Nie mogła w to uwierzyć. Po raz
kolejny została wmanewrowana w coś, na co zupełnie nie miała ochoty.
Przyjmując posadę nauczycielki obrony miała nadzieję, że Albus jednak nie
będzie ingerował między nich i uszanuje jej decyzje. Och jak bardzo się myliła.
Dlaczego pozwoliłam na to! Przecież to
czyste szaleństwo! Szła szybkim krokiem przez szkolne korytarze w kierunku
swoich kwater. Uczniowie widząc jej zdenerwowanie nie wchodzili jej w drogę.
Kiedy znalazła się przy drzwiach swojego gabinetu otworzyła je z impetem i
zatrzasnęła. Usiadła w fotelu przy kominku w którym wesoło trzaskał
ogień. Doskonale wiedziała czym kierował się Dumbledore prosząc, aby stoczyli
pokazowy pojedynek dla uczniów i z pewnością nie kierował się w pierwszej
kolejności ich dobrem. Od dawna nie starał się
ukrywać swoich prawdziwych intencji. Była wściekła, choć jakiś cichy
głos wewnątrz niej powtarzał, aby się uspokoiła, bo to przecież Albus… Ten sam
który ocalił ją przed straszliwym losem.
- No dobrze… - powiedziała w
kierunku wiszącego zdjęcia na którym znajdował się uśmiechnięty Albus – skoro
mamy stoczyć pojedynek niech tak będzie. Nie wyobrażaj sobie tylko, że oddam mu
pole! – była wybitna jeżeli chodzi o pojedynki, wiedziała jednak, że Snape jest
nie gorszy.
Ponownie musiała przyznać mu rację, że ta cała sytuacja może skończyć się źle. Nie chodzi tu już nawet o samą walkę, ale o niewypowiedziane emocje krążące miedzy nimi.
Ponownie musiała przyznać mu rację, że ta cała sytuacja może skończyć się źle. Nie chodzi tu już nawet o samą walkę, ale o niewypowiedziane emocje krążące miedzy nimi.
- Fatalny pomysł Albusie,
fatalny! – oparła się wygodniej i spojrzała na książkę, którą pożyczyła od
dyrektora. Nie miała nastroju teraz na
czytanie ale musiała zając czymś swój umysł, aby nie zabrnąć zbyt daleko.
Sięgnęła po nią jednak zatrzymała się w połowie drogi, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Westchnęła i wywróciła oczami w geście niezadowolenia. Wstała z fotela i podeszła do drzwi w duchu powtarzając sobie, że ktokolwiek to nie będzie odeśle go do diabła. W drzwiach stał dyrektor z dobrodusznym wyrazem twarzy. Samara widząc go powiedziała.
Sięgnęła po nią jednak zatrzymała się w połowie drogi, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Westchnęła i wywróciła oczami w geście niezadowolenia. Wstała z fotela i podeszła do drzwi w duchu powtarzając sobie, że ktokolwiek to nie będzie odeśle go do diabła. W drzwiach stał dyrektor z dobrodusznym wyrazem twarzy. Samara widząc go powiedziała.
- Jeżeli przychodzisz, aby przedstawić
kolejny genialny pomysł, to od razu mówię, że nie jestem zainteresowana.
- Tym razem możesz być spokojna. –
powiedział – Mogę wejść?
Samara nic nie mówiąc przepuściła
go w drzwiach i gestem dłoni zaprosiła do środka.
- Co cię sprowadza? – zapytała
obchodząc go i stając za biurkiem. – Bo chyba nie przyszedłeś mnie przekonywać,
że pomysł pojedynku z Severusem jest dobry?
- Samaro… - Albus podszedł do
niej i próbował coś powiedzieć, ale gwałtownie mu przerwała.
- Już lepiej nic nie mów! Mam
serdecznie dosyć twoich podchodów! Doskonale wiem do czego dążysz. Nie wyjawię
mu prawdy choćbyś kazał nas razem zamknąć w lochach! – Samara była zła, miała
dość ingerencji w swoje życie. – Zamiast
na mnie skup się na tym, aby Harremu nic się nie stało!
Dumbledore westchnął i usiadł.
– Samaro moje działania nie są skierowane przeciwko tobie.
– Samaro moje działania nie są skierowane przeciwko tobie.
- To pozwól mi prowadzić klub
pojedynków z kimś innym! Nie skazuj nas na siebie.
- Czego ty się boisz? Skoro nie
chcesz mu powiedzieć, to nie mów.
- Sam kiedyś powiedziałeś, że
prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić
ostrożnie.
Dumbledore westchnął.
- Macie tylko pomóc uczniom. – był nieugięty. – Nie ma lepszych od was.
- Macie tylko pomóc uczniom. – był nieugięty. – Nie ma lepszych od was.
- A ty? – zapytała patrząc mu
głęboko w oczy. – uczniowie będą zachwyceni, że sam dyrektor ich szkoli. Dobrze
wiesz, że Snape’a się boją.
- Jestem na to za stary Samaro. –
Samara westchnęła w dezaprobacie – Macie ich nauczyć jak walczyć, muszą mieć
choć przybliżony obraz tego na co się przygotowują. A to co jest lub nie jest
między wami to już nie moja sprawa.
- Obiecaj mi jedno, że po raz
ostatni uczestniczę w czymś ze Snape’m.
- Obiecuję. – Dumbledore uniósł
obie ręce w geście poddania. – Dobrze, nie będę ci już przeszkadzał. Życzę
spokojnej nocy. – Wstał, uśmiechnął się i wyszedł zostawiając Samarę z
mieszanymi uczuciami.
Ja wiem, że do takiego spotkania musi dojść, imperatyw książkowy :) Ale zawsze mnie zastanawia, dlaczego w takich przypadkach dwójka silnych bohaterów daje się zmusić do zrobienia czegoś całkiem wbrew swojej woli. Ja rozumiem, że oboje muszą się słuchać Dumbledora, ale do takiego stopnia? Bardzo bym się ucieszyła, jakby i Snape, i Samara znaleźli jakiś sposób, by uniknąć spotkania. Może np. Snapowi udałoby się przkonać Lupina, by go zastąpił? A sam Snape poszedłby sobie wesoło i z ulgą do kuchni napić się gorącego kakao, gdzie oczywiście natknąłby się na Samarę, niesamowicie ucieszoną, że Minerva zgodziła się wystąpić zamiast niej. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuń