poniedziałek, 19 stycznia 2015

Bezsenność

    Harry nie mógł spać tej nocy. Przekręcał się z boku na bok rozmyślając o wydarzeniach minionych miesięcy. Śmierć jego ojca chrzestnego wstrząsnęła nim dogłębnie. Stracił jedynego członka swojej rodziny. Owszem miał przyjaciół, ale niestety to z Syriuszem czuł głęboką wieź, dzięki czemu czuł, że poznawał swoich rodziców. Bez przerwy wyrzucał sobie, że to on jest winny jego śmierci. Nie mógł poradzić sobie z wyrzutami sumienia, więc gdy tylko zaczęło świtać wstał, ubrał się i udał się na śniadanie do wielkiej sali nie czekając na Rona. Kiedy dotarł zorientował się, że jest pierwszym z uczniów. Przy stole siedzieli już jednak Snape i nowa nauczycielka obrony. Siedzieli na dwóch różnych końcach stołu ignorując się nawzajem. Harry zdał sobie sprawę, że jest obserwowany przez oboje, więc zajął swoje zwykłe miejsce i nałożył sobie jajecznicy. W miarę upływających minut zaczęło przybywać uczniów i nauczycieli. Harry przyglądał się dwojgu swoich nauczycieli i zdał sobie sprawę, że od godziny nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Nawet na siebie nie spojrzeli. To dość dziwne. I choć wiedział, że Snape nie należy do miłych typów, którzy wdają się w przyjemną rozmowę to często widział jak rozmawia z innymi nauczycielami.  Z rozmyślań wyrwało go klepnięcie w ramie. To byli Ron, Hermiona i Giny.


– Hej stary, dlaczego nie zaczekałeś na mnie? Stało się coś? – Ron zapytał wpatrując się w przyjaciela.

- Nie mogłem spać, a nie chciałem cię obudzić. Chrapałeś w najlepsze. – uśmiechnął się na widok twarzy Rona, który zrobił minę w stylu „Jak to chrapię?”. Harry skinął w stronę stołu nauczycielskiego i dodał półgłosem.
- Coś mi się wydaje, że ta dwójka za sobą nie przepada…

- Dlaczego tak uważasz? – zapytała Hermiona spoglądając w stronę nauczycieli.

- Siedzę tu z nimi od godziny, a oni nawet na siebie nie spojrzeli.

- To nic nie znaczy. Ron! Na miłość boską nie opychaj się tak! – pisnęła, gdy zobaczyła ile jajecznicy jej przyjaciel ma obecnie w ustach.

Giny i Harry spojrzeli na siebie i roześmiali się na widok Rona, próbującego uporać się z nadmiarem jedzenia w ustach.

- Harry, ponieważ nie zaczekałeś na nas ominęło Cię rozdanie planu lekcji.

- No dobra, to co mamy jako pierwsze? Eliksiry czy inny fascynujący przedmiot? – dodał zrezygnowany. Nigdy nie mieli szczęścia do poniedziałkowego planu lekcji.

- Każdy przedmiot jest fascynujący Harry, Ron przestań suszyć tak swoje zęby, wszyscy widzieli, że jadłeś jajecznice… A odpowiadając na twoje pytanie, to najpierw mamy historię magii, później zielarstwo, eliksiry i obronę przed czarną magią.


Jak należało się spodziewać Harry i Ron jęknęli z rozpaczy. Obaj niezmiernie nudzili się na historii magii i na zielarstwie. Na eliksirach należało spodziewać się niespodziewanego, a obrona, no cóż tego przedmiotu cała trójka nie mogła się doczekać. Byli ciekawi nowej nauczycielki.

- Zbierajmy się, za 10 minut rozpoczynają się lekcje. – rzuciła Giny widząc, że przy stole nie ma już żadnego nauczyciela.

Zarzuciła torbę przez ramie i pobiegła z dziewczynami swojej grupy, wcześniej jednak uśmiechnęła się promiennie do Harrego. Ten trochę się zmieszał jednak odwzajemnił uśmiech. Hermiona spojrzała na niego wymownie unosząc brwi ku górze. Harry wzruszył ramionami.

– Tak, zbierajmy się już czas. - powiedział.

Historia magii i zielarstwo minęło im zaskakująco szybko.  Na eliksirach standardowo Snape musiał im wypomnieć jakimi to skretyniałymi istotami są i, że żaden z nich nie ma najmniejszej szansy na zdanie egzaminów końcowych. Harry jak zwykle oberwał najwięcej jako, że nazywa się Harry Potter, ten Harry Potter… Chłopiec-Który-Przeżył…


Dwie godziny później udali się na przerwę obiadową po której miała nastąpić lekcja obrony.





1 komentarz: