Co było w niej
takiego, że nawet w obliczu śmierci nie jest w stanie przestać o niej myśleć?
Zawsze uważał, że to Lily będzie tą
osobą, o której będzie myślał w takiej sytuacji. Co więc w niej było?
Czy to ta jej pewność siebie, czy te ukradkowe spojrzenia, które kierowała w
jego stronę kiedy myślała, że nie patrzy. A on patrzył… zawsze patrzył tylko na
nią. Nawet kiedy bardzo nie chciał, kiedy wydawała mu się irytująca i
zarozumiała. Patrzył jak podczas czytania książki bawi się kosmykiem włosów,
całkowicie nie świadoma tego co robi. Czasami łapał się na tym, że z
zamkniętymi oczami wyłapywał jej zapach. Były chwile, że zanim wszedł do
gabinetu dyrektora wiedział, że ona już tam jest. Hipnotyzujący zapach białego
bzu roztaczał się wokół niej.
Leżąc na
kamiennej podłodze i brodząc we własnej krwi wyczuł jej zapach. To już agonia –
pomyślał.
- Lupin? Chyba
oszalałeś?! – wstał zdenerwowany.
- Mówię całkiem
poważnie. Już się zgodził. Co o tym sądzisz Minerwo?
- Cóż… - zawahała
się - jeżeli jesteś pewien swojej
decyzji, to ją poprę.
- Czy wyście
oszaleli? Sprowadzać do szkoły wilkołaka? Czy wiecie co się będzie tu działo,
gdy prawda wyjdzie na jaw? Co grozi uczniom z jego strony? Jesteście tego
świadomi?
- Jestem świadomy
konsekwencji. Severusie, przecież jest sposób na opanowanie jego zapędów i ty
dobrze o tym wiesz. – powiedział dyrektor z naciskiem.
- I co? I może
jeszcze ja będę musiał mu ten wywar
przygotowywać?
- Tak. - Snape
prychnął wściekle.
- Cudownie. – zakpił
- A co ty o tym sądzisz? Skoro już tu siedzisz to się wypowiedz. – warknął w
jej stronę, a ona leniwie podniosła na niego swój wzrok. Trochę trwało zanim
się odezwała.
- Nie jestem tu od
ingerowania, ani od oceniania podejmowanych przez was decyzji. Jednak skoro tak
bardzo upierasz się, aby poznać moje zdanie na ten temat, to jako osoba, która
zna Remusa Lupina mogę z całą stanowczością powiedzieć, że będzie on dobrym
nauczycielem. Trzeba tylko dać mu szansę… - umilkła, lecz po chwili dodała
patrząc mu prosto w oczy – Nie będę ci przypominać, że ty również kiedyś ją
otrzymałeś. – Cofnął się o krok i w złości zacisnął pięści. Miał ochotę wyjść z
gabinetu i trzasnąć drzwiami. Zamiast tego wyprostował się dumnie.
- Decyzja zapadła.
– powiedział dyrektor przerywając niezręczną ciszę. – Jest druga sprawa.
Syriusz Black.
- No tylko mi nie
mów, że zwerbujesz tego mordercę jako nauczyciela? Chociaż czemu nie – zakpił –
mógłby uczyć… Kto wie może nawet będzie trenował szkolne drużyny quidditch’a.
- Severusie… - zaczął
Albus – Black uciekł dzisiejszej nocy z Azkabanu. Jutro ta informacja będzie
podana do publicznej wiadomości. Harry jest w niebezpieczeństwie.
- Jakim cudem udało
mu się zbiec? – zapytała zszokowana McGonagall.
- Nie wiem. –
powiedział bezradnie dyrektor i przetarł zmęczone oczy. – Do czasu powrotu do
Hogwartu Harry nie będzie bezpieczny. Samaro – zwrócił się do niej – po raz
kolejny zmuszony jestem prosić cię o przysługę. – Wszystkie twarze w gabinecie
zwróciły się w jej kierunku.
- Wiesz, że zrobię
co w mojej mocy. Choć znasz moje zdanie na temat Syriusza… - powiedziała
patrząc mu w oczy – nie wierzę, by był w stanie zdradzić Jamesa i Lily. – Snape
zaśmiał się.
- Może mi jeszcze
powiesz, że to nie on zabił Pettigrew i kilku innych mugoli?
- Nie będę z tobą
rozmawiała na ten temat. – rzuciła mu wściekłe spojrzenie – Nie jesteś w tej
kwestii obiektywny. Pozwolę sobie tylko zauważyć, że znałam ich wszystkich
troszeczkę lepiej niż ty! – wstała z miejsca i minęła go już bez słowa stając
przed kominkiem. Zapach jej perfum pod wpływem ruchów wypełnił gabinet i przez
chwilę Snape miał problem ze skupieniem myśli.
- Żegnam
wszystkich. – złapała garść proszku fiu i już jej nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz