środa, 24 sierpnia 2016

Dźwięki muzyki.

Kolejny efekt mojej nudy wstawiam poniżej. Zdecydowanie stwierdzam, że mam zbyt wiele wolnego czasu, skoro co chwilę coś tu wrzucam. Już nawet nie staram się z tym walczyć. Mam najwidoczniej słabą wolę. Kolejne odkrycie, którego dokonałam podczas pisania tych opowiadań. Czasami mam wrażenie, że żyję w złym świecie, skoro tak często uciekam w ten. Macie tak samo? Też ciągle czekacie na swój list z Hogwartu?
Pozdrawiam
SomeSay.


********************************




Dzień był pogodny i wszystko wskazywało na to, że aura będzie sprzyjać dzisiejszej okazji.


Szli powoli w kierunku Nory. Z daleka było już widać wielki namiot, pod którym miała odbyć się cała uroczystość. Ucieszyła się w duchu na ten widok, minęło kilka miesięcy, od kiedy po raz ostatni widziała Weasley’ów i Harrego.


 Usłyszała, tak dobrze jej znane westchnienie niezadowolenia.


- Nie przesadzaj. To tylko parę godzin. – powiedziała, nie wiedząc który już raz dzisiaj. Sofia kroczyła kilka kroków przed nimi.


- O te kilka za dużo. – wywróciła oczami, słysząc jego obrażony głos. Pomyślała, że zachowuje się jak dziecko, któremu zabrania się zjedzenia kolejnego ciastka.


- Jestem jego matką chrzestną, jedynym żyjącym członkiem rodziny. Naprawdę uważasz, że mogłoby mnie tu dziś nie być? – spojrzała na niego, nie odpowiedział. – Przecież nie zmuszałam cię, abyś tu z nami przyszedł. – Wiedziała, że choć Severus zmienił nastawienie do Harrego, to wcale nie oznaczało, że miał ochotę spędzać z nim czas.


- Jestem twoim mężem. – przypomniał jej. – Powinienem tu z tobą być.


- Więc nie wzdychaj tak i nie rób groźnych min. Przypominam ci, że nigdy nie robiły one na mnie specjalnego wrażenia.  – uśmiechnęła się złośliwie.


- Tato! – odezwała się Sofia, która od początku uważnie przysłuchiwała się rozmowie. – To ślub Harrego! Musisz być dziś dla niego miły! – spojrzała na niego w taki sam sposób, w jaki Snape patrzył na nieznośnych uczniów.


- Nie mądrz się. – rzucił w jej stronę. Sofia wzruszyła ramionami i ponownie ruszyła przodem. – Kto to widział, by smarkata siedmiolatka robiła ojcu uwagi.


- Ma sporo racji. – powiedziała Samara, machając zbliżającym się Molly i Arturowi. – Bądź tak miły i uważaj dziś na to co mówisz, szczególnie do Harrego. – dodała szeptem.


- Witajcie! – Molly uściskała przyjaźnie Samarę i Sofie. Nie odważyła się zrobić tego samego w stosunku do Severusa. Zamiast tego posłała mu serdeczny uśmiech. – Harry bał się, że nie zdołacie dziś dotrzeć.


- Bardzo mu zależało, żebyście byli. – dodał Artur podając dłoń Snape’owi.


- Chciałam zrobić mu niespodziankę. – ruszyli w kierunku namiotu, pod którym było już zgromadzonych większość gości. – Dumbledore już jest? – zapytała Artura.


- Tak, przybył chwilę przed wami. Rozmawia z Remusem.


Podeszli bliżej, przed wejściem do namiotu stał Harry wraz z Ronem. Sprawiał wrażenie przejętego. Był blady i nerwowo zacierał ręce. Po chwili ich spojrzenia się spotkały i zobaczyła jak rozpromienił się i ruszył w ich stronę.


- Jesteś! – powiedział z ulgą.


- Jak mogłabym przegapić twój ślub. – powiedziała z uśmiechem.


- Harry, ładnie wyglądasz. – powiedziała Sofia.


- Ty i tak wyglądasz piękniej. – odpowiedział, a dziewczynka zaśmiała się.


- Profesorze Snape cieszę się, że pana widzę. – powiedział oficjalnie. Severus skinął mu lekko głową.


- Denerwujesz się. – stwierdziła Samara bacznie mu się przyglądając.


- Jeszcze jak… - westchnął.


- Odwagi, będzie dobrze. Twój ojciec też się strasznie denerwował. – powiedziała klepiąc go po ramieniu.


- Naprawdę? – zapytał.


- O tak… - uśmiechnęła się. – Pamiętam, że nawet bałam się czy nie da nogi sprzed ołtarza. – Harry parsknął zgłuszonym śmiechem.


- Dzięki. – powiedział już spokojniejszy. – Zajmijcie miejsca, zaraz się zacznie.


Ruszyli wzdłuż równo ustawionych rzędów białych krzeseł, wywołując nie małe poruszenie wśród gości. Z pewnością nikt nie spodziewał się spotkać tu profesora Snape’a. Samara uśmiechała się delikatnie do mijanych znajomych twarzy. W końcu usiedli na swoich miejscach w pierwszym rzędzie obok Albusa Dumbledore’a i rodziców Gini.


Harry wraz ze swoimi drużbami ruszył powoli w kierunku miejsca, gdzie miała odbyć się ceremonia. Zgromadzeni goście uśmiechali się do niego promiennie. Zaślubiny i wesele miały odbyć się bez udziału wścibskich reporterów. Dlatego tereny Nory zostały zabezpieczone przed intruzami. Młodym zależało na prywatności, której brakowało im od samego początku.


- Spóźniłaś się. – szepnął jej Albus.


- Czyli jak zwykle. – odpowiedział zgryźliwie Severus.


- Pewne rzeczy się nie zmieniają, nawet jeżeli wychodzisz za mąż, za chodzący zegarek. – spojrzała na niego z udawanym wyrzutem.


- Cicho, przeszkadzacie… - szepnęła im Sofia z groźną miną.


W tej samej chwili zabrzmiały pierwsze dźwięki melodii i pojawiły się trzy druhny panny młodej. Ubrane były w  lawendowe sukienki, a w dłoniach trzymały niewielkie bukieciki białych frezji.


Pierwsza powoli ruszyła Luna, za nią Fleur, a na samym końcu Hermiona. Wszystkie trzy wyglądały pięknie i mimowolnie na ustach gości, pojawiły się uśmiechy.


Gdy wszystkie druhny zajęły swoje miejsca, zabrzmiała melodia oznajmiająca przybycie panny młodej. Wszyscy goście wstali z miejsc i zwrócili się w stronę głównego wejścia, w którym stała Gini pod rękę ze swoim ojcem, który poprowadzi ją do ołtarza. Samara spojrzała na Harrego. Nie odrywał wzroku od swojej narzeczonej i miała wrażenie, że nie oddycha. Uśmiechnęła się pod nosem i usłyszała jak Molly łka w chusteczkę, patrząc na idącą do ołtarza najmłodszą córkę. Gini była śliczna. Lśniące rude włosy miała upięty w kok, w którym wpięte były białe frezje. Suknia była skromna, ale przy tym bardzo gustowna. Uszyta z lejącego się, delikatnego materiału zdawała się nie mieć końca. Delikatny makijaż podkreślał jej urodę. Samara patrzyła na nią z otwartymi ustami.


- Wszystko w porządku? – zapytał szeptem jej mąż, który od dłuższego czasu przyglądał się jej.


- Tak… chyba tak. – zawahała się.


Panna młoda zdążyła już dotrzeć do ołtarza, stając naprzeciwko przejętego i chyba lekko wzruszonego Harrego.


Ceremonia trwała, a przez głowę Samary przelewały się różne myśli. Nie zorientowała się nawet, że ślub dobiegł końca. Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu i to ją przywróciło do rzeczywistości. Spojrzała zdziwiona na swojego męża, który przyglądał się jej.


- Musimy wyjść z namiotu, by zmienili go w salę weselną.


- Dobrze. – wstała pospiesznie.


- Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał ponownie gdy wyszli z namiotu.


- Miałam dziwne uczucie, zupełnie jak deja vu. – Snape zmrużył oczy i chciał coś powiedzieć, ale został pociągnięty przez swoją córkę ponownie do namiotu.


- No chodźcie, już skończyli. – powiedziała niecierpliwie.


Przyszedł czas składania życzeń nowożeńcom. Wszyscy goście ustawili się w kolejce. Snape i Samara stanęli na samym końcu. Sofia trzymając za rękę Albusa stała trochę dalej.


- Deja vu? – zapytał pół szeptem.


- Tak. Uznasz mnie za wariatkę, ale kiedy zobaczyłam ich przy ołtarzu… - westchnęła przymykając oczy.


- Zobaczyłaś Lily i Jamesa. – dokończył za nią. – Nie jesteś wariatką. Ja też to widziałem.


- Są tacy podobni. Nawet Gini. Do tej pory tego nie widziałam, ale kiedy spojrzałam na nią w tej pięknej sukni… - nie dokończyła, a Snape pokiwał głową dając znać, że rozumie.


- Tęsknię za nimi. – zaczęła. – Wiem, że ty nie miałeś powodu, by lubić Jamesa, ale to straszne, że ich tu nie ma. – poczuła jak jego dłoń zaciska się wokół jej dłoni. Nie potrzeba było słów między nimi. Rozumieli się bez nich.


Nadeszła ich kolej składania życzeń. Samara podeszła do Harrego.


- Harry, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogłam cię tu zobaczyć. Jak bardzo bałam się o ciebie kiedy byłeś dzieckiem zmuszonym do walki. Dlatego nie będę ci życzyć niczego. Osiągnąłeś już wszystko. Dbaj o Gini. – uściskała go kryjąc przed wszystkimi łzy wzruszenia. Harry nie odpowiedział, nie był w stanie.


Samara podeszła do Gini i złożyła jej serdeczne życzenia, również ściskając ją serdecznie.


Nadeszła kolej Severusa. Samara spojrzała na niego niepewna, tego co zrobi, lub powie. Harry mimowolnie cofną  się nieznacznie.


- Gratuluję Potter. – powiedział oficjalnym tonem wyciągając w jego kierunku dłoń.


- Dziękuję profesorze. – odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się niepewnie.


Te same słowa skierował do Gini. Samara odetchnęła. Bała się, że jej mąż nie ugryzie się w język i powie coś, co popsuje radosną atmosferę.


Usiedli przy stoliku, podano obiad. W namiocie panował radosny gwar, a wesele toczyło się własnym rytmem. Po obiedzie Harry i Gini wyszli na środek i pierwszym tańcem rozpoczęli wesołą zabawę. Na parkiecie pojawiało się coraz więcej par. Sofia tańczyła gdzieś między wszystkimi.


- Nie mogę oderwać od nich oczu. To tak, jakbym cofnęła się w czasie o dwadzieścia lat. – Snape milczał. – Pamiętam kiedy się urodził, był taki mały, a teraz bawię się na jego weselu.


- Jesteś dziś strasznie sentymentalna. – zauważył Severus.


- Trudno żebym nie była. – odpowiedziała smutniejąc. – Tyle wycierpiał, a mimo to potrafi patrzeć z optymizmem w przyszłość. To niesprawiedliwe, że ja tu siedzę i przyglądam się im, a jego rodziców tu nie ma.


- Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe.


- To moja wina. – powiedziała, a Snape spojrzał na nią zdziwiony.


- Chyba trochę przesadzasz.


- Gdyby tylko Dumbledore pozwolił mi wówczas zostać i nie odesłał mnie… Myślę, że mogłabym im pomóc.


- Byłaś dzieckiem. Miałaś czternaście lat kiedy zginęli.


- Nie byłam już dzieckiem. Nie byłam nim nawet wtedy, kiedy przyjęli mnie do Hogwartu. Gdyby tylko Albus pozwolił mi…


- Bał się o ciebie. Byłaś w takim samym niebezpieczeństwie jak oni. Dosyć tych absurdalnych wyrzutów sumienia. – powiedział stanowczo. -  Jesteśmy na weselu, a nie na pogrzebie. Poza tym jedyną osobą, która może mieć w tej sprawie wyrzuty sumienia, jestem ja.


- Severus. – spojrzała na niego.


- To ja zdradziłem treść przepowiedni.


- Tylko część. – zauważyła.


- Co nie zmienia faktu, że z nas dwojga to ja przyłożyłem rękę do ich śmierci.


- Wiesz, że to nie prawda. Starałeś się ich chronić. Tyle poświęciłeś…


- Na próżno.


- Na próżno? – zdziwiła się. – Spójrz na nich. – wskazała dłonią na tańczących Harrego i Gini. – Są tacy szczęśliwi. Myślisz, że dzisiejszy dzień miałby miejsce, gdyby nie twoje poświęcenie? – Milczał, ona już też nic nie powiedziała. Oboje przyglądali się tańczącym na parkiecie parom.


Zabawa trwała w najlepsze, wszyscy bawili się świetnie. Samara jednak nie mogła zagłuszyć w sobie kotłujących się myśli.


- Wiedziałem, że tak będzie. Dlatego nie miałem ochoty tu przychodzić. – usłyszała głos męża.


- Co masz na myśli?


- Ciebie. – powiedział bez ogródek. – Wiedziałem, że będziesz się zadręczać. – westchnął bezradnie.


- Przepraszam, ale to silniejsze ode mnie.


- Jak tak dalej pójdzie, to będę zmuszony z tobą zatańczyć.


Spojrzała na niego, marszcząc brwi. Przez twarz przebiegł delikatny uśmiech.


- Przecież nie tańczysz publicznie. – stwierdziła.


- Jeżeli ma ci to poprawić humor… - powiedział obojętnie.


Nie musiał jednak tego robić. Muzyka i tańce ustały. Ogłoszono, że przyszedł czas na taniec młodych z rodzicami.


Samara jęknęła żałośnie.


- Merlinie… Czy ten bezmyślny wodzirej naprawdę nie wie o sytuacji Harrego?


Sprawa jednak wyjaśniła się dosyć szybko. Na sam środek sali wyszła Gini ze swoimi rodzicami, a Harry podszedł do stolika Samary i Snape’a.


Spojrzała na niego ze współczuciem.


- Nie chciałem jej tego odbierać. – odpowiedział na jej nieme pytanie.


- Usiądź.- zaproponowała.


Wszyscy troje przyglądali się jak Gini tańczy z rodzicami i stara się pocieszyć matkę, która ze wzruszenia ponownie rozpłakała się. Muzyka ustała i Gini zeszła z parkietu. Harry natomiast wstał i wyciągnął dłoń w kierunku Samary.


- Teraz nasza kolej.


Spojrzała na niego zdziwiona.


- To tobie zawdzięczam to, że tu jestem. No i jesteś moją matką chrzestną i wydaje mi się, że masz obowiązek zastąpić mi mamę. – uśmiechnął się, a Samara nic nie mówiąc podała mu swoją dłoń, rzucając przy tym przelotne spojrzenie na swojego męża, który pokiwał nieznacznie głową.


Stanęli na środku parkietu, chwilę po tym do ich uszu dobiegły pierwsze dźwięki piosenki „Somewhere over the rainbow”. Samara spojrzała na niego.


- To ulubiona piosenka twojej matki i moja. – stwierdziła zaskoczona.


- Wiem. – powiedział uśmiechając się tajemniczo.


- Skąd? – zapytała tańcząc w rytm piosenki.


- Wymieniłem kilka sów z twoim mężem.


Samara spojrzała w stronę stolika przy którym siedział. Na kolanach miał Sofie, która zmęczona wtuliła się w niego. Ich spojrzenia się spotkały i dostrzegła na jego do tej pory kamiennej twarzy delikatny uśmiech.


- Nie spodziewałam się, że macie ze sobą kontakt.


- To chyba za dużo powiedziane. – stwierdził. – W porównaniu jednak do tego, jak wyglądały nasze stosunki w szkole zauważam znaczną poprawę.


- Ciekawa jestem, czego jeszcze się dowiedziałeś. – spojrzała na niego z zainteresowaniem.


- Poprosiłem go… - zawahał się. – Znał przecież moją matkę, chciałem by mi o niej napisał kilka słów. Chciałem ją bliżej poznać. Do tej pory wiedziałem tylko, że była dobra, serdeczna i miała wielu przyjaciół. Chciałem wiedzieć więcej.


- I Severus się zgodził? – zapytała zszokowana. Wiedziała, że niechętnie wracał do tamtych dni. A już na pewno nie spodziewała się, że opowie swoje wspomnienia związane z Lily, Harremu.


- Sam byłem zdziwiony, ale tak.


Jakiś czas tańczyli w milczeniu. Samara uświadomiła sobie, jak bardzo zmienił się człowiek za którego wyszła za mąż. Mimo bólu, który ciągle nosił w sobie, był w stanie wznieść się ponad swoje uprzedzenia. Jeszcze kilka lat temu nikt by go o to nie podejrzewał. Przyglądała mu się, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Zobaczyła go w innym świetle. Mógł grać osobę, której było wszystko jedno, jednak wiedziała, że z wszystkich ludzi to jemu zależy najbardziej.


- Chciałbym cię częściej odwiedzać. – usłyszała głos Harrego. – Myślisz, że byłoby to możliwe?


- Wiesz, że tak. Severus nie będzie utrudniał nam kontaktów. Możesz nas odwiedzać, kiedy zechcesz.


Harry odetchnął, a piosenka się skończyła. Odprowadził ją do stolika, uśmiechnął się i poszedł do Gini.


Kiedy wracali tą samą drogą, którą tu przyszli, było już późno. Na niebie jasno świeciły gwiazdy, a sierp księżyca wisiał już nad ich głowami.  Było przyjemnie, dawno nie czuła się taka spokojna.


- Dziękuję. – powiedziała. Spojrzał na nią, trzymając w ramionach śpiącą Sofie.


- Za co? – zapytał.


- Dobrze wiesz za co. – rzuciła mu przenikliwe spojrzenie i uśmiechnęła się delikatnie. Wzruszył ramionami, tak jak miał to w zwyczaju robić, kiedy udawał, że nic go cała sprawa nie obchodzi. Takiego go kochała.




2 komentarze:

  1. Wspaniała miniaturka! Aż łza mi się kilka razy w oku pojawiła:)
    Czekam na kolejną:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Dużo dla mnie znaczą.
      Pozdrawiam

      Usuń