Gdy za Harrym zamknęły się drzwi, Snape powoli ruszył w kierunku
Samary. Ta zdawała się nie zwracać na niego zbytniej uwagi i zajęła się
układaniem wypracowań uczniów. Snape stał dłuższą chwilę przed jej biurkiem
bacznie przyglądając się jej owiniętym bandażami nadgarstkom.
- Dlaczego ich nie uleczysz? – zapytał niespodziewanie. Podniosła
leniwie wzrok na niego.
- Doskonale wiesz, że sama siebie uleczyć nie mogę. – Odwróciła wzrok
ponownie zajmując się wypracowaniami, po chwili jednak dodała.
- Jeżeli przywiodły cię tu wyrzuty sumienia, to nie trudź się.
Przepraszanie nie jest w twoim stylu, a ja przeprosin wcale nie oczekuję.
Poniosło cię i tyle. Widywałam już gorsze rzeczy w twoim wykonaniu.
- Nie jestem tu z powodu wyrzutów sumienia. – odpowiedział ponuro.
- Czyżby? – zapytała już śmielej. – Do tej pory nie gościłeś w mojej
klasie – dodała i zapytała – Cóż więc cię sprowadza? – spojrzała na niego i
czekała na odpowiedź.
Snape zasępił się jeszcze bardziej i spochmurniał. Podniósł swój wzrok
na nią i powiedział grobowym tonem
- Sam nie wiem. Chciałem się tylko upewnić. – mówiąc to odwrócił się
od niej i ruszył w kierunku wyjścia.
Samara zdziwiła się, na pewno nie takiej odpowiedzi się spodziewała,
zapytała więc zanim zdążył opuścić klasę.
- Upewnić? – Snape zatrzymał się, lecz nie spojrzał w jej kierunku.
- Czy wszystko w porządku.
- Może nie jesteś tego do końca świadomy, ale to są właśnie wyrzuty
sumienia.
Snape wyprostował się i odzyskał dawną obojętność w głosie. Zanim
wyszedł z klasy powiedział.
- Aby mieć wyrzuty sumienia, musiałbym posiadać sumienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz