Kolejne dni mijały spokojnie.
Uczniowie skupieni byli na nauce i na toczących się rywalizacjach drużyn quidditch’a.
Póki co w tabeli wyników był remis pomiędzy Slytherinem i Gryfindorem. Pewnym
było to, że bój o puchar będzie zacięty.
Hermiony zupełnie nie interesowały
rozmowy chłopców o taktyce gry. Spędzała wolny czas w bibliotece szukając
uparcie jakiś informacji. Nazajutrz miało się odbyć kolejne spotkanie członków
GD.
Po kolacji Severus otrzymał informację od dyrektora, aby zgłosił się do jego gabinetu. Wstał od stołu nauczycielskiego i ruszył powoli w kierunku drzwi. Nie był specjalnie zadowolony z tego iż dyrektor go wzywa. Zawsze wiązało się to dla niego z nieciekawymi informacjami. „Co on znowu wymyślił?” To pytanie krążyło mu po głowie. Szedł korytarzami mijając uczniów, którzy na jego widok rozpierzchali się po kątach, aby nie narazić się na gniew mistrza eliksirów. Severus Snape od zawsze robił wielkie wrażenie. W swoich obszernych czarnych szatach wyglądał jak nadciągające burzowe chmury. Na jego twarzy nie można było dostrzec ani jednej emocji. Zawsze przybierał maskę obojętności, z wyjątkiem chwil kiedy był wściekły…
Po kolacji Severus otrzymał informację od dyrektora, aby zgłosił się do jego gabinetu. Wstał od stołu nauczycielskiego i ruszył powoli w kierunku drzwi. Nie był specjalnie zadowolony z tego iż dyrektor go wzywa. Zawsze wiązało się to dla niego z nieciekawymi informacjami. „Co on znowu wymyślił?” To pytanie krążyło mu po głowie. Szedł korytarzami mijając uczniów, którzy na jego widok rozpierzchali się po kątach, aby nie narazić się na gniew mistrza eliksirów. Severus Snape od zawsze robił wielkie wrażenie. W swoich obszernych czarnych szatach wyglądał jak nadciągające burzowe chmury. Na jego twarzy nie można było dostrzec ani jednej emocji. Zawsze przybierał maskę obojętności, z wyjątkiem chwil kiedy był wściekły…
W myślach wyrzucał sobie ostatnie
spotkanie z Samarą. Sprowokowany odsłonił się i ukazał z czym się zmaga. Nie
powinien zadawać tego pytania. Od dawna nie chciał wiedzieć i sam nie wie
dlaczego rzucił w gniewie to pytanie. Stając naprzeciwko chimery strzegącej
drzwi dyrektora obiecał sobie, że nigdy więcej nie da się jej sprowokować.
-„Cytrusowe cuksy” - powiedział z wyrazem zniesmaczenia na twarzy. Chimera posłusznie ustąpiła pozwalając nauczycielowi przejść. Zapukał do drzwi i gdy otrzymał przyzwolenie wszedł do środka. Dyrektor siedział za swoim biurkiem czytając jakiś list. Spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął
- Dziękuję, że przyszedłeś. Mam
do was prośbę.– powiedział nadal patrząc na Severusa.
- Do nas? – Snape rozejrzał się
po gabinecie. W pierwszym momencie jej nie zauważył, lecz była tam. Stała przy
regale z książkami, który znajdował się za plecami dyrektora. Była odwrócona i
nie spojrzała w jego stronę. Severus przyglądał się jak jej wskazujący palec
prawej dłoni sunie powoli po grzbietach ksiąg w poszukiwaniu tej właściwej. W
tym ruchu było coś co wzbudziło w Snapie uczucie którego nie spodziewał się
doświadczyć. Nie mógł się jednak zmusić do tego, aby odwrócić wzrok. Nagle
zatrzymała dłoń przy wybranym tomie i wyjęła go, natychmiast otwierając na
pierwszej stronie. Nadal nie uraczyła go nawet spojrzeniem. „To dobrze, tak będzie łatwiej” pomyślał
i podszedł bliżej.
- Zbliża się kolejne zebranie
Gwardii Dumbledora. Z relacji Samary wiem, że uczniowie radzą sobie bardzo
dobrze z rzucaniem zaklęć. Martwi mnie jedna rzecz. Nie mają pojęcia o walce. –
Dumbledore powiedział to zmartwionym tonem.
- To oczywiste. Jak mieli niby
zdobyć to doświadczenie? – Severus próbował nadążyć za tokiem myślenia
dyrektora. Nie był jeszcze pewien o co dokładnie poprosi, ale wiedział jedno. Z
całą pewnością się mu to nie spodoba.
- No właśnie. Severusie sam
dobrze wiesz co nas czeka. Bitwa o Hogwart będzie nieunikniona. Nie wykluczam,
że ci uczniowie będą chcieli walczyć, a nie mają pojęcia czym jest pojedynek.
Nie wyślę ich na pewną śmierć.
- Do czego zmierzasz? – zapytał
przymrużając oczy.
- Zmierzam do tego, abyście razem
z Samarą na następnym zebraniu GD pokazali czym jest pojedynek i zorganizowali
ponownie w naszej szkole klub pojedynków.
Zaległa głucha cisza, przerwana
nagłym zatrzaśnięciem księgi, którą trzymała Samara. Choć do tej pory spokojna
dało się zauważyć jej nagłe zdenerwowanie.
- Zwariowałeś? Chcesz żebyśmy się
pozabijali? – Nie ruszyła się o krok z miejsca w którym stała obecnie. Snape
nie często widział ją wzburzoną, a już w szczególności na pewno nie na
Dumbledora.
- Bynajmniej. Jesteście jednymi z
najlepszych w kwestii pojedynków. Uważam, że uczniowie wiele zyskają obserwując
was.
- Bardzo rzadko zgadzam się z
Samarą jednak tym razem przyznam jej rację. Pomysł pojedynku między nami w
najlepszym wypadku skończyć się może nieprzyjemnym incydentem z finałem w
skrzydle szpitalnym.
Dumbledore roześmiał się i
powiedział.
- Wierzę w wasze umiejętności. -
Spojrzał na mistrza eliksirów znad okularów połówek unosząc wymownie brwi.
- Oczywiście… - powiedział
grobowym tonem Snape. Samara spojrzawszy na Dumbledora z wyrazem totalnego
rozczarowania ruszyła w kierunku drzwi. Gdy zrównała się ze Snapem rzuciła do
dyrektora przez ramię
- Pozwoliłam sobie pożyczyć – uniosła książkę tak, aby Dumbledore ją zobaczył. Ona sama nie spojrzała nawet w jego kierunku. – Spotkanie zaczyna się o 18… - te słowa skierowała do Severusa rzucając mu krótkie spojrzenie. Opuściła gabinet trzaskając drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz