niedziela, 21 czerwca 2015

Dawne, dobre czasy...

W końcu jakieś komentarze i to konstruktywne :) Dzięki... Wstawiam kolejne :)


***************************

- Zostaw mnie! – zdołała się mu wyszarpnąć dopiero wewnątrz gabinetu. – Oszalałeś do reszty! Co ty sobie wyobrażasz?! – syczała wściekle patrząc mu prosto w oczy.

- A czego się spodziewałaś głupia kretynko? Myślałaś, że utniemy sobie miłą pogawentkę o sprawach zakonu na środku szkolnego korytarza? – spojrzał na nią jak na uczennicę, która właśnie wysadziła swój kociołek. Po chwili dodał mierząc ją od stóp do głów – Poza tym nie jestem ci nic winien.

- Czyżby? – Samara obeszła go i usiadła w fotelu w którym zwykle siadała za czasów kiedy byli razem.  – Więc dlaczego mnie tu zaciągnąłeś? Bo chyba nie po to, aby sobie powspominać dawne dobre czasy?

- Dobrze wiem jaka potrafisz być upierdliwa w dążeniu do celu, nie dałabyś mi spokoju. – również usiadł w fotelu za biurkiem, założył ręce na piersi. - Co chcesz wiedzieć?

- Wszystko. – rozsiadła się wygodnie w fotelu czekając.

- Czemu mnie to nie dziwi… Dobrze, tylko problem polega na tym, że ty już wszystko wiesz. – spojrzał w jej zdziwione oczy i lekko się pochylił w jej kierunku.

- Jak to już wszystko wiem? – zastanowiła się by po chwili zapytać -  Chyba nie zamierzasz… - przerwał jej

- Właśnie, że zamierzam. – powiedział już spokojnym i opanowanym tonem.

- Przecież to szaleństwo. To kwestia czasu jak Voldemort się o tobie dowie. Mimo to chcesz tam nadal chodzić? – Snape kiwnął tylko głową  - On cię zabije – powiedziała cicho.

- Wiem. – oparł się wygodniej o oparcie fotela i ciągnął dalej. -  Doskonale zdaję sobie sprawę, że w dniu kiedy Czarny Pan dowie się o mojej roli dla zakonu zginę w męczarniach błagając o ostateczny cios.

- Więc dlaczego chcecie to ciągnąć? – zapytała patrząc w jego czarne oczy. Wydawało się jej, że ponownie ujrzała w nich to co zobaczyła tamtej nocy.

- Ponieważ do tego czasu mogę uzyskać cenne informację, które uratują tyłek tego ignoranta Pottera.

- Harry nie jest ignorantem. – powiedziała spokojnie. – Porozmawiam z Dumbledorem. Nie powinniście już tego ciągnąć. Rozumiałam motywy do tej pory, nawet je popierałam. Jednak od dziś zakrawa to już na samobójstwo.

- Od kiedy przejmujesz się tak moim losem? – zapytał sarkastycznym tonem, wstał i podszedł do barku, wyciągnął z niego butelkę ognistej i szklankę. Samara zmrużyła oczy i przez chwilę spoglądała na niego zdziwiona. Po chwili westchnęła i odpowiedziała.

- Zapewne od momentu w którym ty przestałeś. – zrobiła przerwę i dodała – Nie powinieneś dziś pić.

- Nie jesteś moją niańką, więc jeżeli wiesz już wszystko to wierzę, że znajdziesz drogę do drzwi. Nie będę cię narażać na moje nietrzeźwe towarzystwo. – zasyczał wściekle patrząc na nią z góry.

- Zachowujesz się jak zwykły gówniarz. – powiedziała to zanim zdążyła się zastanowić. Ruszyła w jego stronę. Wyszarpnęła mu z ręki butelkę i rozbiła ją teatralnym gestem o podłogę. Snape zareagował natychmiast. Był piekielnie szybki, zdziwiła się, że aż tak. Złapał ją za nadgarstek dłoni w której przed chwilą trzymała butelkę i ścisnął ją  z całej siły, tak że zasyczała z bólu. Jego oczy płonęły z wściekłości. Próbowała się mu wyszarpnąć, jednak z każdym jej ruchem jego dłoń zaciskała się mocniej. Samara spodziewała się steku wyzwisk i najróżniejszych obelg, jednak nigdy nie spodziewałaby się przemocy.

- Oszalałeś? Puść mnie! – nie poskutkowało. Wolną ręką próbowała go spoliczkować, aby się opamiętał jednak uchwycił jej dłoń w locie i również zacisnął swoje dłonie na jej nadgarstku.  Była w potrzasku. Snape patrzył na nią jak wygłodniały wilk na bezbronne jagnię. Nie był sobą i właśnie to sprawiło, że zaczęła się bać. Był piekielnie silny, przygwoździł ją do ściany i uniemożliwiał jakikolwiek ruch. Oczywiście mogła się  bez problemu uwolnić wypowiadając odpowiednie zaklęcie jednak nie obyłoby się bez poważnego zranienia siebie i  Snape’a. Szarpali się tak dłuższą chwilę zanim jednak zdecydowała się wypowiedzieć zaklęcie. Nie zdążyła jednak rzucić go do końca, gdyż Snape przyciągnął ją do siebie gwałtownym ruchem i pocałował ją z tak wielką pasją, że przez chwilę pociemniało jej w oczach i ugięły się pod nią kolana.

Przygwoździł ją swoim ciałem do zimnej ściany, a jej ręce trzymał wysoko nad jej głową tak, aby nie mogła się obronić. Próbowała odwrócić głowę, walczyła jednak nie było sensu. Snape dominował. Skutecznie ograniczył jej ruchy. Po chwili oddała pocałunek. Wszystko wokół nich toczyło się mocno, szybko i intensywnie. Na krótką chwilę odpłynęła, jednak gdy usłyszała nikły pomruk zadowolenia Snape’a, który rozluźnił uścisk oddając się w całości pocałunkowi, wyszarpnęła ręce i wymierzyła mu solidny, siarczysty policzek. Snape cofnął się o kilka kroków do tyłu, na jego twarzy malował się szok i niedowierzanie. Samara odetchnęła i rozcierała sobie zbolałe nadgarstki. Do Snape’a właśnie dotarło co zrobił i próbował coś powiedzieć jednak uprzedziła go Samara. Podeszła do niego i powiedziała najbardziej oziębłym tonem na jaki było ją obecnie stać.

- Nigdy, więcej tego nie rób! – spojrzała mu w oczy, w których malowało się poczucie winy. Nie mogła na niego patrzeć więc odwróciła się i skierowała w kierunku drzwi. Zanim wyszła Snape rzucił w jej stronę.

- Samaro, ja…


- Nigdy więcej Severusie, NIGDY WIĘCEJ. – odpowiedziała mu przez ramie nie racząc już spojrzeć w jego stronę. Otworzyła drzwi i wyszła zostawiając go w totalnym szoku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz