Obudził go piekący ból w
przedramieniu. Zasyczał i zerwał się z fotela na którym najwidoczniej musiał
zasnąć. Zerknął na zegar wiszący na ścianie, wskazywał 1:15. Ból nasilał się,
wiedział co to oznacza. Natychmiast narzucił na siebie płaszcz i opuścił swoje
kwatery.
- Cholerny Dumbledore, tyle
gadania o zaufaniu do mnie, a nadal nie mogę aportować się z terenu szkoły.
– Snape szedł ciemnymi korytarzami zamku w kierunku wyjścia pewnym krokiem.
Wiedział, że o tej porze nie spotka tu nikogo. Dotarł do głównych drzwi
Hogwartu jednak zanim wyszedł wyczarował patronusa z wiadomością dla dyrektora:
„zostałem wezwany”, spojrzał tęsknie na srebrzystą łanię która pobiegła w
kierunku gabinetu Dumbledora. Gdy zniknęła Snape ponownie ruszył przed siebie
wychodząc na błonia. Uderzyło go mroźne powietrze. Zaciągnął się nim głęboko,
aby się orzeźwić i skupić myśli. Wezwanie o tej godzinie mogło zwiastować tylko
jedno – kłopoty. Czarny Pan nie wzywa o tak późnych porach bez wyraźnego
powodu. Dojście na skraj terenów szkolnych zajęło mu jakiś czas. Gdy dotarł do
miejsca z którego mógł się spokojnie aportować, odwrócił się na moment w
kierunku zamku, by na niego spojrzeć. Zdał sobie sprawę, że robi tak za każdym
razem gdy udawał się na spotkania z Czarnym Panem. Doskonale wiedział, co mu grozi i każde
spotkanie mogło być tym ostatnim. Mógł zostać zdemaskowany. Wówczas on
pewnie osobiście poświęcił by swój czas, aby go zabić. Nie miał złudzeń, nie
byłaby to szybka śmierć. Najpewniej po kilkugodzinnych torturach sam błagałby o
koniec. Rzucił ostatni raz spojrzenie na jasno oświetlony zamek, który dawał mu
nikłe, ale jedyne poczucie bezpieczeństwa i aportował się przed rezydencje
Malfoyów. Ponownie zaciągnął się mroźnym powietrzem i ruszył w kierunku bramy.
Rzucił zaklęcie łamiące zabezpieczenia i wszedł na teren posiadłości. Drzwi
otworzył mu Glizdogon, skinął mu niechętnie i skierował się w kierunku salonu. Drzwi
do pomieszczenia były zamknięte, jednak przez szparę w drzwiach sączyło się
blade światło. Snape otworzył drzwi wchodząc z szelestem swoich szat do środka.
W pokoju znajdowało się tylko 6 osób. Severus zdziwił się, jednak żadnym gestem
nie dał tego po sobie poznać. Przy stole siedzieli Bellatrix, Rookwood,
Macnair, Lucjusz Malfoy i Yaxley. Na końcu stołu siedział sam Czarny Pan. Snape
podszedł bliżej i skłonił się.
- Czekaliśmy na ciebie Severusie. – powiedział – Zajmij miejsce przy stole. – tu wskazał mu miejsce po
swojej prawej stronie. Severus posłusznie zrobił to co mu kazano.
– Zapewne zastanawiacie się po co was tu zebrałem. Na skutek pewnych informacji nastąpiły zmiany w moich planach. Muszę je wprowadzić w życie natychmiast.
– Zapewne zastanawiacie się po co was tu zebrałem. Na skutek pewnych informacji nastąpiły zmiany w moich planach. Muszę je wprowadzić w życie natychmiast.
Bellatrix wychyliła się w
kierunku Voldemorta.
- O jakich informacjach mówisz
mój Panie? - zapytała.
-Mamy szpiega w swoich szeregach
.– mówiąc to spojrzał każdemu w oczy by spostrzec nawet najmniejszy zdradliwy
gest.
Severus mógłby przysiąc, że na
chwile zatrzymała się ziemia. Na szczęście nie dał po sobie poznać, że ta
informacja go zmroziła. Rozbrzmiał gwar rozmów. Bellatrix wstała z miejsca i
oddychała nerwowo.
- Panie! Kto śmiał? – zajęczała
piskliwie.
- Tego jeszcze nie wiem, jednak
mam pewność co do tego, że ktoś mnie zdradził.
- Panie mój – odezwał się Snape –
czy zdradzisz nam skąd masz tą informację? – Snape odetchnął z ulgą, jego głos
był jak zwykle zimny i pewny siebie.
Wszyscy zamarli oczekując
odpowiedzi. Słychać było tylko nerwowe oddech Belli. Voldemort spojrzał w jego
stronę i zwęził oczy.
- Oprócz ciebie Severusie mam
jeszcze jedną zaufaną osobę w zakonie. To ona doniosła mi, że jest ktoś kto
informuje Dumbledora o moich zamiarach. Niestety ze względu na ciążące na tej
osobie zaklęcia nie może ona wyjawić mi nazwisk członków zakonu. Nie może mi
również powiedzieć kim jest zdrajca. Mam jednak nadzieję, że jest to tymczasowe
utrudnienie. Pracuję nad złamaniem zaklęcia. Jedno jest pewne, dni osoby która
śmiała mi się sprzeciwić są policzone.
- Co możemy zrobić Panie? –
Malfoy niepewnie wychylił się w jego stronę. Snape spojrzał na niego. Wyglądał
marnie. Był zaniedbany, odkąd stracił łaski u Czarnego Pana jego obecność jakby
mu ciążyła. Snape wyczuł, że chce odzyskać dawne względy dlatego tak chętnie
ofiarował swą pomoc.
- Zmieniamy moje dotychczasowe
plany. Severusie już nie będziesz uczestniczył w naszych akcjach. Nie mogę
pozwolić, aby doniesiono zakonowi o twoim udziale. Twoja służba ograniczy się
tylko do przekazywania mi informacji o zamiarach Dumbledora.
Snape skłonił się nieznacznie na
znak posłuszeństwa.
- Panie mój, co z atakiem na
szkołę? – zapytał Rookwood
- Dopóki nie znajdę zdrajcy nie
będzie miało to żadnego sensu. Nie poświęcę wielu miesięcy przygotowań. Każdy z
was może być zdrajcą. – Voldemort wstał i powoli okrążał stół przy którym
wszyscy siedzieli. Przystawał na niedługą chwilę przy każdym z członków
zebrania i przyglądał się im. Snape wiedział doskonale co robi Czarny Pan.
Włamuje się do umysłów, aby sprawdzić informację. Musi się przygotować za chwile dotrze do niego i włamie mu się do jego wspomnień. Tak jak się
spodziewał Czarny Pan podszedł do niego i natychmiast wdarł się do jego umysłu
w poszukiwaniu dowodów zdrady. Snape miał wieloletnie doświadczenie w
oklumencji więc bez trudu przedstawił mu fałszywe obrazy wspomnień. Voldemort
nie znalazł niczego co świadczyło by przeciwko Severusowi więc ponownie zajął
swoje miejsce i zwrócił się do wszystkich.
– Macie mieć oczy szeroko otwarte, zwłaszcza ty Severusie, zdrajca współpracuje z zakonem musisz się dowiedzieć kim jest.
– Macie mieć oczy szeroko otwarte, zwłaszcza ty Severusie, zdrajca współpracuje z zakonem musisz się dowiedzieć kim jest.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy,
aby go zdemaskować Panie. – Snape ponownie skłonił się w jego stronę.
- Na dziś koniec, możecie się
rozejść. – Voldemort wstał i skierował się w kierunku drzwi wyjściowych –
Nagini chodź. – wąż posłusznie sunął za swoim panem. Gdy Czarny Pan opuścił
salon wszyscy wstali i spojrzeli na siebie. Snape postanowił nie czekać i
również wyszedł z salonu, chcąc jak najszybciej powrócić do szkoły. Za bramą
posiadłości bezzwłocznie aportował się na skraj szkolnych błoni. Z daleka
zobaczył zapalone światła w gabinecie Dumbledore ’a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz