Gdy zegar wybił godzinę 17:45
Harry opuścił pokój wspólny i udał się do gabinetu swojej nauczycielki obrony
przed czarną magią. Harry czuł, że to spotkanie będzie inne, nie wiedział
dlaczego jednak od momentu, kiedy otrzymał wiadomość od nauczycielki coś mu
mówiło, że to spotkanie wiele zmieni. Im bliżej gabinetu tym większa była w nim
niepewność. Kiedy w końcu stanął przed wielkimi drzwiami ponownie zawahał się
zupełnie tak samo jak za pierwszym razem, kiedy szedł na spotkanie ze Snapem.
Przemógł się i zapukał. Ponieważ nie otrzymał żadnej odpowiedzi zapukał
ponownie. Gdy i tym razem nie doczekał się reakcji delikatnie otworzył drzwi.
Gabinet był oświetlony, a więc ktoś w nim był.
Harry wszedł do środka i
rozejrzał się niepewnie. Jego nauczycielka siedziała w fotelu za biurkiem, jej
wzrok był skierowany w stronę okna. Choć Harry był pewien, że w tym momencie
nauczycielka myślami jest zupełnie w innym miejscu. Nawet nie mrugała. Jedynie
jej prawa dłoń wykonywała leniwy ruch nad płomieniem świecy stojącej na jej
biurku. W momencie kiedy jej dłoń zbliżała się do świecy płomień przygasał, gdy
oddalała dłoń płomień ponownie tańczył na świecy. Harry widział, że robiła to
bezwiednie. Ruch który wykonywała dłonią był hipnotyzujący. Złapał się na
tym, że również zaczął się przyglądać temu zjawisku zupełnie zapominając o
mruganiu. Zmieszał się trochę i postanowił się odezwać.
- Yyyy… Pani profesor? – nieśmiało
zaczął Harry robiąc krok w jej stronę. Zobaczył jak drgnęła zaskoczona czyjąś
obecnością i zwróciła się w jego stronę.
- Harry? To już ta godzina?
Przepraszam zamyśliłam się, siadaj proszę. – wskazała mu ręką fotel naprzeciwko
niej. Harry posłusznie zrobił to, o co go prosiła. Miał wrażenie, że czymś się
martwi jednak nie zdążył się nad tym dłużej zastanowić bo powiedziała
- Profesor Snape nie będzie dziś
obecny na spotkaniu dlatego poprosiłam cię o przyjście do mojego gabinetu.
- Dlaczego nie ma profesora
Snape’a? – Harry wiedział, że być może wtyka nos w nieswoje sprawy jednak
ciekawość wzięła górę.
- Przykro mi Harry, ale sama nie
wiem. Można się jedynie domyślać.
- Czyli myśli Pani, że został
wezwany?
- Mam nadzieję, że nie, lecz
wszystko na to wskazuje. – mówiąc to lekko posmutniała.
Harry rozejrzał się po gabinecie. Za plecami Samary wisiało zdjęcie. Ze zdjęcia machała do niego dziewczynka na oko 7 letnia. Jej duże brązowe oczy pozwoliły sądzić Harremu, że jest to jego nauczycielka obrony. Obok niej na zdjęciu stała dziewczyna, rudowłosa, znacznie starsza od pierwszej. Uśmiechała się szeroko do osoby która to zdjęcie robiła. Harrego przeszył dreszcz ponieważ patrzył na swoją matkę. Zerwał się na równe nogi i podszedł do zdjęcia przyglądając się mu bliżej. Samara na początku zdziwiona zachowaniem Harrego uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła co wzbudziło w Harrym takie emocje.
Harry rozejrzał się po gabinecie. Za plecami Samary wisiało zdjęcie. Ze zdjęcia machała do niego dziewczynka na oko 7 letnia. Jej duże brązowe oczy pozwoliły sądzić Harremu, że jest to jego nauczycielka obrony. Obok niej na zdjęciu stała dziewczyna, rudowłosa, znacznie starsza od pierwszej. Uśmiechała się szeroko do osoby która to zdjęcie robiła. Harrego przeszył dreszcz ponieważ patrzył na swoją matkę. Zerwał się na równe nogi i podszedł do zdjęcia przyglądając się mu bliżej. Samara na początku zdziwiona zachowaniem Harrego uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła co wzbudziło w Harrym takie emocje.
- To moja mama, prawda? – zapytał
nie spuszczając oka ze zdjęcia.
- Tak.
Harry posmutniał i wrócił na
miejsce.
- Proszę mi wybaczyć, że tak
zareagowałem. Nie mam zbyt wielu pamiątek po swoich rodzicach.
- To zrozumiałe.
- Czyli znała Pani moją mamę.
Chciałem panią o to spytać od momentu, kiedy spotkaliśmy się wszyscy u profesora
Dumbledora w gabinecie, aby omówić zajęcia z oklumencji. Powiedziała pani, że
charakterem jestem podobny bardziej do matki niż do ojca.
- Bo to prawda. – uśmiechnęła się
i dodała – Może to dobry moment aby ci powiedzieć… - wstała i podeszła do okna.
– Harry ja i twoja mama przyjaźniłyśmy się za czasów szkolnych.
- Ale… ale przecież gołym okiem
widać, że jest Pani znacznie młodsza od mojej mamy więc jakim cudem… - nie
skończył gdyż wtrąciła.
- Nie zastanawiałeś się dlaczego
ja i dyrektor nosimy to samo nazwisko?
- Właściwie to tak. - powiedział niepewnie.
- Nie jestem córką Albusa
Dumbledora, nie jestem z nim nawet spokrewniona. Jednak to on mnie wychował.
Moja matka zmarła zaraz po ciężkim porodzie. Ojciec… cóż gorszego nie mógłbyś
sobie wyobrazić. Po śmierci matki odebrał mnie temu… - tu zawahała się zastanawiając
się jakie określenie będzie odpowiednie - … człowiekowi – dodała ze zgorszeniem
na twarzy. Kiedy zdał sobie sprawę, że moje zdolności magiczne są ogromne
postanowił poprosić ówczesnego ministra magii o wydanie mi specjalnego
pozwolenia na uczęszczanie do Hogwartu jako pięciolatka. Tym sposobem znalazłam
się w Hogwarcie w tym samym czasie co twoi rodzice i między innymi profesor
Snape.
"Gabinet był oświetlony, a więc ktoś w nim był." :D Gdzie to było, u Chmielewskiej?, o żarówkach, które gasną w obecności nieboszczyka?
OdpowiedzUsuń