Snape stał przy kominku dłuższą
chwilę zanim zdał sobie sprawę, że został sam. Wciągnął nosem powietrze
wypełniając sobie płuca do granic możliwości, by po chwili wypuścić je w taki
sposób jakby chciał się uspokoić. Przymknął oczy i uderzył pięścią w gzyms
kominka. To prawda, w pełni zasłużył sobie na to jak potraktowała go Samara.
Pewnie właśnie dlatego nie rzucił przeciw zaklęcia. Wbrew temu co sama
twierdziła był pewien, że nigdy mu nie wybaczyła tego co zrobił.
Severus podszedł do biurka i otworzył dolną
szufladę. Wyjął z niej do połowy opróżnioną butelkę ognistej i szklankę. Usiadł
w fotelu i przetarł oczy dłońmi. Napełnił szklankę trunkiem i natychmiast wypił
znaczną część. Poczuł jak przyjemne ciepło rozchodzi się po jego ciele.
Przymknął oczy i oparł głowę o zagłówek fotela.
Lily i Samara – nierozłączne. W
Lily zakochał się prawie natychmiast. Nawet nie zdziwił się, gdy o tym
pomyślał. Lily jako pierwsza dostrzegła w nim kogoś więcej niż fatalnie ubranego
i zaniedbanego chłopca z podejrzanej rodziny. Kochał ją od zawsze. Nigdy się do
tego przed nią nie przyznał. Przez większość lat szkolnych przyjaźnił się z
nią. Dopiero gdy przystąpił do zwolenników czarnego Pana Lily zaczęła się
odsuwać. Miała rację… Potem zakochała się w Potterze i nie było już nadziei.
Mimo to, nigdy nie przestała być dla niego ważna. Jej tragiczna śmierć
doprowadziła go do skrajnej rozpaczy. Do tej pory nie jest w stanie się z tym
pogodzić. Po części sam przyczynił się do tego, że zginęła. Pokutuje do dziś.
Dlatego cierpliwie znosi służbę u Dumbledora.
Samara… To jest osobny rozdział
jego życia. Młodsza, lecz piekielnie zdolna. Zawsze trzymała się na uboczu, gdy
Lily z nim rozmawiała. Przez pięć lat nauki nie zamienili ze sobą ani jednego
słowa. Dopiero gdy pokłócił się z Lily o to, że dołączył do śmierciożerców
podeszła do niego, spojrzała mu w oczy i powiedziała: „Wokół ciebie jest
ciemność Severusie, więc może nie jesteś świadomy, że się pogrążasz. Wierzę
jednak, że nadejdzie dzień w którym się opamiętasz.” Odeszła nie dając mu nawet
szansy, aby coś powiedzieć. Wtedy te słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.
Prychnął tylko pogardliwie i odszedł w swoją stronę. Przypomniał je sobie
jednak, gdy zrozpaczony trzymał w ramionach martwą Lily.
Kilka lat później Samara wróciła
do Londynu. Z początku unikał jej, widział w niej tą dziewięciolatkę
wymawiającą słowa, które już na zawsze wryły mu się do serca. Z czasem
przyzwyczaił się do jej obecności. Dawała mu chwile wytchnienia. Nigdy jej nie
pytał o to dlaczego znika, dlaczego nie jest członkiem zakonu. Sam miał sporo
sekretów, o których nie chciał mówić więc nie pytał. Samara była wychowanką
Dumbledora i jako jedyna wiedziała o jego podwójnej roli w walce z Czarnym
Panem. Wiele razy, gdy wracał poraniony leczyła go. Pilnowała go, aby nie zrobił
sobie krzywdy gdy upijał się do nieprzytomności. Spędzali ze sobą zadziwiająco wiele czasu w jego
gabinecie, choć nie rozmawiali zbyt wiele. On zazwyczaj sprawdzał wypracowania
uczniów, a ona przeszukiwała jego księgozbiory w poszukiwaniu interesującego
tomu. Gdy go znajdowała zwykła siadać naprzeciwko niego w fotelu. Siedzieli tak
do późna, czasem nie zamieniwszy ze sobą ani jednego słowa. To dziwne - pomyślał Severus dolewając sobie ognistej –
te chwile dawały mu ogromne poczucie stabilności, wpuścił ją do swojego świata
tak bardzo szczelnego i zrodziła się miedzy nimi więź, której nie chciał zrywać.
Pewnego wieczoru po spotkaniu śmierciożerców wrócił w tragicznym stanie. Dumbledore wezwał Samarę, aby go uleczyła. Spędziła nad nim wiele godzin zanim przywróciła mu świadomość. Szeptała nad nim skomplikowane inkantacje, a on wpatrywał się w jej poruszające się wargi. W pewnym momencie wsparł się na łokciu i pocałował ją. To zadziwiające, ale Samara nie cofnęła się. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. W jej oczach było coś co sprawiało, że nie mógł dać jej odejść tej nocy. Ponownie pocałował ją. Tym razem oddała pocałunek. Lochy nie były już tak zimnym i nieprzyjemnym miejscem lecz oazą do której dano mu dotrzeć.
Kontynuowali swoje spotkania przez następnych kilka tygodni. Pewnego razu po kolejnej spędzonej nocy z Samarą obudził się w środku nocy. Samara spała ubrana jedynie w jego białą koszulę. Przypomniał sobie, że chciała z nim wcześniej porozmawiać, była wyraźnie zaniepokojona i poddenerwowana. Teraz spała spokojnie oddychając miarowo, a kosmyki jej włosów spływały niedbale po plecach. Blade światło świec oświetlało jej twarz. Severus wstał, nie wiedział dlaczego, ale nie mógł znieść jej widoku w jego łóżku. Usiadł naprzeciwko niej ze szklanką ognistej i przyglądał się jak śpi. Do głosu doszły wyrzuty sumienia. Czuł się jakby zdradził Lily. Nie mógł sobie darować tej chwili słabości. To nie był dobry czas, aby z kimś się wiązać. Z resztą sam nie wiedział czy to będzie kiedykolwiek możliwe zważywszy na jego uczucia do Lily. Poczuł się winny. Gdy się obudzi będzie musiał być brutalny. Musi jej dać do zrozumienia, że popełnił ogromny błąd. Nie powinien nawet pozwolić na to, aby spędzali ze sobą czas. Zżyli się przez te tygodnie. W tych dniach kiedy nie zjawiała się w jego gabinecie czuł, że czegoś mu brakuje. Teraz natomiast nie mógł pozwolić, aby to dalej się potoczyło. To nie mogło mieć miejsca… Schował twarz w dłoniach i wtedy to poczuł… Odsłonił twarz i spojrzał wprost w duże brązowe oczy Samary. Zamarł na chwilę, gdyż jej wyraz twarzy jednoznacznie wskazywał na to, że wie o czy myśli. Przez dłuższą chwilę nie spuszczali z siebie oczu. Severus wiedział jak musi postąpić. To musi być szybkie jak zerwanie przyklejonych do ciała bandaży. Wstał podszedł do okna i nie patrząc na nią powiedział
Pewnego wieczoru po spotkaniu śmierciożerców wrócił w tragicznym stanie. Dumbledore wezwał Samarę, aby go uleczyła. Spędziła nad nim wiele godzin zanim przywróciła mu świadomość. Szeptała nad nim skomplikowane inkantacje, a on wpatrywał się w jej poruszające się wargi. W pewnym momencie wsparł się na łokciu i pocałował ją. To zadziwiające, ale Samara nie cofnęła się. Otworzyła oczy i spojrzała na niego. W jej oczach było coś co sprawiało, że nie mógł dać jej odejść tej nocy. Ponownie pocałował ją. Tym razem oddała pocałunek. Lochy nie były już tak zimnym i nieprzyjemnym miejscem lecz oazą do której dano mu dotrzeć.
Kontynuowali swoje spotkania przez następnych kilka tygodni. Pewnego razu po kolejnej spędzonej nocy z Samarą obudził się w środku nocy. Samara spała ubrana jedynie w jego białą koszulę. Przypomniał sobie, że chciała z nim wcześniej porozmawiać, była wyraźnie zaniepokojona i poddenerwowana. Teraz spała spokojnie oddychając miarowo, a kosmyki jej włosów spływały niedbale po plecach. Blade światło świec oświetlało jej twarz. Severus wstał, nie wiedział dlaczego, ale nie mógł znieść jej widoku w jego łóżku. Usiadł naprzeciwko niej ze szklanką ognistej i przyglądał się jak śpi. Do głosu doszły wyrzuty sumienia. Czuł się jakby zdradził Lily. Nie mógł sobie darować tej chwili słabości. To nie był dobry czas, aby z kimś się wiązać. Z resztą sam nie wiedział czy to będzie kiedykolwiek możliwe zważywszy na jego uczucia do Lily. Poczuł się winny. Gdy się obudzi będzie musiał być brutalny. Musi jej dać do zrozumienia, że popełnił ogromny błąd. Nie powinien nawet pozwolić na to, aby spędzali ze sobą czas. Zżyli się przez te tygodnie. W tych dniach kiedy nie zjawiała się w jego gabinecie czuł, że czegoś mu brakuje. Teraz natomiast nie mógł pozwolić, aby to dalej się potoczyło. To nie mogło mieć miejsca… Schował twarz w dłoniach i wtedy to poczuł… Odsłonił twarz i spojrzał wprost w duże brązowe oczy Samary. Zamarł na chwilę, gdyż jej wyraz twarzy jednoznacznie wskazywał na to, że wie o czy myśli. Przez dłuższą chwilę nie spuszczali z siebie oczu. Severus wiedział jak musi postąpić. To musi być szybkie jak zerwanie przyklejonych do ciała bandaży. Wstał podszedł do okna i nie patrząc na nią powiedział
- Skoro już nie śpisz to możesz
wrócić do siebie. – w duchu odetchnął z ulgą, gdyż ton jego głosu nie zdradzał
żadnych emocji. Był oficjalny i nieprzyjemny zupełnie jak na co dzień. Samara
jednak nie ruszyła się z miejsca. Sprawiała wrażenie jakby wypowiedziane przez
niego słowa jeszcze do niej nie dotarły.
- Nie słyszałaś co powiedziałem?
– ponownie zwrócił się w jej stronę teraz już patrząc na nią.
-Słyszałam. – powiedziała ledwie
słyszalnie.
- To której części zdania nie
zrozumiałaś? – zapytał z drwiną w głosie. Zmrużyła oczy, odczekała chwilę i
wstała. Severus jęknął w duchu. Była piękna. Jego biała koszula na jej nagim
ciele, długie ciemne włosy lekko skręcone na końcówkach, teraz w uroczym
nieładzie. Stanęła na palcach na zimnej posadzce. Podeszła do niego powoli.
Pokój był ledwie oświetlony więc miał wrażenie, jakby była zjawą. Gdy podeszła
do niego spojrzała na niego przekrzywiając lekko głowę.
- Której części zdania nie
zrozumiałam? Mam wrażenie, że nic z tego nie rozumiem.
Snape zaklął w duchu. – Cholera,
nie ułatwi mi tego… - prychnął więc pogardliwie i odszedł od niej.
- W takim razie jesteś bardziej
naiwna niż myślałem. – oparł się o blat biurka. – Byłaś tylko chwilą
zapomnienia, odskocznią i błędem. Jeżeli myślałaś, że kierują mną głębsze
uczucia jesteś zwyczajnie głupia Samaro. – Snape sięgnął po szklankę z trunkiem
i wypił go. Obserwował ją. Z każdym jego słowem zaciskała mocniej pięści.
Spoglądała za okno. Wiedział, że rani ją tymi słowami, jednak musiał ją do
siebie zniechęcić.
- Najwyraźniej jestem głupia. –
powiedziała patrząc mu prosto w oczy. W jej oczach nie było już tego blasku
który spowodował, że ją pocałował. – Ty ją nadal kochasz Snape? – zapytała
niespodziewanie.
- To nie twoja cholerna sprawa! –
krzyknął uderzając szklanką o biurko tak, że roztrzaskała się na kawałki. –
Byłbym wdzięczny gdybyś raczyła ubrać się w swoje rzeczy i wynieść się z mojego
życia raz na zawsze. Jesteś błędem rozumiesz? – powiedział to prawie sycząc ze
złości. Nie miała prawa wplątać w to jego uczuć do Lily.
Samara drgnęła i cofnęła się. Przez jakiś czas patrzyła na niego, by po chwili skinąć lekko głową i odwrócić się. Przeszła przez pokój zabrała swoje rzeczy i udała się do jego łazienki. Snape wypuścił nerwowo powietrze i zaklął siarczyście pod nosem. Podszedł do okna i wpatrywał się w błonia oświetlone bladym światłem księżyca. Była pełnia i był pewien, że właśnie teraz Remus Lupin wije się w kącie swojego gabinetu. Usłyszał jak otwierają się drzwi łazienki. Nie odwrócił się, by na nią spojrzeć. Słyszał jak przechodzi przez pokój, gdy była przy drzwiach przystanęła i był pewien, że wpatruje się w niego. Chwilę potem drzwi otworzyły się i wyszła zostawiając za sobą zapach bzu. Dopiero kiedy zamknęły się za nią drzwi Severus odwrócił się i spojrzał na łóżko gdzie jeszcze tak niedawno trzymał ją w swoich ramionach. Na ciemnogranatowej pościeli leżała jego koszula, którą ona miała na sobie. Podszedł i podniósł ją. Zbliżył ją do nosa próbując wychwycić ten subtelny zapach, którym zawsze pachniała. Rozpalił ogień w kominku by po chwili wrzucić koszulę wprost do ognia. Wiedział, że nie będzie w stanie spojrzeć jej w oczy. Nie wiedział jednak, że ona tej samej nocy zniknie na trzy lata, nie dając znaku życia…
Samara drgnęła i cofnęła się. Przez jakiś czas patrzyła na niego, by po chwili skinąć lekko głową i odwrócić się. Przeszła przez pokój zabrała swoje rzeczy i udała się do jego łazienki. Snape wypuścił nerwowo powietrze i zaklął siarczyście pod nosem. Podszedł do okna i wpatrywał się w błonia oświetlone bladym światłem księżyca. Była pełnia i był pewien, że właśnie teraz Remus Lupin wije się w kącie swojego gabinetu. Usłyszał jak otwierają się drzwi łazienki. Nie odwrócił się, by na nią spojrzeć. Słyszał jak przechodzi przez pokój, gdy była przy drzwiach przystanęła i był pewien, że wpatruje się w niego. Chwilę potem drzwi otworzyły się i wyszła zostawiając za sobą zapach bzu. Dopiero kiedy zamknęły się za nią drzwi Severus odwrócił się i spojrzał na łóżko gdzie jeszcze tak niedawno trzymał ją w swoich ramionach. Na ciemnogranatowej pościeli leżała jego koszula, którą ona miała na sobie. Podszedł i podniósł ją. Zbliżył ją do nosa próbując wychwycić ten subtelny zapach, którym zawsze pachniała. Rozpalił ogień w kominku by po chwili wrzucić koszulę wprost do ognia. Wiedział, że nie będzie w stanie spojrzeć jej w oczy. Nie wiedział jednak, że ona tej samej nocy zniknie na trzy lata, nie dając znaku życia…
Kiedy zrozumiał, że popełnił
wielki błąd chciał ją odszukać, było jednak za późno. Dumbledore nie chciał mu
powiedzieć, gdzie się obecnie znajduje. Szukał jej przez tydzień, wiedział
jednak doskonale, że gdy ona nie chce by ją znaleziono to niczego nie wskóra.
Odpuścił. Nie było dnia by nie wyrzucał sobie tego jak parszywie ją
potraktował.