- Zdajesz sobie sprawę, że
prosisz o zbyt wiele? – powiedziała nawet nie odwracając się w jego stronę.
- Wiem, ale nie mam wyboru.
Gdybym go miał nie byłoby mnie tutaj. Musisz mi pomóc, w przeciwnym razie
Ministerstwo samo narzuci mi kolejnego nauczyciela obrony przed czarną magią, a
wolałbym tego uniknąć. – westchnął i podniósł swój wzrok na nią oczekując
reakcji.
- Stawiasz mnie pod ścianą.
Dobrze wiesz jak bardzo skomplikowały się relacje między mną a nim. Nie sądzę,
aby był zadowolony z mojego powrotu. – odwróciła się i spojrzała na niego.
Przez głowę przeszła jej myśl, że bardzo się postarzał od ostatniej wizyty. Nie
miał już tego dawniejszego błysku w oczach. Natychmiast jednak odrzuciła tę
myśli daleko za siebie, ponieważ Dumbledore ponownie zaczął mówić.
- Wszelkie wyjaśnienia zostaw na
mojej głowie. Zrozumie, że tu chodzi o dobro szkoły. Mimo to, nadal uważam, że
powinnaś mu o wszystkim powiedzieć. Ma prawo wiedzieć. – spojrzał na nią
dobrodusznie spod swoich okularów połówek i pokiwał delikatnie głową.
- On nie ma prawa wiedzieć o
niczym Albusie, w przeciwnym razie nie zgodzę się na powrót do Hogwartu! – po
wypowiedzeniu tych słów skarciła się w myślach za ton, nie powinna podnosić
głosu na człowieka któremu zawdzięcza wszystko.
- Tak więc ustalone? Zgadzasz
się? – zapytał z uśmiechem unosząc brwi.
- Nadal uważam, że to bardzo zły
pomysł, ale doskonale wiesz, że nie jestem w stanie odmówić Ci niczego. –
westchnęła zrezygnowana i opadła na fotel. – Mam tylko jeden warunek, on nie
może się dowiedzieć.
- Ubolewam nad tym faktem, myślę,
że zasługuje na to by wiedzieć, ale skoro takie jest twoje życzenie niech tak
będzie. – wstał z kanapy podszedł do niej poklepał po ramieniu i dodał
- Załatwię wszystkie sprawy
związane z przeprowadzką do Hogwartu, z wiadomych względów. – puścił do niej
oko, uśmiechnął się i udał się do drzwi, na pożegnanie pomachał jej wesoło ręką
i wyszedł.
Usłyszała jeszcze dźwięk aportacji za frontowymi drzwiami. Spojrzała w okno, zanosiło się na deszcz. Pogoda w te wakacje była nie do zniesienia. Do końca przerwy wakacyjnej zostały dwa tygodnie.
Usłyszała jeszcze dźwięk aportacji za frontowymi drzwiami. Spojrzała w okno, zanosiło się na deszcz. Pogoda w te wakacje była nie do zniesienia. Do końca przerwy wakacyjnej zostały dwa tygodnie.
- Cholera jasna – zaklęła
siarczyście na głos wstając z fotela i od razu pożałowała swojej decyzji. Nie
było już jednak odwrotu. Konfrontacja jest nieunikniona.
- To będzie „miłe” spotkanie po
latach mój drogi. – powiedziała zrezygnowana do swojego kota i pogłaskała go po
głowie. Kot z wdzięczności zeskoczył z parapetu i zaczął ocierać się między jej
nogami mrucząc dostojnie.
Kurcze, kto ma się czego nie dowiedzieć?
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona! W sumie za wiele powiedzieć nie mogę, bardziej mi to na prolog wygląda, ale podoba mi się. :) Mam kilka pytań, liczę, że dostane na nie odpowiedzi w dalszych częściach. :)
Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie!
Zachęcam też do zajrzenia do zakładki: O historii :)
http://tyranniezgodny.blogspot.com/