sobota, 31 stycznia 2015

Święta w Norze

Święta w Norze jak zawsze minęły w atmosferze ogólnej radości. Nawet Harry odprężył się i na chwilę zapomniał o swoich rozterkach. Starał się wykorzystać ten czas na odpoczynek od problemów.

Okres świąt minął im jednak bardzo szybko, nim się zorientowali nastał 29 grudzień i do drzwi domu ktoś zapukał. Pani Weasley pośpiesznie udała się sprawdził kto przybył. Okazało się, że to sam dyrektor szkoły. Wszedł on do ciasnego salonu przywitał się ze wszystkimi i skierował swoje słowa do ojca Rona.

- Arturze, tak jak wspominałem ci wcześniej chciałbym zorganizować tu spotkanie zakonu. Najlepiej jutro zaraz po zmroku. – Dumbledore spojrzał na niego wyczekując potwierdzenia.

- Oczywiście nie widzę, żadnego problemu.  – odpowiedział poważnym tonem.

Harry nie lubił kiedy Pan Weasley był taki poważny. To zwiastowało problemy.

- Harry – tu Dumbledore zwrócił się do niego. – Razem z Ronem i Hermioną chciałbym abyście uczestniczyli również w tym zebraniu. Słyszałem, że zrobiłeś duże postępy w oklumencji, więc tak jak obiecałem zezwalam wam na uczestnictwo.

Harry na te słowa omal nie krzyknął z radości. Miał co prawda wątpliwości co do swoich umiejętności blokowania umysłu jednak nie próbował zaprzeczać.

- Profesorze, a co z Hermioną? Przecież jest u swoich rodziców. – zapytał nieśmiało Ron.

- Panna Granger pojawi się tu za jakiś czas i zostanie tu już do końca przerwy. – Ron rozpromienił się na te słowa i rozsiadł się wygodniej w fotelu.

- No dobrze, na mnie już pora. Arturze dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia jutro. – po tych słowach odwrócił się i opuścił Norę.

Pani Weasley stała oparta o framugę drzwi z szeroko otwartymi ustami. Była w szoku. Jej syn oraz jego najlepsi przyjaciele, których traktowała jak swoje własne dzieci mieli wstąpić do Zakonu Feniksa i walczyć razem z nimi przeciwko Sami-Wiecie-Komu. Łzy same zaczęły spływać jej po policzkach. Nie miała siły nawet zaprotestować jednak w duchu obiecała sobie, że do jutra zrobi wszystko, aby wybić ten absurdalny pomysł Albusowi z głowy. Pan Weasley widząc swoją, żonę w kiepskim stanie zabrał ją do kuchni, skąd słychać było przyciszone jednak pełne emocji szepty obojga.

Harry ją rozumiał. Bała się. Jej cała rodzina walczyła po stronie zakonu tym samym narażali swoje życie. Strach jednak nie jest najlepszym doradcą. Byli dorośli, wiedzieli co im może grozić. Po za tym, Dumbledore zawsze powtarzał, że aby zło zwyciężyło wystarczy, aby dobrzy ludzie nie robili nic. Ktoś musi sprzeciwić się temu terrorowi w przeciwnym wypadku i tak wszyscy zginą. Z rozmyślań wyrwało go niespodziewane pojawienie się Hermiony, która już zdążyła przywitać się z rodzicami Rona i już biegła w ich kierunku rzucając się im na szyje, jak gdyby nie widzieli się przynajmniej pół roku.

- Czołem chłopaki jak święta? – zapytała siadając między nimi i częstując się ciasteczkiem.

- Cudowne jak zwykle – powiedział Harry. – Wiesz o spotkaniu zakonu?

- Tak, Dumbledore pojawił się dziś rano w domu moich rodziców prosząc ich, aby pozwolili mi tu dziś przybyć i pozostać aż do końca ferii. Jestem taka ciekawa czego się dowiemy.

- My też. – wtrącił Ron wyszczerzając zęby.


Do kolacji przyjaciele opowiadali sobie jak spędzili święta i omawiali przyszłe zebranie zakonu. Robili to jednak dyskretnie ponieważ Pani Weasley na samo wspomnienie robiła się czerwona i natychmiast coś tłukła z nerwów. Udali się więc do pokoju Rona w którym spędzili już cały wolny czas.

piątek, 30 stycznia 2015

Nie żałuję.



- Jednak wyjeżdżasz? – Dumbledore znikąd pojawił się w progu gabinetu Samary.


- Nie rozumiem skąd to zdziwienie w twoim głosie? – odpowiedziała nawet nie odwracając się w jego stronę.


- No tak, tak masz rację. Uczniowie wyjechali masz prawo do przerwy. – powiedział przechadzając się po pomieszczeniu.


- Dobrze wiesz, że nie chodzi tu o przerwę. Gdyby sytuacja była inna nie opuszczałabym na ferie zamku.


- Doskonale rozumiem. Jednak brzmisz jakbyś żałowała tego co się stało. – zatrzymał się i przyjrzał się jej z uwagą. Przeglądała jakieś dokumenty, gdy dotarły do niej te słowa lekko drgnęła i zamarła w bezruchu. Po chwili jednak odwróciła się spojrzała mu w oczy i powiedziała.


- Pomimo tego co się stało trzy lata temu, nigdy nie żałowałam podjętej wówczas decyzji. To prawda nie było łatwo, jednak wszystko układa się tak jak należy. Tłumaczyłam ci przecież tyle razy, że zrobiłam to między innymi dla jego dobra. –  dodała lekko zirytowana.


- Chyba nie tak do końca. – powiedział jakby sam do siebie.


- Co masz na myśli? – zapytała przyglądając mu się z uwagą.


- Dobrze wiesz. Uważam, że nadszedł czas abyś mu powiedziała co skłoniło cię do zniknięcia. – podszedł do biurka za którym stała i posłał jej życzliwe spojrzenie.


- Ponownie wracasz do zamkniętego tematu Albusie. Nie mam zamiaru wałkować wszystkiego od nowa. Pamiętasz co mi obiecałeś?


- Doskonale pamiętam co ci obiecałem i zamierzam dotrzymać danego słowa. Nie obiecywałem jednak, że nie będę próbował nakłonić ciebie do zmiany zdania. – uśmiechnął się ciepło znad okularów połówek, a ona przewróciła oczami i westchnęła zrezygnowana.


- Zaczynam podejrzewać, że nie jestem tu ze względu na dobro szkoły. – spojrzała mu wymownie w oczy i ponownie wróciła do przeglądania papierów na jej biurku. – Czy to wszystko? Chciałabym przed kolacją wrócić do Londynu.


- Jeszcze jedno. Po świętach chciałbym zorganizować spotkanie zakonu w Norze. Mam nadzieję, że pojawisz się na nim?


- Nadal nie rozumiem dlaczego każesz mi pojawiać się na tych spotkaniach. – pokręciła głową rzucając mu krótkie spojrzenie – jednak pojawię się. Powiadom mnie o dokładnym terminie spotkania.


Dyrektor odetchnął i pokiwał głową na znak, że zrobi o co go prosi.  Bez słowa oddalił się w kierunku drzwi. Zatrzymał się jednak przed wyjściem, odwrócił w jej stronę i powiedział

- Wesołych świąt Samaro.


Zanim Samara zdążyła podnieść głowę i na niego spojrzeć drzwi zamknęły się za nim.


- Wesołych świąt – powtórzyła smutno do siebie.


czwartek, 29 stycznia 2015

Ferie

- Hallo! Ziemia do Harrego! – Hermiona machała ręką przed oczami przyjaciela jednak ten wydawał się nie zwracać na nią uwagi. Dopiero lekkie szturchnięcie w ramię przywróciło go do rzeczywistości.

- Co jest? – zapytał lekko zamyślonym tonem.

- To my się pytamy co jest? Od 15 minut nie zwracasz na nas uwagi. Stało się coś? – zapytała z troską w głosie.

- Nie, nic się nie stało, po za tym że ponownie jestem w punkcie wyjścia. – powiedział zrezygnowany.

- Oklumencja daje się we znaki? Czy Snape znowu pokazał jak bardzo mu na tobie zależy? – Ron wtrącił się.

- Jedno i drugie. – potarł skronią i ciągnął dalej -  Potrafię już wystawić bariery blokujące dostęp do mojego umysłu, potrafię podstawić fałszywe wspomnienie, jednak nie potrafię go utrzymać. Natychmiast po ty zalewa mnie fala różnych wspomnień, które narażają życie osób przewijających się przez nie. Nie wiem jak oczyścić umysł ze wspomnień, nie wiem jak mam tego dokonać, skoro tak wiele dzieje się wokół mnie! – dodał już całkowicie zirytowany.

- Co na to Snape i Dumbledore? – zapytała Hermiona.

- Właśnie to w tym wszystkim jest najgorsze, bo nic nie mogą na to poradzić! Oni mieli nauczyć mnie stawiać bariery i dać wskazówki jak mam się zachowywać jednak to ja sam muszę sobie poradzić z emocjami, a właściwie ich brakiem. Problem polega na tym, że nie mam pojęcia jak! Wszystko na nic.

- Nie mów tak, zrobiłeś ogromne postępy! – Hermiona starała się pocieszyć przyjaciela jednak ten właściwie nie zareagował.

– Pamiętasz jak pierwszy raz starałeś się opanować oklumencję? Byłeś w tym beznadziejny. Teraz jest inaczej. Potrafisz się bronić.

- I co z tego? Każda bariera zawsze pada. Najważniejsze jest pozbycie się emocji. Sam mam odszukać złoty środek… - westchnął i oparł głowę o okno pociągu którym wracali właśnie na przerwę świąteczną.


- Harry nie przejmuj się, mamy ferie trochę się wyluzujesz i może wspólnie znajdziemy jakiś sposób. – Ron również starał się pocieszyć Harrego na duchu. Harry jednak sam w to nie wierzył, więc jego kiepski humor ciągnął się aż do samego Londynu. Dopiero kiedy ujrzał Państwa Weasley rozpromienił się, bo nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się za nimi stęsknił.

wtorek, 27 stycznia 2015

Harry to nie James

- Mógłbyś mu czasem trochę odpuścić. – powiedziała nie patrząc na niego. Wyczuła jednak, że spojrzał na nią.


- To, że pozwalam ci dotykać moich książek nie upoważnia cię do prawienia mi kazań, a Pottera będę traktował jaki mi się podoba. Czarny Pan mu nie odpuści. – jego obojętny ton nie zrobił na niej większego wrażenia. Zdążyła się do niego przyzwyczaić przez te wszystkie lata.


- Nie prawię ci kazań, tylko sugeruję. Harry to nie James. – powiedziała spokojnie wyczekując reakcji. Zdawała sobie sprawę z tego, że kroczy po cienkim lodzie.


- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę! A ty nie masz prawa mnie o nic prosić! – warknął na nią gwałtownie zrywając się z fotela.


- Severusie, ja nigdy o nic cię nie prosiłam i nadal będę się tego trzymała. Uważam jednak, że jesteś niesprawiedliwy. Gołym okiem widać, że zrobił postępy.


- To czy jestem sprawiedliwy czy nie, jest tylko moją sprawą. Nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat. Nie spieszysz się gdzieś przez przypadek? – zapytał ledwie panując nad sobą.


Samara spojrzała na niego, wydał się jej bardziej zgorzkniały niż kiedykolwiek. Westchnęła i ruszyła w kierunku drzwi. Kiedy złapała za klamkę odwróciła się w jego stronę.


- Znowu nie sypiasz. Wypij jakiś eliksir na to bo jesteś dwa razy większym zgorzknialcem kiedy źle sypiasz.


- Wyjdź. – powiedział grobowym tonem zaciskając pięści.


Bez słowa otworzyła drzwi i opuściła gabinet.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zabiłeś Ginewrę Weasley!

    Czas płynął nadspodziewanie szybko. Harry ledwo się zdążył zorientować, a śnieg pokrył błonia. Za tydzień miał udać się razem z Ronem na przerwę świąteczną do Nory, Hermiona jak zwykle miała spędzić święta razem z rodzicami.

Przez cały czas Harry uczęszczał na lekcje oklumencji i organizował spotkania GD. Czasu wolnego miał niewiele jednak nie przejmował się tym. Treningi i spotkania GD sprawiały mu wiele radości, gorzej było z dodatkowymi zajęciami u Snape’a. Ucieszył się jednak kiedy nadszedł kolejny czwartek i stwierdził, że to już ostatnie spotkanie w tym roku, a następne takie zajęcia będzie miał w styczniu. Całe 3 tygodnie odpoczynku od znienawidzonego nauczyciela.

Zaraz po kolacji udał się do lochów gdzie czekały go wykańczające próby nauczenia go zasad oklumencji. Przyznał w duchu, że idzie mu o wiele lepiej od kiedy w zajęciach uczestniczy też Samara Dumbledore jednak nadal nie uzyskał zadowalających rezultatów. Trochę zasępiony zapukał do drzwi gabinetu Mistrza eliksirów. Usłyszał oschłe „Wejść”, więc niepewnie wszedł do pomieszczenia. Oboje już tam byli.

Snape jak zwykle siedział za swoim biurkiem przeglądając wypracowania i zupełnie ignorując to iż nie jest sam. Samara również zajmowała swoje zwykłe miejsce przeglądając jakąś książkę. Kiedy wszedł tylko ona podniosła wzrok na niego i przywitała się uprzejmie.

- Harry dobrze, że jesteś. Ćwiczyłeś od ostatniego razu? – zapytała.
- Próbowałem – odpowiedział zgodnie z prawdą, a Snape na to tylko prychnął dając znać swojej dezaprobacie względem słowa ”próbowałem”.

Samara lekko skrzywiła się i kontynuowała.

- Dobrze, sprawdzimy czy poczyniłeś postępy. Profesorze Snape czy zechciałby Pan… - tu wymownie spojrzała na niego. Ten tylko westchnął wziął różdżkę do ręki i powiedział:

- Na trzy Potter. – Harry kiwnął głową i skupił się tak jak tylko potrafił, na tym, że jest zamknięty w pokoju. Dodatkowo starał się wymyślić jakiś bzdurny przekaz, który zamierzał podesłać Snape’owi gdy ten już przedostanie się przez bariery ochronne.

- Raz, dwa, trzy „Legilimens” – Harry usłyszał gwałtowne szarpanie za drzwi wejścia do pokoju wspólnego. Ktoś bardzo chciał się dostać do wewnątrz jednak drzwi nie ustąpiły. Harry natychmiast skupił się na obronie okiennic i drzwi wejściowych od dormitorium. Snape był brutalny, po tym jak nie udało się mu przedostać przez główne drzwi próbował wejść oknem jednak Harry zaparł się w sobie i coś kazało mu nie odpuścić i nie pozwolić, aby intruz przedostał się do niego. Obrona okiennic pochłonęła jednak bardzo dużo jego sił więc był pewien, że Snape bez problemu dostanie się  drzwiami od strony sypialni. Harry wiedział już, że nie zdoła utrzymać bariery więc natychmiast wyobraził sobie siebie na treningu quidditch’a. W tym samym momencie Snape przełamał bariery i nie bawił się w żadne uprzejmości. Natychmiast podjął próbę wejrzenia do jego umysłu.

Przez znaczną część tego czasu Harremu udawało się podsuwać fałszywe informacje. Wyobrażał sobie, że latał na miotle razem z Ronem i Giny. Cała trójka śmiała się w głos. Słyszał melodyjny śmiech Giny, która patrzy na niego swoimi brązowymi oczami. Nagle wszystko ruszyło, Giny uśmiechająca się przy stole wspólnym, Giny opowiadająca o mistrzostwach świata, równocześnie nakręcająca sobie na palec kosmyki włosów. Hermiona robiącą wymowną minę, gdy zobaczyła jak Harry i Giny patrzą na siebie. Snape odpuścił. Ponownie znajdowali się w jego gabinecie. Samara z ciekawością przyglądała się im obojgu, Harry dyszał ciężko, a Snape miał triumf wypisany na twarzy.

-Taki słaby. – wysyczał patrząc na Harrego z pogardą – Niczego się nie nauczyłeś Potter. Nadal nie potrafisz odciąć wspomnień. Twoje marne próby odciągnięcia mojej uwagi na nic się zdały.

- Przecież się staram! – Harry krzyknął jednocześnie prostując się i rzucając nienawistne spojrzenie na profesora.

- To staraj się bardziej! – krzyknął Snape – Właśnie zabiłeś Ginewrę Weasley! – Harry na te słowa zastygł, spojrzał zszokowany nauczycielowi w oczy i zacisnął pięści. Snape ciągnął dalej.
– Czarny Pan widząc te wspomnienia zorientowałby się, że jest ona dla ciebie ważna. Schwytałby ją chcąc zwabić cię w pułapkę! Może do twojego pustego łba nie dociera jak bardzo narażasz innych otwierając swój umysł przed Czarnym Panem, ale skoro chcesz mieć ich krew na swoich rękach to właściwie nie wiem po co wałkujemy ten sam temat od kilku tygodni! – Snape odwrócił się od Harrego i ponownie zajął miejsce za biurkiem. Przez dłuższą chwilę milczeli wszyscy. Milczenie przerwała Samara. Wstała podeszła do okna stojąc za plecami Snape’a powiedziała.

- Harry, zrobiłeś postępy, to nie podlega dyskusji. Potrafisz wystawić bariery ochronne, jednak nadal nie radzisz sobie ze swoimi emocjami.

- Jak mam się ich pozbyć? Dzieje się zbyt wiele! – powiedział rozgoryczony.

- Szacunek Potter! – zasyczał Snape zza biurka – Zważ do kogo mówisz!

Harry zasępił się.

- Ciągle mi mówicie, że mam się wyzbyć emocji, oczyścić umysł, ale nie mówicie jak mam to zrobić. – dodał smutnym tonem.

- Harry musisz zrozumieć, że nie ma jednego sposobu na oczyszczenie umysłu. Sam musisz do tego dojść. Każdy ma swoje własne sposoby. My możemy cię tylko naprowadzać, ale to ty sam będziesz musiał odszukać złoty środek.

- Cudownie. – zakpił Harry nie siląc się na uprzejmości.

- Potterrr! – ponownie wtrącił zniecierpliwiony Snape – Pani profesor subtelnie próbuje ci uzmysłowić, że jeżeli nie znajdziesz sposobu na wyciszenie emocji to nie mamy powodu, aby dalej się z tobą spotykać, co mnie osobiście cieszy.

- Harry, przez te tygodnie nauczyliśmy cię jak blokować umysł, jednak oczyszczenia go ze wspomnień nikt cię nie nauczy. Ty jesteś panem siebie i tylko ty wiesz co masz ze sobą zrobić, aby coś zadziałało. Rozumiesz co mam na myśli? – zapytała pochylając się lekko w jego stronę.

Harry spojrzał najpierw na nią potem na zniesmaczonego Snape’a i kiwną głową na znak, że wie o co chodzi. Choć w duchu przyznał, że znalazł się ponownie w tym samym punkcie z którego wyruszał.

- Na dziś koniec. Dopóki nie zrozumiesz sensu tych spotkań nie mamy po co kontynuować. Wracaj do wieży Potter. Proponuję, abyś przemyślał to co próbujemy ci od wielu tygodni przekazać. Spraw, aby czas, który ci poświęciłem, choć niechętnie  nie okazał się zmarnowany. Żegnam Pana. – zrobił ruch ręką na znak, że ma opuścić gabinet.


Harry nie czekając na nic pośpiesznie opuścił pokój. W głowie miał nadal słowa Snape’a: „Właśnie zabiłeś Ginewrę Weasley!” Puścił się biegiem przez puste i ciemne korytarze Hogwartu.

niedziela, 25 stycznia 2015

Człowiek, który cię nienawidzi

Od zawsze w tego typu opowiadaniach drażnił mnie Snape wiecznie krzyczący. Owszem zgodzę się, że ma wybuchowy temperament, jednak osobiście uważam, że jest osobą, która ma niezwykle rozwiniętą umiejętność panowania nad emocjami. To co wyprowadza go z równowagi i sprawia, że trzaska wszystkim co mu się nawinie pod rękę, to sprawy, które znaczą dla niego więcej niż można sobie wyobrazić... Snape w moich opowiadaniach będzie, wredny, zrzędliwy i upierdliwy jak hemoroidy szefa ale postaram się aby nie robił z siebie furiata.
Na zakończenie udanego weekendu wrzucam kolejny rozdział. Miło mi będzie przeczytać opinie o dotychczasowych moich literackich poczynaniach... S.S



******************

- No i jak było? – Ron z samego rana zapytał Harrego o przebieg dodatkowej lekcji.

- Ciężko, ale mimo to myślę, że jest dużo lepiej niż ostatnim razem. Pani profesor ma zupełnie inne metody nauczania niż Snape. Udało mi się dwa razy odeprzeć jej ingerencję.

- To wspaniale Harry! – do stołu dosiadła się rozpromieniona Hermiona. – Wiedziałam, że jak tylko się przyłożysz to ci się uda.

- Dostałem od niej kilka cennych rad. Teraz co noc muszę się do nich stosować. – kiedy skończył to mówić upił ze szklanki łyk soku z dyni.

- Harry powinieneś blokować umysł cały czas, nie tylko podczas snu. – powiedziała poważnym głosem Hermiona.

- Och, Hermiono, daj mu w spokoju zjeść śniadanie. Nie wystarczy ci, że zrobił postępy. – Ron mówiąc to zrobił wymowną minę, która jednoznacznie mówiła, aby była wyrozumiała.

- Wiem, że muszę cały czas się starać, ale nawet nie wiesz jakie to jest trudne. Po dwóch próbach byłem zlany potem i nie byłem w stanie ustać. Metoda małych kroczków. Tak postanowiłem. – ugryzł tost i uśmiechnął się do przyjaciół.

- Cześć wszystkim! – Giny usiadła między Hermioną, a Harrym i uśmiechnęła się. – O czym rozmawiacie?

- O korkach u Snape’a. – powiedział Ron przyglądając się siostrze, która co jakiś czas rzucała spojrzenie na jego najlepszego przyjaciela.

- Musi być ci ciężko co? – zapytała patrząc na Harrego.

- Nie bardziej niż zwykle, ale daję radę. Wiecie co, kiedy pani profesor odprowadzała mnie do wieży zapytałem ją dlaczego Snape mnie uczy skoro może to robić tylko ona. Mówiłem jej, że nie znosimy się, a ona twierdzi, że Snape wcale mnie nie nienawidzi, że to tylko pozory.

- Harry, Snape już wiele razy udowodnił, że jest po naszej stronie i choćby dlatego nie możesz twierdzić, że cię nienawidzi. Gdyby tak było już dawno sprzedałby cię Sami-Wiecie-Komu. Takie jest moje zdanie. – Hermiona patrzyła na Harrego z lekko zdziwioną miną.
- No, ale wiesz jak on nas traktuje, jak traktuje Harrego. Pomiata nami, nietoperz jeden. – Ron próbował dyskutować z przyjaciółką, jednak ta machnęła tylko ręką i powiedziała


– Wiele razy daliśmy mu powód, aby mógł mieć do nas pretensje. Dobrze wiecie, że święci nie jesteśmy, a doświadczenie jakie nabraliśmy w łamaniu szkolnego regulaminu jest wręcz karygodne. Jest nieprzyjemny, owszem nie zaprzeczę, ale jestem przekonana, że nigdy nie chciał naszej krzywdy. Pamiętacie jak zasłonił nas przed Lupinem, gdy ten był przemieniony w wilkołaka i chciał nas zaatakować? Tak nie zachowuje się człowiek, który cię nienawidzi, Harry. – mówiąc te słowa patrzyła to na Rona to na Harrego. Giny kiwała tylko głową na znak, że również ma takie samo zdanie co przyjaciółka.

- A teraz wybaczcie, spóźnię się na numerologię. – Hermiona wstała, zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła mierząc ich znacząco wzrokiem.

- Może ma w tym trochę racji… - powiedział Harry jakby do siebie. Nikt już nic na to nie odpowiedział.


Harry i Ron udali się do pokoju wspólnego, ponieważ najbliższą godzinę mieli wolną. Dołączyła do nich Giny, która również w tym czasie nie miała zajęć. Wszyscy troje zajęli miejsca wokół kominka i rozmawiali o zbliżających się rozgrywkach.

Co by nie było ;)



Opisywane przeze mnie postacie i świat, w którym żyją, należą w całości do J.K. Rowling

Rozmowy nocą

Samara i Harry szli ciemnymi korytarzami zamku w stronę wieży Gryffindoru. Harry szedł o pół kroku za swoją nauczycielką lekko zdyszany. Krok miała sprężysty, Harremu przyszło na myśl, że porusza się jak kot. Jej kroki właściwie nie były słyszalne. Dało się jednak usłyszeć szelest jej szat.
Samara w pewnym momencie zwolniła na tyle, aby Harry mógł się z nią zrównać. Spojrzała na niego z ukosa lekko mrużąc oczy.

- Zmęczony jesteś? – zapytała.

- Tak, pani profesor. Oklumencja nie jest moją mocną stroną. – spuścił głowę i zwolnił kroku. Samara zatrzymała się i obróciła w jego stronę.

- Harry, przyznam szczerzę, że uważam iż mistrzem oklumencji to nie będziesz nigdy. Miotają tobą różne emocje, których nie jesteś w stanie się pozbyć. – powiedziała nie patrząc na niego. – Jednak zobaczyłam, że masz w sobie wiele siły i determinacji. Profesor Snape nie będzie w stanie nauczyć cię tej umiejętności. Jesteście do siebie za bardzo uprzedzeni. Dopiero teraz zrozumiałam dlaczego profesor Dumbledore nalegał, abym dołączyła do tych zajęć.

- Więc dlaczego Snape… to znaczy profesor Snape musi mnie nadal uczyć skoro może to robić pani? – zapytał Harry. – Dyrektor doskonale wie jak bardzo nienawidzimy się oboje, a mimo to nadal uważa, że najlepszym nauczycielem będzie on.

Samara westchnęła i zaczęła mówić, ale jej głos nie brzmiał już tak dźwięcznie i melodyjnie jak zwykle a zamiast tego stał się bardzo poważny.

– Harry, nie wiem skąd ci przyszło do głowy, że profesor Snape cię nienawidzi, gdyby nie zależało mu na twoim losie nigdy nie zgodziłby się próbować nauczyć cię oklumencji. Pamiętaj też, że jest on mistrzem w tej dziedzinie.

- Profesor Dumbledore wymógł to na nim. – dodał jakby obrażony.


- Częściowo masz rację, ale tylko częściowo. – spojrzała na niego i ruszyła przed siebie mówiąc – No, chodź za chwile nietoperz ruszy na łowy. – kończąc to zdanie zachichotała lekko, a jej kroki ponownie stały się taneczne.

sobota, 24 stycznia 2015

Mistrz i Samara

        Harremu czas minął nadspodziewanie szybko i kiedy w końcu zdał sobie z tego sprawę stał już przed gabinetem znienawidzonego profesora. Zanim zdecydował się zapukać do drzwi zawahał się na moment i przełknął głośno ślinę. Przemógł się jednak i zapukał. W odpowiedzi dostał jedyne oschłe: - Wejść – więc bez zbędnych formalności wszedł do gabinetu.


Snape siedział za swoim obszernym biurkiem przeglądając jakieś wypracowania. Na jego twarzy gościł grymas zniesmaczenia i co jakiś czas przekreślał tekst na pergaminie. Harry stał dłuższą chwilę zanim profesor zwrócił się do niego nie podnosząc wzroku.


- Pani profesor spóźnia się już o całe dwie minuty w związku z tym zaczniemy bez niej. – gdy kończył mówić to zdanie rozległo się pukanie do drzwi, jednak zanim Snape zdążył powiedzieć, aby gość wszedł drzwi otworzyły się, a do gabinetu pewnym krokiem weszła nauczycielka obrony.


- Jak zwykle spóźniona. – powiedział Snape swoim najbardziej złośliwym tonem.


- Jak zwykle uroczy. – Samara z niewinnym wyrazem twarzy spojrzała na Severusa i zajęła miejsce w fotelu przed biurkiem.


- Nie krępuj się, czuj się jak u siebie. – dodał zgryźliwie całkowicie nie zadowolony z faktu, że Samara nie respektuje jego zasad.


- Dziękuję, taki właśnie mam zamiar… – powiedziała już całkowicie rozbawiona.


- Dosyć tego! – warknął Snape niezadowolony – Nie jesteśmy tu dla własnej przyjemności tylko po to, aby spróbować nauczyć Pottera jak ma skutecznie zamknąć swój umysł przed wpływem Czarnego Pana.


- Doskonale wiem po co się tu zebraliśmy Severusie, a słowo ”przyjemność” w twoich ustach brzmi całkowicie nie na miejscu. Zaczynajmy więc. Jako, że to ty wprowadzałeś wcześniej Harrego w tajniki oklumencji rozpocznij proszę. – Snape na jej słowa zrobił nie przyjemny dla oka grymas. Zmierzył Samarę wzrokiem i niebezpiecznie zmrużył oczy.


Harry nie wiedział właściwie jak ma się zachować. Z jednej strony był przerażony faktem, że rozwścieczony Snape znowu będzie grzebał w jego wspomnieniach, z drugiej strony był całkowicie rozbawiony tym, że jego Mistrza Eliksirów tak bardzo irytują docinki Samary.


- Czego się tak głupio uśmiechasz Potter? Ciekaw jestem czy będzie ci do śmiechu kiedy z tobą skończę. – Snape zwrócił się w stronę Harrego, który lekko zesztywniał.


- Oklumencja Potter jest to bardzo skomplikowany proces myślowy, który wymaga niebywałego skupienia się. Tak więc byłbym wdzięczny, abyś opróżnił swój i tak już pusty łeb z bezsensownych myśli i spróbował odeprzeć moją ingerencję. Zaczniemy na trzy.


Snape mówiąc to z lekkością i niebywałą gracją podszedł do Harrego na odległość wyciągniętej ręki  i zza poł swojego płaszcza wydobył różdżkę. Przyjął postawę jak do pojedynku. Harry widząc to lekko się zmieszał i wbił błagalny wzrok w nauczycielkę obrony. Ta jednak zdawała się nie reagować, z zaciekawieniem obserwowała poczynania Snape. Harry pomyślał przez chwilę, że może naprawdę jest gorsza od nauczyciela eliksirów.


Zanim Harry zdążył opróżnić umysł z niepotrzebnych myśli i skupić się na jednej całkowicie bezużytecznej Snape rozpoczął odliczanie.


- Raz, dwa, trzy „Legilimens” – zaklęcie wypowiedział grobowym tonem. Harry nawet nie zdążył dobyć różdżki. W sekundę przez jego głowę przewijały się wspomnienia: Syriusz pytający go, czy zamieszka z nim, Bellatrix zabijająca Syriusza i jej paskudny śmiech, Harry organizujący dawną Gwardię Dumbledora. Z uśmiechem mówiąca Samara Dumbledore: „Skąd wiesz, że nie jestem gorsza od profesora Snape’a?”


W momencie wszystko ustało, a Harry czuł jak ziemia osuwa się mu spod nóg. Zachwiał się i w ostatniej chwili oparł się o poręcz fotela, który stał za nim.


- Co ja ci mówiłem Potter?! Miałeś oczyścić swój umysł, a nie udostępniać mi jego zawartość! – Snape darł się w najlepsze rzucając różnymi inwektywami do momentu kiedy Samara wstała i jednym leniwym machnięciem ręki uciszyła go. Snape był tak zdziwiony, że omal nie udusił się łapczywie chwytając powietrze.


- Harry, nie przejmuj się. Osób które posługują się oklumencją mogę policzyć na palcach jednej ręki. Na nasze nieszczęście jedną z tych osób jest również profesor Snape. – mówiąc to zerknęła przez ramię na owego profesora, który gotował się z wściekłości nie mogąc nic powiedzieć. – Ma on niecodzienne metody nauczania, które raczej nie motywują cię do robienia postępów, mam rację?


Harry nawet nie śmiał potwierdzić, ponieważ wiedział co go czeka na eliksirach gdyby to zrobił.


- Może teraz ja spróbuję profesorze? – zapytała Snape’a jednocześnie ponownie robiąc leniwy ruch ręką w jego stronę tym samym zwracając mu głos.


- Jak śmiesz uciszać mnie w moim własnym gabinecie, jak śmiesz…. – nie zdążył jednak dokończyć ponieważ Samara wtrąciła dobitnie.


- Snape, głowa mnie boli, nie drzyj się tak. – mówiąc to tonem absolutnie lekceważącym potarła skronie z grymasem zniesmaczenia. – Miejmy to już za sobą, a wszystkim ulży.


- Jak sobie życzysz. – Snape zarzucił swoimi szatami i ponownie usiadł w fotelu, dając gestem dłoni znak, aby zaczynała – Chętnie popatrzę jakie robisz postępy z naszym Chłopcem-Który-Na-Moje-Nieszczęście-Przeżył…


- Harry, posłuchaj, skuteczna oklumencja to nie tylko wystawienie bariery chroniącej twój umysł przed obcą ingerencja, ale także przedstawienie osobie próbującej się włamać fałszywy obraz wspomnień. Zanim ponownie zaczniemy chciałabym, abyś zamknął oczy i wyobraził sobie swoje ulubione miejsce.

Harry posłusznie zamknął oczy i pomyślał o pokoju wspólnym gryfonów. Zawsze uważał Hogwart za swój jedyny dom, a pokój ten napawał go zawsze spokojem.


-Już mam – powiedział nie otwierając oczu.


-Znakomicie. Czy jest to pomieszczenie zamknięte czy otwarta przestrzeń? – zapytała Samara lekko przechylając głowę w geście zaciekawienia.


-Jest to pomieszczenie. – ponownie odpowiedział czekając na ciąg dalszy.


- Bardzo dobrze, tak jest nawet łatwiej. A teraz pozamykaj w wyobraźni wszystkie okiennice i zarygluj drzwi, tak aby nikt nie mógł się tam dostać.


Harry zdziwił się i nie wiedział do czego zmierza ta cała zabawa, jednak posłusznie zrobił to o co go prosiła nauczycielka. Wyobraził sobie, że zamyka wszystkie drzwi prowadzące do pokoju wspólnego i zatrzaskuje okiennice. Przez głowę przeszła mu myśl, że gdy zamknie wszystkie okiennice będzie bardzo ciemno więc sprawił, że palił się też ogień w kominku. – Gotowe - dodał nadal z zamkniętymi oczami.


- Wspaniale, a teraz Harry za pomocą zaklęcia będę próbowała dostać się do tego pokoju i odszukać cię. Twoim zadaniem będzie umacnianie zabezpieczeń w miarę twoich możliwości. Same zabezpieczenia długo nie wytrzymają pamiętaj o tym. Twoim zadaniem też będzie przesyłanie mi złudnych informacji kiedy już dostanę się do ciebie. Czy wszystko rozumiesz Harry? – zapytała z troską.


- Tak – odpowiedział już nie na żarty zdenerwowany.


- Harry pamiętaj, myśl tylko i wyłącznie o tym, że musisz utrzymać zabezpieczenia drzwi i okien. Przygotuj sobie też jakieś bezużyteczne wspomnienie, które mi podeślesz, gdy już wtargnę do pokoju, bo, że to zrobię tego możesz być pewny.


Snape przyglądał się temu z wyjątkowym zainteresowaniem. Pulsująca tętnica na szyi zdradzała niedawne zdenerwowanie, jednak ciekawość była na tyle silna, że nie wtrącał się do metod Samary.


- Harry, zaczynamy na trzy. Raz, dwa, trzy: „Legilimens” – wypowiedziała te słowa, lecz nie użyła różdżki. Zamiast tego zrobiła ledwo widoczny gest prawą dłonią.


Harry był zdenerwowany. Miał spocone ręce i ledwo stał na nogach. Starał się jednak skupić na tym, że znajdował się w pokoju wspólnym i wszystkie okna i drzwi są zaryglowane. W myślach zauważył, że ktoś przekręca klamkę w głównych drzwiach. Drzwi jednak się nie otworzyły ponieważ Harry zasunął w myślach zasuwę na górnej części drzwi. Kiedy główne drzwi nie ustąpiły Harry usłyszał jak ktoś schodzi po schodach z dormitorium dziewcząt i próbuje przejść przez tamte drzwi. Harry natychmiast skierował się w tamtą stronę i przesunął w to miejsce stojącą szafę, aby uniemożliwić wejście. Słyszał jak ktoś próbuje przesunąć ją, jednak bez powodzenia.
Harry całkowicie z siebie zadowolony zaczynał coraz bardziej wierzyć w siebie, do momentu kiedy usłyszał za oknami zbierającą się burzę która przyniosła ze sobą silny wiatr. Wiatr ten wyrwał z zawiasów okiennice przez które widać było szalejący huragan. Harry wystraszył się i cofnął o kilka kroków. W chwilę potem przez głowę zaczynały przelatywać mu myśli: - ciotka Petunia wmawiająca mu, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, machający do niego rodzice ze starego zdjęcia, które dostał od Hagrida, uśmiechająca się do niego Giny.


W jednej chwili wszystko ustało i ponownie znajdował się w gabinecie Mistrza Eliksirów. Był tak zmęczony i zlany potem, że nie był w stanie stać na własnych nogach. Samara odprowadziła go do fotela gdzie usiadł.


- Dobrze Harry. Powiedz mi jednak jaki błąd popełniłeś? – zapytała Samara wręczając mu kubek z zimną wodą.


Harry łapczywie wypił zawartość kubka i poczuł się o wiele lepiej.


- Nie podsunąłem fałszywych myśli. – odpowiedział lekko zdyszany.


- Właśnie, ale i tak jestem z ciebie zadowolona. Nie sądziłam nawet, że zdołasz oprzeć się drugiej próbie wejścia do pokoju. – dodała z uśmiechem klepiąc go po ramieniu.
– Uważam profesorze, że na dzisiaj skończymy lekcje. Harry jest wykończony. Dalsze próby spełzną na niczym, ponieważ nie będzie miał siły się bronić. – Snape przytaknął ledwie widocznie dając sygnał, że się zgadza.


- Harry pamiętaj, w nocy jesteś szczególnie narażony na czyjeś wtargnięcie do twojego umysłu. Musisz co noc zamykać się w pokoju wspólnym i ryglować wszystkie wejścia. Zasypiaj z myślą o tym, że się tam znajdujesz. A teraz odprowadzę cię do twojej wieży, boję się, że gdzieś opadniesz z sił i profesor Snape jako, że ma dziś nocny dyżur odejmie ci punkty za nocne wędrówki po korytarzach. – powiedziała to z przekąsem a Snape dodał.


- Możesz być tego pewna – i uśmiechnął się na tyle złośliwie na ile potrafił.

Koniec września



Jest kolejny, przyznam szczerze, że coraz ciężej idzie mi to pisanie, ale skoro się uwzięłam to brniemy dalej ;)

***********************


Wrzesień powoli dobiegał końca, a pogoda robiła się coraz bardziej nieznośna. Deszcz zacinał w okna z impetem, a cotygodniowe treningi quidditch’a stawały się katorgą. Żadna z drużyn jednak nie rezygnowała z treningów.  Z końcem września Hermiona reaktywowała dawną Gwardię i przyjęła nowych członków. Zebrania odbywały się raz w tygodniu, w każdą sobotę po godzinie 18. Pokój życzeń ze względu na swoje zalety nadal był siedzibą wszystkich zebrań. Za nimi były już dwa spotkania i każdy cieszył się z tego, że szło im dobrze. Na ostatnim pojawiła się nauczycielka obrony, która przyglądała się z boku jak Harry, Ron i Hermiona pomagają innym opanować skuteczne zaklęcia. Ponieważ radzili sobie zadowalająco postanowiła nie wtrącać się w ich metody i pozostała tylko obserwatorem.


Kiedy wszyscy rozeszli się, a w pokoju została tylko nauczycielka i trójka przyjaciół, Samara zwróciła się do Harrego.


- Harry dziś jest ostatni dzień września. W czwartek zaczynamy. – spojrzała na niego spod swoich czarnych rzęs.


- Tak, wiem – dodał niepocieszonym tonem.


- Nie martw się, poradzimy sobie. – dodała z uśmiechem i podeszła, aby poklepać go krzepiąco po ramieniu.


- Pani profesor! – zawołał Harry, gdy zobaczył, że nauczycielka zbiera się do wyjścia.


- Tak? – zapytała z nieukrywanym zaciekawieniem.


- Cieszę się, że będzie tam Pani ze mną. – dodał lekko zażenowany.

Nauczycielka lekko roześmiała się.

- Skąd wiesz, że nie jestem gorsza od profesora Snape’a? - zapytała.


- To i tak będzie lepiej.- powiedział Harry z uśmiechem na ustach.

Trochę poprawił mu się humor i nie był już obrażony na cały świat z powodu dodatkowych lekcji ze Snapem.  W odpowiedzi na swoje słowa dostał tylko dźwięczny śmiech. Nauczycielka lekko skłoniła się i wyszła z pokoju życzeń.


- Widzisz Harry nie będzie tak źle. – dodała Hermiona widząc, że poprawił mu się humor.


- Zobaczysz stary, że opanujesz tą oklumencję i szybko odpuszczą ci te spotkania. – dodał Ron


- Mam nadzieję. Perspektywa spędzania wolnego popołudnia w towarzystwie Snape’a, który będzie wygrzebywał wszystkie żenujące wspomnienia z mojej głowy nie napawa nadzieją. – westchnął Harry i wspólnie z przyjaciółmi opuścili pokój życzeń.

czwartek, 22 stycznia 2015

Sentymenty



- Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, za dużo wymagam? – powiedziała obrażonym tonem Samara. Fawkes lekko poruszył skrzydłami i wydał z siebie delikatny pisk.


- Doskonale wiedziałem jak oboje zareagujecie, gdy zdradzę moje zamiary, a tu naprawdę chodzi o dobro tego chłopca. Lily bardzo by tego chciała.


- Och proszę cię nie bierz mnie na sentymenty. Argument „Lily” nie działa już nawet na Severusa. Doskonale wiem o co ci chodzi, a na pewno nie chodzi tu o to, czego pragnęła by Lily. Na miłość boską Albusie Lily nie żyje, a Harry musi się zmierzyć z o wiele bardziej poważniejszym zadaniem niż nauka oklumencji. Co swoją drogą sprowadza mnie do stwierdzenia, choć sama nie sądziłam, że dożyję tego, aby przyznać rację Serwisowi, Harry nigdy nie opanuje na tyle oklumencji, aby potrafić obronić się przed ingerencją Voldemorta, jest zbyt emocjonalny. Moim zdaniem tracimy czas. – zakończyła zdanie odwracając się w stronę dyrektora i patrząc mu prosto w oczy.


 - To nie jest właściwy moment na uświadomienie Harrego. – dyrektor przeczesał swoją długą siwą brodę i dodał – Nie jest jeszcze na tyle silny.


- Nie jest silny? A nie uważasz, że to co przeżył do tej pory uczyniło go silniejszym nawet od ciebie? Ostatnim razem kiedy powiedziałeś, że Harry nie jest gotowy zginął Syriusz. Kogo poświęcimy tym razem? Zdajesz sobie sprawę, że ja nie mogę mu pomóc? Mogę mu tylko przekazać wiedzę.


- Niczego więcej nie oczekuję. Doskonale pamiętam reguły gry. – dyrektor wstał, podszedł do niej pogłaskał po policzku i dodał – Masz dopilnować, aby Harry i Severus się nie pozabijali, obaj mają wybuchowe temperamenty. Proszę cię również, abyś co jakiś czas pojawiała się na zebraniach GD. Muszą być odpowiednio przygotowani.


Samara kiwnęła głową na znak, że się zgadza i lekko uśmiechnęła się choć w tym uśmiechu nie było ani odrobiny szczęścia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego co ją czeka na zajęciach z oklumencji. Nie była naiwna Snape zrobi wszystko, aby uprzykrzyć im ten czas. Całe szczęście potrafiła skutecznie poradzić sobie z jego humorami.


W tym samym czasie trójka przyjaciół odprowadzona przez swoją opiekunkę do pokoju wspólnego zasiadła właśnie wokół kominka. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w pokoju nie było nikogo, więc mogli spokojnie omówić to czego się dowiedzieli.


- Cudownie! Gwardia ponownie zacznie działać, uwielbiałem te spotkania! – mówił podekscytowany Ron. – No i Dumbledore powiedział, że jesteśmy uzdolnieni, to chyba coś znaczy co nie? – zapytał oczekując akceptacji.


- Taaak, cudowne… Kiedy wy będziecie się uczyć obrony ja będę siedział razem z tym obślizgłym nietoperzem w jego lochach i starał się odpierać jego ataki. Cudownie naprawdę… - Harry zrobił taką minę jakby miał zwymiotować.


- Ależ Harry ustalimy inny termin spotkań GD, abyś mógł uczestniczyć w zajęciach. – Hermiona próbowała pocieszyć przyjaciela jednak ten nie zareagował. - Muszę porozmawiać z Giny i Nevilem. Pomyślimy jak to wszystko rozwiązać. Mamy nadal swoje stare galeony więc to będzie idealny przedmiot na zebranie wszystkich dawnych członków. Uważam jednak, że powinno być nas więcej. Jeżeli Dumbledore uważa, że musimy być wyszkoleni to pewnie szykuje nas do wojny. Nie uważasz Harry?


- Nie wiem, zupełnie nie wiem już o co mu może chodzić. – dodał z wyrzutem i zapadł się bardziej w fotelu.


- Stary doskonale wiem przez co będziesz musiał przejść, ale nie będziesz ze Snapem sam. Dumbledore powiedział przecież, że będzie tam z wami, no ta nowa nauczycielka. Wydaje się być całkiem spoko i potrafi się odgryźć temu dupkowi z lochów. – Ron również próbował jak mógł pocieszyć Harrego, jednak ten tylko kiwał nieznacznie głową.


- Harry, Dumbledore ma rację, oklumencja jest dla ciebie najważniejsza. Nie pamiętasz jak Sam-Wiesz-Kto podsunął ci tą fałszywą wizję o schwytaniu Syriusza i jakie to miało konsekwencje? – Hermiona zapytała nieśmiało, ale natychmiast pożałowała tego co powiedziała.


- Doskonale pamiętam! – Harry z oburzenia gwałtownie wstał z fotela i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. – Nie trzeba mi o tym przypominać! Dobrze wiem, że to moja wina, że Syriusz nie żyje!


- Harry nikt nie mówi, że to twoja wina. – Hermiona próbowała załagodzić sytuacje zanim Harry swoimi krzykami pobudzi wszystkich. – Chodzi o to, aby Sam-Wiesz-Kto nie mógł już wpływać na twoje myśli. Harry proszę usiądź z nami i uspokój się. – dodała już błagalnym tonem. Odetchnęła, gdy zobaczyła, że Harry trochę się uspokoił i wrócił na miejsce.


- Powiedział, że nie pozwoli mi brać udziału w zebraniach zakonu – z wyrzutem kontynuował – Przecież w tym całym zamieszaniu chodzi o mnie, więc myślę, że mam prawo brać w tym udział.


- Tak Harry, chodzi tu o Ciebie jednak nie zapominaj, że jeżeli nie opanujesz oklumencji narazisz plany zakonu na niepowodzenie. Bez oklumencji Sam-Wiesz-Kto będzie czytał z ciebie jak z otwartej księgi i… - nie dokończyła, gdyż Harry przerwał jej machnięciem dłoni.


- Dobra, wiem o co Ci chodzi. Koniec tematu. – zakończył dyskusję.