Idę jak burza, przyznam się, że mam przygotowanych już sporo rozdziałów tak na wszelki wypadek, gdybym naglę straciła wenę. Wydzielam je ostrożnie tak by nie musieć zostawiać bloga samopas... Kolejny rozdział to zwykłą przejściówka, jednak następne wiele wyjaśnią w sytuacji Severusa i Samary.
*************************
- Że co?! – Ron i Hermiona
zapytali w tym samym momencie, Harry na to uśmiechnął się do nich i powtórzył.
- Samara Dumbledore jest moją
matką chrzestną. – zrobił taką minę jakby ogłoszono, że do końca roku są
zwolnieni z eliksirów.
- Ale jak? – Zapytał Ron i Harry
opowiedział im to czego dowiedział się wczorajszego wieczoru. Im dłużej
opowiadał tym szczęka Rona opadała niżej ukazując całe uzębienie. Hermiona co
jakiś czas wydawała z siebie pisk. Kiedy skończył opowiadać zaległa między nimi
cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Pierwsza ocknęła się Hermiona.
- To niesamowite!
- Nadal nie rozumiem, jak
mogliśmy nie wpaść na to, że skoro masz ojca chrzestnego to i powinieneś mieć
matkę chrzestną… - powiedział Ron kręcąc głową.
- Właśnie!
- Nawet gdybym zapytał
kogokolwiek, temat nie zostałby
rozwinięty. – powiedział Harry.
- Dlaczego? – zapytała Hermiona.
- Samara powiedziała, że nie
mogłem się dowiedzieć. Miało to coś wspólnego z moim bezpieczeństwem, ale nie
wyjaśniła dokładnie. Z resztą czy to ważne? Znowu mam kogoś, kto jest dla mnie
członkiem rodziny.
- Ciekawi mnie co się za tym
kryje. No i wychował ją sam Dumbledore!
- Rozpoczęła naukę w wieku pięciu
lat – Ron ocknął się i dodał – musiała być piekielnie zdolna…
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami
i udali się na lekcje z Hagridem..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz