******************
Gdy zamknęły się drzwi pokoju
życzeń za ostatnim uczniem Samara i Snape nadal wpatrywali się w siebie. Na
policzku Snape’a było widać głęboką ranę z której obficie leciała krew. Samara
wiedziała, że to jej wina. Poniosło ją. Głęboko skrywany żal do Snape’a wziął
górę i rzuciła to zaklęcie. W ostatnim momencie wstrzymała dłoń z różdżką.
Gdyby tego nie zrobiła Snape’a trzeba byłoby zeskrobywać ze ścian.
Niewypowiedziane do końca zaklęcie smagnęło go w twarz i stąd ta rana. Miała
dużo szczęścia, że opanowała się w porę. Oboje mieli dużo szczęścia.
- Jeżeli to miałaś na myśli
mówiąc o niezwykłym widowisku to udało ci się. – Snape odezwał się w końcu,
odwrócił od niej wzrok i zszedł z podwyższenia na którym stali. Wziął do ręki
swój płaszcz i ruszył w stronę
wyjścia. Samara nadal stała i wpatrywała się w niego. Gdy doszedł do drzwi
rzuciła.
- Zaczekaj. Musimy porozmawiać,
to nie może tak wyglądać.
Zeszła z podestu i powoli ruszyła w jego stronę. Snape zatrzymał się trzymając dłoń na klamce gotowy w każdej chwili wyjść. Podniósł wzrok na Samarę. Przez myśl przeszło jej, że nie widziała piękniejszych oczu. Zganiła się jednak bardzo szybko za te myśli.
Zeszła z podestu i powoli ruszyła w jego stronę. Snape zatrzymał się trzymając dłoń na klamce gotowy w każdej chwili wyjść. Podniósł wzrok na Samarę. Przez myśl przeszło jej, że nie widziała piękniejszych oczu. Zganiła się jednak bardzo szybko za te myśli.
- Poniosło mnie. Przepraszam. –
podeszła na tyle blisko, aby móc go w każdej chwili zatrzymać gdyby chciał
wyjść. Musiała mu wyjaśnić, nie mogła pozwolić na to, aby między nimi było
kolejne niedomówienie.
- Jak wielką musiałem zrobić ci
krzywdę tamtej nocy, że dziś chciałaś mnie tym swoim żalem zabić? - Snape wypowiadał
to pytanie bardzo powoli. Nie spuszczał jej z oka
chcą dostrzec każdą zmianę na jej twarzy, każdą emocję.
- To nie tak. – Samara cofnęła
się i odeszła w stronę okna.
- Wyjaśnij mi. – Snape puścił
klamkę i zrobił dwa kroki w jej stronę. Samara odwróciła się do niego, lecz nie
patrzyła mu w oczy.
- Nie mogę. – Samara oparła się o
parapet okna. Nadal nie parzyła na Snape’a tylko wpatrywała się w podłogę. Nie
mogła mu spojrzeć w oczy, gdyż miała wrażenie, że jak tylko w nie spojrzy on
pozna prawdę. – Jednak musisz mi uwierzyć, że tak jest dla ciebie lepiej.
- Jesteś taka sama… Taka sama jak
człowiek który cię wychował. – powiedział to tak chłodnym i obcym tonem, że
zdziwiła się, że nie zmroziło ją to. Te słowa były dla niej jak obelga. Snape
ponownie skierował się w stronę drzwi wyjściowych jednak ona ponownie
zatrzymała go.
- Zaczekaj. – ruszyła w jego
stronę. Snape stanął i odwrócił się w jej stronę – Nie możesz tak wyjść. –
wskazała ręką na jego policzek.
- Mam na to maść, zniknie do
jutra. – powiedział beznamiętnym głosem.
- Daj spokój… - podeszła do niego
na tyle blisko, że ich nosy prawie się stykały. Położyła prawą dłoń na jego
krwawiącym policzku, zamknęła oczy i zaczęła szeptać inkantacje. Snape nie
odrywał od niej swoich czarnych oczu. Poczuł się bardzo dziwnie, gdy go
dotknęła. Nie czuł na sobie jej dotyku od prawie trzech lat. Zapomniał już jaką
ma delikatną skórę i jak cudowny jest jej zapach… Nie zdążył jednak zagłębić
się w tę myśl, ponieważ Samara skończyła. Otworzyła oczy i spojrzała w jego.
Stali tak chwilę nic do siebie nie mówiąc. Na policzku Snape’a nie było już ani
śladu po głębokiej i krwawiącej ranie. W tej samej chwili oboje cofnęli się i
odwrócili spojrzenia. Snape ponownie złapał za klamkę i otworzył drzwi. Kiedy
już miał wychodzić Samara powiedziała
-Severusie, wybacz mi.
Snape zatrzymał się i zawahał,
jednak nie spojrzał w jej stronę. Bez słowa ruszył przed siebie. Drzwi zamknęły
się za nim i Samara została zupełnie sama w wielkim pokoju życzeń, gdzie jeszcze
przed chwilą toczyła walkę z przeszłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz