niedziela, 13 września 2015

Przeznaczenie.

- Samara. – Voldemort zwrócił się do niej cicho, lecz na tyle wyraźnie, aby wszyscy go słyszeli - Tyle lat.

- Zbyt mało, aby zapomnieć. – natychmiast mu odpowiedziała oschłym tonem. Pomimo zmęczenia walką wyprostowała się dumnie i ścisnęła mocniej różdżkę.

- Próbujesz pomóc Potterowi jednak dla niego los napisał zupełnie inny scenariusz. Jego historia się dziś zakończy.

- Ta historia nie została napisana do końca Tom. – gdy usłyszał swoje imię syknął ze złości, lecz nie przerwał jej – Nie znamy jeszcze zakończenia, wszystko jest możliwe.

- Taka naiwna, – na twarzy pojawił się grymas, który miał imitować uśmiech – ale nie można spodziewać się niczego innego skoro wychował cię ten stary głupiec. – śmierciożercy zarechotali paskudnie za jego plecami. – Miłość jest najpotężniejszą magią! – wykrzyknął odwracając się w stronę swoich sług, a oni ponownie wybuchnęli śmiechem. – Bzdura! – krzyknął w złości ponownie patrząc w jej brązowe oczy. – Pokaże ci dziś co zrobię z tą waszą miłością! Zdeptam Pottera jak robaka, i zmuszę cię do patrzenia na to, a na końcu zajmę się tobą.

- Wychodzisz z błędnego założenia Tom, jeżeli myślisz, że uda ci się mnie tak po prostu zabić. – Samara spojrzała w oczy Harrego, który był blady jak nigdy dotąd. Ron i Hermiona przytrzymywali go w obawie, że wyrwie się i przekroczy barierę. Mrugnęła do niego okiem, wyciągnęła różdżkę przed siebie i ją odrzuciła. Voldemort zmrużył swoje oczy i zrobił krok do przodu.

- Zamierzasz walczyć ze mną bez użycia magii? – zasyczał wściekle.

- Nie potrzebuję różdżki, aby cię pokonać. – mówiła spokojnie, nie patrzyła na niego, powoli  zaczęła podwijać rękawy swojej szaty.

- Dosyć tego przedstawienia! Walcz jak na czarodzieja przystało! – krzyknął.


Samara wiedziała, że z wszystkiego na świecie Voldemort nie znosi lekceważenia go. Czarny Pan wyciągnął różdżkę przed siebie i machnął w jej stronę rzucając klątwę. Las wypełniło czerwone światło, lecz Samara stała na swoim miejscu. Gdy klątwa była blisko wyciągnęła przed siebie rękę, tak jakby chciała ją zatrzymać. Zaklęcie rozdwoiło się na dwie części i minęło ją z obu stron. Voldemort cofnął się zaskoczony o kilka kroków do tyłu. Ponowie rzucił zaklęcie – Inkarserus – Samara i tym razem bez większych problemów odbiła je. Na twarzy Voldemorta dostrzec można było wściekłość.
Krzyknął do niej – Walcz! – i machnął różdżką wyczarowując wielką ścianę ognia która pędziła w jej stronę. Samara wyciągnęła przed siebie obie dłonie i zmrużyła oczy. Pędząca ściana ognia zastygła w połowie drogi i utworzyła wirujący lej. Samara machnęła ręką i ogniste tornado ruszyło w stronę Voldemorta, który krzyknął wściekle. Jego własne zaklęcie zwróciło się przeciwko niemu. Natychmiast wyczarował ogromną falę wody która ugasiła wirujące promienie. Tym razem pierwsza zaatakowała Samara. Pochyliła się i dotknęła wskazującym palcem prawej dłoni ziemi, która natychmiast zaczęła pękać. Voldemort musiał odskoczyć, aby nie zostać pochłonięty przez pękającą rozpadlinę. Oboje przerzucali się najrozmaitszymi klątwami. Ich walka toczyła się w zawrotnym tempie i po Samarze było już widać skrajne zmęczenie. Voldemort zauważył to i przyspieszył, rzucał klątwę za klątwą. Samara już się tylko broniła. Czarny Pan wysłał w jej stronę równocześnie dwie klątwy, jedno z nich ugodziło Samarę i odrzuciło ją do tyłu o kilka metrów. Voldemort zaryczał tryumfalnie i powoli ruszył w jej stronę.

- Sądziłaś, że możesz mierzyć się ze mną głupia! Nie istnieje magia potężniejsza od mojej i za chwilę się o tym przekonasz. – podszedł do niej złapał za gardło i podniósł do góry pokazując jak zdobycz.

Słudzy Czarnego Pana ryknęli z zadowolenia i wystrzeliwali w niebo snopy iskier. Voldemort odrzucił ją w miejsce gdzie stali Harry, Ron i Hermiona. Uderzyła całym ciałem o ziemię, a Czarny Pan rzucił w jej stronę klątwę – Crucio! – Samara wygięła się w łuk i krzyknęła z bólu wijąc się na ziemi. Harry próbował wyrwać się swoim przyjaciołom, lecz ci trzymali go zbyt mocno nie pozwalając mu na jakikolwiek ruch. – Crucio! – ponownie uderzyła ją klątwa, jeszcze silniejsza od poprzedniej.

- Tak, mój drogi Harry. – zwrócił się do niego cicho – Przyjrzyj się uważnie, bo właśnie umiera za ciebie kolejna osoba. Wyjdź z tej bańki i staw mi czoła. Nie okrywaj się większą hańbą! – okrążał barierę powoli przyglądając się mu. – Crucio! Crucio! – krzyki Samary ponownie rozniosły się po lesie. – Czy naprawdę chcesz nadal się temu bezczynnie przyglądać? – zapytał.

Samara drgnęła i podniosła głowę patrząc wściekle na niego ledwie łapiąc oddech.

 – Jeżeli uważasz, że ze mną już skończyłeś to jesteś zwykłym głupcem Tom. – wsparła się na rękach i uklękła próbując złapać równowagę. Voldemort zaśmiał się tak jak jeszcze nigdy.

– Ty? Imitacjo czarodzieja? Miałem nadzieje, że stać cię na więcej. – podszedł do niej i pochylił się nad nią. Wyszczerzył zęby i powiedział – Tyle słyszałem o twojej potężnej magii Samaro, gdzie ona się podziała? – Voldemort wyprostował się i zwrócił do swoich sług – Spójrzcie wszyscy! Tak wygląda potęga miłości! – Śmierciożercy wybuchnęli szyderczym śmiechem.

- To jeszcze nie koniec. – wyszeptała ledwie słyszalnie i podźwignęła się wykorzystując resztę sił. Voldemort odwrócił się w jej kierunku i wyszczerzył w paskudnym grymasie.


- Pokaż więc na co cię stać! – zarechotał.


Samara uniosła swoje dłonie wyżej, powoli zaciskała pięści z których wydobyło się światło. Voldemort przestał się uśmiechać i zaczął uważniej się jej przyglądać. W momencie, gdy zacisnęła do końca swoje pięści z jej dłoni wybuchnął płomień, który powoli zaczął obejmować całe jej ciało. Śmierciożercy krzyknęli z przerażenia. Voldemort cofnął się o kilka kroków nie spuszczając jej z oczu.

Płomienie objęły już całkowicie Samarę, która z ogniem tworzyła jedność. Spojrzała na wszystkich i zwróciła się w stronę Czarnego Pana, a jej głos nie brzmiał tak jak zwykle. Wydawał się daleki i przygłuszony jakby z innego świata.

- Powinniście w tej chwili zacząć uciekać. – skierowała się w ich stronę krocząc powoli. Kilku śmierciożerców przeraziło się i aportowało z lasu. Voldemort krzyknął w ich stronę – Tchórze! - Rozgorzała panika. Im bliżej była Samara tym więcej sług Czarnego Pana uciekało z polany. W pewnej chwili Samara przystanęła i rozłożyła ramiona. Gdy przymknęła oczy z jej ciała uwolniły się ogromne płomienie, które w błyskawicznym tempie skierowały się w stronę wrogów.
Voldemort wiedząc już, że niczego nie wskóra krzyknął wściekle i aportował się z zakazanego lasu z resztką swoich najwierniejszych sług. Gdy wszystko ustało, Samara odwróciła się w stronę Harrego, a chwilę potem runęła z całym impetem na ziemię. Harry, Ron i Hermiona krzyknęli. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz