wtorek, 2 czerwca 2015

Zdrajca

    Obudził go piekący ból w przedramieniu. Zasyczał i zerwał się z fotela na którym najwidoczniej musiał zasnąć. Zerknął na zegar wiszący na ścianie, wskazywał 1:15. Ból nasilał się, wiedział co to oznacza. Natychmiast narzucił na siebie płaszcz i opuścił swoje kwatery.

- Cholerny Dumbledore, tyle gadania o zaufaniu do mnie, a nadal nie mogę aportować się z terenu szkoły. – Snape szedł ciemnymi korytarzami zamku w kierunku wyjścia pewnym krokiem. Wiedział, że o tej porze nie spotka tu nikogo. Dotarł do głównych drzwi Hogwartu jednak zanim wyszedł wyczarował patronusa z wiadomością dla dyrektora: „zostałem wezwany”, spojrzał tęsknie na srebrzystą łanię która pobiegła w kierunku gabinetu Dumbledora. Gdy zniknęła Snape ponownie ruszył przed siebie wychodząc na błonia. Uderzyło go mroźne powietrze. Zaciągnął się nim głęboko, aby się orzeźwić i skupić myśli. Wezwanie o tej godzinie mogło zwiastować tylko jedno – kłopoty. Czarny Pan nie wzywa o tak późnych porach bez wyraźnego powodu. Dojście na skraj terenów szkolnych zajęło mu jakiś czas. Gdy dotarł do miejsca z którego mógł się spokojnie aportować, odwrócił się na moment w kierunku zamku, by na niego spojrzeć. Zdał sobie sprawę, że robi tak za każdym razem gdy udawał się na spotkania z Czarnym Panem.  Doskonale wiedział, co mu grozi i każde spotkanie mogło być tym ostatnim. Mógł zostać zdemaskowany. Wówczas on pewnie osobiście poświęcił by swój czas, aby go zabić. Nie miał złudzeń, nie byłaby to szybka śmierć. Najpewniej po kilkugodzinnych torturach sam błagałby o koniec. Rzucił ostatni raz spojrzenie na jasno oświetlony zamek, który dawał mu nikłe, ale jedyne poczucie bezpieczeństwa i aportował się przed rezydencje Malfoyów. Ponownie zaciągnął się mroźnym powietrzem i ruszył w kierunku bramy. Rzucił zaklęcie łamiące zabezpieczenia i wszedł na teren posiadłości. Drzwi otworzył mu Glizdogon, skinął mu niechętnie i skierował się w kierunku salonu. Drzwi do pomieszczenia były zamknięte, jednak przez szparę w drzwiach sączyło się blade światło. Snape otworzył drzwi wchodząc z szelestem swoich szat do środka. W pokoju znajdowało się tylko 6 osób. Severus zdziwił się, jednak żadnym gestem nie dał tego po sobie poznać. Przy stole siedzieli Bellatrix, Rookwood, Macnair, Lucjusz Malfoy i Yaxley. Na końcu stołu siedział sam Czarny Pan. Snape podszedł bliżej i skłonił się.

- Czekaliśmy na ciebie Severusie. – powiedział  – Zajmij miejsce przy stole. – tu wskazał mu miejsce po swojej prawej stronie. Severus posłusznie zrobił to co mu kazano.
– Zapewne zastanawiacie się po co was tu zebrałem. Na skutek pewnych informacji nastąpiły zmiany w moich planach. Muszę je wprowadzić w życie natychmiast.

Bellatrix wychyliła się w kierunku Voldemorta.

- O jakich informacjach mówisz mój Panie? - zapytała.

-Mamy szpiega w swoich szeregach .– mówiąc to spojrzał każdemu w oczy by spostrzec nawet najmniejszy zdradliwy gest.

Severus mógłby przysiąc, że na chwile zatrzymała się ziemia. Na szczęście nie dał po sobie poznać, że ta informacja go zmroziła. Rozbrzmiał gwar rozmów. Bellatrix wstała z miejsca i oddychała nerwowo.

- Panie! Kto śmiał? – zajęczała piskliwie.

- Tego jeszcze nie wiem, jednak mam pewność co do tego, że ktoś mnie zdradził.

- Panie mój – odezwał się Snape – czy zdradzisz nam skąd masz tą informację? – Snape odetchnął z ulgą, jego głos był jak zwykle zimny i pewny siebie.

Wszyscy zamarli oczekując odpowiedzi. Słychać było tylko nerwowe oddech Belli. Voldemort spojrzał w jego stronę i zwęził oczy.

- Oprócz ciebie Severusie mam jeszcze jedną zaufaną osobę w zakonie. To ona doniosła mi, że jest ktoś kto informuje Dumbledora o moich zamiarach. Niestety ze względu na ciążące na tej osobie zaklęcia nie może ona wyjawić mi nazwisk członków zakonu. Nie może mi również powiedzieć kim jest zdrajca. Mam jednak nadzieję, że jest to tymczasowe utrudnienie. Pracuję nad złamaniem zaklęcia. Jedno jest pewne, dni osoby która śmiała mi się sprzeciwić są policzone.

- Co możemy zrobić Panie? – Malfoy niepewnie wychylił się w jego stronę. Snape spojrzał na niego. Wyglądał marnie. Był zaniedbany, odkąd stracił łaski u Czarnego Pana jego obecność jakby mu ciążyła. Snape wyczuł, że chce odzyskać dawne względy dlatego tak chętnie ofiarował swą pomoc.

- Zmieniamy moje dotychczasowe plany. Severusie już nie będziesz uczestniczył w naszych akcjach. Nie mogę pozwolić, aby doniesiono zakonowi o twoim udziale. Twoja służba ograniczy się tylko do przekazywania mi informacji o zamiarach Dumbledora. 
Snape skłonił się nieznacznie na znak posłuszeństwa.

- Panie mój, co z atakiem na szkołę? – zapytał Rookwood

- Dopóki nie znajdę zdrajcy nie będzie miało to żadnego sensu. Nie poświęcę wielu miesięcy przygotowań. Każdy z was może być zdrajcą. – Voldemort wstał i powoli okrążał stół przy którym wszyscy siedzieli. Przystawał na niedługą chwilę przy każdym z członków zebrania i przyglądał się im. Snape wiedział doskonale co robi Czarny Pan. Włamuje się do umysłów, aby sprawdzić informację. Musi się przygotować za chwile dotrze do niego i włamie mu się do jego wspomnień. Tak jak się spodziewał Czarny Pan podszedł do niego i natychmiast wdarł się do jego umysłu w poszukiwaniu dowodów zdrady. Snape miał wieloletnie doświadczenie w oklumencji więc bez trudu przedstawił mu fałszywe obrazy wspomnień. Voldemort nie znalazł niczego co świadczyło by przeciwko Severusowi więc ponownie zajął swoje miejsce i zwrócił się do wszystkich.

– Macie mieć oczy szeroko otwarte, zwłaszcza ty Severusie, zdrajca współpracuje z zakonem musisz się dowiedzieć kim jest.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby go zdemaskować Panie. – Snape ponownie skłonił się w jego stronę.


- Na dziś koniec, możecie się rozejść. – Voldemort wstał i skierował się w kierunku drzwi wyjściowych – Nagini chodź. – wąż posłusznie sunął za swoim panem. Gdy Czarny Pan opuścił salon wszyscy wstali i spojrzeli na siebie. Snape postanowił nie czekać i również wyszedł z salonu, chcąc jak najszybciej powrócić do szkoły. Za bramą posiadłości bezzwłocznie aportował się na skraj szkolnych błoni. Z daleka zobaczył zapalone światła w gabinecie Dumbledore ’a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz