Pozdrawiam
SomeSay.
********************************
Dzień był pogodny i wszystko
wskazywało na to, że aura będzie sprzyjać dzisiejszej okazji.
Szli powoli w kierunku Nory. Z
daleka było już widać wielki namiot, pod którym miała odbyć się cała
uroczystość. Ucieszyła się w duchu na ten widok, minęło kilka miesięcy, od
kiedy po raz ostatni widziała Weasley’ów i Harrego.
Usłyszała, tak dobrze jej znane westchnienie
niezadowolenia.
- Nie przesadzaj. To tylko parę
godzin. – powiedziała, nie wiedząc który już raz dzisiaj. Sofia kroczyła kilka
kroków przed nimi.
- O te kilka za dużo. – wywróciła
oczami, słysząc jego obrażony głos. Pomyślała, że zachowuje się jak dziecko,
któremu zabrania się zjedzenia kolejnego ciastka.
- Jestem jego matką chrzestną,
jedynym żyjącym członkiem rodziny. Naprawdę uważasz, że mogłoby mnie tu dziś
nie być? – spojrzała na niego, nie odpowiedział. – Przecież nie zmuszałam cię,
abyś tu z nami przyszedł. – Wiedziała, że choć Severus zmienił nastawienie do
Harrego, to wcale nie oznaczało, że miał ochotę spędzać z nim czas.
- Jestem twoim mężem. –
przypomniał jej. – Powinienem tu z tobą być.
- Więc nie wzdychaj tak i nie rób
groźnych min. Przypominam ci, że nigdy nie robiły one na mnie specjalnego
wrażenia. – uśmiechnęła się złośliwie.
- Tato! – odezwała się Sofia,
która od początku uważnie przysłuchiwała się rozmowie. – To ślub Harrego!
Musisz być dziś dla niego miły! – spojrzała na niego w taki sam sposób, w jaki
Snape patrzył na nieznośnych uczniów.
- Nie mądrz się. – rzucił w jej
stronę. Sofia wzruszyła ramionami i ponownie ruszyła przodem. – Kto to widział,
by smarkata siedmiolatka robiła ojcu uwagi.
- Ma sporo racji. – powiedziała
Samara, machając zbliżającym się Molly i Arturowi. – Bądź tak miły i uważaj
dziś na to co mówisz, szczególnie do Harrego. – dodała szeptem.
- Witajcie! – Molly uściskała
przyjaźnie Samarę i Sofie. Nie odważyła się zrobić tego samego w stosunku do
Severusa. Zamiast tego posłała mu serdeczny uśmiech. – Harry bał się, że nie
zdołacie dziś dotrzeć.
- Bardzo mu zależało, żebyście
byli. – dodał Artur podając dłoń Snape’owi.
- Chciałam zrobić mu
niespodziankę. – ruszyli w kierunku namiotu, pod którym było już zgromadzonych
większość gości. – Dumbledore już jest? – zapytała Artura.
- Tak, przybył chwilę przed wami.
Rozmawia z Remusem.
Podeszli bliżej, przed wejściem do
namiotu stał Harry wraz z Ronem. Sprawiał wrażenie przejętego. Był blady i
nerwowo zacierał ręce. Po chwili ich spojrzenia się spotkały i zobaczyła jak
rozpromienił się i ruszył w ich stronę.
- Jesteś! – powiedział z ulgą.
- Jak mogłabym przegapić twój ślub.
– powiedziała z uśmiechem.
- Harry, ładnie wyglądasz. –
powiedziała Sofia.
- Ty i tak wyglądasz piękniej. –
odpowiedział, a dziewczynka zaśmiała się.
- Profesorze Snape cieszę się, że
pana widzę. – powiedział oficjalnie. Severus skinął mu lekko głową.
- Denerwujesz się. – stwierdziła
Samara bacznie mu się przyglądając.
- Jeszcze jak… - westchnął.
- Odwagi, będzie dobrze. Twój
ojciec też się strasznie denerwował. – powiedziała klepiąc go po ramieniu.
- Naprawdę? – zapytał.
- O tak… - uśmiechnęła się. – Pamiętam,
że nawet bałam się czy nie da nogi sprzed ołtarza. – Harry parsknął zgłuszonym
śmiechem.
- Dzięki. – powiedział już
spokojniejszy. – Zajmijcie miejsca, zaraz się zacznie.
Ruszyli wzdłuż równo ustawionych
rzędów białych krzeseł, wywołując nie małe poruszenie wśród gości. Z pewnością
nikt nie spodziewał się spotkać tu profesora Snape’a. Samara uśmiechała się
delikatnie do mijanych znajomych twarzy. W końcu usiedli na swoich miejscach w
pierwszym rzędzie obok Albusa Dumbledore’a i rodziców Gini.
Harry wraz ze swoimi drużbami
ruszył powoli w kierunku miejsca, gdzie miała odbyć się ceremonia. Zgromadzeni
goście uśmiechali się do niego promiennie. Zaślubiny i wesele miały odbyć się
bez udziału wścibskich reporterów. Dlatego tereny Nory zostały zabezpieczone
przed intruzami. Młodym zależało na prywatności, której brakowało im od samego
początku.
- Spóźniłaś się. – szepnął jej
Albus.
- Czyli jak zwykle. –
odpowiedział zgryźliwie Severus.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają,
nawet jeżeli wychodzisz za mąż, za chodzący zegarek. – spojrzała na niego z
udawanym wyrzutem.
- Cicho, przeszkadzacie… -
szepnęła im Sofia z groźną miną.
W tej samej chwili zabrzmiały
pierwsze dźwięki melodii i pojawiły się trzy druhny panny młodej. Ubrane były w lawendowe sukienki, a w dłoniach trzymały
niewielkie bukieciki białych frezji.
Pierwsza powoli ruszyła Luna, za
nią Fleur, a na samym końcu Hermiona. Wszystkie trzy wyglądały pięknie i
mimowolnie na ustach gości, pojawiły się uśmiechy.
Gdy wszystkie druhny zajęły swoje
miejsca, zabrzmiała melodia oznajmiająca przybycie panny młodej. Wszyscy goście
wstali z miejsc i zwrócili się w stronę głównego wejścia, w którym stała Gini
pod rękę ze swoim ojcem, który poprowadzi ją do ołtarza. Samara spojrzała na
Harrego. Nie odrywał wzroku od swojej narzeczonej i miała wrażenie, że nie
oddycha. Uśmiechnęła się pod nosem i usłyszała jak Molly łka w chusteczkę,
patrząc na idącą do ołtarza najmłodszą córkę. Gini była śliczna. Lśniące rude
włosy miała upięty w kok, w którym wpięte były białe frezje. Suknia była
skromna, ale przy tym bardzo gustowna. Uszyta z lejącego się, delikatnego
materiału zdawała się nie mieć końca. Delikatny makijaż podkreślał jej urodę.
Samara patrzyła na nią z otwartymi ustami.
- Wszystko w porządku? – zapytał
szeptem jej mąż, który od dłuższego czasu przyglądał się jej.
- Tak… chyba tak. – zawahała się.
Panna młoda zdążyła już dotrzeć
do ołtarza, stając naprzeciwko przejętego i chyba lekko wzruszonego Harrego.
Ceremonia trwała, a przez głowę
Samary przelewały się różne myśli. Nie zorientowała się nawet, że ślub dobiegł
końca. Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu i to ją przywróciło do
rzeczywistości. Spojrzała zdziwiona na swojego męża, który przyglądał się jej.
- Musimy wyjść z namiotu, by
zmienili go w salę weselną.
- Dobrze. – wstała pospiesznie.
- Na pewno dobrze się czujesz? –
zapytał ponownie gdy wyszli z namiotu.
- Miałam dziwne uczucie, zupełnie
jak deja vu. – Snape zmrużył oczy i chciał coś powiedzieć, ale został
pociągnięty przez swoją córkę ponownie do namiotu.
- No chodźcie, już skończyli. –
powiedziała niecierpliwie.
Przyszedł czas składania życzeń
nowożeńcom. Wszyscy goście ustawili się w kolejce. Snape i Samara stanęli na
samym końcu. Sofia trzymając za rękę Albusa stała trochę dalej.
- Deja vu? – zapytał pół szeptem.
- Tak. Uznasz mnie za wariatkę,
ale kiedy zobaczyłam ich przy ołtarzu… - westchnęła przymykając oczy.
- Zobaczyłaś Lily i Jamesa. –
dokończył za nią. – Nie jesteś wariatką. Ja też to widziałem.
- Są tacy podobni. Nawet Gini. Do
tej pory tego nie widziałam, ale kiedy spojrzałam na nią w tej pięknej sukni… -
nie dokończyła, a Snape pokiwał głową dając znać, że rozumie.
- Tęsknię za nimi. – zaczęła. –
Wiem, że ty nie miałeś powodu, by lubić Jamesa, ale to straszne, że ich tu nie
ma. – poczuła jak jego dłoń zaciska się wokół jej dłoni. Nie potrzeba było słów
między nimi. Rozumieli się bez nich.
Nadeszła ich kolej składania
życzeń. Samara podeszła do Harrego.
- Harry, nawet nie wiesz jak
bardzo się cieszę, że mogłam cię tu zobaczyć. Jak bardzo bałam się o ciebie
kiedy byłeś dzieckiem zmuszonym do walki. Dlatego nie będę ci życzyć niczego.
Osiągnąłeś już wszystko. Dbaj o Gini. – uściskała go kryjąc przed wszystkimi
łzy wzruszenia. Harry nie odpowiedział, nie był w stanie.
Samara podeszła do Gini i złożyła
jej serdeczne życzenia, również ściskając ją serdecznie.
Nadeszła kolej Severusa. Samara
spojrzała na niego niepewna, tego co zrobi, lub powie. Harry mimowolnie
cofną się nieznacznie.
- Gratuluję Potter. – powiedział
oficjalnym tonem wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Dziękuję profesorze. –
odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się niepewnie.
Te same słowa skierował do Gini.
Samara odetchnęła. Bała się, że jej mąż nie ugryzie się w język i powie coś, co
popsuje radosną atmosferę.
Usiedli przy stoliku, podano
obiad. W namiocie panował radosny gwar, a wesele toczyło się własnym rytmem. Po
obiedzie Harry i Gini wyszli na środek i pierwszym tańcem rozpoczęli wesołą
zabawę. Na parkiecie pojawiało się coraz więcej par. Sofia tańczyła gdzieś
między wszystkimi.
- Nie mogę oderwać od nich oczu.
To tak, jakbym cofnęła się w czasie o dwadzieścia lat. – Snape milczał. –
Pamiętam kiedy się urodził, był taki mały, a teraz bawię się na jego weselu.
- Jesteś dziś strasznie
sentymentalna. – zauważył Severus.
- Trudno żebym nie była. –
odpowiedziała smutniejąc. – Tyle wycierpiał, a mimo to potrafi patrzeć z
optymizmem w przyszłość. To niesprawiedliwe, że ja tu siedzę i przyglądam się
im, a jego rodziców tu nie ma.
- Nikt nie powiedział, że życie jest
sprawiedliwe.
- To moja wina. – powiedziała, a
Snape spojrzał na nią zdziwiony.
- Chyba trochę przesadzasz.
- Gdyby tylko Dumbledore pozwolił
mi wówczas zostać i nie odesłał mnie… Myślę, że mogłabym im pomóc.
- Byłaś dzieckiem. Miałaś
czternaście lat kiedy zginęli.
- Nie byłam już dzieckiem. Nie
byłam nim nawet wtedy, kiedy przyjęli mnie do Hogwartu. Gdyby tylko Albus
pozwolił mi…
- Bał się o ciebie. Byłaś w takim
samym niebezpieczeństwie jak oni. Dosyć tych absurdalnych wyrzutów sumienia. –
powiedział stanowczo. - Jesteśmy na
weselu, a nie na pogrzebie. Poza tym jedyną osobą, która może mieć w tej
sprawie wyrzuty sumienia, jestem ja.
- Severus. – spojrzała na niego.
- To ja zdradziłem treść
przepowiedni.
- Tylko część. – zauważyła.
- Co nie zmienia faktu, że z nas
dwojga to ja przyłożyłem rękę do ich śmierci.
- Wiesz, że to nie prawda.
Starałeś się ich chronić. Tyle poświęciłeś…
- Na próżno.
- Na próżno? – zdziwiła się. –
Spójrz na nich. – wskazała dłonią na tańczących Harrego i Gini. – Są tacy
szczęśliwi. Myślisz, że dzisiejszy dzień miałby miejsce, gdyby nie twoje
poświęcenie? – Milczał, ona już też nic nie powiedziała. Oboje przyglądali się
tańczącym na parkiecie parom.
Zabawa trwała w najlepsze,
wszyscy bawili się świetnie. Samara jednak nie mogła zagłuszyć w sobie
kotłujących się myśli.
- Wiedziałem, że tak będzie.
Dlatego nie miałem ochoty tu przychodzić. – usłyszała głos męża.
- Co masz na myśli?
- Ciebie. – powiedział bez
ogródek. – Wiedziałem, że będziesz się zadręczać. – westchnął bezradnie.
- Przepraszam, ale to silniejsze
ode mnie.
- Jak tak dalej pójdzie, to będę
zmuszony z tobą zatańczyć.
Spojrzała na niego, marszcząc
brwi. Przez twarz przebiegł delikatny uśmiech.
- Przecież nie tańczysz
publicznie. – stwierdziła.
- Jeżeli ma ci to poprawić humor…
- powiedział obojętnie.
Nie musiał jednak tego robić.
Muzyka i tańce ustały. Ogłoszono, że przyszedł czas na taniec młodych z
rodzicami.
Samara jęknęła żałośnie.
- Merlinie… Czy ten bezmyślny
wodzirej naprawdę nie wie o sytuacji Harrego?
Sprawa jednak wyjaśniła się dosyć
szybko. Na sam środek sali wyszła Gini ze swoimi rodzicami, a Harry podszedł do
stolika Samary i Snape’a.
Spojrzała na niego ze
współczuciem.
- Nie chciałem jej tego odbierać.
– odpowiedział na jej nieme pytanie.
- Usiądź.- zaproponowała.
Wszyscy troje przyglądali się jak
Gini tańczy z rodzicami i stara się pocieszyć matkę, która ze wzruszenia
ponownie rozpłakała się. Muzyka ustała i Gini zeszła z parkietu. Harry
natomiast wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Samary.
- Teraz nasza kolej.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- To tobie zawdzięczam to, że tu
jestem. No i jesteś moją matką chrzestną i wydaje mi się, że masz obowiązek
zastąpić mi mamę. – uśmiechnął się, a Samara nic nie mówiąc podała mu swoją
dłoń, rzucając przy tym przelotne spojrzenie na swojego męża, który pokiwał
nieznacznie głową.
Stanęli na środku parkietu,
chwilę po tym do ich uszu dobiegły pierwsze dźwięki piosenki „Somewhere over
the rainbow”. Samara spojrzała na niego.
- To ulubiona piosenka twojej
matki i moja. – stwierdziła zaskoczona.
- Wiem. – powiedział uśmiechając
się tajemniczo.
- Skąd? – zapytała tańcząc w rytm
piosenki.
- Wymieniłem kilka sów z twoim
mężem.
Samara spojrzała w stronę stolika
przy którym siedział. Na kolanach miał Sofie, która zmęczona wtuliła się w
niego. Ich spojrzenia się spotkały i dostrzegła na jego do tej pory kamiennej
twarzy delikatny uśmiech.
- Nie spodziewałam się, że macie
ze sobą kontakt.
- To chyba za dużo powiedziane. –
stwierdził. – W porównaniu jednak do tego, jak wyglądały nasze stosunki w
szkole zauważam znaczną poprawę.
- Ciekawa jestem, czego jeszcze
się dowiedziałeś. – spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Poprosiłem go… - zawahał się. –
Znał przecież moją matkę, chciałem by mi o niej napisał kilka słów. Chciałem ją
bliżej poznać. Do tej pory wiedziałem tylko, że była dobra, serdeczna i miała
wielu przyjaciół. Chciałem wiedzieć więcej.
- I Severus się zgodził? –
zapytała zszokowana. Wiedziała, że niechętnie wracał do tamtych dni. A już na
pewno nie spodziewała się, że opowie swoje wspomnienia związane z Lily,
Harremu.
- Sam byłem zdziwiony, ale tak.
Jakiś czas tańczyli w milczeniu.
Samara uświadomiła sobie, jak bardzo zmienił się człowiek za którego wyszła za
mąż. Mimo bólu, który ciągle nosił w sobie, był w stanie wznieść się ponad
swoje uprzedzenia. Jeszcze kilka lat temu nikt by go o to nie podejrzewał.
Przyglądała mu się, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Zobaczyła go w
innym świetle. Mógł grać osobę, której było wszystko jedno, jednak wiedziała,
że z wszystkich ludzi to jemu zależy najbardziej.
- Chciałbym cię częściej
odwiedzać. – usłyszała głos Harrego. – Myślisz, że byłoby to możliwe?
- Wiesz, że tak. Severus nie
będzie utrudniał nam kontaktów. Możesz nas odwiedzać, kiedy zechcesz.
Harry odetchnął, a piosenka się
skończyła. Odprowadził ją do stolika, uśmiechnął się i poszedł do Gini.
Kiedy wracali tą samą drogą,
którą tu przyszli, było już późno. Na niebie jasno świeciły gwiazdy, a sierp
księżyca wisiał już nad ich głowami.
Było przyjemnie, dawno nie czuła się taka spokojna.
- Dziękuję. – powiedziała.
Spojrzał na nią, trzymając w ramionach śpiącą Sofie.
- Za co? – zapytał.
- Dobrze wiesz za co. – rzuciła
mu przenikliwe spojrzenie i uśmiechnęła się delikatnie. Wzruszył ramionami, tak
jak miał to w zwyczaju robić, kiedy udawał, że nic go cała sprawa nie obchodzi. Takiego go kochała.