niedziela, 13 grudnia 2015

Jak mogłaś!

Za to co zrobiłam w tym rozdziale przepraszam. Na 100 % znajdzie się kilka osób, które złapie się za głowę i powie: "No ta to dopiero przegięła..." Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Rozczarowanych proszę o wyrozumiałość.


***********************************


Jak ona mogła mu to zrobić? myślał biegnąc. Nie mógł znieść widoku tego śpiącego dziecka, które już nigdy nie miało ujrzeć swojej matki.

Cholera jasna Samaro!krzyczał w duchu – Chciałaś się zemścić? Udało ci się. Swoją śmiercią pokazałaś mi, że świat bez ciebie nie jest nic wart! Zadowolona jesteś? Ty przebiegła kretynko! Zostawiłaś córkę, tylko dlatego, żeby mnie ukarać. Już wiem, że ci tego nigdy nie wybaczę.

 Wpadł do wielkiej sali jak gradowa chmura. Wszystkie twarze zgromadzonych zwróciły się na niego. Nie dbał o to. Przystanął na chwilę i spojrzał w miejsce gdzie leżała Samara. Stał przy niej Potter i trzymał ją za rękę. Ruszył ponownie, odrzucił Harrego na bok i dopadł do niej szarpiąc ją z całych sił.

- Ty głupia kretynko! - ryknął - Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mogłaś? Słyszysz?! Ty pieprzona egoistko! – Krzyczał z całych sił wprawiając wszystkich w szok. Harry podniósł się z podłogi i złapał Snape’a za szaty.

- Zostaw ją! Jak możesz! Ona nie żyje! Zostaw ją słyszysz?! – Snape gwałtownym machnięciem ręki odrzucił Harrego ponownie tak, że ten upadł. Hermiona i Ron pomogli mu się podnieść i przytrzymali go, aby nie rzucił się ponownie na Snape’a. Ten nadal trzymał w garści przód jej szaty lekko unosząc ją.

- Jak mogłaś mi to zrobić? – powtórzył szarpiąc ją – Jak mogłaś zrobić to NAM! – Po tych słowach Snape zawył wściekle. Harry zszokowany ujrzał, że z jego oczu lecą łzy. Po raz pierwszy w swoim życiu widział jak jego Mistrz Eliksirów okazuje jakiekolwiek uczucia. Człowiek, który był w stanie przez lata stawiać czoła najpotężniejszemu czarodziejowi świata teraz załamał się.

Snape wziął Samarę ponownie w ramiona i usiadł z nią na podłodze. Trzymał ją przy swojej piersi i pozwalał sobie na rozpacz. Cieknące z jego oczu łzy skapywały na jej twarz.
Wszyscy zgromadzeni w wielkiej sali stali w milczeniu i przyglądali się tej scenie. Część osób płakało razem ze Snape’em.  Harry usłyszał kroki za jego plecami. Był to Albus Dumbledore, a jego prawej dłoni uczepiona była mała dziewczynka która z ciekawością przyglądała się wszystkiemu. Hermiona również zwróciła na nich uwagę i pisnęła wskazując na dziewczynkę palcem.

- Ona wygląda zupełnie jak Samara! – powiedziała piskliwym głosem.

Ron i Harry przyjrzeli się jej dokładnie.

-To prawda – powiedział Harry – jest do niej bardzo podobna oprócz włosów i… - zamarł na chwile i dokończył – oczu… Oczy ma zupełnie jak… - ponownie uwał i zwrócił się w stronę Snape’a – oczy ma zupełnie jak on. - Wszyscy troje patrzyli zszokowani to na Snape'a to na dziewczynkę. To nie możliwe - pomyślał Harry – jednak tych oczu nie dało się pomylić z żadnymi innymi.

Dumbledore powoli kroczył przez salę patrząc tylko na rozpaczającego Severusa. Snape nadal trzymał w ramionach Samarę i mówił ni to do siebie ni do niej.

- Idiotko... Jak mogłaś? Jak... Jak ja mam teraz sobie niby z tym poradzić? Udowodniłaś już mi wystarczająco, że tamtej nocy byłem w błędzie. To ty miałaś wówczas rację! Otwórz oczy! Błagam cię! Otwórz oczy! Mówiłaś mi przecież, że nadzieja nie umiera! - spojrzał na jej bladą jak papier twarz. Przyglądał się jej tak chwilę gładząc dłonią zimny policzek, by po chwili złożyć na jej sinych ustach pocałunek. Tłum w wielkiej sali zamarł. Pani Weasley i McGonagall wycierały sobie wilgotne oczy.
Snape przerwał pocałunek i spojrzał w stronę dyrektora, przy którym kurczowo trzymała się Sofia. Tak cicho tu i tak ciemno bez ciebie. Ocknij się, błagam. Obiecuje, że już tej miłości więcej nie zagłodzę.pomyślał.

W tej samej chwili usłyszał szum skrzydeł i do wielkiej sali wleciał Fawkes zataczając koła nad nim i Samarą, odśpiewywał swoją pieśń. Do jego serca wlało się ukojenie i spokój. Feniks w trakcie swojej pieśni obniżał lot, by w końcu wylądować tuż przed nimi. Najpierw spojrzał w oczy Severusa, by po chwili podejść do martwej Samary. Zbliżył się do jej głowy, by przytulić do niej swoją. Snape ujrzał, że z jego oczu ciekną perłowe łzy w sekundę potem Fawkes zajął się ogniem i spłonął zostawiając po sobie kupkę popiołu. Severus w przerażeniu rzucił się w tył, razem z Samarą w obawie przed płomieniami. Upadł na plecy, przygnieciony ciężarem jej ciała. Leżał tak, mocniej obejmując ją ramionami. Chciał ją chronić, ale nie mógł. Ponownie do jego serca wkradła się mordercza bezsilność z którą nie miał siły walczyć. Spokój i ukojenie, które poczuł wraz ze śpiewem feniksa, było już tylko odległym i nierealnym wspomnieniem.

Ponownie usiadł nie wypuszczając jej ze swoich ramion. Obejmował ją tak mocno, że był w stanie wyczuć bicie jej serca… Zaraz! Jakie bicie serca?! pomyślał przerażony zrywając się z miejsca biorąc ją na ręce i ponownie przenosząc na stół nauczycielski. Przyłożył ucho do jej piersi i usłyszał to. Merlin mu świadkiem, że w całym swoim marnym życiu nie słyszał nic piękniejszego. Jej serce biło. Klatka piersiowa unosiła się miarowo w górę i w dół. Zszokowany cofnął się o krok do tyłu.

- Albusie! – krzyknął, lecz nie musiał. Dyrektor stał teraz obok niego i również nie mógł uwierzyć w to co widzi. Po chwili zaśmiał się, a Severus spojrzał na niego zdziwiony.

- Rajski ptak! – zerknął na trzymane w dłoni pisklę feniksa. – Fawkes oddał za nią jedno ze swoich żyć. Odrodzenie przez ogień. Samara jest magiem, włada ogniem. – Snape również przyglądał się pisklakowi, tak jakby widział je po raz pierwszy w życiu. Niepewnie podszedł do nieprzytomnej.

- Samaro... słyszysz mnie? - zapytał - Otwórz oczy. - lekko nią potrząsnął. Jej powieki drgnęły, a usta rozchyliły.

- Severusie... - westchnęła i otworzyła oczy, by spojrzeć wprost w jego.

- Jak? – zapytał pomagając jej usiąść. Spojrzała na Dumbledore’a.

- „Tego dnia, gdy ciemność skradnie serce ci
Ona w oknie będzie śmiać się lecz przez łzy
Rozpuści czarność włosów i
Zmieniona w kruka skoczy by
Za chwilę oknem tym powrócić tu
lecz jako rajski ptak, bo tak chciałeś.” – wyrecytowała słowo w słowo nieznaną jej wcześniej przepowiednie i ponownie spojrzała na Severusa.

- Powróciłam, bo tak chciałeś. – uniosła swoją dłoń i przyłożyła ją do jego twarzy czule głaszcząc. – Albus miał rację, – zerknęła na niego. – miłość to najpotężniejsza magia. – Wtuliła się w jego tors.

- Słyszałam twoje słowa. – wyszeptała tak by tylko on to usłyszał – Słyszałam też obcy i zimny głos mówiący, że nie ma już żadnych szans, że to co umarło, już nigdy się nie odrodzi. Nagle ty powiedziałeś, że nadzieja nigdy nie umiera. – poczuła jak jego ramiona obejmują ją mocniej. – To zawróciło mnie z drogi. – Uniosła głowę by spojrzeć w jego oczy.

– Uratowałeś mnie. – dodała i omiotła spojrzeniem salę. Każdy kto był tam obecny zakrywał sobie usta. Niecodziennie w końcu jest się świadkiem zmartwychwstania. Uśmiechnęła się delikatnie i zerknęła na Albusa. Patrzył na nią tym swoim przemądrzale wyglądającym wzrokiem. Była sobie w stanie wyobrazić jak mówi: „a nie mówiłem?”. Zza jego pleców niepewnie wychyliła się Sofia.

Oczy Samary rozbłysły i zerwała się gwałtownie z miejsca chwytając dziewczynkę w ramiona. Okręciła się z nią wokół. Sofia wybuchła radosnym śmiechem. Nadal trzymając ją w ramionach spojrzała w kamienną twarz Snape’a. Uśmiech z twarzy Samary również znikł.

- Już wiesz. – powiedziała cicho. Kiwnął głową.

- To nie miejsce na takie rozmowy. – wtrącił się Dumbledore. - Oboje musicie sobie wyjaśnić kilka spraw. Zapraszam do gabinetu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz