niedziela, 8 listopada 2015

Wspomnienie

Zdecydowanie mój ulubiony. Jest w nim sporo emocji, których nie było do tej pory. Czekam na opinie.

*****************************

  Lochy nie były przyjemnym miejscem, zwłaszcza zimą, ale z jakiegoś powodu lubiła je. Dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Sama nie wiedziała dlaczego. Lochy przecież nie powinny się nikomu tak kojarzyć. Minął tydzień, a Snape przez ten czas ocknął się tylko raz na dosłownie kilka sekund, akurat wtedy, gdy pochylała się nad nim ocierając pot z jego czoła. Ich oczy spotkały się, a z jego ust dało się usłyszeć wątłe – Wróciłaś. Chwile po tym ponownie stracił przytomność. Samara jednak była pewna, że był zbyt słaby, aby móc to pamiętać. Po tym jak dostali się do zamku spędziła nad nim dwa dni szepcząc wszelkiego rodzaju zaklęcia lecznicze. Gdy skończyła sama zasnęła wyczerpana w fotelu przy jego łóżku i przespała dobrych kilka godzin. Stała teraz przy regale z książkami, które pieczołowicie gromadził przez te wszystkie lata. Sunęła palcem po zakurzonych i podniszczonych księgach i zalała ją fala wspomnień. Pamięta jak pierwszy raz odważyła się zapytać go czy nie pożyczyłby jej książki, którą wiedziała, że ma, a której ona nigdzie nie mogła dostać. Zdziwiła się, że bez żadnego mruknięcia pozwolił jej pojawić się wieczorem w jego gabinecie.
Gdy się tam zjawiła było daleko po 22:00. Zapukała nieśmiało i niepewnie. Otworzył jej po krótkiej chwili, a to co zobaczyła było dla niej tak nieprawdopodobne jak Wielkanoc w grudniu. Snape stał przed nią w luźnej białej koszuli i czarnych dobrze skrojonych spodniach. Od tylu lat była przyzwyczajona do jego standardowego wizerunku surowego nauczyciela w nieśmiertelnej czerni, że przez chwile myślała, że zapukała nie do tych drzwi.


- Zamierzasz długo tu sterczeć? – przywrócił ją do rzeczywistości.
Weszła do gabinetu lekko zmieszana. W kominku palił się wesoło ogień, a na jego biurku leżała pokaźna sterta prac domowych i książka, o którą prosiła „Alchemia i eliksiry”. Wydanie tak rzadkie, że prędzej mugol zobaczy jednorożca, niż przeciętny czarodziej tą książkę. Nawet Dumbledore nie ma jej w swoim księgozbiorze. Na widok tomu poczuła znane uczucie ekscytacji. Lubiła to uczucie, gdy brała do ręki starą książkę i starała się wychwycić jej subtelny zapach. Tak… książki dla niej pachniały i to każda inaczej. Pachniały w taki sposób, że czuła się jakby nie dotykała ziemi… Uwielbiała pierwszy kontakt z książkami, szczególnie z takimi, o których większość nie miała zielonego pojęcia. Podeszła do biurka powoli, celebrując moment w którym weźmie ją pierwszy raz do ręki i gdy już chciała wziąć ją zawahała się i przypomniała sobie w czyim gabinecie się znajduje i kto jest właścicielem tej książki. Odwróciła się w jego kierunku. Stał oparty o jeden z regałów i nie spuszczał jej z oka.


- Byłem ciekaw, kiedy sobie o mnie przypomnisz. – zakpił i ruszył w stronę biurka, by usiąść w fotelu i zająć się pracami domowymi.


- Czy mogę? – zapytała lekko speszona.


Nie odpowiedział, zamiast tego wzruszył beznamiętnie ramionami. Samara uznała to za zgodę i wzięła do ręki upragnioną książkę. Była ciężka. Okładka oprawiona w bawolą skórę ze złotymi okuciami na brzegach. Była niebywale cenna i po raz kolejny zdziwiła się, że Snape bez żadnych warunków pozwoli jej pożyczyć sobie ją na dwa dni.

- Jestem ciekawa Severusie jak wszedłeś w posiadanie tej książki? – zapytała nie mogąc opanować swojej ciekawości. Pamięta jak sama osobiście przeczesała wszystkie biblioteki, księgarnie i prywatne zbiory w poszukiwaniu tego wydania. Dopiero Albus uświadomił jej, że książka jest bliżej niż mogła się tego spodziewać. Spojrzał na nią z niecierpliwym wyrazem twarzy.


- Czy to takie ważne? – odpowiedział i wyłowił jej spojrzenie, które jasno wyrażało, że Samara nie odpuści. Westchnął, ponownie zajął się sprawdzaniem pracy domowej ucznia i odpowiedział. – Bycie poplecznikiem Czarnego Pana ma jednak jakieś dobre strony. – zadrwił, a Samarze zrobiło się głupio.

- Przepraszam. – spuściła wzrok, nie odpowiedział jej. – Pójdę już, nie będę ci przeszkadzać. – skierowała się w stronę wyjścia, gdy usłyszała szczęk ryglowania drzwi.


- Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci wyjść z tą książką? Na całym świecie są jej tylko trzy egzemplarze. – Samara odwróciła się zdziwiona i zobaczyła, jak bawi się różdżką całkowicie z siebie zadowolony.


- Jak to? To gdzie mam ją przeczytać? Tutaj? – zapytała piskliwie nie wierząc własnym uszom.

- Owszem. – wskazał jej dłonią fotel naprzeciwko niego. Wstał i podszedł do stolika na którym stał dzbanek i dwie filiżanki.


- Masz ochotę na herbatę?- zapytał, a Samara mogła przysiąc, że w kącikach jego ust pojawił się cień zadziornego uśmiechu.


Wciąż oszołomiona usiadła we wskazanym fotelu i przytaknęła.


- Wiesz, że nie zdołam przeczytać jej w jeden wieczór? – zapytała upewniając się, że wie o konsekwencji swojego czynu.


- Jestem tego świadomy. – odpowiedział nalewając jej herbaty. Samara wciąż miała wrażenie, że słyszy rozbawienie w jego głosie.
Chwile po tym postawił przed nią parujący napar i sam ponownie zatopił się w swojej pracy. Przez dłuższy czas przyglądała się mu zdziwiona, lecz doszła do wniosku, że „lepszy rydz niż nic” i sama również zajęła się lekturą.


   Po jakimś czasie ich spotkania stały się tak naturalne, że nawet nie zdziwiła się kiedy pocałował ją po raz pierwszy. Sama też nie wiedziała w którym momencie uświadomiła sobie, że stanowczy i zimny Mistrz Eliksirów jest tym, przy którym chciała spędzić resztę swoich dni. Snape wpuścił ją do swojego świata. Był nieufny nawet wobec sprzymierzeńców, więc starała się nie nadużywać zaufania, którym ją obdarzył. Każdy wieczór z nim spędzony pamięta doskonale, a w szczególności ten ostatni. Skrzywdził ją i miała prawo teraz odmówić zajmowania się nim, jednak sama nie wiedziała dlaczego do tej pory nie opuściła Hogwartu. Spełniła swoją role. Sprowadziła go bezpiecznie do szkoły i wyleczyła rany. Na jego ciele odznaczały się teraz wyraźne blizny, które już na zawsze będą mu przypominały tamtą noc. Spojrzała na niego ponownie, spał oddychając miarowo. Nie wiedziała ile jeszcze upłynie czasu zanim się ocknie, jednak gdzieś w sobie wiedziała, że nie odejdzie póki nie spojrzy w jego czarne oczy i nie upewni się, że przeżyje. Podeszła do stolika na którym skrzatka Severusa postawiła tacę z herbatą. Nalała sobie do porcelanowej filiżanki aromatycznego napoju i usiadła w swoim fotelu. Fotel był oczywiście Snape’a, ale za czasów kiedy tu przesiadywała stał się jej. Był wygodniejszy niż można by się po nim spodziewać. Wyciągnęła nogi przed siebie i upiła łyk gorącego naparu przymykając przy tym oczy. Cisza, która panowała w pokoju była wręcz ogłuszająca. Takie chwile lubiła więc brała z nich jak najwięcej. Satynowa pościel zaszeleściła, Samara natychmiast otworzyła oczy i spojrzała w tym kierunku. Snape poruszył prawą ręką i zajęczał cicho z bólu. Samara wstała i podeszła do niego. Budził się.


- Staraj się nie ruszać rękoma. Zajęło mi sporo czasu, aby ci je poskładać. – przysunęła do jego łóżka drewniane krzesło i usiadła przy nim. Snape rozchylił spierzchnięte usta i nieznacznie otworzył oczy. Gdzieś w głębi siebie Samara poczuła jak wielki ciężar, który ją przytłaczał znika.


- Wody. – wychrypiał cicho. Samara wstała podeszła do stolika i nalała mu z drugiego dzbanka wody. Wróciła do niego uniosła mu delikatnie głowę i przybliżyła kubek do ust. Snape skrzywił się z bólu, upił kilka łyków i opadł na poduszkę.

- Jakim cudem żyję? – zapytał cicho.

- Nie było żadnego cudu. – usiadła ponownie na krześle zakładając sobie nogę na nogę. – Poszłam tam po ciebie, wyciągnęłam i przeniosłam do zamku. – Snape zmarszczył czoło.


- Głupia kretynka. – wycharczał.

- No, muszę przyznać, że nieźle się odwdzięczasz za uratowanie tyłka. – zakpiła – Gdybym wiedziała zastanowiłabym się dwa razy.- Snape spojrzał na nią piorunując ją wzrokiem.

-Trzeba było, mogłaś zginąć.


- To nie istotne.

- Nie istotne… – prychnął wywracając oczami w tak dobrze jej znany sposób. - Skąd wiedziałaś co się dzieje? – zapytał.

- Dumbledore mnie wezwał. Harry we śnie zobaczył jak cię męczy.

- Idiota! Nigdy nie nauczy się panować nad umysłem. – powiedział ze złością i pożałował tego natychmiast, bo złapał go atak duszącego kaszlu. Samara westchnęła z pożałowaniem i przyłożyła do jego klatki piersiowej dłoń mrucząc zaklęcie lecznicze.


- Uratował ci życie, mógłbyś przestać od tej pory go obrażać. – powiedziała rzucając mu znaczące spojrzenie i cofając dłoń. – To żebra – wyjaśniła chwilę po tym. – miałeś je połamane. Zalecam, abyś przez jakiś czas nie wrzeszczał na uczniów. – Snape zrobił kwaśną minę, lecz po chwili ponownie spoważniał.


- Dlaczego to zrobiłaś? – spojrzał jej w oczy. – Chciałaś, abym zniknął z twojego życia. To była idealna okazja. – wysilił się na sarkazm.


Samara odchyliła się na krześle i spojrzała w sufit. Nie odpowiedziała mu od razu.


- Bo nikt nie zasługuje, aby ginąć w taki sposób. – ponownie spojrzała na niego. Pomimo obrażeń których doznał jego oczy błyszczały dawnym blaskiem.

- Po tym co zaszło ryzykowałaś życiem, aby mnie ocalić. – przymknął oczy, a Samara wstała i podeszła do kominka dorzucając drwa. Dobrze pamiętała, że w pierwszym momencie nie miała zamiaru tego robić. Teraz miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Albus miał rację, nie darowała by sobie, gdyby on zginął tylko dlatego, że była zbyt dumna by przyznać, że nadal go kocha. Jednak on nie powinien o tym wiedzieć.

- Niech ci się nie wydaje, że zrobiłam to dla ciebie. – powiedziała cicho. – Nie jesteś mi nic winien. – podeszła do stolika na którym stała filiżanka z jej herbatą, dopiła ją do końca i podeszła do niego kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.

- Dla kogo więc? – zapytał, lecz zignorowała go.

- Od teraz zajmie się tobą Poppy. Ja spełniłam już swoje zadanie. Dbaj o siebie i nie męcz Harrego. – obdarzyła go lekkim uśmiechem i wyszła zanim zdążył coś powiedzieć.


40 komentarzy:

  1. O tak, fajny rozdział i rzeczywiście jest w nim dużo emocji. Dobrze ujętych.
    Podoba mi się Samara. Jest dobrze opisaną, spójną postacią - i ta postać mi się podoba.

    A poza tym jak to czytam to jeszcze jedna rzecz mi chodzi po głowie, może uda mi się to dziś spisać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. Trochę jakby pojedynek bohaterek ;) Pisane w pośpiechu.

      ***
      Cecila niepewnie stanęła przed pokojem Snape’a. Ostatni raz widzieli się kilka miesięcy temu i było to miłe spotkanie. Wesołe, ciepłe i przyjacielskie. Potem wymienili parę sów, ona pisała wiele, on opowiadał jak zwykle krótko, lecz zawsze ciekawie i trafnie. Zdecydowanie byli przyjaciółmi, przez ten rok, dawno temu, który spędziła na Hogwarcie zdążyli się poznać i nauczyli się sobie ufać.
      A mimo to nie była pewna, czy będzie chciał ją teraz widzieć. Dumbledore napisał, co się stało, zaznaczając, że stan jest ciężki. Nie prosił, by przyjechała.

      Z drugiej strony - nie była w stanie tego tak zostawić. Może się ośmieszy przesadną troską. Ale może Snape poczuje się lepiej, wiedząc, że jest ktoś, komu na nim zależy. Kto go tak po ludzku lubi. Już bez wahania weszła do środka.

      Pierwsze, co zobaczyła, to bladą twarz Mistrza Eliksirów i wszechobecne ślady przeżytych tortur. Nie spodziewała się, że jest aż tak źle. Poczuła jak w środku robi jej się dziwnie zimno. Zatrzymała się, bojąc się, że swoją obecnością wywoła jeszcze większe cierpienie. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że w pokoju jest jeszcze jedna osoba i że cała uwaga Snape’a jest skupiona właśnie na niej.

      Parę kroków od łóżka stała drobna kobieta o ciemnych włosach i tajemniczym spojrzeniu. Emanowała od niej spokojna pewność siebie. Opanowana, dumna, silna. Oraz, czego nie dało się pominąć, śliczna. Nie żadna tam dziewczyna z sąsiedztwa. Miała w sobie to, co Cecile zawsze chciała mieć, a czego nigdy nie udało jej się osiągnąć. Jakąś taką magnetyczną siłę, która sprawiała, że mężczyźni spełniali wszelkie jej życzenia, zapominając o szarej myszce, z którą być może spędzili wcześniej kilka wspólnych niezobowiązujących lat, ale która nagle zupełnie traciła znaczenie.

      Cecile zebrała się w sobie. Nie ma co projektować na obcą swoich kompleksów i uprzedzeń. Tak, była szarą myszką, i wcale nie było jej z tym źle. Miała dzięki temu i koleżanki, i kolegów, z którymi mogła szczerze porozmawiać i w których, wiedziała, zawsze mogła znaleźć oparcie. Ogniste romanse nie są każdemu potrzebne do szczęścia.

      Zorientowała się, że jej myśli odbiegają w zupełnie niepasujące do okoliczności rejony. Poczuła się głupio. Nie po to tu przyjechała. Zresztą, jeśli Snape rzeczywiście miałby znaleźć szczęście ramionach tej magicznej istoty, to nie pozostawało jej nic innego, niż życzyć mu powodzenia. Tym bardziej, że teraz każde wsparcie było dla niego na wagę złota.

      Cecile uśmiechnęła się więc, starając się wyglądać ciepło, kojąco i bezpiecznie.

      – Dobry wieczór – powiedziała cicho, nie bardo potrafiąc znaleźć jakieś sensowne słowa.

      Tym razem tajemnicza kobieta zmierzyła ją wzrokiem. Na twarzy, która jeszcze moment temu wydawała się wzorcem opanowania, przemknęło wahanie, by po chwili płynnie przejść w determinację.

      Usuń
    2. Dopiero dziś udało mi się z uwagą przeczytać to co napisałaś. Wiesz, że jesteś świetna? Udało Ci się spójnie połączyć dwa zupełnie różne opowiadania. Szczerze mówiąc jestem ciekawa co by było dalej :P Jak chcesz to możesz naskrobać dalszą część.

      Nie sądziłam, że ktoś tak dokładnie mógł wejść w skórę wymyślonej przeze mnie głównej bohaterki. Zupełnie jakbyś to Ty ją stworzyła.

      Uwielbiam :)

      Usuń
    3. Bo ja naprawdę lubię czytać to co piszesz :) A skoro siedzę z głową w obu histriach, to w pewnym sensie było nieuniknione, że kiedyś nam te bohaterki staną do rywalizacji. A jak chcesz dalej, to zaraz będzie - już wklejam :)

      Usuń
    4. ***
      Snape spojrzał na wchodzącą i automatycznie chciał się podnieść, jednak ból zmusił go do powrotu na posłanie. Przez chwilę próbował walczyć ze sobą, ale ostatecznie zrezygnował. Może to i lepiej, wygodniej będzie udawać nieprzytomnego.

      A więc tak wygląda klęska urodzaju.

      Słuchał jak obie kobiety wymieniają między sobą suche powitania. Informacje o stanie jego zdrowia. Wspominają przeszłość. Chyba nawet, cholera jasna, pamiętają się z czasów szkoły. Słyszał napięte głosy - a może tylko mu się tak w jego pokaleczonej głowie wydawało - i przez moment przestraszył się, że się pokłócą. A zaraz potem przeraził się, że się zaprzyjaźnią. Wizja sytuacji, w której musiałby stanąć przeciwko nim obu, była zbyt porażająca. Wolał, by spokojnie czekały w zupełnie oddzielnych przegródkach jego życia, nie wiedząc nic o sobie.

      Spod wpół przymkniętych powiek zerknął na kobiece postaci przy drzwiach. Jedna w czarnej zwiewnej szacie czarownicy, druga w dżinsach i jasnozielonej koszulce. Były jak dzień i noc.

      Tak. Były jak dzień i noc.

      To oczywiste, że Samara kojarzyła mu się z nocą. Nie tylko dlatego, że… Nie tylko z powodu tamtych wspomnień. Także dlatego, że była jak kot, widząca w mroku, doskonale rozumiejąca jego ciemną stronę. Była jak nocne niebo migoczące klejnotami gwiazd. Jak ukojenie po męczącym dniu.

      A Cecile… myśląc o niej widział trawę, słońce, niebo… Życie stawało się prostsze, weselsze, człowiek nagle zapominał, że gdzieś tam w mroku czają się potwory. Cecile była jak ciepłe, jasne promienie po błądzeniu w mroku.

      Ale było coś, co je łączyło - nie miał najbledszego pojęcia, co żadna z nich o nim myśli. Czasem przeczuwał, miał nadzieję albo się obawiał, że mogą chcieć czegoś więcej niż zwykłej przyjaźni czy nieskomplikowanego romansu. Czasem wydawało mu się, że mogłyby chcieć od niego kawałka jego samego. Ale on nie wierzył, by ktokolwiek mógł zobaczyć go jakim jest naprawdę, nie te starannie wybrane słoneczne albo nocne strony, i nie uciec z krzykiem. Że ktoś chciałby jego samego takiego jakim jest naprawdę. Dlatego nigdy nie spytał. Nie było sensu. Dał to, czym umiał się podzielić… Nie. Obie znajomości kosztowały go wiele wysiłku. Takiego kolejnego wychodzenia poza swoje granice. Najpierw z Cecile, żeby umieć być z kimś razem i dzielić się swoimi myślami i robić coś wspólnie. To był przełom, to była taka jego mała rewolucja. A potem to, jak Samara go zaczarowała. Kiedy zrozumiał, że ktoś może chcieć dzielić z nim także bardziej fizyczne doświadczenia. To wszystko zmieniło go nieodwracalnie. Ale nie znaczy to, że był gotów. Nie był gotów. Kompletnie nie był gotów na to, by zostać odtrąconym.

      Pomyślał sobie o tym, jak ją pyta, lekko, jakby to nic nie znaczyło “Co dalej z nami?”, a ona patrzy na niego zdziwiona, mruga oczami i żąda wyjaśnienia “Jakimi >>nami<>nas<<. Myślałeś, że za tym kryje się coś więcej? Oj, wiele się jeszcze musisz nauczyć.” Oczywiście nie powiedziałaby tego tymi słowami. Potrafiłaby to ubrać w jakieś swoje kobiece ściemy, żeby brzmiało troskliwie i przyjacielsko i tak, jakby mu na nim zależało. A jemu i tak by się załamał świat i byłby w środku tak samo potrzaskany, jak teraz jest na ciele.

      Dlatego nigdy się jej nie spyta. Ani nigdy jej nie powie co on sam czuje.

      Usuń
    5. A w ogóle to my się tutaj śmiejemy, a w życiu często tak jest. Człowiekowi się wydaje, że nikt go nie chce i nikt go nie chce, a nagle okazuje się, że musi wybierać pomiędzy dwoma potencjalnymi kandydatami/kandydatkami.

      W ogóle to ja mocno widzę (i tu, i u mnie) ten impas Snapa: albo mu nie zależy specjalnie na żadnej dziewczynie (i wtedy nic się nie dzieje, spoko), albo mu zależy - ale wtedy nie widzę kompletnie, jak on miałby pierwszy zrobić krok. Więc jeśli Samara nie weźmie spraw w swoje ręce, to czarno to widzę :) Będą tak sobie osobno do końca życia i nigdy nie wyjaśnią spraw między nimi.

      Ciekawa jestem jak Ty to rozwiążesz :)

      Usuń
    6. "Także dlatego, że była jak kot, widząca w mroku, doskonale rozumiejąca jego ciemną stronę. Była jak nocne niebo migoczące klejnotami gwiazd. Jak ukojenie po męczącym dniu"

      Ożesz, ale mnie tym ujęłaś. Trafiłaś w 10. I czytałam to zdanie już po kilka razy i za każdym razem podoba mi się bardziej i bardziej.

      No i zakończenie: " Dlatego nigdy się jej nie spyta. Ani nigdy jej nie powie co on sam czuje."

      Ciekawi mnie która to.... Aż zagryzam zęby z ciekawości, która jest u mnie główną wadą...

      Tak sobie teraz myślę, że fajnie by było jakbyś taką miniaturkę napisała. Czy to nie dobry pomysł?

      W moim chorym umyśle stworzyłam charaktery Snape'a i Samary tak, że żadne z nich nie jest w stanie zrobić pierwszego kroku. Ot taki dramatyzm historii. Pierwszy krok decyduje się zrobić za nich los.

      Usuń
    7. A Ty myślisz, że ja wiem, o kim on tak myśli??? Ja go tylko widzę, jak tam leży i ma jakieś swoje preferencje, kogo by wolał u swego boku - ale kogo?
      Bo obie są dla niego ważne. A która jest tą jedyną? A może on w ogóle nie może sie zdecydować, myśli teraz o jednej z nich, ale za chwilę myślałby tak samo o tej drugiej?

      Usuń
    8. No tak. W sumie to sama nie do końca jestem pewna, którą by chciał mieć u boku. Egoistycznie rzecz ujmując każda z nas po cichu pragnie aby wybrał właśnie jej bohaterkę, więc nie uczciwie byłoby pisać dalej tą historię. Nie mniej jednak Twoje dwa rozdziały tak mnie wkręciły, że chyba będę miała trudności z zasypianiem.

      Usuń
    9. Bo widzisz, z tymi postaciemi, co to je wymyślasz, to jest tak, że w pewnym momencie zaczynają żyć własnym życiem :)

      A jak będziesz sobie zasypiała, to pomyśl: Cecile i Samara wychodzą, bo Snape nieprzytomny, a Poppy czuwa. Obie są gośćmi w Hogwarcie. Idą razem coś zjeść/napić się. Rozmawiaja. O czym?

      Usuń
    10. Dobre pytanie. Potrafię jednak wejść w skórę swojej bohaterki. U o Twojej niestety nie wiem jeszcze zbyt wiele. Akcja dopiero się rozkręca (u mnie już prawie stygnie :P) Jednak nie wydaje mi się, aby obie miały tendencję do plotkowania o facetach...
      Będąc na miejscu Samary próbowałabym ściągnąć rozmowę na neutralne tematy. Cecile nie jest członkiem zakonu, nie mogłaby więc wiedzieć co dokładnie stało się tamtej nocy, jednak miałaby świadomość, że przemilczeć tego co dokładnie stało się Severusowi się nie da. Cecile nie jest przecież głupia i łatwo domyśli się wszystkiego. Bagatelizowanie problemu nie wchodziłoby w grę. Z drugiej strony starałaby się poznać Cecile. Przypomina sobie ją przecież ze szkoły. Zdaje się, że nawet parę razy ze sobą rozmawiały. Nie przyjaźniły się to jasne, ale nie pałały też do siebie niechęcią. Samara próbowałaby kierować rozmowę tak, aby jak najlepiej poznać kobietę, która postanowiła odwiedzić " Dupka z lochów". Niecodziennie spotyka przecież osoby, które były w stanie się z nim przyjaźnić. Była by to dosyć ciekawa acz nieczęsta anomalia...
      Naturalnie stłumiłaby w sobie uczucie palącej zazdrości i ukryła dokładnie pod maską obojętności. Rozmowa byłaby raczej uprzejma niż przyjacielska.

      Napisz co by było gdyby... z perspektywy Cecile.

      Usuń
    11. Siedzę i myślę :) Pownyśmy kolejnego fanfika pisać na zmianę z dwóch perspektyw ;)

      Usuń
    12. Haha no o tym samym pomyślałam :P

      Usuń
    13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    14. Teraz moja kolej... Niestety muszę podzielić na kilka części.
      ----------------------------------------------
      - Od teraz zajmie się tobą Poppy. Ja spełniłam już swoje zadanie. Dbaj o siebie i nie męcz Harrego. - W tej samej chwili w pokoju znalazły się dwie kobiety.
      Pierwsza to Poppy, która od teraz miała opiekować się Severusem. Nie było już potrzeby, aby sama musiała czuwać nad nim dzień i noc. Z powodzeniem może to robić szkolna pielęgniarka. Poppy jak zwykle dziarskim krokiem wkroczyła do pokoju i natychmiast zajęła się sprawdzaniem stanu zdrowia chorego, który z niewiadomych przyczyn usnął, choć jeszcze chwilę temu wyglądał na całkiem przytomnego.
      Rozwiązanie zagadki nagłego snu Snape'a weszło niepewnym krokiem zaraz za Poppy. Stała tam średniego wzrostu blondynka w niebieskich jeansach i zielonej bluzce. Sprawiała wrażenie nieco przerażonej widokiem Severusa w nie najlepszym stanie.
      W pewnym momencie kobieta spojrzała w stronę Samary z nieukrywanym zaskoczeniem, które chwilę potem przerodziło się w delikatny uśmiech. Z tego uśmiechu dało się dużo wyczytać.
      Samara pomyślała, że oto stoi przed nią osoba, która jest jej całkowitym przeciwieństwem. Potrafi być ciepła, czuła i z pewnością troskliwa. Jest świetną towarzyszką rozmów. O sobie Samara nie mogła tego powiedzieć. Kobieta zrobiła krok w jej stronę.
      – Dobry wieczór - powiedziała cicho.
      Samara przez chwilę przyglądała się jej badawczo, zdając sobie nagle sprawę, że jest to troszkę niegrzeczne z jej strony.
      - Dobry wieczór. - odpowiedziała wyciągając dłoń w kierunku nieznajomej. Kątem oka wyłapując na wpół otwarte powieki Snape'a. - Cicha woda - pomyślała i zaśmiała się w duchu, nie okazując tego żadnym nawet najmniejszym gestem.
      - Jestem Cecile. Otrzymałam list od profesora Dumbledore'a, że Snape został ciężko ranny. Przyjaźniliśmy się i postanowiłam go odwiedzić.
      Samara stłumiła w sobie chęć mordu na Albusie za sprowadzanie tu obcych osób ( a już w szczególności kobiet) i wymusiła na sobie przyjęcie kolejnego uśmiechu.
      - To bardzo miło z twojej strony. Severus czuje się już lepiej. Teraz śpi, ale jak się obudzi będziesz mogła z nim porozmawiać. - dobrotliwy ton jakiego używała był dla niej mało naturalny, jednak nieznająca jej osoba mogła by uznać to za miły gest.
      - Nie jestem pewna czy będzie to możliwe. Jeszcze dziś muszę wracać do Szwajcarii, bo.... - nie dokończyła.
      - Czy z łaski swojej mogłybyście prowadzić tą rozmowę w innym pomieszczeniu. Chory potrzebuje spokoju. - Poppy dosadnie dała im do zrozumienia, aby sobie poszły. Samara skinęła głową i obie skierowały się do wyjścia. Zanim jednak opuściła pokój upewniła się, że Poppy sobie poradzi. Swoją troskę gładko wytłumaczyła sobie tym, że nie chce tu ponownie wracać, by leczyć źle opatrywane rany.

      Usuń
    15. Obie znalazły się na szkolnym korytarzu. Był zadziwiająco pusty. Uczniowie byli już po kolacji, a z tego co pamiętała otrzymali zakaz szwendania się po szkole po godzinie 19. Zrobiło się niezręcznie - pomyślała - trzeba z tego wybrnąć.
      - Może herbaty przed podróżą? - zaproponowała siląc się na uprzejmy ton.
      - Z chęcią. - odpowiedziała druga.
      Szły powoli szkolnym korytarzem wymieniając się wzajemnie wspomnieniami z lat szkolnych. Okazało się bowiem, że obie były na tym samym roku i Samara jak przez mgłę zaczęła sobie ją przypominać. Zza rogu kolejnego korytarza wyłonił się w bladobłękitnej szacie Albus Dumbledore. Samara jęknęła w duchu. Nie specjalnie miała ochotę w tej chwili z nim rozmawiać.
      - Cecile! - Ucieszył się dyrektor. - Otrzymałaś mój list jak sądzę?
      - Tak profesorze. Dziękuję za wiadomość. - uścisnęła serdecznie dłoń starca.
      - To nic takiego, pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć. Przyjaźniliście się przecież. - Tu dyrektor rzucił dyskretne, acz znaczące spojrzenie Samarze, która miała lekko obrażoną minę.
      - Jak znam życie Samaro to jeszcze dziś opuścisz Hogwart? - zapytał
      - W rzeczy samej. - odpowiedziała dumnie unosząc głowę. Dyrektor westchnął, a ton jego głosu lekko zmiękł.
      - Jesteś pewna, że chcesz to tak zostawić? - Albus przyglądał się jej z nieukrywanym zaciekawieniem. Samara ledwo panująca nad złością spojrzała na niego, później na przyglądającą się z ciekawością Cecile i ponownie skierowała się w jego stronę.
      - Rozmawialiśmy już o tym wielokrotnie, nie mam najmniejszej ochoty przerabiać tego ponownie na środku szkolnego korytarza, przy obcych ludziach Albusie. - rzuciła w złości.
      - Jeżeli przeszkadzam, to... - Cecile niepewnie próbowała wybrnąć z całej sytuacji.
      - Nonsens, moja droga. - poklepał ją po ramieniu Albus. - Wszystko jest już jasne. - powiedział.- Może chociaż ty zostaniesz na noc w zamku? - zapytał z troską.
      - Niestety, jutro rano mam ważne spotkanie, którego nie mogę przełożyć. Tylko dziś znalazłam okienko, aby móc tu wyskoczyć. Za trzy godziny muszę być w punkcie aportacyjnym.
      - Szkoda. Miałem nadzieję na namówienie cię do powrotu do Hogwartu. Poppy szykuje się na emeryturę i szukam godnego zastępcy. Z tego co pamiętam była z ciebie bardzo zadowolona gdy tu pracowałaś.
      - Dziękuję za miłą propozycję. Przemyślę ją i dam panu znać. - uśmiechnęła się serdecznie i rozpromieniła, co nie uszło uwadze Samary.
      Już tu pracowała? Kiedy? Ani Snape, ani Albus nigdy o niej nie wspominali. - myślała gorączkowo.
      Albus skinął głową, uśmiechnął się do Cecile, a Samarze posłał karcące spojrzenie, które ta odwzajemniła.

      Usuń
    16. - Zanim opuścisz szkołę, przyjdź jeszcze do mojego gabinetu Samaro. - powiedział, gdy oddalił się już od nich.
      - Nie omieszkam. - zadrwiła i uświadomiła sobie, że zachowuje się jak Snape. Ponownie przywołała delikatny uśmiech na twarzy i zwróciła się do Cecile.
      - Przepraszam, że byłaś świadkiem tej rozmowy. Albus bywa specyficzny.
      - Nic nie szkodzi. Osobiście bardzo go lubię i szanuję. - ponownie ruszyły w kierunku wielkiej sali. - Zdaje mi się, czy to on cię wychował? - zapytała niepewnie.
      Samara spojrzała na nią lecz nie wyczuła by to pytanie było w jakimś stopniu atakiem, bądź prowokacją. Postanowiła więc wykazać trochę więcej sympatii.
      - Tak. Jest dla mnie jak ojciec. Co oznacza również, że jest podwójnie denerwujący. - zaśmiała się lekko i zdziwiła, że tak swobodnie zaczęła się czuć w towarzystwie Cecile.
      - Wydaje mi się, że jest to zwyczajna troska o ciebie. - Samara westchnęła.
      - Czasem mam wrażenie, że nadal widzi we mnie tą pięciolatkę błąkającą się po szkolnych korytarzach.
      Zdążyły dotrzeć już do wielkiej sali. Zajęły miejsce przy stole nauczycielskim. Para skrzatów domowych krzątała się by należycie usłużyć. Samara widziała na twarzy Cecile, że ta bije się z myślami.
      - Pytaj jeżeli chcesz. - powiedziała Samara upijając łyk gorzkiej herbaty z czarnego bzu. Cecile spojrzała na nią lekko zdziwiona, lecz chwilę po tym ponownie miała swój uśmiech na twarzy.
      - Nie byłam pewna, czy mogę pytać o takie sprawy. - zaczęła.
      - Możesz pytać. Nie mogę obiecać, że odpowiem na wszystkie pytania. Jednak jeżeli uznam, że mogę to zrobię to.
      Cecile zawahała się ponownie, lecz przemogła strach swoją ciekawością.
      - Co się właściwie stało Severusowi?
      - Jest to jedno z tych pytań na które nie dostaniesz jednoznacznej odpowiedzi. Aczkolwiek pewnie domyślasz się w czyje ręce się dostał. - Cecile pokiwała głową. - Severus żyje tylko dlatego, że Sama Wiesz Kto chciał się trochę z nim zabawić. To dało nam czas na zorganizowanie pomocy.
      - Jak udało się go wam wydostać? - zapytała, lecz Samara pokręciła tylko głową na znak, że nie odpowie na zadane pytanie.
      - Rozumiem. - powiedziała Cecile - Jak długo był nieprzytomny?

      Usuń
    17. - Osiem dni. Bardzo gorączkował. Sama spędziłam z nim dwa dni lecząc rany. Miał rozległe obrażenia. Nie wiem jakim cudem z tego wyszedł.
      - Zastanawia mnie jak ty dałaś radę to opanować? - Cecile przysunęła się bliżej i pochyliła w jej stronę. Samara bawiła się łyżeczką od herbaty unikając spojrzenia kobiety. - Przepraszam, jeżeli nie chcesz nie musisz mówić. - wycofała się zmieszana.
      - To nie tak, nie przejmuj się. Niewiele osób wie, ale nie jest to jakaś szczególna tajemnica. Mam dar Remedium. Leczę m.in. przez dotyk. - Cecile westchnęła z zachwytem, a z jej ust dało się usłyszeć podniecone "och!"
      - To wspaniałe i niebywałe zarazem. Czytałam o tym. Swego czasu bardzo się tym interesowałam. Zdaje mi się, że Rowena Ravenclaw miała taki dar. - Samara przytaknęła i chcąc zmienić temat zapytała
      - Albus wspominał, że pracowałaś w skrzydle szpitalnym?
      - Tak, jakieś trzy, cztery lata temu. Pomagałam m.in. przy sennych koszmarach, na które zapadali uczniowie.
      - Pamiętam, Snape mi wspominał coś o tym. - potwierdziła, bardziej do siebie i gdy zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos zmieszała się.
      - Współpracowałam z nim wówczas w poszukiwaniu rozwiązania. To dlatego tak dobrze się znamy. - Samara pokiwała głową w zrozumieniu i spostrzegła, że dopiła herbatę. Na dziś chyba jej wystarczy zwierzeń.
      - Przepraszam Cię, ale muszę już iść. Za chwilę powinnam być w Londynie, a obiecałam zajrzeć jeszcze do Albusa. Zapewne, aby odebrać burę za brak dobrego wychowania. - Samara wstała i wyciągnęła dłoń w geście pożegnania. Cecile odwzajemniła uścisk i również wstała.
      - Tak, ja też za chwilę będę wracać. Zajrzę jeszcze do Severusa. Może już się obudził. - Stały tak obie przyglądając się sobie i właściwie nie wiedząc co powinny o sobie myśleć. Samara pokiwała głową, uśmiechnęła się i ruszyła wzdłuż wielkiej sali. Gdy była już w połowie drogi Cecile zapytała
      - Mam może przekazać mu jakąś wiadomość od ciebie? - Samara stanęła, lecz nie odwróciła się by spojrzeć na Cecile.
      - To nie będzie konieczne. - zaczęła - powiedzieliśmy sobie już wszystko i nie mam już nic do dodania. - Ruszyła ponownie nie odwracając się za siebie. A jej kroki długo były jeszcze słyszalne dla Cecile, która nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w jej głosie usłyszała nutę bólu.
      ------------------------------------------
      Ale elaborat co? I co sądzisz o tym?

      Usuń
    18. O tak, bardzo mi się podoba ta wersja. Fajne jest to, że one sobie rozmawiają bez specjalnej sympatii, ale jednocześnie bez wrogości.

      No i wychodzi mi, że to Dumbledore tak się zabawia, tak? Wzywając je obie jednocześnie i mając nadzieję, że któreś z tej trójki wreszcie się na coś zdecyduje. W sumie to jest do niego podobne.

      Ja jestem BARDZO ciekawa, czy Samara rzeczywiście wróci do domu. Szczególnie z perspektywą, że Cecile tutaj może wkrótce zostać na dłużej. Bo wiesz, to trochę jednak inaczej tak zostawić Snapa, żeby się męczył w swojej samotności, a co innego praktycznie wepchnąć go w ramiona jakiejś innej kobiety - prawda?

      Usuń
    19. Dumbledore lubi bawić się ludźmi. Oczywiście robi to ze względu na większe dobro, ale nadal pozostaje małym manipulantem ;)

      Co do ostatniego pytania. Myślę, że Samara jest osobą, która odejdzie. Zdaje sobie sprawę, że jeżeli Snape się z kim zaprzyjaźnił to ta osoba musi być wyjątkowa. Snape nie dopuszcza do siebie kogoś komu nie mógłby zaufać. Tak mi się trochę wydaje...
      Mimo to Samara postanowiłaby odejść. Myśli pewnie, że zbyt wiele czasu upłynęło by cokolwiek udało się uratować. Dobrze wie, gdyby została przewróciła by życie Severusa o 180 stopni, nie chciała tego. Nawet jeżeli jej odejście oznacza, że to Cecile zajmuje jej miejsce jest w stanie się z tym pogodzić i odejść z wysoko uniesioną głową.

      Usuń
    20. Naprawdę? Wiesz, my nic nie wiemy na temat tego, co się dzieje z Cecile teraz. Może jest szczęśliwą mężatką? Więc nie ma ani pewności, że ona go "przechwyci", ani że zostawi w spokoju.
      Czyli wnioskuję z tego, że Snape musiałby coś zrobić, żeby sprawa Samary się jakoś posunęła do przodu. Ciekawe co...

      Usuń
    21. Samara ciągle ma w głowie słowa Snape'a: "jesteś błędem, rozumiesz?" Myślę, że mało która kobieta miałaby siłę zawalczyć o faceta po usłyszeniu czegoś takiego.
      Dokładnie nic nie wiemy o Cecile, a tym bardziej Samara.
      Bez względu na to czy kogoś ma czy nie postanowiłaby odejść.

      Usuń
    22. No więc Samara odchodzi (dosłownie i w przenośni), a tymczasem Cecile idzie do Snapa (który akurat jest przytomny) i rozmawiają. Zaraz napiszę.

      Na dodatek uświadomiłam sobie, który jest rok i co robi Yannick w tym czasie... Eh, muszę opisać historię Yannicka, to niby wątek poboczny, ale ważny.

      Idę pracować nad rozmową S i C :)

      Usuń
    23. A zauważyłaś, że czas w którym Cecile pracowała w Hogwarcie jest czasem kiedy romans Snape'a i Samary nabierał rumieńców?

      Usuń
    24. Oj tam. Załóżmy, że Cecile była jeden rok, wyjechała przed wakacjami, a dopiero potem pojawiła się po raz pierwszy Samara...

      Usuń
    25. Ok, czekam więc na C & S...

      Usuń
    26. ***
      Cecile cichutko weszła do pokoju. Spojrzała pytająco na Poppy, która zacisnęła surowo usta, ale zaraz skinęła przyzwalająco głową. Jeszcze tylko poprawiła poduszkę i zniknęła za drzwiami.
      Cecile przysunęła sobie stołek i z uwagą przyjrzała się pokiereszowanej twarzy Snape’a. Nie wyglądało to dobrze.
      – Nie śpię – znienacka otworzył oczy i powiedział ochrypniętym, całkiem obcym głosem.
      – Też miło mi cię widzieć – odpowiedziała wesoło. – Podobno dochodzisz do zdrowia?
      – Jak widzisz na załączonym obrazku. Przyjechałaś mnie leczyć?
      – No, na brak pielęgniarskiej opieki chyba nie możesz narzekać.
      – Więc nie? Cóż za ulga. Już za dużo ludzi wokół mnie skacze, gdy ja nie mogę się ruszać.
      – Nie wiem, jakie Dumbledore miał co do mnie plany, ale pisał, że jest poważnie, więc pomyślałam, że w razie czego, może chciałbyś mieć pełny obraz sytuacji.
      – Więc przyjechałaś z wiadomością.
      – Tak. Są rzeczy, których nie da się załatwić sową. Ale… Nie wiem, czy powinnam. Nie wiem, czy chcesz to wiedzieć.
      – Teraz to już chyba nie masz odwrotu – spojrzał na nią wyczekująco.
      Skinęła głową. Wiedziała, że to egoistyczne, powinna grać beztroską i tylko skupić się na potrzebach Snapa, ale musiała mu o tym opowiedzieć. Tylko teraz nie bardzo wiedziała, jak zacząć.
      – Yannick… – powiedziała i spróbowała zebrać myśli.
      Spojrzał na nią, nagle przestraszony.
      – Coś mu się stało?
      – Nie, nie. Wszystko dobrze. To znaczy... – odetchnęła głęboko. – Pojechał z Nari zobaczyć, co się stało z jej rodziną.
      – Co?!
      – I okazało się, że jest źle – wreszcie mogła z siebie wyrzucić to wszystko. – Jest cholernie, potwornie źle. Jest tak źle, że czasem jak o tym myślę, to mnie mdli. Poczekaj…
      Zaczęła grzebać w swojej płóciennej torbie. Wyjęła z niej małą fiolkę i cienki, błyszczący krążek z okragłą dziurą w środku.
      – Sam popatrz – powiedziała.

      Usuń
    27. ***
      Snape zdziwiony patrzył na tajemniczy przedmiot. Chciał go zobaczyć z bliska, próbował wyciągnąć rękę, ale powstrzymała go. Ułożyła krążek w powietrzu i przechyliła nad nim buteleczkę.
      – Co to? – chciał wiedzieć.
      – Miniaturowa myślodsiewnia. Lennart zrobił. Dobry pomysł, prawda?
      Dobry? Pomysł był genialny! Wyobraził sobie te wszystkie rzeczy, do których on mógłby go wykorzystać, ale zaraz sobie uświadomił, po co oni to zrobili.
      – Wysyłacie to tam? – domyślił się.
      – Tak. Ale to nie tylko o to chodzi. Dobrze wiesz, jaką to ma moc. Szczególnie w połączeniu z tym, co zrobiłeś. Jesteś pewien, że masz siłę to oglądać.
      Skinął głową. Szczególnie teraz, kiedy wspomnienie spotkania z Voldemortem było świeże, miał wrażenie, że może stanąć oko w oko z każdą potwornością. Jednak gdy patrzył na sceny w myślodsiewni miał zalewała go fala przerażenia i odrazy.
      – Yannick to zrobił? – spytał po chwili, z jakąś taką bezsensowną nadzieją, że może to tylko wytwór chorej młodzieńczej wyobraźni.
      – Nie. To wszystko prawda. To… – widocznie przełknęła ślinę. – To rodzina Nari.
      – Co?!
      – Ale mamy coś jeszcze. To jest to, co chciałam Ci tak naprawdę pokazać. Z podziękowaniem. Bo to jest to, co wysyłamy tam. – Zasiliła myślodsiewnię jakimś innym wspomnieniem.
      Patrzył z uwagą na, tym razem już normalną, scenkę. Na zakończenie pokiwał głową.
      – Nieźle to wykorzystaliście. Naprawdę. I to pomaga?
      Wzruszyła ramionami.
      – Troszeczkę. Mamy nadzieję, że pomaga. Wiesz, czuję się taka bezsilna. Tak niewiele możemy zrobić. Albo może raczej tak bardzo nie wiemy, jak pomóc. Ale chciałam, żebyś wiedział, że jest w tym wszystkim twój duży wkład. I że jesteśmy wdzięczni. Ale nie mówmy już o tym, co? Jeszcze nie jestem gotowa, żeby się z tym mierzyć na pełny etat. Wiesz, że Dumbledore, chciałby, żeby była pielęgniarką? Ja - pielęgniarką! Zabawne, nie?
      Patrzył na nią, jak opowiada o zwykłych, codziennych sprawach. Znowu, znowu mu to zrobiła! Walczył z Voldemortem, przez parę dni był bohaterem… No, poskręcaną z bólu kupką bohatera. A ona… mierzyła się z takim Złem, od którego bolała głowa. Złem, przy którym Czarny Pan był tylko małym szarym króliczkiem z ostrymi ząbkami. Którego trzeba oczywiście powstrzymać, nim pogryzie zbyt wiele osób, ale który nie miał jeszcze możliwości rozwinąć swoich zbrodniczych możliwości.
      Cecile coś tam więcej paplała, najwyraźniej siląc się na przywrócenie pogodnego nastroju.
      – Ta Samara, to twoja kochanka, tak? – spytała nagle, a on odruchowo skinął głową, zbyt zajęty myślami, by filtrować odpowiedzi. Szlama mać! Cecile na szczęście nie zareagowała, a on starał się nie pokazywać, że cokolwiek mu się wymsknęło. Ale za to jego myśli wróciły do Samary.

      Usuń
    28. No ejjj nie zostawiaj tego tak.... ciąg dalszy poproszę. Wkręciłam się tak, że aż mi żołądek wykręca. Proszę, proszę, proszę. Nie zostawiaj uzależnionej bez jej narkotyku.

      Usuń
    29. Chcesz wiedzieć, co Snape myśli o Samarze tak?
      Ja to bym chętnie jeszcze pisała, ale rzeczywistość, jakby to powiedzieć, też ma swoje wymagania ;) Więc co najbardziej chcesz dalej?

      Usuń
    30. btw - wiem już kogo Snape wybierze i jaki "ta druga" będzie miała na to wpływ. Przynajmniej w Twojej wersji rzeczywistości.

      Usuń
    31. O super, że wiesz. Ja nadal nie wiem na którą bym się zdecydowała, dlatego uważam, że nie powinnam się brać za pisanie kolejnego rozdzialiku. Mogłabym to tylko spaprać.
      Najbardziej to interesuje mnie właśnie co myśli Snape.

      Usuń
    32. ***
      Przypomniało mu się powiedzonko, które Justysia często powtarzała “Kobieto puchu marny, ty wietrzna istoto”. Jakiś idiota to wymyślił. Wszystkie osoby płci żeńskiej, które go otaczały, były twarde jak stal i silne jak magiczna reakcja Perliego. Przychodzi pierwsza i na jednym oddechu opowiada o makabrycznych wydarzeniach w dalekich światach i lekko żartuje o jego romansach. Druga po prostu wchodzi do komnaty Voldemorta i ot tak, ratuje go po paru godzinach męczarni nawet nie brudząc sobie tych zwiewnych fatałaszków. Ma w sobie więcej mocy, niż on byłby w stanie sobie choćby wyobrazić. Można jej powiedzieć “To była pomyłka”, a ona spojrzy na człowieka tak, jakby powiedział “Myślę, że będzie deszcz”. Jakby zakłócał jej pełną celu egzystencję całkowicie zbędnymi detalami. Wtedy nawet chyba powiedział coś więcej, coś gorszego, wciąż licząc, że jakoś zburzy ten mur spokoju. Że Samara się zbuntuje, zaprzeczy, okaże smutek albo ból. Ale ona sprawiała wrażenie tak obojętnej i ponad tym, że wiedział, że on sam nigdy już nie spróbuje wrócić do tego tematu. Nagle usłyszał, że Cecile znowu się o coś pyta.
      – Co musiałaby zrobić, żebyś uwierzył?
      – Kto? – kompletnie stracił wątek jej wypowiedzi.
      – Samara. Co musiałaby zrobić, żebyś uwierzył, że jej zależy?
      – Czy ona coś mówiła? – spytał ostrożnie.
      – Tylko tyle, że pomagała cię ratować przez ostatnich parę dni. I że wyjeżdża jeszcze dzisiaj.
      – Więc nie rozumiem, o co pytasz.
      – Prosiłeś, żeby została?
      – Po co?
      Spojrzała na niego uważnie. Miał głupie wrażenie, że prześwietla jego myśli, choć przecież nie stosowała żadnych czarów.
      – Nie wiem, o czym myślisz - powiedziała, jakby odczytywała, co dzieje się w jego głowie. – Może się mylę. Może bez sensu narzucam się z radami. Ale jeśli ją kochasz, jeśli chcesz, żeby wróciła, mogę ci zdradzić sekret.
      Patrzył na nią w napięciu, bojąc się poruszyć. Czy Samara coś powiedziała? Z czymś się zdradziła? Czy Cecile wiedziała o czymś, o czym on nie wie? A jednocześnie był świadomy, że jeśli przytaknie, to się zdradzi. Że będzie to potwierdzenie. Znał Cecile zbyt dobrze, by nie rozumieć, że bardzo starannie sformułowała pytanie. Kusiło go, by zaprzeczyć, rzucić jakąś luźną uwagę, zmienić temat. Ale jednocześnie musiał, musiał wiedzieć!
      Popatrzył uważnie na swą przyjaciółkę. Właściwie, to JEJ mógł się do tego przyznać. W głębi duszy wiedział przecież, że ani nikomu tego nie zdradzi, ani nie wykorzysta tego przeciw niemu. Wiedział, że może jej ufać.
      Skinął głową.

      Usuń
    33. ***
      – Nie mam pojęcia, co Samara o tobie myśli. – powiedziała od razu, a on nagle poczuł się oszukany. Co to za sekret w takim razie?! – Rozmawiałam z nią przez pięć minut, nic osobistego sobie nie powiedziałyśmy.
      Widział, że przez chwilę zbierała myśli.
      – Widzisz, strach siedzi tu – dotknęła dłonią swojego czoła. – W naszych głowach. To reakcja naszego mózgu na jakieś sygnały z rzeczywistości. Ale nasz umysł kształtował się przez dziesiątki tysięcy lat, w czasach, gdy naprawdę ważne było, czy nie pożre cię tygrys szablozębny albo czy rada starszych nie wyrzuci cię z wioski. W czasach, gdy zagrożenie oznaczało ból i śmierć, i trzeba było go uniknąć za wszelką cenę. Rozumiesz?
      Nie rozumiał. Ale słuchał dalej.
      – Czasem coś wydaje nam się tak straszne, że aż nas ściska w żołądku. Ale to coś wcale nie musi być już niebezpieczne w naszych czasach – spojrzała na niego i spytała – Co by się stało, gdybyś jej powiedział, a ona by cię wyśmiała?
      “Mój świat rozpadłby się na tysiąc drobniutkich kawałeczków i wbił się ostymi krawędziami prosto w serce” - pomyślał, ale oczywiście nie powiedział tego na głos.
      – Wydaje ci się, że całe życie by się rozleciało, prawda? To jest właśnie ten strach. Strach, że jeśli wyrzucą się z jaskini umrzesz sam, zjedzony przez dzikie zwierzęta.
      Uśmiechnął się smutno.
      – Nie powiem ci, że to nie boli. Boli jak cholera, boli tak, że robi ci się ciemno przed oczami – powiedziała i przez chwilę zastanawiał się, czy jej się to kiedyś zdarzyło. – Ale to tyle. Życie płynie dalej, a ty już wiesz. Rzeczywistość nie zmienia się tylko dlatego, że masz o niej więcej informacji. Nie bój się rzeczywistości. Ona jest tak czy siak.
      – Wiesz, to jest bardzo piękna teoria… – zaczął niepewnie.
      – Nie wierzysz?
      – Myślę, że łatwo ci mówić – uśmiechnął.
      – Severus – powiedziała cicho. – Ja WIEM. I powiem ci, nie żałuję niczego, co zrobiłam. Poza tym – roześmiała się lekko – nadal nie rozumiem, dlaczego zakładasz czarny scenariusz! Myślisz, że ratowała cię, dlatego, że Dubmbledore jej kazał?
      – Nie wiem, jakie miała powody.
      – Pomyśl. Pomyśl o tym wszystkim.
      Do sali zajrzała Poppy i lekko chrząknęła. Cecile uśmiechnęła się ciepło, lekko uścisnęła jego dłoń i podeszła do drzwi.
      – Do zobaczenia. Wszystko będzie dobrze. A w razie czego pamiętaj, że zawsze możesz się wypłakać na moim ramieniu. Zawsze będziesz mile widziany na Weinstrasse, poza tym nie wiem, czy ci mówiłam, ale Lennart świetnie gotuje. Pa, pa!
      I poszła, zostawiając go z myślami.

      Usuń
    34. Przeczytałam wielokrotnie i na bank przeczytam to jeszcze wiele razy.
      Nie wiem jak to robisz i czy nie używasz jakiś tajemniczych mocy, ale człowiek jak czyta Twoje "wypociny" to ma motyle w brzuchu. Przynajmniej ja mam. Twój sposób pisania niezwykle mnie ujął i jednocześnie wywrócił wszystkie moje kolejne rozdziały do góry nogami. Obudziłaś we mnie kolejne pokłady weny, która powiem szczerze ulotniła się wraz z napisaniem przeze mnie THE END na końcu opowiadania. Czytam sobie teraz to co zostało mi do opublikowania i zastanawiam się nad przerobieniem wszystkiego.... Ehhh nie dasz mi jednak zasnąć w tym tygodniu. Ale to dobrze. Podniosłaś mi poprzeczkę. Teraz wydaje mi się, że ostatnie rozdziały pisałam troszeczkę na "odpierdziel". Byle by już skończyć. Zabieram się za udoskonalanie.
      Swoją drogą, ciekawe co sobie Snape myśli teraz :)

      Usuń
    35. Bardzo miłe, to co piszesz. Zauważ, że to działa w obie strony - piszę bo mam gotową bohaterkę (Samarę), z którą mogę robić nowe ciekawe rzeczy. W dwie osoby można więcej :)

      I myśl nad nowym zakończeniem. Nie to, żebym wątpiła w jakość aktualnego, ale zwykle można coś jeszcze ulepszyć :)

      Usuń
    36. Po przeczytaniu setny raz tego co napisałaś, doszłam do wniosku, że wiem jak będzie wyglądać zakończenie i wbrew wcześniejszym pomysłom będzie ono tylko jedno. Nie napiszę alternatywy, bo ta historia musi się tak skończyć. Nie ma innego wyjścia. Może dostanę za to po głowie, bo pewnie co niektórzy liczą na inne, ale cóż. To moja bajka.

      Rób z Samarą co Ci się podoba. Widzę, że w Twoich rękach jest bezpieczna ;) (w moich trochę mniej, ale o tym szaa...)

      Usuń
  2. A ja dziś siedzę i czekam na ciąg dalszy... Kiedy będzie? :)

    OdpowiedzUsuń