czwartek, 4 czerwca 2015

Przekleństwo, czy dar?

    Dumbledore nie spał, czekał na powrót Severusa w swoim gabinecie. Pojawienie się srebrzystej łani zachwiało jego spokój. Siedział w swoim wygodnym fotelu oczekując wiadomości od swojego szpiega. Za każdym razem gdy go wzywano, miał ogromne poczucie winy, że zmusza go do takiego ryzyka. Nie widział jednak innego wyjścia, gdyby takie miał nigdy nie pozwolił by Severus narażał życie. Jego myśli przerwało ciche pukanie do drzwi, nie wstał jednak by je otworzyć. Machnął nerwowo różdżką, a drzwi z hukiem się otworzyły. Gościem okazała się Samara. Stała w progu z zaskoczoną i lekko oburzoną miną. Spojrzała na niego i powiedziała

- Nie wiedziałam, że tak witasz gości Albusie. Myślałam, że jesteś znany ze swojej gościnności i manier. Widocznie czasem się jednak mylę. – weszła nie czekając na zaproszenie i obrzucając go badawczym spojrzeniem.

- Pozory Samaro, to tylko pozory. – westchnął i dodał – Co cię sprowadza o tak późnej porze?

- Ty. – powiedziała stając naprzeciwko niego, nadal nie spuszczając z niego wzroku.

- Ja? – podniósł oczy i spojrzał na nią zdziwiony.

-Widzisz, los pokarał mnie jeszcze jednym darem – empatią – wyczuwam twój niepokój, więc przyszłam sprawdzić co się dzieje.

- Severus przed godziną został wezwany. – powiedział zmęczonym głosem. Może to wpływ późnej pory ale Samarze wydało się, że Dumbledora przygniata wielki ciężar. Usiadła w fotelu przy jego biurku oparła dłonie o blat i odpowiedziała.

- To nic nowego. Nie powinno Cię to dziwić. Dobrze wiemy, że Czarny Pan zbiera siły.

- Tym razem mam przeczucie, że chodzi o coś zupełnie innego. – potarł nerwowo skronie i spojrzał na zegarek. – Nigdy nie organizował spotkań o tej porze.

- Oboje wiemy, że Voldemort jest znany z nieprzewidywalności, a ciebie martwi zupełnie coś innego. Nie mylę się prawda? – odchyliła się z powrotem na oparcie fotela i przyglądała mu się uważnie. Był przygnębiony, coś go uparcie dręczyło i nie dawało spokoju.

- Czasami mam wrażenie, że czytasz mi w myślach. – uśmiechnął się ponuro spoglądając w jej kierunku, ona tylko wzruszyła ramionami. Wstał i podszedł do drzemiącego feniksa. – Za każdym razem, gdy go wzywa mam ogromne poczucie winy. Czasami myślę, że to moja wina, że jest taki jaki jest, że to ja go takim uczyniłem.

- Mówisz jakbyś go okaleczył. – Samara przyglądała się mu lekko przymrużając oczy.

- Mam wrażenie, że tak właśnie jest. – powiedział ledwie słyszalnie. – Gdybym tylko znalazł sposób… - nie dokończył, gdyż przerwała mu gwałtownie. Wstała podeszła do niego i powiedziała.

- Nie ma innego sposobu! Wiesz o tym ty, wiem o tym ja i wie o tym Severus. Przestań się mazać. Jeżeli Harry ma mieć realne szanse na pokonanie Voldemorta i zakończenie tej wojny, trzeba sięgać po radykalne metody. Snape dobrze wie czym ryzykuje, nie jest dzieckiem. Jestem pewna, że dawno temu pogodził się z ceną jaką przyjdzie mu zapłacić w razie gdyby zawiódł. A ty nie możesz okazywać słabości! Jesteś filarem na którym wszystko się opiera. Duch walki to ty! Jeżeli inni zobaczą cię w takim stanie, to uwierz mi nie skończy się to dobrze. Wojna wymaga poświęceń i Snape o tym wie. Myślisz, że to ty ukształtowałeś jego charakter? A ja myślę, że już taki był na długo przed tym, kiedy składał ci wieczystą przysięgę. – zakończyła swój wywód bardzo dosadnie. Dumbledore z każdym jej słowem stawał się bledszy, jednak kiedy skończyła odzyskał dawny rezon. Poprawił okulary i podszedł do Samary. Położył swoje obie dłonie na jej ramionach i powiedział z lekkim uśmiechem.

- Twój dar empatii to nie przekleństwo Samaro, to błogosławieństwo, choćby dla mnie. Potrafisz szybko postawić mnie na nogi. Jestem ci wdzięczny. Pogłaskał ją po policzku, ona przymknęła oczy. Westchnął i ponownie skierował się w stronę fotela by w nim usiąść.

- Martwi mnie jeszcze jedno – powiedział ponownie pochmurnym tonem.

- Co takiego? – nie kryła zaciekawienia, podeszła bliżej niego lecz nie usiała już w fotelu.

- Gdyby zdarzyło się, że Severus zginie, jak ty sobie z tym poradzisz? – spojrzał w jej duże brązowe oczy. Źrenice rozszerzyły się jej gwałtownie. Na twarzy malował się wyraz totalnego zaskoczenia. Poruszyła delikatnie ustami chcąc coś powiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Stała tak i wpatrywała się w jego niesamowicie błękitne oczy. Drgnęła jednak nerwowo, ponieważ drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął Snape. Ruszył w kierunku dyrektora i zatrzymał się  przy Samarze mówiąc grobowym tonem.


- W zakonie jest szpieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz