- Mogłeś mnie
chociaż uprzedzić, za dużo wymagam? – powiedziała obrażonym tonem Samara.
Fawkes lekko poruszył skrzydłami i wydał z siebie delikatny pisk.
- Doskonale
wiedziałem jak oboje zareagujecie, gdy zdradzę moje zamiary, a tu naprawdę
chodzi o dobro tego chłopca. Lily bardzo by tego chciała.
- Och proszę
cię nie bierz mnie na sentymenty. Argument „Lily” nie działa już nawet na
Severusa. Doskonale wiem o co ci chodzi, a na pewno nie chodzi tu o to, czego
pragnęła by Lily. Na miłość boską Albusie Lily nie żyje, a Harry musi się
zmierzyć z o wiele bardziej poważniejszym zadaniem niż nauka oklumencji. Co
swoją drogą sprowadza mnie do stwierdzenia, choć sama nie sądziłam, że dożyję tego, aby
przyznać rację Serwisowi, Harry nigdy nie opanuje na tyle oklumencji, aby
potrafić obronić się przed ingerencją Voldemorta, jest zbyt emocjonalny. Moim
zdaniem tracimy czas. – zakończyła zdanie odwracając się w stronę dyrektora i
patrząc mu prosto w oczy.
- To nie jest właściwy moment na uświadomienie
Harrego. – dyrektor przeczesał swoją długą siwą brodę i dodał – Nie jest
jeszcze na tyle silny.
- Nie jest
silny? A nie uważasz, że to co przeżył do tej pory uczyniło go silniejszym
nawet od ciebie? Ostatnim razem kiedy powiedziałeś, że Harry nie jest gotowy
zginął Syriusz. Kogo poświęcimy tym razem? Zdajesz sobie sprawę, że ja nie mogę
mu pomóc? Mogę mu tylko przekazać wiedzę.
- Niczego
więcej nie oczekuję. Doskonale pamiętam reguły gry. – dyrektor wstał, podszedł
do niej pogłaskał po policzku i dodał – Masz dopilnować, aby Harry i Severus się
nie pozabijali, obaj mają wybuchowe temperamenty. Proszę cię również, abyś co
jakiś czas pojawiała się na zebraniach GD. Muszą być odpowiednio przygotowani.
Samara kiwnęła
głową na znak, że się zgadza i lekko uśmiechnęła się choć w tym uśmiechu nie
było ani odrobiny szczęścia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego co ją czeka
na zajęciach z oklumencji. Nie była naiwna Snape zrobi wszystko, aby uprzykrzyć
im ten czas. Całe szczęście potrafiła skutecznie poradzić sobie z jego
humorami.
W tym samym
czasie trójka przyjaciół odprowadzona przez swoją opiekunkę do pokoju wspólnego
zasiadła właśnie wokół kominka. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności w pokoju nie
było nikogo, więc mogli spokojnie omówić to czego się dowiedzieli.
- Cudownie!
Gwardia ponownie zacznie działać, uwielbiałem te spotkania! – mówił
podekscytowany Ron. – No i Dumbledore powiedział, że jesteśmy uzdolnieni, to
chyba coś znaczy co nie? – zapytał oczekując akceptacji.
- Taaak,
cudowne… Kiedy wy będziecie się uczyć obrony ja będę siedział razem z tym
obślizgłym nietoperzem w jego lochach i starał się odpierać jego ataki.
Cudownie naprawdę… - Harry zrobił taką minę jakby miał zwymiotować.
- Ależ Harry
ustalimy inny termin spotkań GD, abyś mógł uczestniczyć w zajęciach. – Hermiona
próbowała pocieszyć przyjaciela jednak ten nie zareagował. - Muszę porozmawiać z
Giny i Nevilem. Pomyślimy jak to wszystko rozwiązać. Mamy nadal swoje stare
galeony więc to będzie idealny przedmiot na zebranie wszystkich dawnych
członków. Uważam jednak, że powinno być nas więcej. Jeżeli Dumbledore uważa, że
musimy być wyszkoleni to pewnie szykuje nas do wojny. Nie uważasz Harry?
- Nie wiem,
zupełnie nie wiem już o co mu może chodzić. – dodał z wyrzutem i zapadł się
bardziej w fotelu.
- Stary
doskonale wiem przez co będziesz musiał przejść, ale nie będziesz ze Snapem sam.
Dumbledore powiedział przecież, że będzie tam z wami, no ta nowa nauczycielka.
Wydaje się być całkiem spoko i potrafi się odgryźć temu dupkowi z lochów. –
Ron również próbował jak mógł pocieszyć Harrego, jednak ten tylko kiwał
nieznacznie głową.
- Harry,
Dumbledore ma rację, oklumencja jest dla ciebie najważniejsza. Nie pamiętasz
jak Sam-Wiesz-Kto podsunął ci tą fałszywą wizję o schwytaniu Syriusza i jakie
to miało konsekwencje? – Hermiona zapytała nieśmiało, ale natychmiast
pożałowała tego co powiedziała.
- Doskonale
pamiętam! – Harry z oburzenia gwałtownie wstał z fotela i zaczął nerwowo
chodzić po pokoju. – Nie trzeba mi o tym przypominać! Dobrze wiem, że to moja
wina, że Syriusz nie żyje!
- Harry nikt
nie mówi, że to twoja wina. – Hermiona próbowała załagodzić sytuacje zanim
Harry swoimi krzykami pobudzi wszystkich. – Chodzi o to, aby Sam-Wiesz-Kto nie
mógł już wpływać na twoje myśli. Harry proszę usiądź z nami i uspokój się. –
dodała już błagalnym tonem. Odetchnęła, gdy zobaczyła, że Harry trochę się
uspokoił i wrócił na miejsce.
- Powiedział,
że nie pozwoli mi brać udziału w zebraniach zakonu – z wyrzutem kontynuował –
Przecież w tym całym zamieszaniu chodzi o mnie, więc myślę, że mam prawo brać w
tym udział.
- Tak Harry,
chodzi tu o Ciebie jednak nie zapominaj, że jeżeli nie opanujesz oklumencji
narazisz plany zakonu na niepowodzenie. Bez oklumencji Sam-Wiesz-Kto będzie
czytał z ciebie jak z otwartej księgi i… - nie dokończyła, gdyż Harry przerwał
jej machnięciem dłoni.
- Dobra, wiem
o co Ci chodzi. Koniec tematu. – zakończył dyskusję.
Hej!
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem trafiłam na ten blog, zdążyłam poczytać odrobinkę i teraz kontynuuję - doszłam do tego rozdziału (ach! brakuje mi czasu!). Dobra lektura. Ciekawa, wciągająca, napisana w duchu oryginału... i na dodatek jakaś taka - sympatyczna?. Mam ogromną nadzieję, że dalej będzie równie fajne, bo bardzo chcę więcej!
Ale nie będę oszukiwać, że trafiłam tutaj w ramach sprawdzania konkurencji ;) I przez dłuższą chwilę wahałam się, czy w ogóle powinnam zacząć czytać, a jak już zaczęłam, to trochę ze strachem (dlaczego? zerknij na mojego bloga, to zrozumiesz). Potem jednak z coraz większym zaciekawieniem i przyjemnością. I nawet pomyślałam sobie: jakbyś chciała pogadać - o pisaniu, książkach i swoich pomysłach, to pisz na priv :)
Pozdrawiam!!!