niedziela, 28 lutego 2016

The Prince Tale part 5


Dlaczego do jasnej cholery nadal żyje? Co go tu jeszcze trzyma? – zastanawiał się wypluwając skrzepy zaschniętej krwi z ust. To chwilowo ułatwiło mu oddychanie. Ach tak… ona… - westchnął w duchu – to ona trzyma mnie przy życiu.

- Chciałeś mnie widzieć? – zapytał stając tuż przed biurkiem dyrektora.

- Tak. – westchnął wstając z fotela i podchodząc do niego. – Lucjusz Malfoy przekupił radę szkoły i obawiam się, że w ciągu kilku dni zostanę zwolniony ze stanowiska dyrektora Hogwartu. – Oparł się o biurko i spojrzał w stronę feniksa, który wyglądał już nie najlepiej.

- Chcesz powiedzieć… - zaczął.

- Tak, szkoła będzie w niebezpieczeństwie, a zwłaszcza Harry i oboje musicie zrobić wszystko, aby nie dopuścić do nieszczęśliwych zdarzeń.

- Oboje? – zapytał zdziwiony i rozejrzał się po gabinecie. Nie widział jej gdy wszedł. Nie mógł. Siedziała w fotelu w rogu komnaty spowitej półmrokiem. Wstała i wyłoniła się z otaczających ją ciemności. Zmrużył oczy, bo w pierwszej chwili jej nie poznał. Widział ją po raz ostatni gdy miała dwanaście lat. To jasne, że się zmieniła. Nie przypominała już dziecka. Wręcz przeciwnie… Była od niego sporo niższa, jednak nie należała do osób o skromnym wzroście. Długie brązowe włosy delikatnie skręcone na samych końcach spływały po jej ramionach. Ciemnozielona szata opływała jej ciało z diabelską dokładnością ukazując kształty. Uświadomił sobie nagle, że po raz pierwszy od śmierci Lily patrzy na inną kobietę i widzi coś więcej niż „zużywacz do tlenu”.  Zmieszał się i ona musiała to zauważyć, ponieważ zmrużyła oczy i uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Mniemam, że nie muszę was sobie przedstawiać? – zapytał dyrektor obserwując ich uważnie.

- Nie trzeba. – odpowiedziała ona, nadal patrząc na niego oceniająco.

Niech ona przestanie! – myślał. Podeszła do niego kocim krokiem i wyciągnęła dłoń.

- Witaj. Dawno się nie widzieliśmy. – Spojrzał jej w oczy… w jej brązowe jak czekolada oczy. Przy świetle świec mieniły się różnymi odcieniami, od złota do czerni. Ciemny makijaż wokół nich tylko uwydatnił ich piękno. Merlinie… o czym ja myślę… - pomyślał i odwzajemnił uścisk dłoni.

- Dawno. – odetchnął, gdy usłyszał swój pełen obojętności głos.

Po tym dość oschłym przywitaniu odwrócił się ponownie do Albusa.

- Czego ode mnie oczekujesz?

- Oczekuję, że po moim odejściu, zrobisz wszystko by nie dopuścić do śmierci któregokolwiek z uczniów. Ataki nasilają się i tylko cudem uniknęliśmy do tej pory tragedii. Masz być moimi oczami i uszami, Severusie. – spojrzał na niego znad swoich okularów i świdrował go spojrzeniem. – Resztą zajmie się Samara.

Ponownie pozwolił sobie by na nią spojrzeć. Stała o dwa kroki za nim z założonymi za siebie rękoma i przyglądała się feniksowi, który już naprawdę wyglądał fatalnie i tylko kilka dni dzieliło go od odrodzenia. Zdziwił się gdy zorientował się, że w jej oczach widać troskę i niepokój o ptaka. To głupie – pomyślał – to feniks! Odrodzi się i znowu będzie urzekający! Nie ma o co się martwić! Z resztą co ja tam wiem… - odwrócił wzrok.

- To wszystko?


- Tak – pokiwał głową – to wszystko. – Snape skinął i skierował w stronę drzwi uraczając też ją niemrawym skinieniem głowy.



niedziela, 21 lutego 2016

The Prince Tale part 4.

Z pewnego rodzaju radością uświadomił sobie, że przestał odczuwać zadawane mu tortury. To dobry znak – pomyślał – To znaczy, że zbliża się koniec. Organizm się poddaje. Może uda mu się umrzeć zanim Czarny Pan wyda ostateczny wyrok. To byłoby dobre – pomyślał zarozumiale – po raz ostatni zrobić mu na złość i odejść szybciej… bez jego pozwolenia…

- Leniwy i arogancki, zupełnie jak jego ojciec!

- Uważam, że przesadzasz. Pozostali nauczyciele mają go za wrażliwego i utalentowanego chłopca. Ja osobiście uważam, że jest ujmujący. – powiedział Dumbledore przeglądając od niechcenia proroka codziennego. Snape prychnął i zrobił kwaśną minę.

- Harry ma więcej z matki. Spójrz na niego pod tym kątem, Severusie. Przecież wiesz jaka była jego matka. – spojrzał na niego prowokująco.

- Przestań. – syknął i wycofał się do drzwi. Nie chciał prosić o udzielenie mu pozwolenia na opuszczenie gabinetu. Zanim jednak zdążył wyjść usłyszał.

- Miej oko na Quirrella. – Zatrzasnął za sobą drzwi nie oglądając się już za siebie.


Jego całe życie kręciło się  wokół poddaństwa. Od zawsze zależał od kogoś. Nigdy nie decydował sam o sobie. Najpierw Czarny Pan ze swoim autorytaryzmem i bezwzględnością. Na początku imponował mu. Przez bardzo krótki moment w swoim życiu chciał być jak on. Chciał doprowadzić do zgładzenia szlam i mugoli. Chciał by tylko czarodzieje czystej krwi mieli prawo o decydowaniu o losach świata. Sam wyparł się swojego mugolskiego ojca już dawno temu. Był zawzięty… przez ten krótki moment chciał zabijać szlamy. Teraz już wiedział, że było to tylko poczucie krzywdy po tym jak dowiedział się, że Lily wyszła za mąż za tego Pottera. Za to ścierwo, które zatruwało mu życie w Hogwarcie. Chciał by oboje cierpieli. To był tylko jeden moment, krótka chwila… Wkrótce przyszło otrzeźwienie i zwrócił się w stronę Dumbledore’a. Służba u niego, tylko pozornie wydawała się łatwiejsza. Nie musiał zabijać, nie miał rąk ubroczonych krwią, jednak wiedział, że przyjmując wieczystą przysięgę nakłada na siebie jarzmo kajdan. Był marionetką, rzucaną do różnych zadań. Z miesiąca na miesiąc coraz trudniejszych. Gdyby nie to, że co dzień widywał jej oczy, już dawno skończyłby ze sobą.





niedziela, 14 lutego 2016

The Prince Tale part 3

Dziś trochę wcześniej niż zwykle.
Kolejny rozdział wyrwany wprost z kanonu, obiecuję, że to przedostatni. Tak jak pisałam wcześniej użycie kanonu jest tu niezbędne do spójnego scalenia historii. Jakieś pytania jak dotąd? 


Chciałbym umrzeć, chciałbym już umrzeć. – myślał. Tylko perspektywa rychłej śmierci dodawała mu otuchy i powstrzymywała go przed błaganiem. To się kiedyś skończy i powitasz śmierć jak dawno niewidzianego przyjaciela. – ta myśl niespodziewanie wlała mu do serca sporą dawkę siły. Ta siła sprawiła, że nie krzyknął z bólu gdy Czarny Pan zmiażdżył mu dłoń stopą.

- Jej synek żyje. Ma jej oczy, dokładnie takie same. Na pewno pamiętasz kształt i kolor oczu Lily Evans, co?

- Przestań! Ona umarła… odeszła.

- Masz wyrzuty sumienia, Severusie?

- Chciałbym… chciałbym umrzeć.


Zobowiązał się do ochrony chłopca. Jej syna. Syna tego znienawidzonego Pottera. Już sama myśl o tym doprowadzała go do wściekłości. Miał jednak nadzieje, że nie będzie musiał nic robić. Czarny Pan zniknął i choć Dumbledore uparcie twierdził, że nadejdzie dzień, że kiedyś powróci i chłopiec będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie, starał się nie dopuścić tych myśli do siebie. Nie wie czy będzie w stanie wykrzesać z siebie tyle sił, aby patrzeć na niego i nie widzieć przed sobą aroganckiego James’a. Miał nadzieję, że jego oczy faktycznie są takie same jak oczy Lily. Może choć to zrekompensuje mu cierpienie. Może uda mu się zobaczyć w nich odbicie jej samej. Może te oczy sprawią, że ucichną wyrzuty sumienia. Może te oczy sprawią, że nie będzie chciał już umrzeć.


niedziela, 7 lutego 2016

The Prince Tale part 2.

Kolejne dwa rozdziały będa króciutkie. Wykorzystałam w nich sceny z kanonu, w których prawie nic nie zmieniła. Jest to celowe.
========================================================================
Marzył już tylko o śmierci. Zadawany mu ból tylko się wzmagał i prowadził do obłędu. Na jego ciele nie ma już miejsca nie doświadczonego torturami. Nie… Nie poprosi o śmierć. Nie poniży się aż tak…

- Nie zabijaj mnie!

- Nie miałem takiego zamiaru.

Szum wiatru zagłuszył trzask, z jakim aportował się Dumbledore.

- A więc, Severusie, co Lord Voldemort chce mi przekazać?

- Nie… nic… ja sam tu przyszedłem! Ja chciałem ostrzec… nie, chciałem prosić….

- O co mógłby prosić mnie śmierciożerca?

To pytanie było dla niego jak solidnie wymierzony policzek. Ale dobrze, zasłużył sobie. Był nikim, był zerem, był nic nie wartym śmieciojadem. Brzydził się sam siebie, ale musiał spróbować, dla niej…

- Więc ukryj ich gdzieś. Ukryj ją… Ich wszystkich. W jakimś bezpiecznym miejscu. Błagam.

- A co mi dasz w zamian, Severusie?

- W zamian? Wszystko.


Odda wszystko by przeżyła. Nie obchodzi go, że będzie z nim, z Potterem. Nie obchodzi go, że mają syna. Obchodzi go jedynie to, by ona przeżyła, bo świadomość tego, że oddychają tym samym powietrzem dodawała mu otuchy i nie pozwalała zatracić się w obłędzie do jakiego się doprowadził. Wieczysta przysięga złożona Dumbledore’owi była niczym w porównaniu do świadomości, że być może ocalił jej życie. Jednocześnie starał się odrzucić daleko za siebie myśl, że to on sam sprowadził na nią niebezpieczeństwo.