piątek, 8 maja 2015

Wybacz mi.

Jestem z kolejnym. Nie wiem nawet czy ktoś to nadal czyta, ale wstawiam dla własnej satysfakcji.


******************

   Gdy zamknęły się drzwi pokoju życzeń za ostatnim uczniem Samara i Snape nadal wpatrywali się w siebie. Na policzku Snape’a było widać głęboką ranę z której obficie leciała krew. Samara wiedziała, że to jej wina. Poniosło ją. Głęboko skrywany żal do Snape’a wziął górę i rzuciła to zaklęcie. W ostatnim momencie wstrzymała dłoń z różdżką. Gdyby tego nie zrobiła Snape’a trzeba byłoby zeskrobywać ze ścian. Niewypowiedziane do końca zaklęcie smagnęło go w twarz i stąd ta rana. Miała dużo szczęścia, że opanowała się w porę. Oboje mieli dużo szczęścia.

- Jeżeli to miałaś na myśli mówiąc o niezwykłym widowisku to udało ci się. – Snape odezwał się w końcu, odwrócił od niej wzrok i zszedł z podwyższenia na którym stali. Wziął do ręki swój płaszcz i ruszył w stronę wyjścia. Samara nadal stała i wpatrywała się w niego. Gdy doszedł do drzwi rzuciła.

- Zaczekaj. Musimy porozmawiać, to nie może tak wyglądać. 

Zeszła z podestu i powoli ruszyła w jego stronę. Snape zatrzymał się trzymając dłoń na klamce gotowy w każdej chwili wyjść. Podniósł wzrok na Samarę. Przez myśl przeszło jej, że nie widziała piękniejszych oczu. Zganiła się jednak bardzo szybko za te myśli.

- Poniosło mnie. Przepraszam. – podeszła na tyle blisko, aby móc go w każdej chwili zatrzymać gdyby chciał wyjść. Musiała mu wyjaśnić, nie mogła pozwolić na to, aby między nimi było kolejne niedomówienie.

- Jak wielką musiałem zrobić ci krzywdę tamtej nocy, że dziś chciałaś mnie tym swoim żalem zabić? - Snape wypowiadał to pytanie bardzo powoli. Nie spuszczał jej z oka chcą dostrzec każdą zmianę na jej twarzy, każdą emocję.

- To nie tak. – Samara cofnęła się i odeszła w stronę okna.

- Wyjaśnij mi. – Snape puścił klamkę i zrobił dwa kroki w jej stronę. Samara odwróciła się do niego, lecz nie patrzyła mu w oczy.

- Nie mogę. – Samara oparła się o parapet okna. Nadal nie parzyła na Snape’a tylko wpatrywała się w podłogę. Nie mogła mu spojrzeć w oczy, gdyż miała wrażenie, że jak tylko w nie spojrzy on pozna prawdę. – Jednak musisz mi uwierzyć, że tak jest dla ciebie lepiej.

- Jesteś taka sama… Taka sama jak człowiek który cię wychował. – powiedział to tak chłodnym i obcym tonem, że zdziwiła się, że nie zmroziło ją to. Te słowa były dla niej jak obelga. Snape ponownie skierował się w stronę drzwi wyjściowych jednak ona ponownie zatrzymała go.

- Zaczekaj. – ruszyła w jego stronę. Snape stanął i odwrócił się w jej stronę – Nie możesz tak wyjść. – wskazała ręką na jego policzek.

- Mam na to maść, zniknie do jutra. – powiedział beznamiętnym głosem.

- Daj spokój… - podeszła do niego na tyle blisko, że ich nosy prawie się stykały. Położyła prawą dłoń na jego krwawiącym policzku, zamknęła oczy i zaczęła szeptać inkantacje. Snape nie odrywał od niej swoich czarnych oczu. Poczuł się bardzo dziwnie, gdy go dotknęła. Nie czuł na sobie jej dotyku od prawie trzech lat. Zapomniał już jaką ma delikatną skórę i jak cudowny jest jej zapach… Nie zdążył jednak zagłębić się w tę myśl, ponieważ Samara skończyła. Otworzyła oczy i spojrzała w jego. Stali tak chwilę nic do siebie nie mówiąc. Na policzku Snape’a nie było już ani śladu po głębokiej i krwawiącej ranie. W tej samej chwili oboje cofnęli się i odwrócili spojrzenia. Snape ponownie złapał za klamkę i otworzył drzwi. Kiedy już miał wychodzić Samara powiedziała

-Severusie, wybacz mi.


Snape zatrzymał się i zawahał, jednak nie spojrzał w jej stronę. Bez słowa ruszył przed siebie. Drzwi zamknęły się za nim i Samara została zupełnie sama w wielkim pokoju życzeń, gdzie jeszcze przed chwilą toczyła walkę z przeszłością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz