niedziela, 29 kwietnia 2018

Trust me!


Witajcie,
Udało mi się w końcu ukończyć to opowiadanie. Gdy zaczęłam je pisać, jakiś rok temu rodziło się w potwornych bólach, może właśnie dlatego je porzuciłam i dałam sobie spokój na jakiś czas z tą parą. Obrzydli mi...
Ale jak usiadłam do niego ponownie po takim czasie, słowa jakoś same się pisały. 
Nie wiem jak wypadło, po takiej przerwie, więc chętnie dowiem się co o tym myślicie. 
Jak się spodoba, to może dokończę inne, które mam rozpoczęte, ale nie dokończone. Kto wie?
Zachęcam do zostawienia po sobie śladu, abym wiedziała, że ktoś to jednak przeczytał.
Pozdrawiam
SS

*********************************************************

- Chciałabym z wami porozmawiać. – oznajmiła Sofia wchodząc do kuchni.

Samara przerwała przygotowywanie kolacji, wytarła dłonie w ręcznik kuchenny i spojrzała na nią z zaciekawieniem. Severus wyjrzał zza Proroka codziennego, na moment odrywając się od czytanego artykułu.

- Słuchamy. – powiedział ponownie wracając do lektury.

- Mam już 7 lat. – powiedziała robiąc krok do przodu.

- Nie da się ukryć. – wtrącił Severus, pozornie tylko zajęty czytaniem gazety.

- Severusie nie przerywaj jej. – skarciła go Samara.

- No właśnie! – Sofia spojrzała na ojca z wyrzutem. – Mam już 7 lat i rozmawiałam ostatnio z dziadkiem.

- W takim razie już się boję. – Snape złożył gazetę i odłożył ją na stół, kierując wzrok na córkę. Sofia wywróciła oczami.

- Kiedy byłam w bibliotece, przyszedł do mnie i rozmawialiśmy. – zawahała się. – Oboje uznaliśmy, że jest to dobry pomysł.

- Co masz na myśli? – zapytała Samara.

- Chciałabym od września rozpocząć naukę w Hogwarcie. – powiedziała pospiesznie.

Zapadła cisza. Severus i Samara wymienili zdziwione spojrzenia.

- Jak sama słusznie zauważyłaś masz 7 lat. – przerwał ciszę Snape. – A kiedy ostatnio sprawdzałem, do Hogwartu przyjmowani są uczniowie w wieku lat 11. Sądzę więc, że ta dyskusja może zostać uznana za zakończoną. – ponownie sięgnął po gazetę.

- Ale tato!  - jęknęła z oburzeniem.

- Zgadzam się z ojcem. Jesteś za młoda. Masz jeszcze czas, ciesz się nim. – dodała Samara.

- Mamo!

- Powiedziałam nie! – dodała nieco ostrzej. Severus spojrzała na nią z nad gazety. – Masz 7 lat, nie 11.

- Dziadek twierdzi, że jest to w stanie załatwić. – upierała się przy swoim.

- Jednak to nie dziadek ma tutaj decydujący głos. Sądzę też, że zbyt często korzystasz z biblioteki w Hogwarcie.

- Są wakacje, nie ma tam uczniów. Nikomu nie przeszkadzam!

Zaległa cisza. Sofia wbijała błagalny wzrok w ojca, który uparcie czytał gazetę. Kiedy nie uzyskała od niego pomocy ponownie zwróciła się do matki.

- Czyli nie podpiszesz zgody?

- Nie.

Sofia odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju. Samara ponownie wróciła do przygotowywania kolacji. Po kilku minutach ciszy usłyszała szelest składanej gazety.

- Może jednak powinniśmy to przedyskutować? – zapytał Snape.

Samara przestała kroić paprykę i odwróciła się do niego.

- Tu nie ma o czym dyskutować, jest za młoda.

- Ty byłaś jeszcze młodsza.

- To była zupełnie inna sytuacja. Dumbledore chciał mnie chronić, dlatego przyspieszył wszystko. Myślisz, że gdybym miała wybór chciałabym pójść tak szybko do Hogwartu? – zapytała.

- Zawsze myślałem, że chciałaś.

- Nie. – zamilkła na chwilę.- Przypomnij sobie jak mnie traktowano przez pierwszy rok. Na pewno to pamiętasz.

Snape pokiwał tylko głową.

- A ona nie dość, że jest młodsza, to jej ojcem jest Severus Snape, a dziadkiem Albus Dumbledore. Miałaby dużo trudniej.

- Nie sądzisz jednak, że pozostawienie jej w domu do 11 roku życia wyrządzi tylko więcej szkody? Jej wiedza już teraz jest większa niż ucznia z trzeciego roku. W wieku 11 lat będzie na poziomie absolwenta, a wówczas będzie się jej tylko nudziło na zajęciach. W szkole będzie uczyć się magii w sposób kontrolowany.

- Dlaczego tak bardzo chcesz ją pozbawić dzieciństwa? Ma jeszcze sporo czasu.

- Samaro, ona już od dawna nie jest dzieckiem. – powiedział Albus wchodzący do kuchni. Oboje spojrzeli na niego. – Jest bardziej dojrzała niż nie jeden uczeń siódmego roku. Czasem sobie rozmawiamy, gdy jest w bibliotece.

- Od samego początku wiedziałam, że to twój pomysł.

- Czego się boisz?

- Ona nie ma przed kim uciekać, nie musi ukrywać się w Hogwarcie! Pozwól jej cieszyć się dzieciństwem.

Albus westchnął.

- To był mój pomysł. – powiedziała cicho Sofia wchodząc do kuchni i stając przy dziadku. – Kiedy byłam w bibliotece natrafiłam na kroniki szkolne. Wiem, że przyjęli cię do Hogwartu gdy miałaś 5 lat.

- Ale to była inna sytuacja, ojciec był dyrektorem szkoły i nie miał się mną kto opiekować, musiałam trafić tam wcześniej. Ty nie musisz… - Sofie przerwała jej nagle.

 - W czym jestem gorsza od ciebie? – Samara zamarła.

- Nie jesteś ode mnie gorsza. – zaprzeczyła – Chcę ci po prostu oszczędzić nieprzyjemności, które cię czekają.

- Nie potrzebuję twojej ochrony! Nie jestem już małą dziewczynką, poradzę sobie. Wiem, że będzie mi ciężko, ale to jest mój wybór! Pozwól mi wybrać!

Samara była w potrzasku. Trzy pary oczu wpatrywały się w nią bez litośnie. Pod ich naporem w końcu powiedziała.

- Dobrze. – westchnęła i usiadła zrezygnowana. – Choć nadal uważam, że to zły pomysł.

Sofia rzuciła się jej na szyję dziękując.

Po kolacji zostali sami, siedząc na tarasie. Samara milczała, w dłoni trzymała kieliszek z czerwonym winem.

- Przestań się martwić. – powiedział nagle. – Nie mogę już wytrzymać tej twojej gonitwy myśli. – Spojrzała na niego z wyrzutem.

- Umówiliśmy się, że nie stosujemy na sobie legilimencji.

- Nie muszę jej stosować, by wiedzieć o czym myślisz. – wzruszyła ramionami. – Będzie w najpilniej strzeżonej szkole na świecie, pod okiem najpotężniejszego czarodzieja i na dodatek ja będę nad nią czuwał.

- Nie chodzi o to.

- Naprawdę uważasz, że jakiś uczeń ośmieli się skrzywdzić MOJĄ córkę? – w końcu na ustach Samary pokazał się cień uśmiechu.

- Będziesz miał ją na oku?

 - Znasz mnie.

*************************************

Gdy nadszedł dzień wyjazdu do szkoły, Sofia nerwowo przeglądała zawartość swojego kufra.

- Przypominam ci, że jak czegoś zapomnisz, to żadne z nas ci tego nie dostarczy. – powiedział Snape upijając łyk porannej kawy.

- Pamiętam.

- Przypominam ci również, że nie masz co liczyć na ulgowe traktowanie na moich zajęciach.

- Dziękuję, ale nie musisz mi przypominać jak bardzo będę miała przerąbane. Szczegółowo przeczytałam kroniki i wiem co uczniowie tam o tobie pisali.

- Cieszę się, że zrobiłaś dogłębny wywiad. To byli jednak zwykli uczniowie. Jako moja córka, będziesz pracować dwa razy ciężej.

- Myślałam, że będziesz chociaż sprawiedliwy. – wychyliła nos zza kufra i spojrzała na niego.

- Najwidoczniej jednak nie przeczytałaś wszystkiego, co o mnie piszą z uwagą. – zakpił odkładając kubek. – Zbieraj się, matka odprowadzi cię na peron. My zobaczymy się na uczcie.

*************************************

- Ravenclaw. – powiedział do Samary wychodząc z kominka.

- Doprawdy? – zapytała ze zdziwieniem.

- Owszem.

- Po dłuższym zastanowieniu, jest to nawet logiczne. Co tam masz? – zapytała widząc, że mąż trzyma coś w dłoni.

- Proroka wieczornego. - Samara wyczuła w jego głosie niepokój.

- Jest coś ciekawego? – Severus podał jej gazetę, a sam usiadł w fotelu przy kominku.

Na pierwszej stronie widniał wielki napis informujący: „ Amycus Carrow ucieka z Azkabanu!”
Samara usiadła w drugim fotelu nie odrywając wzroku od artykułu. Nie zawierał wielu informacji, Sprawa dopiero co wypłynęła i służby rozpoczęły działania.

- Jak mu się udało zbiec? – zapytała odkładając gazetę na stolik.

- Najwidoczniej na wolności pozostał ktoś, komu zależy by ponownie wprowadzić chaos. Uprzedzę jednak twoje kolejne pytanie, nie wiem kto to może być. Wydałem wszystkich, o których wiedziałem.

- Myślałam, że mamy to już za sobą. – zapadła się głębiej w fotelu – że w końcu będzie można żyć.

- Jest coś o czym powinnaś wiedzieć. – powiedział po chwili zawahania. Spojrzała na niego unosząc się wyżej. – Nie byłaś na jego procesie, więc nie wiesz, że zapowiedział mi zemstę. Odgrażał się, że zniszczy wszystko to, na czym mi najbardziej zależy. – ponownie zamilkł wpatrując się w ogień.

- Jak bardzo realne były te groźby?

- Bardzo.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

- Nie widziałem powodu. On trafił do Azkabanu, nic nie miało nam grozić.

- Musisz pilnować Sofie. – powiedziała.

- Bardziej martwię się o ciebie. Nie będzie mnie prawie przez cały czas. – ujęła jego dłoń.

- Zawsze sobie radziłam. Nie martw się o mnie.

- Zbyt wiele osób zna ten adres. – zauważył.

- Nie popadajmy w paranoje. Jeżeli wie kim jestem nie odważy się tu przyjść. – uśmiechnęła się smutno i ponownie dodała. – Masz jej pilnować.

- Nie bądź śmieszna, to przecież Hogwart. – wstał i ponownie wziął do ręki gazetę.

- Historia zna przypadek, kiedy ktoś wszedł do zamku niezauważony i ot tak sobie z niego wyszedł.

- Udało mu się to tylko dlatego, że jego najlepsi przyjaciele nie podzielili się ze światem informacją, że Black jest niezarejestrowanym animagiem.

- A skąd masz pewność, że Carrow nim nie jest? – zapytała.

- Wiedziałbym o tym.

- Oby. – ucięła.

*****************************************

- Przeszukaliśmy zamek, nie ma ich. – powiedział Snape wchodzący do gabinetu dyrektora.

- Aurorzy już rozpoczęli poszukiwania. – zapewnił Harry. – Zaraz do nich dołączę.

- Jak on się tu dostał? – zapytał sam siebie Snape wpatrując się w padający za oknem śnieg.

- Severusie, trzeba zawiadomić Samarę. – powiedział spokojnie Albus.

Snape westchnął przymykając oczy.

- Już wie. – w tym samym momencie kominek dyrektora rozbłysnął szmaragdowymi płomieniami, z których wyłoniła się ona.

- Gdzie jest Sofia? – zapytała wkraczając.

- Jesteśmy w trakcie poszukiwań. – wtrącił Harry. – Aurorzy szukają… - podniosła dłoń przerywając mu, zwróciła się do Dumbledora.

- Gdzie jest moja córka? – ostatkami sił powstrzymała furię.

- Samaro…

-Nie! – krzyknęła – Nie chce słyszeć wyjaśnień i zapewnień, że wszystko będzie dobrze! Obiecałeś mi, że będzie tu bezpieczna! – odwróciła się do swojego męża wskazując na niego palcem – A ty obiecałeś mi, że będziesz miał ją na oku, że będziesz nad nią czuwał! Jak mogliście do tego dopuścić! Od samego początku wiedziałam, że to zły pomysł by tu była. Ze mną byłaby bezpieczniejsza!

- Tego nie wiesz. – po raz pierwszy odezwał się Snape.

- Nie mów mi co wiem, a czego nie wiem. – warknęła wściekła. – Mówiłeś, że wiedziałbyś gdyby był animagiem!

- Samaro, naprawdę robimy co możemy, wszyscy aurorzy ich szukają. – Harry postanowił się odezwać, by przerwać nadciągającą kłótnię między Samarą, a Severusem.

- Harry błagam cię! Wiem, że kiedy zacząłeś kierować tymi strukturami skuteczność wzrosła, ale nadal uważam, że nie na tyle by tu coś wskórać.

- Samaro dosyć! – wtrącił dobitnie Albus. – Masz prawo być zdenerwowana, ale opanuj się. Kłótnią nie naprawimy sytuacji.

- Macie chociaż cień pojęcia, gdzie w tej chwili mogą się znajdować? – zapytała patrząc po kolei każdemu w oczy. Gdy nie uzyskała potwierdzenia powiedziała. – I masz czelność mówić mi, żebym się nie denerwowała?

Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kominka.

- Dokąd idziesz? – Snape ruszył za nią.

- Znajdę ją. – powiedziała nawet się nie odwracając. Sekundę po tym poczuła jak łapie ją za ramie i powstrzymuje.

- Zostaw mnie! – krzyknęła próbując mu się wyrwać.

- Nie rozumiesz? On tego właśnie chce! Chce żebyś ruszyła jego śladem, wtedy będzie miał was obie!

- Nie obchodzi mnie to.

- Ale mnie obchodzi! Nie pozwolę ci!

- Będziesz musiał mnie spetryfikować! To jest moja córka!

- MOJA RÓWNIEŻ! – wrzasnął prawie natychmiast, trzymając jej ramiona w żelaznym uścisku. – Myślisz, że ja się o nią nie boję? Za kogo ty mnie masz do cholery? Znajdę ją, zaufaj mi! – wstrząsnął nią – Zaufaj mi! – powtórzył dobitniej.

- Nie mogę tu bezczynnie czekać. – spojrzała mu w oczy i wyrwała się z uścisku. Zanim się zorientowali stała już w kominku z garścią proszku fiu, by w sekundę potem zniknąć w płomieniach.

- Nie powstrzymałbyś jej. –  powiedział Albus – Zastanówmy się jednak co możemy zrobić.

- Nie ma sposobu, by skontaktować się z Sofią na odległość? – zapytał Harry. – Mówiłeś kiedyś, że Samara to potrafi. – zwrócił się do Snape’a.

- Ona również, ale oboje zabroniliśmy jej używać telepatii. – powiedział beznamiętnie – Musiałaby otworzyć swój umysł, a to mogłoby sprowadzić na nią większe niebezpieczeństwo. Wie, że w chwili zagrożenia ma zamknąć dostęp do siebie. Nie popełni tego błędu.

- Revelare. – powiedział Albus spoglądając na Severusa.

- Wykluczone. – ten natychmiast pokręcił głową.

- Oboje wiemy, że Samara ją znajdzie.

- Obiecałem jej, że bez względu na sytuację nigdy nie użyję na niej tych zaklęć.

- Nie bardzo rozumiem? – wtrącił się Harry.

- Revelare, to zaklęcie namiaru, połączone z możliwością czytania w myślach. Jest to raczej czarna magia. – wyjaśnił Dumbledore.

- Obiecałem jej.

- To może być jedyny sposób by dotrzeć tam na czas.

Snape westchnął z bezsilności.

- Ona mi tego nie daruje. – powiedział wyciągając różdżkę.

***************************************

Znała to miejsce, mijała je za każdym razem kiedy wychodzili na spacery. Dom był opuszczony od lat i owiany złą sławą. Nikt się tu nie zapuszczał. Carrow doskonale wybrał miejsce i zostawiał widoczne dla niej ślady. Wiedziała, że Severus miał rację, on chciał by go znalazła.

Drzwi nie były zamknięte więc bez problemu weszła do środka. Podłoga zaskrzypiała pod jej stopami. Cały dom śmierdział stęchlizną i kurzem.

- Byłem pewien, że szybciej nas znajdziesz. – usłyszała zachrypnięty prześmiewczy głos. Podążyła za nim do pokoju, który kiedyś musiał być salonem

Sofia siedziała na podłodze w najdalszym kącie skrępowana magicznymi więzami. Amycus siedział w fotelu przed zniszczonym kominkiem. Gdy weszła nie uraczył jej spojrzeniem. A jej nieprzyjemnie zawirowało w głowie i wszystkimi siłami skupiła się na tym by nie dać tego po sobie poznać.

- Zawiodłem się. – zacmokał.

- Jakoś będę musiała z tym żyć.

- Mamo! – jęknęła żałośnie jej córka. Posłała jej uspokajające spojrzenie.

- Wypuść ją. – powiedziała spokojnie. W odpowiedzi usłyszała tylko śmiech.- Wypuść, a daruję ci życie.

- Myślisz, że nie wiem kim jesteś? – zapytał w końcu posyłając jej spojrzenie – Że nie zabezpieczyłem się przed twoim przybyciem?

Wirowanie w głowie przybrało na sile. – Ktoś grzebał jej w myślach. – pomyślała i natychmiast zablokowała dostęp do siebie.

- Spokojnie poczekamy tu sobie na Snape’a, który już pewnie idzie twoim śladem. – ponownie zwrócił się w stronę kominka, zdając się ją ignorować.

- Nie mam czasu i ochoty na twoje gierki. Skoro wiesz kim jestem, powinieneś wiedzieć, że żadna bariera i żaden czar mnie nie powstrzyma.

- Problem moja droga polega na tym – wstał z zadziwiającą lekkością z fotela i podszedł do niej uśmiechając się. – Że przekraczając próg tego domu pozbawiłaś się umiejętności magicznych. Dałaś się zwabić w pułapkę.

Zaśmiał się szyderczo, a w jego oczach dostrzegła szaleństwo. Kilkuletni pobyt w Azkabanie odcisnął na nim swoje piętno. Chociaż nie była pewna, czy nawet przed upadkiem Czarnego Pana nie miał już obłędu w oczach.

- Wiesz – zaczął jakby byli przyjaciółmi – kiedy zobaczyłem cię jak wkraczasz do dworu Malfoyów, by wyciągnąć na wpół martwego Snape’a zrobiłaś na mnie piorunujące wrażenie. Pewna siebie, dumna i emanująca magią. Teraz już taka mi się nie wydajesz. Zniknął ten twój błysk w oku, który mówił że panujesz nad wszystkim. Miałem nadzieję, że będziesz dla mnie wyzwaniem, a wykiwanie cię, było dziecinnie proste.

- Przykro mi, że się rozczarowałeś. – zrobiła krok do przodu. Instynktownie chciała być bliżej córki, chciała sprawdzić, że nic jej nie jest. Próbowała rzucić niewerbalnie zaklęcie obezwładniające, ale faktycznie nic z tego nie wyszło.

Ponownie poczuła, że ktoś grzebał w jej umyśle i zdała sobie sprawę, że jest tylko jedna osoba, która może obejść wystawione przez nią bariery. Postanowiła to wykorzystać.

- Nadal jednak nie mogę zrozumieć, jak ktoś taki jak ty, obdarzony tyloma talentami, z wybitnymi przodkami wybrał takiego śmiecia, jakim jest Snape.

- Sam jesteś śmieciem! – krzyknęła Sofia. Carrow spojrzał na nią nienawistnie.

- Nie odzywaj się. – poprosiła ją spokojnie Samara.

- Słuchaj matki. – powiedział udając troskę i podchodząc do niej. Przykucnął i bezceremonialnie zaczął bawić się kosmykiem jej włosów. W Samarze zagotowało się i niewiele myśląc zrobiła pospiesznie kilka kroków. Carrow wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do gardła Sofie. Samara natychmiast zatrzymała się.

- Ani kroku dalej. – tym razem ton głosu dał jej do zrozumienia, że nie żartuje. Nie chciała go prowokować. Musi kupić trochę więcej czasu. Amycus ponownie spojrzał na Sofię. – Taka podobna do matki. Taka śliczna – pogładził ją po główce. – Strach pomyśleć jakie niebezpieczeństwa na nią czyhają. Świat jest ogromy i pełen niebezpieczeństw. Wielu na nim szaleńców i psychopatów. – zakpił ponownie prostując się. - Snape musi odchodzić od zmysłów. Ukochana córeczka schwytana przez śmierciożerce. – zarechotał nieprzyjemnie.

- Możesz być pewien, że gdy tu przyjdzie wgniecie cię w podłogę! – Sofia ponownie zebrała się na odwagę. A on złapał ją z włosy i pociągnął w górę. Sofia krzyknęła.

- A myślisz, że na kogo czekamy, dzieciaku! Chcę, żeby tu był! Żeby patrzył na wasze cierpienie! – syczał jej w twarz. – Twój ojciec to największe ścierwo jakie chodzi po tym świecie. Zasłużył by gnić w odmętach. Kiedy się do nas przyłączał był zwykłym tchórzliwym szczurem, który uciekał z tonącego statku. Później zrobił dokładnie to samo chowając się za szatą Dumbledore’a. Kiedy znowu świat zacznie chwiać się w posadach, ponownie podkuli ogon i ucieknie schować się za silniejszymi.

- Puść ją! – warknęła Samara – obiecuję ci, że choćby włos spadnie jej z głowy aurorzy będą cię zeskrobywać ze ścian. -  Carrow nie reagował, więc zdecydowała się ruszyć w jego stronę. Dopadła do niego. Ten puścił Sofię i odwinął się zwinnie chwytając obiema rękami za gardło i przygważdżając  ją do ściany. Sofia krzyknęła, a Samara desperacko próbowała się uwolnić z żelaznego uścisku. Szamotali się dłuższą chwilę, lecz brak tlenu spowodował, że zaczęła tracić przytomność i gdy już była pewna, że to koniec, coś zwaliło ją z nóg. Łapała łapczywie powietrze trzymając się za gardło. Kaszlała i nadal nie widziała wyraźnie. Do jej uszu doszedł zrozpaczony krzyk córki.

- Tato!

Dopiero po chwili była w stanie zobaczyć co się dzieje. Severus odrzucił Carrow’a na drugi koniec pokoju, tak bardzo, że ten gruchnął z łoskotem o ścianę.  

- W końcu do nas dołączyłeś. Długo kazałeś na siebie czekać. – Carrow wyszczerzył zęby. – Tak długo, że musiałem zająć się twoją żoną.

- Gdyby nie to, że chętnie popatrzę jak Dementorzy wysysają z ciebie duszę, już dawno byłbyś mokrą plamą na tej ścianie. – wysyczał, ledwie panujący nad sobą Snape.

Samara zbliżyła się do córki wykorzystując chwilowy brak zainteresowania Carrowa.

- To się jeszcze okaże. Zdrajco! Mogliśmy w tej chwili panować nad światem! Czarny Pan dałby nam nieprawdopodobną władzę i przywilej! Powinieneś cierpieć! Dlatego pozbawię cię tego co dla ciebie najdroższe! A samego pozostawię przy życiu na tyle długo, byś odczuł ból straty! – krzyczał równocześnie wyciągając różdżkę. Carrow spojrzał mu w oczy i ryknął.

- Avada Kedavra!

Zielony płomień minął Severusa o cal i popędził w stronę Sofie. Samara zasłoniła ją stając na drodze klątwie, wyciągając przed siebie obie dłonie.

Klątwa minęła je rozdwajając się.

- Jak to możliwe? – krzyknął Carrow – Nie możesz tu używać magii! – był zdezorientowany.

- Doprawdy? – zapytała i rzuciła – Expelliarmus!

Carrow’a zwaliło z nóg potężne zaklęcie, a jego różdżka wylądowała w jej dłoni.

Snape podszedł do niego i pochylił się tuż nad jego głową.

- Kto ci pomógł? – zapytał. Carrow wyszczerzył szczerbaty uśmiech. Z kącika jego  ust sączyła się wąska stróżka krwi. – Możesz sobie jeszcze pomóc. – zapewnił go Snape, niby tylko przypadkiem miażdżąc mu butem dłoń.

- Są jeszcze ludzie, którym zależy na obaleniu porządku tego świata. – wychrypiał – Bój się, bo nie zaznasz spokoju. Ty i twoja rodzina nigdy nie będziecie czuć się bezpiecznie. – zaśmiał się.

W chwilę później aurorzy byli już w środku. Dopadli do Carrowa i natychmiast go skrępowali.
Snape spojrzał w stronę Samary, która już zdążyła uwolnić córkę.

- Tato! – rzuciła mu się w ramiona. – Tato przepraszam, to moja wina!

- To już nie ważne. – powiedział cicho. – Wracajmy do domu.

********************************************

- Zasnęła. – powiedział wchodząc do kuchni. Samara opierała się o blat kuchenny i nie spojrzała na niego. – Poleciłem Zgredkowi, by ją pilnował.

- Nie rozumiem jak mogłeś się zgodzić na jej powrót do Hogwartu. – powiedziała z nieukrywanym wyrzutem.

- Sama o tym zdecydowała.

- Od kiedy siedmiolatka ma prawo decydować o sobie?

- Nie popełni już tego błędu.  – zapewnił ją. – Odebrała swoją lekcję.

- Którą mogła przypłacić życiem. Zrozum, to jest moja córka! – powiedziała dobitnie.

Snape nie mówił nic przez dłuższą chwilę, uważnie się jej przyglądając.

- Ty mi nie ufasz. – stwierdził.

- Słucham? – zapytała zdziwiona.

- Nie ufasz mi. – powtórzył.

- Bzdura. – ucięła. – Nie ma innej osoby, której ufałabym tak bardzo.

- Ufasz mi, że cię nie skrzywdzę, nie zdradzę, ale czy ufasz mi względem dziecka? – zapytał nie oczekując odpowiedzi. – Ciągle mówisz „moja córka”, nie „nasza”. Zdałem sobie z tego sprawę dzisiaj w gabinecie Dumbledore’a. Faktycznie jak sobie przypomnę nasze rozmowy to nigdy nie powiedziałaś „nasza córka”.

Samara milczała, nie wiedząc co ma powiedzieć, on kontynuował.

- Nie winię cię, byłaś sama przez pierwsze lata jej życia. Mogłaś polegać tylko na sobie. To moja wina. Jednak teraz masz mnie. – podszedł do niej – Musisz mi zaufać. Musisz pozwolić mi współdecydować o jej życiu. Nie jesteś już zdana sama na siebie.

Milczeli długo. Samara wpatrywała się we własne dłonie, nie mogąc spojrzeć w oczy męża. Sama również dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wykluczyła go z decydowania o życiu Sofie. Zrobiła to zupełnie nieświadomie, ale jednak.

- Przepraszam. – powiedziała po chwili.

- Nie możesz działać pod wpływem impulsu. Lata doświadczenia nauczyły mnie, że w takich sytuacjach potrzebna jest zimna krew i plan działania. Mogłaś dziś zginąć razem z nią. Ktoś wie kim jesteś i wie jak związać ci ręce. Nie jesteś niezniszczalna.

- Użyłeś przeciw mnie czarnej magii. – powiedziała nie mogąc powstrzymać nuty oburzenia w głosie. – Obiecałeś mi…

- Wiem i przepraszam, ale nie było innego wyjścia. Bez tego nie wiedziałbym, że na budynek rzucona jest klątwa i wchodząc tam w nieodpowiednim momencie przypieczętował bym wasz los. Musieliśmy najpierw zdjąć czar z tego miejsca.

- Bez względu na wszystko nie używaj już nigdy czarnej magii. – poprosiła – Jej użycie zawsze niesie za sobą konsekwencje. Nie ma nic za darmo, coś za coś. Ona uzależnia. Boje się o ciebie. Boję się o cenę, jaką przyjdzie ci zapłacić za to.

- Nie ulegnę jej ponownie. – zapewnił jednocześnie zamykając ją w swoich ramionach. – Bądź jednak pewna, że by was ratować jestem gotów podpisać pakt z samym diabłem.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz