środa, 6 kwietnia 2016

The Prince Tale part 10

To chyba już… to ten moment. Poczuł jak jakaś siła podrywa go i miał wrażenie, że unosi się w powietrzu. To całkiem miłe uczucie… - pomyślał - … jak na umieranie. Poczuł chłód i zdziwił się. Chyba nie powinien nic odczuwać, prawda? Ale skąd niby miał wiedzieć? Nigdy jeszcze przecież nie umierał. Poczuł jak czyjaś dłoń chwyta go delikatnie za jego i w sekundę po tym poczuł znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Aportacja? Tak właśnie przebiega przejście na drugą stronę? Nie mógł pozbyć się wrażenia, że trzymał już tą dłoń w swoich. Ta dłoń błądziła po jego ciele, kiedyś… wiele lat temu, a może nawet i całych stuleci.

Kiedy się obudził w pierwszej chwili nie wiedział gdzie jest. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie wszystkie zdarzenia minionych godzin. Spojrzał na miejsce, w którym powinna leżeć ona. Nie było jej. Drzwi sypialni były uchylone i dostrzegł światło sączące się z gabinetu. Wstał i założył spodnie spoglądając na blizny pozostawione mu przez śmierciożerców. Miała rację… pamiątka do końca życia. Ruszył cicho w kierunku swojego gabinetu otworzył delikatnie drzwi, stała tam… twarzą zwrócona do kominka w którym wesoło trzaskał ogień. Ubrana jedynie w jego białą koszulę zapierała mu dech w piersiach. Po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego jaka jest piękna i jak nieprawdopodobne jest to, że jeszcze tak niedawno pozwalała mu na taką intymność. Mogła mieć każdego, dziwiło go więc, że wybrała jego. Doskonale wiedział jak wygląda. Nie potrzebował codziennie patrzeć w lustro by sobie o tym przypominać. Ona jednak… ona była inna. Stała tam na boso wpatrując się w płomienie, a on nagle się przestraszył… przestraszył się, że zdała sobie sprawę z tego co się stało, że żałuje i szuka teraz odpowiedniej wymówki. Zrobił krok w tył próbując się wycofać.

- Powinieneś odpoczywać. – powiedziała nadal wpatrując się w płomienie.

- Czuje się lepiej.

- Dało się zauważyć. – zażartowała i spojrzała na niego przez ramię.

- Dlaczego nie śpisz? – zapytał podchodząc do niej.

- Można powiedzieć, że ładuję baterie. – nie do końca rozumiał, ale nie miał zamiaru zagłębiać się w temat. Spojrzała na jego tors pokryty świeżymi bliznami. – Nie udało mi się ich uniknąć, przepraszam. – powiedziała jednocześnie gładząc je palcami. Poczuł przyjemny dreszcz pod wpływem jej dotyku.

- To nic. - Ich spojrzenia spotkały się i mógłby przysiąc, że na jedną chwilę czas się zatrzymał. Nie wiedział więc jakim cudem zdołał ją zapytać.

- Żałujesz? – Zmrużyła oczy. Zrobiła krok w jego stronę, wspięła się na palcach i złożyła na jego ustach pocałunek. Krótki i ulotny zupełnie jak muśnięcie motylich skrzydeł. Cofnęła się i powiedziała.


- Nie żałuję. – mógłby przysiąc, że usłyszała jak kamień spadł mu z serca. – Poza tym, mam nadzieję tu przyjść jutro. Nie doczytałam w końcu książki, którą zaczęłam czytać dwa dni temu. – posłała mu promienny uśmiech, a on pokiwał głową czując jak jej dłoń wsuwa się w jego. Zacisnął delikatnie palce wokół niej i trwali tak złączeni dłuższą chwilę wpatrując się w płomienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz