- Co to było? – zapytał piskliwym głosem Ron.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedział
Harry. – Przez chwile to wyglądało jakby chcieli się pozabijać… Możecie mi wierzyć lub nie, ale od dawna mam
wrażenie, że ta dwójka ma ze sobą problem.
- Też to zauważyłam na ostatnim
zebraniu zakonu. Dziś to wyglądało jakby nerwy im puściły. Ciekawe dlaczego
Dumbledore kazał właśnie im nas uczyć pojedynku? Wątpię, aby było to
przypadkowe. – powiedziała Hermiona skręcając w boczny korytarz prowadzący do
wierzy Gryffindoru. – Jedno jest pewne, ze Snape’a była by dziś miazga, gdyby
Samara nie wstrzymała ręki przy rzucaniu ostatniego zaklęcia.
- O czym ty mówisz? – zapytał Ron
patrząc na nią zdziwiony – przecież zaklęcie było tak silne, że nie byliśmy w
stanie nic zobaczyć, a Snape wyszedł tylko z zadrapaniem na policzku.
Hermiona wywróciła oczami.
– Gdybyś zaglądał od czasu do czasu do książek to wiedziałbyś, że zaklęcie które zostało rzucone na Snape’a to humilis reus, z łaciny oznacza to dosłownie ukorzyć winnego… Zaklęcie jest potężne jeżeli osoba rzucająca je ma osobiste urazy do swojego przeciwnika. – Hermiona zatrzymała się naprzeciwko nich i powiedziała szeptem – To zaklęcie jest w stanie zabić. – spojrzała im wymownie w oczy i ruszyła w kierunku portretu grubej damy.
Wypowiedziała hasło i cała trójka weszła do pokoju wspólnego. Rozsiedli się na kanapach przed kominkiem. Przez dłuższą chwilę nikt nic nie powiedział. Ciszę przerwał Harry pochylając się w stronę Hermiony.
– Gdybyś zaglądał od czasu do czasu do książek to wiedziałbyś, że zaklęcie które zostało rzucone na Snape’a to humilis reus, z łaciny oznacza to dosłownie ukorzyć winnego… Zaklęcie jest potężne jeżeli osoba rzucająca je ma osobiste urazy do swojego przeciwnika. – Hermiona zatrzymała się naprzeciwko nich i powiedziała szeptem – To zaklęcie jest w stanie zabić. – spojrzała im wymownie w oczy i ruszyła w kierunku portretu grubej damy.
Wypowiedziała hasło i cała trójka weszła do pokoju wspólnego. Rozsiedli się na kanapach przed kominkiem. Przez dłuższą chwilę nikt nic nie powiedział. Ciszę przerwał Harry pochylając się w stronę Hermiony.
- Czyli uważasz,
że Samara rzucając to zaklęcie chciała zabić Snape’a?
- Ja się jej w
cale nie dziwię. – powiedział Ron – Znając tego wstrętnego nietoperza musiał jej
nieźle zajść za skórę.
Hermiona
zignorowała tą uwagę i odpowiedziała Harremu.
- Nie sądzę,
przecież wstrzymała rękę, sama zorientowała się, że jak rzuci to zaklęcie w
jego stronę to może skończyć się to bardzo źle. Osobiście uważam, że poniosło
ją trochę, ale w porę się opanowała.
- Humilis reus powiadasz? Muszę spróbować tego kiedyś na Malfoyu. –
powiedział Ron z diabelskim uśmiechem na twarzy.
- Ron! To nie są
żarty! To zaklęcie nie jest niewybaczalne, ale istnieje niepisana zasada, że nie
używa się go przeciwko komuś. Jest nieprzewidywalne! Szczególnie jeśli nie jesteś w stanie panować nad
emocjami! – Hermiona gromiła Rona za jego bezmyślność. – Samara nie powinna go
rzucać.
- Ciekawe co jest
między nimi, że się tak nie znoszą… - zapytał Ron
- Samara była
przyjaciółką mojej matki i mojego ojca – powiedział Harry patrząc w roztańczony
ogień w kominku. – Myślę, że to
wystarczy, aby Snape jej nie lubił. –
Harry przypomniał sobie, co zobaczył podczas zeszłorocznych zajęć z oklumencji
kiedy to ujrzał wspomnienia Snape’a. Nigdy nie opowiadał tego swoim
przyjaciołom. Na samą myśl o tych wspomnieniach Harrym coś trzęsło. Sam przed
sobą nie mógł się przyznać, że jego ojciec był zdolny do takiego zachowania.