak w chwilę później ciągnął dalej swoim donośnym głosem.


- Od momentu powrotu Voldemorta Severus gra rolę podwójnego szpiega. Dostarcza on nam potrzebne informacje o poczynaniach śmierciożerców planowanych atakach, porwaniach i planach jego samego. Również Severus dostarcza mu informacje, które dla Toma wydają się być istotne jednak dla nas nie mają większego znaczenia.  – na te słowa niektórzy zakryli sobie usta z przerażenia.

Harry sam nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Gdzieś w głębi siebie uważał, że Snape’owi nie należy ufać. Choć Dumbledore i inni w ciąż powtarzali mu, że jest inaczej. Teraz jednak, gdy ma na to dowód jest tak zszokowany, że nie wie co o tym wszystkim myśleć. Kiedy szmery ustały dyrektor mówił dalej.


- Chciałem abyście o tym wiedzieli gdyż całkiem prawdopodobne jest iż będziemy walczyć po przeciwnych stronach. – gwałtowny gwar i protesty wszystkich wypełniły pokój. Jedynie Snape i Samara zdawali się nie być zainteresowani całym zamieszaniem. Snape z wyrazem zniesmaczenia spoglądał w sufit a Samara ze znudzeniem przyglądała się swoim pomalowanym na czarno paznokciom.

- Albusie! – wrzasnęła McGonagall – Jak to będziemy walczyć przeciwko sobie? Przecież nie możemy! – krzyknęła oburzona.


Dyrektor wstał i gestem dłoni prosił wszystkich o ponowne zajęcie miejsc i uspokojenie emocji.


- Niestety… Z informacji, które uzyskał Severus wiemy, że mogą być przygotowywane ataki w których będzie on musiał brać udział. Aby Voldemort nie nabrał w stosunku do niego żadnych podejrzeń musiałem na to pozwolić. Musiałem was o tym poinformować, ponieważ chciałem w was umocnić zaufanie do Severusa. – mówiąc to wymownie spojrzał w stronę Harrego.
– Chciałem również uniknąć sytuacji, że będziecie w siebie rzucać morderczymi zaklęciami. Severus nie będzie ich używał jednak możecie być pewni, że będzie walczył z całym zaangażowaniem więc nie liczcie na taryfę ulgową. Jego zachowanie nie może wzbudzić podejrzeń.


- O jakich atakach mówisz? – zapytał Lupin poważnym tonem.


- Dobre pytanie… Sami tego nie wiemy. Voldemort jest znany ze swoich nagłych decyzji. Możemy spodziewać się jednak wszystkiego. Ataki na wioski czarodziejów, mugoli, a nawet ataku na samą szkołę.


- Ależ to straszne! – krzyknęła McGonagall, a pani Weasley przytakiwała jej.


- O szkołę nie musimy się martwić. Zaraz po powrocie uczniów do Hogwartu wydam odpowiednie rozporządzenia, które będą miały na celu zwiększenie bezpieczeństwa. Nie sądzę jednak, aby Voldemort odważył się ruszyć na zamek. Nie jest on jeszcze przygotowany do takiego starcia. Nie mniej jednak Hagridzie, twoim zadaniem będzie zawiadomienie stworzeń w zakazanym lesie o możliwości ataku. Poproś ich, aby donosiły ci o wszystkim co wyda im się podejrzane, a w szczególności jeżeli ktoś będzie się tam ukrywał. – zszokowany Hagrid nie mógł wydusić z siebie nic więcej oprócz nerwowego


- Tak panie psorze.


- Dobrze więc, tu mamy jasność. Ponieważ ministerstwo jest infiltrowane przez śmierciożerców nie mamy co liczyć na ich pomoc. Kingsley będzie nas informował o działaniach ministra.


- Albusie to przecież jakiś obłęd! – powiedział Flitwick – Nie będę w stanie walczyć przeciwko Snape’owi.


- W takim razie zginiesz Filiusie. – tu w końcu odezwał się sam Snape - Dyrektor dał wam jasno do zrozumienia, że nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Może i nie będę stosował morderczych zaklęć, ale mogę wam obiecać, że inne zaklęcia w moim wykonaniu odnoszą nie gorsze rezultaty.  – mówił to przyciszonym głosem patrząc po kolei każdemu w oczy
-  Powtarzam nie liczcie na to, że się zawaham. Dla dobra sprawy będę nawet w stanie kogoś poświęcić. – powiedział to tonem całkowicie znudzonym i obojętnym.


W Harrym ponownie się zagotowało. Jak mógł nawet pomyśleć o czymś takim, gdy chciał już zaprotestować odezwała się Samara.


- Proszę cię Severusie – powiedziała jakby rozbawiona – takie teksty nie robią na nikim wrażenia. – tu zrobiła wymowną minę i zwróciła się do wszystkich – To co chciał wam przekazać Snape w wolnym tłumaczeniu oznacza, że będzie się bardzo starał nikogo z was nie zabić i uprasza was o szczególną ostrożność. – kończąc rozsiadła się wygodnie w fotelu rzucając wyzywające spojrzenie w kierunku Snape’a.

Ten gdy to usłyszał zrobił się zielony ze złości, a tętnica na jego szyi zaczęła niebezpiecznie pulsować. Gdy już otwierał usta, aby powiedzieć co sądzi o jej wolnym tłumaczeniu wyłapał wzrok dyrektora który jasno mówił, że nie chce żadnych kłótni między nimi. Snape łypnął gniewnie na dyrektora i na Samarę która nic nie robiła sobie z jego fochów.


- Moi drodzy. Bez informacji, które dostarcza nam Severus nie będziemy w stanie wygrać tej wojny. Nie mamy innego wyboru jak grać dalej w grę z Voldemortem. – wszyscy posmutnieli, nikt już nie odważył się odezwać czy protestować.


- Panno Granger i panie Weasley tak jak już wspominałem chciałbym was prosić o to abyście mieli oczy i uszy szeroko otwarte na to co dzieje się wśród uczniów. Szczegółowe informacje otrzymacie po powrocie do szkoły. – Ron i Hermiona pokiwali głowami na znak, że się zgadzają jednak nie odważyli się odezwać.

Harry czuł się trochę pominięty, jednak również milczał licząc, że dyrektor sam zwróci się do niego jednak niestety nie doczekał się. Spotkanie trwało jeszcze około godziny. Wszyscy zostali wtajemniczeni w pozostałe działania i powoli rozchodzili się do domów. W salonie nadal znajdowali się Harry, Ron, Hermiona profesor Dumbledore, Snape, Państwo Weasley i Samara. Przyjaciele nadal siedzieli na kanapie pod ścianą starając nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, bo być może usłyszą jeszcze jakieś informacje.


- Samaro, co ty o tym wszystkim sądzisz? Przecież to jakieś szaleństwo. Severus zbyt wiele ryzykuje. Nie pozwól mu na to przecież…. przecież się przyjaźniliście. – dodała nieśmiało.


Snape usłyszawszy swoje imię stanął gwałtownie odwracając się i z zaciekawieniem przyglądając się obu kobietom. Samara spojrzała na Panią Weasley i powiedziała ze smutkiem w głosie.


- Tłumaczyłam ci Molly, że nie wtrącam się do działań zakonu, a jeżeli chodzi o relacje moje i Severusa,  przyjaźń to zbyt wielkie słowo. – wzięła do ręki płaszcz i wyłapała spojrzenie Snape'a, który ponownie patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.


- Więc dlaczego przychodzisz na każde zebranie skoro nie ingerujesz w sprawy zakonu. – pani Weasley nie kryła się ze swoim rozczarowaniem. Do rozmowy jednak nieoczekiwanie wtrącił się Dumbledore.


- Samara przybywa na zebrania na moje osobiste prośby. Nie mogę wam jeszcze zdradzić dlaczego nie może ona brać czynnie udziału w działaniach, jednak zaufajcie mi. – powiedział to patrząc Molly głęboko w oczy, uśmiechnął się na widok tego, że rozluźniła się.


Severus stał jeszcze chwilę i patrzył na Samarę, ale ponieważ nie odwzajemniła spojrzenia opuścił niezauważony przez nikogo Norę.


- Na mnie już pora – powiedziała Samara – muszę za chwilę być w Londynie. – pożegnała się ze wszystkimi i również opuściła dom.


- Harry! Ron! Hermiona! Natychmiast do łóżek co tu jeszcze robicie? – pani Weasley natychmiast gdy zorientowała się, że cała trójka była świadkiem ich rozmowy zagoniła wszystkich do swoich pokoi. Ci pospiesznie wstali ze swoich miejsc i ruszyli przed siebie, aby nie narazić się na jej gniew.

czwartek, 5 lutego 2015

Zebranie

Muszę się pochwalić. Dziś zostałam pełnoprawną ciocią :) Mam śliczną siostrzenicę, z tej okazji wrzucam kolejny rozdział.


***************************

   Salon państwa Weasley został magicznie powiększony tak, aby mógł pomieścić wszystkich, którzy się pojawią. Kiedy zapadł zmrok w salonie siedziało już ponad 30 osób między inni, Lupin, Tonks i Moody. Do Nory przybył właśnie Hagrid wraz z profesor McGonagall i profesorem Flitwickiem. Hagrid jak zwykle utknął w drzwiach więc Harry i Pan Weasley starali się go przeciągnąć przez futrynę. Kiedy już przedostał się do salonu usiadł na sofie, która prawie natychmiast roztrzaskała się z hukiem. Hagrid spojrzał przepraszająco w stronę państwa Weasley i natychmiast wstał uderzając głową o sufit. Pani Weasley machnęła różdżką i sofa znowu była w jednym kawałku. Hagrid ponownie zajął miejsce na sofie, lecz tym razem ostrożniej.  W salonie trwały ożywione rozmowy. Harry rozmawiał z Lupinem, Ron i Hermiona z Tonks, której kolor włosów obecnie był pomarańczowy. Moody jak zwykle stał z boku obserwując wszystkich swoim magicznym okiem. Pani Weasley walczyła właśnie z Giny, która nie chciała opuścić salonu chcąc uczestniczyć w zebraniu. Pani Weasley była jednak niewzruszona na jej prośby i odprowadziła ją do jej pokoju zabezpieczając go na czas zebrania zaklęciami, które uniemożliwiały jej wyjście.

Samara w tym czasie zdążyła doczytać książkę i z zaciekawieniem przyglądała się wszystkim.
W momencie, gdy do Nory dotarli Snape i Dumbledore rozmowy ucichły, a atmosfera w pomieszczeniu stała się nazbyt poważna. Harry, Ron i Hermiona tak bardzo nie mogli doczekać się tego co ma nastąpić, że z nerwów omal nie krzyknęli, gdy zobaczyli swojego dyrektora.

- Widzę, że wszyscy są, tak więc zaczynajmy. – Powiedział Dumbledore kierując się w stronę Samary przy której były puste fotele. Snape usiadł po jej drugiej stronie całkowicie ignorując resztę towarzystwa. Gdy zbliżył się do Samary ta podała mu książkę którą przeczytała i skinęła głową w geście podziękowania. Snape beznamiętnie wyszarpnął książkę z jej ręki i usiadł. Przyglądał się z uwagą książce w poszukiwaniu choć najmniejszych plam i uszczerbków. Ponieważ nic takiego nie znalazł spojrzał na Samarę i zwęził niebezpiecznie oczy. Ta tylko westchnęła i przewróciła znacząco oczami.

- Zajmijcie miejsca, mamy dziś kilka spraw do omówienia. Zanim jednak zaczniemy Samaro, Severusie co z oklumencją Harrego? – zapytał patrząc to na jedno to na drugie.


Harry, który siedział między swoimi przyjaciółmi nagle skurczył się w sobie obawiając się, że Snape powie wszystkim jaki jest beznadziejny w tym i natychmiast wyproszą go ze spotkania.

- To może ja… - powiedziała Samara widząc, że Snape nie ma zamiaru odpowiadać – Harry zrobił duże postępy. Potrafi skutecznie blokować dostęp do swojego umysłu. Nadal ma jednak problem z oczyszczeniem go i pozbyciem się zbędnych emocji. Potrafi przekazać mylne wspomnienia jednak nie potrafi długo ich utrzymać. Uważam, że zrobił znaczne postępy i nie widzę przeciwwskazań, aby został. – kończąc zdanie spojrzała Harremu w oczy.


Harry mógł przysiąc, że wszyscy usłyszeli kamień spadający z jego serca. Odetchnął z ulgą i spojrzał na Rona i Hermionę, którzy uśmiechali się do niego.

- Byłbym innego zdania – powiedział obojętnie Snape -  jednak jeżeli pani profesor ręczy za wątpliwe umiejętności pana Pottera to ja nie mam nic do dodania.  

- Profesorze Snape oboje dobrze widzieliśmy jakie postępy zrobił pan Potter więc nie czas na te uszczypliwości. – uśmiechnęła się złośliwie w jego stronę, a ten tylko wygiął usta w niemiłym grymasie.

- Dobrze, już wystarczy – machnął Dumbledore – skoro wszystko jasne to zgadzam się żeby Harry został. – Pani Weasley na te słowa wstała.

-Albusie nie zgadzam się! Harry to jeszcze dziecko! Tak samo jak Ron i Hermiona! Dlaczego wciągasz ich w te wojnę. Sami też sobie poradzimy! Nie pozwolę ich narażać. - mówiła prawie krzycząc.

- Droga Molly, rozumiem twoje rozterki jednak czy tego chcemy czy nie Harry jest zamieszany w te wojnę i prędzej czy później musi się zmierzyć z tym wszystkim. – powiedział łagodnie Dumbledore.

- Dobrze, w takim razie Harry zostaje, jednak nie rozumiem dlaczego Ron i Hermiona muszą w tym uczestniczyć? – zapytała piskliwym głosem. Ron na słowa matki zareagował natychmiastowym oburzeniem.

- Mamo!!! Jesteśmy prawie dorośli i chcemy pomóc! Nie zostawimy Harrego.

Hermiona kiwała energicznie głową na znak, że również ma takie samo zdanie co Ron, jednak pani Weasley nie odpuszczała tak łatwo.

- Masz rację Ron, jesteście P R A W I E  dorośli i…. – chciała dodać coś jeszcze jednak profesor Dumbledore wstał i dał jej dosadnie znać, aby się uspokoiła.

- Molly, mogę ci obiecać, że Ron i Hermiona nie będą zaangażowani w żadną misję. Będą mieli za zadanie jedynie obserwować niektórych uczniów. Oboje są prefektami więc są idealni do tej roli.

Ron i Hermiona jakby rozczarowani swoim nikłym udziałem w całej sprawie spojrzeli na sobie i zrobili niepocieszone miny.

- A co z Harrym! – krzyknęła już nie na żarty zdenerwowana Pani Weasley.


- Dla Harrego mam inne zadanie, o którym dowie się tylko on. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu ponownie zajmując swoje miejsce. Pani Weasley usiadła zrezygnowana obok swojego męża, który starał się ją pocieszać.

wtorek, 3 lutego 2015

Czy Albus oszalał?

    Harry od rana nie mógł sobie znaleźć miejsca w Norze. Nie mógł się doczekać zebrania i stał się bardziej nerwowy. Jednocześnie w duchu powtarzał sobie, że musi wyzbyć się emocji i postawić bariery, aby nie narazić żadnego z członków zakonu.

Pani Weasley również wydawała się bardziej nerwowa niż zwykle. Co chwilę wyglądała przez okno jakby spodziewała się odwiedzin. Po obiedzie w końcu doczekała się i gdy wyjrzała przez okno pisnęła tylko wybiegając na ganek domu. Harry i Ron spojrzeli na sobie i natychmiast rzucili się do drugiego okna, aby zobaczyć kto wzbudził w Pani Weasley takie emocje. Ku ich własnemu zdziwieniu zobaczyli zbliżającą się nauczycielkę obrony przed czarną magią. Pani Weasley machała energicznie w stronę gościa. Zbliżająca się Samara skinęła lekko głową i przywitała się uprzejmie. Gestem zaproszona do środka strzepnęła z siebie płatki śniegu i odwiesiła płaszcz na wieszaku. Mama Rona dosłownie zagarnęła nauczycielkę do kuchni chcąc z nią porozmawiać. Zatrzasnęła drzwi.

- Samaro co planujecie? Dlaczego do zakonu wciągane są dzieci. Czy ten Albus oszalał? – pisnęła ze złości.

- Molly dobrze wiesz, że Albus nie wtajemnicza mnie w swoje plany związane z zakonem.

- No, ale przecież rozmawiacie, jestem pewna, że wspominał ci o tym.

- Wiem tylko tyle, że zabronił Harremu uczestnictwa w zebraniu dopóki nie opanuje choć w minimalnym stopniu oklumencji. Moim zadaniem było dopilnować, aby Snape mu pomógł. Nic więcej nie wiem. – zerknęła na Molly, ta jednak stawała się coraz bardziej zdenerwowana.

-Nie pozwolę na to, Ron to moje dziecko, nie jest jeszcze dorosły… nie pozwolę. Harrego również traktuję jak syna, Hermionę jak córkę… Na miłość boską Samaro, to jeszcze dzieci! Jak tak można!
– pani Weasley nerwowo przechadzała się po kuchni sprawiając tym samym, że myjące się talerze zaczęły niebezpiecznie szybko wirować.
– Samaro proszę… - dodała, gdy zobaczyła, że ta otwiera drzwi i chce opuścić pomieszczenie. Samara stanęła w progu drzwi i smutno się uśmiechnęła.

- Ty go poproś, on ciebie jednej posłucha. – pisnęła błagalnie Pani Weasley. Z pokoju gdzie siedzieli Ron i Harry dało się usłyszeć oburzone: „Mamoooo”. Nikt sobie jednak z tego nic nie zrobił.

- Molly… - zaczęła delikatnie Samara -  Albus wymógł na mnie powrót i przyjęcie posady w szkole, zmusił mnie do współpracy ze Snape’m, czy naprawdę uważasz, że mam jakikolwiek wpływ na podejmowane przez niego decyzję? Po za tym doskonale wiesz, że nie wtrącam się co do zasad działania zakonu. – Samara zrobiła minę, która mówiła jasno, że niestety nic nie wskóra. – Musicie zdać się na jego decyzję – dodała i rzuciła przepraszające spojrzenie w jej stronę.

Pani Weasley pełna zrezygnowania usiadła na krześle i zakryła dłońmi twarz. Ron natychmiast do niej podbiegł i próbował  pocieszać i wyjaśniać, że już nie są dziećmi.

- Harry jak się masz? Mam nadzieje, że ćwiczyłeś? – mówiła to patrząc mu w oczy świdrującym spojrzeniem. Harry lekko zażenowany pokiwał głową bez specjalnego entuzjazmu na znak, że starał się.

- Dobrze, ćwicz… Spotkamy się po feriach to ponownie spróbujemy. – powiedziała siadając w fotelu przy kominku.

- Ale… - zaczął niepewnie Harry

- Co… ale? – spojrzała na niego z ukosa i zmrużyła oczy. Harry miał wrażenie jakby czytała z niego jak z księgi.

- Profesor Snape dał mi ostatnio do zrozumienia, że dopóki nie znajdę sposobu na opanowanie moich emocji to nie mamy się po co spotykać.

Samara lekko zachichotała


- Harry, nie przywiązuj się zbytnio do tego co mówi profesor Snape. Zaczniemy zaraz w następny czwartek po powrocie do szkoły o stałej porze. – kończąc mówić uśmiechnęła się w jego stronę jednocześnie otwierając książkę. W chwile później była już zaczytana na tyle, że nie zwracała uwagi na otaczające ją zamieszanie związane z przybywaniem kolejnych członków zakonu.