poniedziałek, 19 stycznia 2015

Powitanie

     Po uczcie uczniowie jak zwykle udali się do swoich dormitoriów. Kiedy wielka sala opustoszała i zostało tylko kilkoro nauczycieli Samara wstała wzięła swój płaszcz i podeszła do dyrektora.

- Jeszcze raz przepraszam za spóźnienie, musiałam poczekać aż będzie spokojniej.

- Wszystko rozumiem moja droga, nie przejmuj się. Dotarłaś w samą porę. Nie było problemów? – dodał z troską spoglądając na nią.

- Nie większych niż zwykle.

- Samaro kochana jak dobrze widzieć cię ponownie. – profesor Flitwick podszedł do niej i uścisnął jej dłoń. - Byłaś moją najzdolniejszą uczennicą.

- Witam profesorze mnie również jest miło pana widzieć. – uśmiechnęła się uprzejmie i rozejrzała.

Od stołu wstawał właśnie Snape, Dumbledore zwrócił się w jego stronę.

- Severusie nie przywitasz się? Nie widzieliście się prawie trzy lata. - zapytał.

Snape podniósł wzrok spojrzał na swojego dyrektora, później na Samarę i ukłonił się lekko.

- Witam w Hogwarcie pani profesor. – spojrzał jej głęboko w oczy, ponownie się skłonił i odszedł.

Gdy opuścił salę przemówił dyrektor.


– Cóż nie takiego powitania oczekiwałem, ale lepsze to niż nic.

- Jeżeli oczekiwałeś, że rzucimy się sobie w ramiona to się trochę przeliczyłeś. – uśmiechnęła się smutno i dodała – Pozwolicie, że pójdę już do swoich kwater. Miałam ciężki dzień, a jutro od samego rana rozpoczynam lekcje. – skłoniła się nieco, zabrała swój długi płaszcz i oddaliła się w stronę swoich pokoi.

Tak jak się spodziewała jej bagaże były już na miejscu. Skrzatka o wdzięcznym imieniu Mgiełka kończyła właśnie rozpakowywanie jej rzeczy. Grzecznie jej podziękowała i usiadła w fotelu swojego gabinetu. Był przytulny. Albus się postarał – pomyślała.

- Mgiełko, czy mogłabyś mi zrobić herbaty. Musi być gorzka.

- Tak proszę pani, Mgiełka już przynosi gorzką herbatę. – skrzatka natychmiast zniknęła.

Samara odetchnęła i rozsiadła się wygodniej. Miała obszerne biurko, a przy ścianach stały regały zapełnione  książkami. Wstała i podeszła do jednego z nich. Wzięła pierwszy lepszy tom i spojrzała na pierwszą stronę. Zaśmiała się w duchu, ponieważ były to jej prywatne książki. Dambeldorowi naprawdę musiało zależeć, aby czuła się jak u siebie. Zanotowała sobie w głowie, aby mu za to podziękować.

Przeszła do swojego salonu, tu również panował przyjemny ład. Kolory ścian były promienne i ciepłe. W salonie stała wygodna kanapa i dwa fotele, a w ich centrum niewielki stolik. Naprzeciwko kanapy znajdował się sporej wielkości kominek. Usłyszała pyknięcie aportacji i ujrzała skrzatkę niosącą tacę z filiżanką parującej herbaty. Mgiełka odłożyła tacę na stolik skłoniła się i czekała na dalsze polecenia swojej pani. Ta jednak kazała jej odejść i wypocząć, ponieważ dziś już jej nie potrzebowała.

Usiadła wygodnie na kanapie biorąc filiżankę do ręki. Zrobiło się jej chłodno, a lato tego roku nie było zbyt ciepłe, spojrzała w kominek i zmrużyła oczy. W chwilę po tym w kominku trzaskał już wesoło ogień, a do Samary docierało przyjemne ciepło.

- Salem, jesteś tu? – zawołała swojego czarnego kota. W odpowiedzi usłyszała tylko miauknięcie gdzieś zza jej pleców.
– To chodź do mnie i mrucz tak jak tylko ty potrafisz pieszczochu. -  kot natychmiast wskoczył na kanapę i ułożył się jej na kolanach.

– Piękne przywitanie nie ma co… Czy wspominałam ci już, że to był kiepski pomysł, aby tu wrócić? Pewnie, że ci wspominałam… O niczym innym nie mówię od dwóch tygodni prawda? Ciekawe co w domu? Tęsknisz do domu Salem? Ja bardzo. Chyba sobie jednak poradzą bez nas. - upiła łyk herbaty rozkoszując się jej aromatycznym smakiem rozchodzącym się po jej ciele.
– Harry Potter… to będzie interesujący rok Salem.


Na rozmyślaniach minął jej cały wieczór. Około północy zdecydowała się jednak wziąć prysznic i pójść spać. Nie jest tu przecież na wakacjach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz