No i jestem z kolejnym. Sporo się tu dzieje. Snape w końcu przejrzał na oczy i oskarża Dumbledore'a o igranie życiem Samary (zgodnie z życzeniem limotini). Nie do końca jestem pewna, czy ujęłam wszystko tak jak chciałam. Czekam na uwagi.
***************************************
W
wielkiej sali panował gwar. Radość z pokonania Voldemorta mieszała się z bólem
po stracie najbliższych. Harry usiadł na ławce obok Hermiony i Rona którzy
obecnie trzymali się za ręce. Oboje patrzyli na niego z troską. Ron poklepał
przyjaciela po ramieniu.
-
Dałeś rade stary. – Powiedział, a Harry
spojrzał na niego i chciał coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili drzwi
wielkiej sali otworzyły się z hukiem i przeszedł przez nie Severus Snape
niosący na rękach bezwładną Samarę. Harry zerwał się na nogi. Zupełnie o niej zapomniał! Jak mógł! Ocaliła
ich wszystkich! Snape szedł powoli nie zwracając na nikogo uwagi. Po sali
rozeszły się szepty. Doszedł do stołu nauczycielskiego i delikatnie ułożył na
nim kobietę. Harry podszedł do niego pełen najgorszych obaw.
-
Czy ona… - nie dokończył pytania, bo słowa ugrzęzły mu w gardle. Snape nie
patrząc na niego potwierdził skinięciem głowy. Harry cofnął się o kilka kroków.
Nie wiedzieć czemu starał się wszystkimi swoimi siłami nie patrzeć na ciało
Samary. Czuł się winny. Ponownie bezpowrotnie stracił jedynego członka swojej
rodziny. Oddała swoje życie za nich wszystkich.
Nie
zauważył kiedy Hermiona podeszła do niego i delikatnie ujęła jego dłoń. Ten
gest pomógł mu opanować przyspieszający niebezpiecznie oddech. W pewnej chwili
do sali wszedł blady i zmęczony Dumbledore.
-
Severusie…- powiedział łagodnie stając
na środku sali. Snape nie zareagował, wciąż patrzył na martwą Samarę, w taki
sposób jakby liczył na to, że za chwile ocknie się i zadrwi z jego przerażenia.
Naprawdę, oddał by wszystko, by usłyszeć w tej chwili jej prześmiewczy ton.
– Severusie… - powtórzył głośniej dyrektor i
tym razem Mistrz Eliksirów odwrócił się w jego stronę i spojrzał prosto w
błękitne oczy. – Severusie chodź ze mną. – Dumbledore wyciągnął rękę w jego
kierunku, a Snape posłusznie ruszył za nim. Szli w milczeniu. Severusowi było
wszystko jedno. Nic co za chwilę zostanie powiedziane, nie zmieni faktu, że ona
nie żyje. Gdy dokończył tę myśl jego serce ponownie przyspieszyło i zebrało się
mu na wymioty. Resztkami sił próbował panować nad płytkim oddechem. Czuł się
jakby ktoś wypompował mu tlen z powietrza.
Weszli do gabinetu. Dyrektor zamknął za nimi
cicho drzwi i stanął za biurkiem. Severus podszedł do okna i ze wszystkich sił
starał się uniknąć napotkania jego wzroku.
-
Wiedziałeś, że ona to zrobi? – zapytał oskarżycielskim tonem Snape. Dumbledore
westchnął.
-
Domyślałem się.
-
Dlaczego więc do jasnej cholery jej nie powstrzymałeś?! Była ci jak córka! –
krzyknął obracając się w jego stronę. Oczy płonęły mu z wściekłości, która nim
zawładnęła. Miał ochotę palić i niszczyć wszystko co znajduje się w jego
zasięgu. Najbardziej jednak miał ochotę przywalić z całej siły swojemu
dyrektorowi. Chciał zetrzeć mu ten spokój i opanowanie z twarzy. Chciał, aby on
też poczuł to, co sam teraz czuł. Chciał, by czuł się winny jej śmierci.
-
To naprawdę zadziwiające Severusie jak historia lubi się powtarzać. –
powiedział spokojnie Albus.
-
Chyba kpisz. – wysyczał ledwie panując nad sobą.
-
Po raz drugi stoisz w moim gabinecie po utracie kobiety na której ci zależało.
Co więcej, ponownie dotarło to do ciebie zbyt późno, aby móc wszystko naprawić
i po raz kolejny masz o to pretensje do mnie.
-
Czyli to, że zginęła to moja wina? – warknął
-
To jednocześnie wasza wspólna wina i niczyja zarazem. – powiedział przyglądając
mu się znad swoich okularów.
- Oboje zbyt uparci, aby przyznać się do tego,
że jesteście dla siebie stworzeni. Oboje zbyt uparci, aby przyznać, że jedno za
drugie jest w stanie oddać życie. – urwał na chwilę, przeczesał palcami brodę i
kontynuował.
–
Była dla mnie jak córka, wychowałem ją i wiedziałem, że gdy przyjdzie ten dzień
nie powstrzyma jej żadna siła, aby ocalić życie tym, których tak kochała.
Wielokrotnie powtarzałem, że nie wolno się jej angażować, doskonale więc
zdawała sobie sprawę z tego jaką cenę przyjdzie jej zapłacić za
nieposłuszeństwo. Jej decyzja była podjęta świadomie. – Snape krążył nerwowo po
gabinecie, lecz gdy dotarł do niego sens słów stanął jak wryty.
-
To ty sam sprowadziłeś ją ponownie do Hogwartu! – krzyknął – Gdybyś tego nie
zrobił nigdy nie wróciłaby tu i nie zginęła!
-
Owszem, – przyznał dyrektor – ale zobacz do czego doprowadziłoby to, gdybym nie
poprosił jej o powrót. Severusie, nie można być silniejszym niż swoje
przeznaczenie.
Snape
zaśmiał się bez krzty wesołości.
-
Przeznaczenie powiadasz? Co ma tu do rzeczy przeznaczenie?
-
Więcej niż ci się może wydawać. – rzucił mu znaczące spojrzenie i podszedł do
przeszklonej komody, w której trzymał m.in. wspomnienia o Voldemorcie. Sięgnął
głęboko i wyciągnął z niej małą szklaną kulkę w środku zasnutą wirującym dymem.
-
To przepowiednia, która została wygłoszona na tydzień przed jej narodzeniem.
Samara nigdy nie zdecydowała się na jej wysłuchanie. Nie chciała by jej życiem
kierowały cudze słowa. – Severus zbliżył się nieznacznie. Wzrok utkwił w
szklanej kulce, która zadecydowała o czyimś „być, albo nie być.” Jakim cudem
taka mała, nic nie znacząca rzecz, może mieć aż tak wielką moc, by kierować
ludzkim losem, drwiąc sobie z wszystkiego.
Albus
w tym czasie podszedł bliżej Severusa i spojrzał mu w oczy. Czekał na nieme
przyzwolenie. Gdy je otrzymał szepnął zaklęcie i obrócił kulę w dłoni. W chwile po tym dało się usłyszeć obcy i
lodowaty głos wygłaszający przepowiednie.
„Tego
dnia, gdy ciemność skradnie serce ci
Ona
w oknie będzie śmiać się lecz przez łzy
Rozpuści
czarność włosów i
Zmieniona
w kruka skoczy by
Za
chwilę oknem tym powrócić tu
lecz
jako rajski ptak, bo tak chciałeś.” **
Głos
wypowiadający przepowiednie umilkł. Obaj mężczyźni stali tak jeszcze chwilę
wpatrując się w wirujący dym.
-
Kruk… - szepnął Snape cofając się gwałtownie.
-
Tak… kruk. – potwierdził Dumbledore.
Zrobiło
się zimno, a tak przynajmniej wydawało się Severusowi. Każdy jego wdech mroził
płuca do tego stopnia, że sprawiało mu to ból. Przepowiednia niczego nie
wyjaśniała, a mimo to nie mógł pozbyć się wrażenia, że to on sam osobiście
przyczynił się do jej spełnienia.
Nie! To nie prawda! – coś
w nim krzyczało. – To nie ja! To on jest
temu winien!
-
Zrobiłeś z nią dokładnie to samo co z młodym Potterem. Nie miało dla ciebie
znaczenia, że jest dla ciebie jak córka! – krzyknął prostując się i odganiając
wyrzuty sumienia. – Zawsze w imię wyższego dobra! – zakpił.
-
Przeznaczeniem Samary było uratować świat przed nadciągającą ciemnością. Ona
sama w głębi siebie doskonale o tym wiedziała. Dlatego nie potrzebowała
wysłuchiwać tej przepowiedni. Moim zdaniem nie miało znaczenia, że to ja
sprowadziłem ją wówczas do zamku. Gdyby nadszedł ten czas sama stawiłaby się na
wezwanie swojego przeznaczenia. – umilkł i spojrzał w obsydianowe oczy Snape’a.
Po chwili jednak dodał.
-
Kochała cię Severusie. Nigdy nie przestała, mimo tego co się między wami stało.
To jej miłość do ciebie kazała jej tu dziś przybyć i oddać swoje życie, abyś ty
mógł żyć w lepszym świecie. – Snape prychnął i ponownie podszedł do okna. –
Jestem pewien, że ty sam będąc na jej miejscu zrobiłbyś dokładnie to samo. –
Między nimi zapadła cisza. Snape oparł dłonie o marmurowy parapet, wziął
głęboki wdech i nie patrząc na Dumbledore’a ponownie przemówił.
-
Mówisz, że była ci jak córka? Mówisz, że z miłości oddała za mnie życie? To
kłamstwo! – krzyknął. – Dobrze wiem, że gdy Czarny Pan dowiedział się, że to ja
jestem zdrajcą nie miała zamiaru mnie ratować. Zmusiłeś ją do tego mimo iż
mogła zginąć! – warknął ponownie patrząc w błękitne oczy dyrektora. – Chcesz
zapytać skąd to wiem? – zapytał widząc zdziwienie na jego twarzy. – Potter nie
opanował na tyle oklumencji, aby zamknąć przede mną swój umysł. Zobaczyłem to
wszystko… - urwał, ponieważ nie chciał zdradzić, że łamie się mu głos. Odezwał
się ponownie dopiero po chwili. – Wykorzystałeś ją i mnie. Szpiegowałem i kłamałem
dla ciebie. Ona bez przerwy czuwała nad tym, by syn Lily nie wpadł w kłopoty, a
gdy w końcu w nie wpadał starała się niezauważenie mu pomóc. – odszedł
gwałtownie od okna nie przerywając. – Te wszystkie pozorne zbiegi okoliczności!
Teraz to wiem i rozumiem! To była ona! Na twoje prośby ryzykowała swoim życiem,
aby ratować Pottera, którego Ty potajemnie hodowałeś jak świnie na rzeź! Jeżeli
tak traktuje się córkę to ja nie chce mieć jej nigdy!
Albus
pobladł, lecz nie spuszczał oka z Severusa. Gdy ten miotał się po gabinecie
stał spokojnie dając mu sposobność do pozbycia się emocji, które się w nim
kotłowały. Gdy skończył przemówił.
-
Gdyby Samara tamtej nocy ruszyła ci z pomocą nie kochając cię, zginęłaby zaraz
po tym jak przeniosłaby cię do Hogwartu. Nie poszła na spotkanie z Voldemortem
by wygrać wojnę, zrozum to w końcu. Poszła tam z miłości. Sam Voldemort o tym
wiedział, dlatego nie próbował jej zatrzymać. Czy wykorzystałem ją? Nie sądzę.
Z tych samych powodów dla których pospieszyła ci z pomocą, opiekowała się
Harrym. Dobrze wiesz kim była dla niej Lily, Harry był jej chrzestnym synem.
Przysięgała strzec go, nawet za cenę własnego życia. Jedyną rzeczą do której ją
zmusiłem było przyjęcie posady nauczyciela w Hogwarcie.
Zapadła
cisza i oboje przez bardzo długą chwilę przyglądali się sobie nawzajem. Snape
ponownie ruszył w kierunku okna mijając zmęczonego Albusa. Oparł czoło o zimną
szybę przymykając oczy. Nie zauważył, gdy dyrektor podszedł do niego i położył
mu dłoń na ramieniu mówiąc.
-
Severusie, nadszedł czas, abyś dowiedział się kilku rzeczy.
-
Przez tyle lat unikałeś odpowiedzi na moje pytania, a gdy zginęła nagle chcesz
mi o wszystkim powiedzieć? – zadrwił nadal nie otwierając oczu. Zimna szyba
przynosiła chwilową ulgę.
-
To nie ja ci o wszystkim powiem. – Snape odwrócił się zdziwiony w jego stronę.
Dyrektor podał mu białą kopertę.
-
Co to jest? – zapytał Snape biorąc do ręki list.
-
Usiądź i przeczytaj. – powiedział wymijająco Dumbledore wskazując mu fotel obok
niego.
Snape
usiadł w nim i przyglądał się białej kopercie na której znanym mu ciasnym
pismem było napisane: Severus
Snape. Wiedział, że to od niej
i nie był pewien czy chce wiedzieć co napisała. Wpatrywał się tak w kopertę
dłuższą chwilę zanim zdecydował się ją otworzyć. Wyjął list, rozłożył go i
zaczął czytać:
Severusie,
Jeżeli czytasz ten list oznacza to,
że przestałam się w końcu oszukiwać i podjęłam walkę w obronie zasad w które
wierzyłam całą sobą. Nadszedł więc czas, abyś o wszystkim się dowiedział.
Żałuję, że nigdy nie zdobyłam się na to, aby powiedzieć Ci tego osobiście,
niestety zabrakło mi odwagi.
Dumbledore miał rację kiedy mówił
mi, że człowiek żyje tylko tym za co zgodzi się umrzeć. Byłeś moim życiem nawet
wówczas kiedy wszystko między nami się skończyło. Nieświadomie podarowałeś mi
coś za co będę Ci wdzięczna do końca. Podarowałeś mi życie za które teraz Ty
będziesz odpowiedzialny.
Nigdy nie zastanawiałam się jak
umrę, ale umrzeć za kogoś kogo się kocha wydaje się dobrą śmiercią.
Za wszystko z głębi serca
przepraszam.
Zawsze Cię kochająca
Samara.
P.S. Na imię jej Sofia.
Severus
skończył czytać i upuścił list. W głowie miał mętlik. Sofia? Jaka Sofia do
jasnej cholery! – Wstał z fotela i podszedł do biurka za którym stał
Dumbledore uważnie się mu przyglądając.
-
Nadal nic nie rozumiem! – powiedział – Wyjaśnij!
Albus
skinął nieznacznie, zrobił zamaszysty ruch ręką jakby ściągał zaklęcia ochronne
i chwycił oparcie fotela, które było obecnie odwrócone od nich. Przekręcił
fotel w ich stronę bardzo delikatnie. Oczom Severusa ukazał się najpiękniejszy
widok jaki do tej pory widział. Na obszernym fotelu spała przytulona do
poduszki dziewczynka. Była tak bardzo podobna do Samary, że miał wrażenie iż ta
została zmniejszona. Jedynie włosy były inne. Samary brązowe i skręcone na
końcach, dziewczynki kruczoczarne i proste. Severus zamarł. To nie mogła
być prawda. To wszystko nie dzieje
się naprawdę. – pomyślał i spojrzał na dyrektora szukając potwierdzenia. Ten
jedynie smutno uśmiechnął się i powiedział:
-
Twoja córka Severusie. – Snape wstrzymał oddech i był pewien, że przez chwilę
ziemia przestała się kręcić. To nie może się tak skończyć. – pomyślał i
powoli wycofał się by po chwili wybiec z gabinetu i pędzić z całych sił w
kierunku wielkiej sali.
**
- fragment tekstu piosenki: Kayah & Bregovic - To nie ptak
Wiesz, że dopiero dziś zobaczyłam najnowszy odcinek? Poprzednie też czytałam bardzo pobieżnie. Eh, nie daję rady się dobrze ze swoim życiem poorganizować :(
OdpowiedzUsuńKiedyś się wezmę i popodkreślam brakujące przecinki, e zamiast ę itd, ale to takie drobiazgi.
Powiem szczerze, że Sofia mnie zaskoczyła. Nie dlatego, że nieprawdopodobna - raczej naturalna konsekwencja romansu. Nawet nie dlatego, że całkiem znienacka, bo już jak Snape mówił, że w takim razie nie chce córki, to można było się domyślać, jak to się skończy. Tylko po prostu nie widziałam w Samarze wcześniej nic, co by o tym świadczyło. Tak, rozumiem teraz, że to jest właśnie to, o czym Dumbledore mówił, że Snape ma prawo wiedzieć. Ale nie pamiętam (może było, nie wiem), by w ogóle jakkolwiek wspomniane było że o kimś myśli, że z kimś jest, za kimś tęskni, o kogoś jeszcze się martwi... I co, powiedz mi jeszcze, że Dumbledore zmusił ją do pracy w Hogwarcie i zostawienia na ten czas dziecka pod opieką kogoś innego? Bez przesady!
Poza tym... no, nie rozumiem, jak ona mogła coś takiego zrobić. Z jednej strony dziecko, które nie poznało swojego ojca, z drugiej facet nieświadomy, że dziecko ma... No jak tak można?! Tzn. rozumiem, że takie rzeczy się zdarzają, ale nie spodziewałam się tego zupełnie po Samarze. Mogła nie chcieć żadnego związku, miała prawdo, do tego nikt jej nie zmusza. Ale nic nie powiedzieć? No dobra, zdenerwowałam się tym :)
No dobra, to teraz napisz mi proszę, że to nie jest ich dziecko :) Może jakieś inne, przypadkowo podobne? Może to Samara odradzająca się jak feniks z popiołów (tylko wtedy błagam, niech w trzy dni w przyspieszonym tempie przeskoczy do dorosłości) :)
No, brakowało mi uwag i komentarzy ;)
UsuńWięc tak... Rozdział chyba 4 - Powitanie: " Ciekawe co w domu? Tęsknisz do domu Salem? Ja bardzo. Chyba sobie jednak poradzą bez nas."
Ponadto Samara znika z zamku praktycznie co wieczór. Choćby na godzinę, byle zajrzeć i upewnić się, że wszystko jest ok. Wiele razy było powiedziane, że Samary nie ma bo "załatwia sprawy niecierpiące zwłoki"...
Co do motywu działań, Była skrzywdzona, rozgoryczona, zła i może nawet trochę się mściła. W kolejnych rozdziałach zostanie to jaśniej opisane.
Niestety Sofia nie jest reinkarnacją. Jest krwią z krwi Snape'a.
Może lekko przegięłam, ale jakoś tak to wszystko widziałam. Ostatnio czytam wcześniejsze rozdziały i poprawiam je merytorycznie i wizualnie więc starałam się dopiąć wszystkie wątki do końca tak, aby nie było niedomówień.
Jakieś uwagi do wcześniejszych?
Hej
OdpowiedzUsuńEee... no to tak. Ja nie w sprawie rozdziału lecz bloga. A dokładniej szablonu. Wiesz... mam takie pytanie. Czy nie obraziłabyś się gdybym wzięła taki sam szablon na swojego bloga? Wiesz pytam żeby później nie było, ale i również z czystej życzliwości. Gdybyś się jednak nie zgodziła to nic nie szkodzi, bo mam na celowniku inny szablon jeszcze.
Pozdrawiam serdecznie
Huncwotka
PS. Może jak wrócę do domu to zacznę czytać twojego bloga :)
Jasne możesz :)
UsuńDziękuję serdecznie :)
UsuńA i biorę się do czytania twojego bloga póki mam ferie.
UsuńDzięki :) Miłym dodatkiem będzie informacja co sądzisz :)
Usuń