niedziela, 7 czerwca 2015

Rób to, co do ciebie należy.

    Samara spojrzała na Snape’a zszokowana. Dumbledore wstał z fotela jednak nie ruszył się z miejsca.

- Musiałam się przesłyszeć, albo ty się źle wyraziłeś Snape – Samara nadal wpatrywała się w niego jakby widziała go po raz pierwszy. Snape obrzucił ją oburzonym spojrzeniem.

- Wyraziłem się dostatecznie jasno, w zakonie jest szpieg. – spojrzał w oczy dyrektora i czekał na jego reakcję. Ten powoli podszedł do niego.

- Kto? - zapytał.

 - Nie wyjawiono mi tego. – Nie wiedzieć czemu Snape czuł się winny, jednak nie dał po sobie tego poznać.  - Czarny Pan powiedział mi tylko, że oprócz mnie ma jeszcze jedną osobę, która infiltruje zakon od środka. Ta właśnie osoba poinformowała go, że jeden ze śmierciożerców zdradził go i służy zakonowi. – Snape założył ręce za siebie i patrzył prosto w oczy Dumbledora. Samara cofnęła się o dwa kroki nadal nie kryjąc szoku w jakim się znajdowała. Odezwała się w końcu a jej głos zdradzał zdenerwowanie.

 - Czy to oznacza… - nie skończyła, przerwał jej Snape.

- Nie. Czarny Pan nie wie kim jest ten śmierciożerca, jednak na pewno nie ufa mi już tak jak do tej pory. Na członkach zakonu ciąży pewne zaklęcie uniemożliwiające wydanie nazwisk osób należących do zgromadzenia. – mówiąc to patrzył jej w oczy.

Zdziwił się bardzo, ponieważ zobaczył w nich troskę o siebie. Dumbledore nadal stał i wpatrywał się w Snape’a. Przez dłuższą chwilę wszyscy milczeli patrząc na siebie. Snape ponownie odezwał się przerywając niezręczną ciszę.

- Nadejdzie jednak dzień kiedy Czarny Pan złamie zaklęcie i dowie się wszystkiego. – ponownie spojrzał w oczy dyrektora. Dumbledore obszedł ich oboje i stanął przy oknie nie patrząc na nich. Odezwał się, a jego głos nie zdradzał już słabości z którą zmagał się jeszcze chwilę temu. Był pewny siebie i pełen energii do działania.

 - Jak myślisz ile zajmie mu złamanie zaklęcia?

- Trudno powiedzieć. Nie sądzę jednak, aby zajęło mu to zbyt wiele czasu. – Snape mówił spokojnym i lekko znudzonym tonem, tak jakby opowiadał o pogodzie i zupełnie jakby nie chodziło tu o jego życie.

- To komplikuje nasze plany Severusie. – Dumbledore zacisnął pięści i odwrócił się w ich stronę – Samaro, jak Harry radzi sobie z obroną? – Samara miała minę jakby nie wszystko do końca rozumiała.

- Jak na to iż w całej jego edukacji miał jednego kompetentnego nauczyciela radzi sobie nadzwyczaj dobrze. – podeszła do niego i dodała – Nie zamierzasz chyba… - nie dokończyła.

- Muszę przyspieszyć pewne działania. Severus ma rację. Byłbym naiwnym głupcem gdybym sądził, że Tom nie poradzi sobie z przełamaniem zabezpieczającego zaklęcia. – Dumbledore podszedł bliżej Snape’a i zapytał – Jakie działania przedsięwziął?

- Odsunął mnie na boczny tor. Nie będę brał udział w misjach. Czarny Pan tłumaczy to tym iż nie chce, aby szpieg, który jest w jego szeregach doniósł tobie o mojej podwójnej roli. Nie sądzę jednak, aby był to prawdziwy motyw jego działań. Przestał mi ufać, jeżeli kiedykolwiek to robił. Ograniczył moją rolę do przekazywania zdobytych informacji.

- Co z atakiem na szkołę?

- Na czas demaskowania szpiega plan ataku został zawieszony.

- Tak myślałem, nie będzie ryzykował. – Dumbledore chodził po swoim gabinecie gładząc swoją długą siwą brodę.

- Naszym najważniejszym zadaniem jest zdemaskowanie osoby, która nas zdradziła. Dopóki jest w naszych szeregach życie członków zakonu wisi na włosku.

- Nie tylko członków zakonu. – Snape zrobił krok do przodu i kontynuował – Tereny szkoły zostały zabezpieczone zaklęciami rzuconymi przez wszystkich członków zakonu feniksa. Zdrajca doskonale zna te zaklęcia i z pewnością wyda je Czarnemu Panu, który z dziecinną łatwością je przełamie. Im dłużej zajmie nam zdemaskowanie zdrajcy tym większe niebezpieczeństwo ściągamy na uczniów.

Wszyscy troje stali na środku gabinetu wpatrując się w siebie. Dumbledore znów wydawał się przygnieciony ciężarem informacji. Samara spojrzała na niego, wiedziała, że jest coś co może zrobić. Odwróciła się od nich i podeszła do palącego się kominka. Gdy mówiła w tonie jej głosu wyczuć można było ogromną pewność siebie, ale i spokój.

- Jest pewne zaklęcie – zawahała się – bardzo stare i potężne, którego mogę użyć. Nie jestem członkiem zakonu, nikt się więc nie dowie o moim udziale. Uczniowie będą bezpieczni i… - nie skończyła, Dumbledore przerwał jej nerwowo. Rzadko słyszała u niego taki ton. Zwykle uprzejmy, teraz nieznoszący sprzeciwu.

- Bzdura! Nie będziesz się w to mieszać! Czy wyraziłem się jasno? – spojrzała na niego z wyrzutem, lecz po chwili kiwnęła twierdząco głową. Snape przyglądał się całemu zajściu z ciekawością. Zawsze intrygowało go pytanie dlaczego Samara nie może mieszać się w wojnę z Czarnym Panem. – Znajdę inny sposób, może nie zauważyłaś, ale całkiem dobrze znam się na zaklęciach.

- Zauważyłam. – odpowiedziała obrażonym tonem i podeszła do fotela w którym zwykle siadała. – Co więc zamierzasz? Wlejesz każdemu członkowi zakonu Veritaserum do herbatki i zaczniesz wypytywać, czy przypadkiem nie jest szpiegiem Voldemorta? Swoją drogą, nie mogę w to uwierzyć, każdy z nich jest dla mnie jak członek rodziny. Wychowałam się w ich kręgu, jak mogę któregokolwiek z nich podejrzewać o zdradę?

- Twoja naiwność Samaro jest dla mnie porażająca. – Snape nie silił się na zbędne uprzejmości – Toczy się wojna. Stawka jest niewyobrażalna. Zaufanie w tak niepewnych czasach to towar deficytowy, więc nie należy nim obdarzać zbyt wielu osób. – Kończąc mówić wyprostował się i spojrzał na nią z góry. Był sporo wyższy od niej więc mógł robić wrażenie. Samara jednak uśmiechnęła się sarkastycznie i podeszła do niego na tyle blisko, że mogła by spokojnie wymierzyć mu cios.

- Wolę być naiwna ufając ludziom niż być tak zgorzkniała jak ty nie ufając nawet samemu sobie. – spojrzała na niego podnosząc lekko głowę. Był zdenerwowany, wystarczyłaby tylko jednak iskra, aby wyładował na niej swoją złość. Z początku było jej go żal. Wiedziała co mu grozi gdy Czarny Pan dowie się o jego zdradzie. Przez krótką chwilę miała wrażenie, że grunt osuwa się jej spod nóg, gdy zdała sobie sprawę, że najpewniej zginie w ciężkich torturach. Teraz jednak przywrócona przez niego do rzeczywistości nie miała dla niego ani krzty współczucia.

- Już dobrze, uspokójcie się, nie czas na wasze utarczki. – Dumbledore przyglądał im się bystrym wzrokiem -  Wszyscy zgadzamy się w jednym – trzeba działać, i to możliwie jak najszybciej. Zdemaskowaniem zdrajcy zajmę się osobiście. Nie pytajcie mnie jak to zamierzam zrobić. – zwrócił się naglę w stronę Samary – Musisz przygotować Harrego. Będzie zmuszony mi towarzyszyć w pewnych misjach. Jego życie będzie zagrożone. Muszę mieć pewność, że sobie poradzi.

Samara prychnęła i powiedziała – Jakby do tej pory nie było zagrożone. Dobrze wiesz, że sobie poradzi nawet bez moich dodatkowych lekcji, jest bardzo zdolny. – Tym razem prychnął Snape, a Samara obróciła się w jego kierunku i tylko obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. Dumbledore skinął głową i spojrzał na zegarek.

– Dochodzi trzecia. Dziś już niczego nie wymyślimy. Proszę was o dyskrecję. Nic z tego o czym tu mówiliśmy nie może wydostać się po za te ściany. Szpieg nie może się domyślić, że znamy prawdę. W przeciwnym razie wyjdzie na jaw, że to Severus jest tym śmierciożercą który przeszedł na stronę dobra. Nikt z zakonu nie może się dowiedzieć.

Severus i Samara kiwnęli głowami na znak iż zgadzają się z dyrektorem.


- Severusie, rób to co do ciebie należy. – Snape na te słowa nieznacznie się skłonił i opuścił gabinet. Samara przez chwilę wpatrywała się w drzwi przez które przeszedł i sama również wyszła z gabinetu bez słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz