niedziela, 15 maja 2016

The Prince Tale part 15

Zapraszam na ostatni rozdział The Prince Tale. Nim żegnamy Samarę i Severusa. Co było dalej dobrze wiecie z poprzedniego opowiadania. Szczerze to o wiele bardziej jestem dumna z tego opowiadania. Było pisane świadomie, od początku do końca wiedziałam co chcę przekazać. W Samara story szłam na żywioł i wyszło jak wyszło. 
Obecnie pracuję nad czymś nowym, również z tematu HP. Link do nowego bloga pojawi się kiedy będę wiedziała, że to co piszę nadaje się do upublicznienia. 
Jestem ciekawa opinii o całości The Prince Tale, więc zapraszam do komentowania. Krytyka mile widziana.


********************************************************************************


Oszukiwał sam siebie. Był zazdrosny i to jak jasna cholera. Nie znosił Black’a ze względu na to jak traktował go w szkole, ale też z jej powodu. Ta jej zawziętość i upór z jakim broniła go nawet przed Dumbledorem nie dawała mu spokoju. Teraz był jednak pewien, że tak właśnie traktowała przyjaciół, że oni wszyscy za siebie skoczyli by w ogień… Teraz to wiedział, jednak wtedy… wtedy kiedy przyłapał Black’a i Lupina we wrzeszczącej chacie… Trudno było mu opisać tą radość kiedy rozbroił go i przystawił mu różdżkę do karku. Mało brakowało, by się nie opanował, by dał się ponieść furii, która go rozsadzała.

Po pierwsze Lupin! Ten hipokryta, który śmiał twierdzić, że traktuje Samarę jak siostrę, nagle okazuje się współwinny. Po drugie Black! Ten, którego ona tak zacięcie broniła, ten z którym za szkolnych czasów tak świetnie się bawiła. Wdarł się do szkoły i zwabił młodego Pottera i jego przyjaciół w pułapkę. Wówczas przez głowę przeszła mu myśl: - „ ciekaw jestem co teraz byś powiedziała Samaro…” Po tym jeszcze bardziej się w nim zagotowało i o mały włos… Tak niewiele brakowało, aby zabił ich oboje. Teraz wiedział, jak wielki popełniłby błąd. Bo ona miała rację… zawsze ją miała… Nie był teraz pewien skąd miała pewność, że Syriusz jest niewinny. Nie sądził by wiedziała o zamianie strażników tajemnicy. Nie było jej już w kraju. To musiało oznaczać, że przyjaźń jej z Lupinem, Blackiem, Potterami i nawet z tym zdrajcą Pettigrew była wyjątkowa. Ufali sobie nawet, a może zwłaszcza po zdradzie jednego z nich.
On z ledwością ufał jej, i to tylko na jego własnych zasadach.  Przypomniały mu się jej słowa skierowane do młodego Pottera podczas jego dodatkowych lekcji obrony.

- Ja ufam profesorowi Snape’owi, powierzyłabym w jego ręce moje życie. Mimo, iż mamy wobec siebie osobiste urazy jestem w stanie mu ufać bez żadnych wątpliwości.

Chyba tylko ona to potrafi. Ufać komuś, kto kiedyś wyrządził jej wielką krzywdę. Pamiętał jak bardzo się wówczas zdziwił słysząc jej słowa. Jak bardzo miał ochotę wyśmiać jej naiwność. Jakiś czas później siedząc przy niej w skrzydle szpitalnym doszedł do wniosku, że to nie naiwność, lecz wielka odwaga.

Dosyć tego letargu! Poruszył prawą dłonią i pożałował tego w tej samej chwili. Ból jaki przeszył jego ramie był potworny. Z jego gardła wyrwało się ciche jęknięcie, a zaraz potem usłyszał słowa.


- Staraj się nie ruszać rękoma. Zajęło mi sporo czasu, aby ci je poskładać. – i już była przy nim. 

Patrzyła na niego tymi dużymi brązowymi oczami. Kolejny powód dla którego nikt nigdy nie uwierzy, że jest córką Albusa Dumbledore’a… Na twarzy nie było widać złości, z którą rozstawali się w czerwcu. Siedziała przy jego łóżku tak jakby nigdy nic się nie stało. Jakby ostatnia rozmowa nie miała miejsca. Czy to znaczy… Czy to znaczy, że jest… że traktuje go tak jak tamtych? Pomimo tego co zrobił? To nie możliwe – pomyślał – ale jeżeli ktoś mógłby mu wybaczyć wcześniejszą podłość, to mogła być to tylko ona. Nasunęło mu się pytanie, czy sam wybaczył sobie na tyle, by prosić o jej wybaczenie?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz