Usłyszał trzaskający ogień w kominku
i dźwięk nalewanego napoju do filiżanki. Uchylił oczy i natychmiast dotarło do
niego, że nadal żyje. Jakim cudem? Nie pamiętał zbyt wiele. Jakieś urywki,
migawki, ale nic co udzieliłoby mu odpowiedzi dlaczego leży w swoim łóżku, a
nie na dnie mogiły. Spojrzał w bok i zobaczył ją. Siedziała w fotelu z
zamkniętymi oczami, jedną ręką trzymając filiżankę z herbatą. A więc jednak…
zapach białego bzu nie był omamem. Była tu, przy jego łóżku… Jest bardziej niż
pewne, że to ona wyleczyła mu rany, nie znał nikogo lepszego... Natychmiast
zaczął się zastanawiać co jej powie. Nie rozstali się w przyjaźni. Naskoczył na
nią i jak zwykle wszystko potoczyło się nie tak jak sobie to zaplanował…
Ponownie spojrzał na nią i zobaczył wyraźne zmęczenie na twarzy. Była blada i
miała cienie pod oczami. Mimo wszystko była piękna. Nawet sposób w jaki
trzymała filiżankę go fascynował. Prawie natychmiast przypomniał sobie słowa
Lupina.
- Patrzyłeś
na nią tylko dlatego, że fascynowało cię to, czego nie potrafiłeś zrozumieć.
Czy miał rację? Czy zwrócił na nią uwagę tylko dlatego, że
była chodzącą zagadką? Czy była dla niego tylko wyzwaniem? Nie wiedział. Miał
nadzieję, że nie. W innym przypadku byłby zwykłym bydlakiem, który ją
wykorzystał. Ta myśl wstrząsnęła nim. Przymknął oczy i starał się sobie
przypomnieć te wszystkie chwile z nią spędzone.
- Możesz mi powiedzieć jakim cudem,
mimo iż jesteśmy w lochach to masz tu okna? – zaśmiał się i odłożył pióro.
-
Wystarczy odpowiednie zaklęcie i mam okna, które ukazują dokładnie to, co
dzieje się na zewnątrz. Może i moi uczniowie mówią o mnie nietoperz, ale wbrew
pozorom lubię światło słoneczne…
-
Uff…. Uspokoiłeś mnie. – zachichotała i podeszła do najbliższego okna. – To
okropne, że musicie gościć Dementorów. Nie sądzę, aby miało to pomóc w ujęciu
Syriusza.
-
Dlaczego tak uważasz? – zapytał zaciekawiony.
-
Skoro już raz im uciekł, to znaczy, że ma sposób, aby przejść koło nich niezauważony.
-
Ty coś wiesz. – zmrużył oczy, a ona odwróciła się w jego stronę zdziwiona.
-
Ja? Niby skąd?
-
Ciągle go bronisz, choć wszystkie dowody są przeciwko niemu. A teraz nagle
mówisz, że Dementorzy go nie znajdą… - Samara westchnęła i odgarnęła z twarzy
kosmyk włosów.
-
Ty masz swoje zdanie na temat Syriusza, a ja swoje. – odpowiedziała wykrętnie i
ponownie usiadła w fotelu równocześnie biorąc do ręki filiżankę z herbatą. –
Poza tym gdybym coś wiedziała, z pewnością poinformowałabym o tym Dumbledore’a.
-
Z pewnością. – poczuł się lekko urażony tonem jakiego użyła. Może właśnie
dlatego nie zdążył ugryźć się w język i powiedział.
-
Za szkolnych czasów doskonale dogadywaliście się… zwłaszcza z Blackiem. –
zadrwił, a ona spojrzała na niego obojętnie. – Kto wie jakimi uczuciami
kierujesz się w ocenie jego domniemanej niewinności. – zmieszał się, bo w
kąciku jej ust dojrzał cień uśmiechu.
- Severusie, nie każ mi proszę wdawać się z
tobą w dyskusję na temat relacji łączących mnie z osobami, których ty całym sobą
nie znosisz. A swoją zazdrość o mnie powściągnij… - wróciła ponownie do
czytania książki zostawiając go całkowicie zszokowanego.
Cała
ona – pomyślał…
Czy
był zazdrosny? Nie wiedział, ale za każdym razem kiedy pomyślał o niej i o
Black’u … że ona może czuć do niego coś więcej… a z nim się tylko bawi, że jest
u niej tylko na zastępstwie… Dostawał furii. Miał ochotę powiedzieć jej żeby
się wynosiła i więcej nie wracała, bo on nie jest zabawką, którą można po
wszystkim odłożyć na półkę.
Nie
powiedział jednak tego. Natychmiast przywołał na twarz maskę obojętności i
wrócił do przerwanego zajęcia. Bądź co bądź – pomyślał – nie można mówić o
zazdrości jeżeli nie ma uczucia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz