Harry od rana nie mógł sobie
znaleźć miejsca w Norze. Nie mógł się doczekać zebrania i stał się bardziej
nerwowy. Jednocześnie w duchu powtarzał sobie, że musi wyzbyć się emocji i
postawić bariery, aby nie narazić żadnego z członków zakonu.
Pani Weasley
również wydawała się bardziej nerwowa niż zwykle. Co chwilę wyglądała przez
okno jakby spodziewała się odwiedzin. Po obiedzie w końcu doczekała się i gdy
wyjrzała przez okno pisnęła tylko wybiegając na ganek domu. Harry i Ron
spojrzeli na sobie i natychmiast rzucili się do drugiego okna, aby zobaczyć kto
wzbudził w Pani Weasley takie emocje. Ku ich własnemu zdziwieniu zobaczyli
zbliżającą się nauczycielkę obrony przed czarną magią. Pani Weasley machała
energicznie w stronę gościa. Zbliżająca się Samara skinęła lekko głową i
przywitała się uprzejmie. Gestem zaproszona do środka strzepnęła z siebie
płatki śniegu i odwiesiła płaszcz na wieszaku. Mama Rona dosłownie zagarnęła
nauczycielkę do kuchni chcąc z nią porozmawiać. Zatrzasnęła drzwi.
- Samaro co planujecie? Dlaczego
do zakonu wciągane są dzieci. Czy ten Albus oszalał? – pisnęła ze złości.
- Molly dobrze wiesz, że Albus
nie wtajemnicza mnie w swoje plany związane z zakonem.
- No, ale przecież rozmawiacie,
jestem pewna, że wspominał ci o tym.
- Wiem tylko tyle, że zabronił
Harremu uczestnictwa w zebraniu dopóki nie opanuje choć w minimalnym stopniu
oklumencji. Moim zadaniem było dopilnować, aby Snape mu pomógł. Nic więcej nie
wiem. – zerknęła na Molly, ta jednak stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
-Nie pozwolę na to, Ron to moje
dziecko, nie jest jeszcze dorosły… nie pozwolę. Harrego również traktuję jak
syna, Hermionę jak córkę… Na miłość boską Samaro, to jeszcze dzieci! Jak tak
można!
– pani Weasley nerwowo przechadzała się po kuchni sprawiając tym samym, że myjące się talerze zaczęły niebezpiecznie szybko wirować.
– Samaro proszę… - dodała, gdy zobaczyła, że ta otwiera drzwi i chce opuścić pomieszczenie. Samara stanęła w progu drzwi i smutno się uśmiechnęła.
– pani Weasley nerwowo przechadzała się po kuchni sprawiając tym samym, że myjące się talerze zaczęły niebezpiecznie szybko wirować.
– Samaro proszę… - dodała, gdy zobaczyła, że ta otwiera drzwi i chce opuścić pomieszczenie. Samara stanęła w progu drzwi i smutno się uśmiechnęła.
- Ty go poproś, on ciebie jednej
posłucha. – pisnęła błagalnie Pani Weasley. Z pokoju gdzie siedzieli Ron i
Harry dało się usłyszeć oburzone: „Mamoooo”. Nikt sobie jednak z tego nic nie
zrobił.
- Molly… - zaczęła delikatnie
Samara - Albus wymógł na mnie powrót i
przyjęcie posady w szkole, zmusił mnie do współpracy ze Snape’m, czy naprawdę
uważasz, że mam jakikolwiek wpływ na podejmowane przez niego decyzję? Po za tym
doskonale wiesz, że nie wtrącam się co do zasad działania zakonu. – Samara
zrobiła minę, która mówiła jasno, że niestety nic nie wskóra. – Musicie zdać
się na jego decyzję – dodała i rzuciła przepraszające spojrzenie w jej stronę.
Pani Weasley pełna zrezygnowania usiadła na krześle i zakryła dłońmi twarz. Ron natychmiast do niej podbiegł i próbował pocieszać i wyjaśniać, że już nie są dziećmi.
Pani Weasley pełna zrezygnowania usiadła na krześle i zakryła dłońmi twarz. Ron natychmiast do niej podbiegł i próbował pocieszać i wyjaśniać, że już nie są dziećmi.
- Harry jak się masz? Mam
nadzieje, że ćwiczyłeś? – mówiła to patrząc mu w oczy świdrującym spojrzeniem.
Harry lekko zażenowany pokiwał głową bez specjalnego entuzjazmu na znak, że
starał się.
- Dobrze, ćwicz… Spotkamy się po
feriach to ponownie spróbujemy. – powiedziała siadając w fotelu przy kominku.
- Ale… - zaczął niepewnie Harry
- Co… ale? – spojrzała na niego z
ukosa i zmrużyła oczy. Harry miał wrażenie jakby czytała z niego jak z
księgi.
- Profesor Snape dał mi ostatnio
do zrozumienia, że dopóki nie znajdę sposobu na opanowanie moich emocji to nie
mamy się po co spotykać.
Samara lekko zachichotała
- Harry, nie przywiązuj się
zbytnio do tego co mówi profesor Snape. Zaczniemy zaraz w następny czwartek po
powrocie do szkoły o stałej porze. – kończąc mówić uśmiechnęła się w jego
stronę jednocześnie otwierając książkę. W chwile później była już zaczytana na
tyle, że nie zwracała uwagi na otaczające ją zamieszanie związane z
przybywaniem kolejnych członków zakonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz