niedziela, 18 stycznia 2015

Bardzo zły pomysł

- Zdajesz sobie sprawę, że prosisz o zbyt wiele? – powiedziała nawet nie odwracając się w jego stronę.

- Wiem, ale nie mam wyboru. Gdybym go miał nie byłoby mnie tutaj. Musisz mi pomóc, w przeciwnym razie Ministerstwo samo narzuci mi kolejnego nauczyciela obrony przed czarną magią, a wolałbym tego uniknąć. – westchnął i podniósł swój wzrok na nią oczekując reakcji.

- Stawiasz mnie pod ścianą. Dobrze wiesz jak bardzo skomplikowały się relacje między mną a nim. Nie sądzę, aby był zadowolony z mojego powrotu. – odwróciła się i spojrzała na niego. Przez głowę przeszła jej myśl, że bardzo się postarzał od ostatniej wizyty. Nie miał już tego dawniejszego błysku w oczach. Natychmiast jednak odrzuciła tę myśli daleko za siebie, ponieważ Dumbledore ponownie zaczął mówić.

- Wszelkie wyjaśnienia zostaw na mojej głowie. Zrozumie, że tu chodzi o dobro szkoły. Mimo to, nadal uważam, że powinnaś mu o wszystkim powiedzieć. Ma prawo wiedzieć. – spojrzał na nią dobrodusznie spod swoich okularów połówek i pokiwał delikatnie głową.

- On nie ma prawa wiedzieć o niczym Albusie, w przeciwnym razie nie zgodzę się na powrót do Hogwartu! – po wypowiedzeniu tych słów skarciła się w myślach za ton, nie powinna podnosić głosu na człowieka któremu zawdzięcza wszystko.

- Tak więc ustalone? Zgadzasz się? – zapytał z uśmiechem unosząc brwi.

- Nadal uważam, że to bardzo zły pomysł, ale doskonale wiesz, że nie jestem w stanie odmówić Ci niczego. – westchnęła zrezygnowana i opadła na fotel. – Mam tylko jeden warunek, on nie może się dowiedzieć.

- Ubolewam nad tym faktem, myślę, że zasługuje na to by wiedzieć, ale skoro takie jest twoje życzenie niech tak będzie. – wstał z kanapy podszedł do niej poklepał po ramieniu i dodał

- Załatwię wszystkie sprawy związane z przeprowadzką do Hogwartu, z wiadomych względów. – puścił do niej oko, uśmiechnął się i udał się do drzwi, na pożegnanie pomachał jej wesoło ręką i wyszedł.

Usłyszała jeszcze dźwięk aportacji za frontowymi drzwiami.  Spojrzała w okno, zanosiło się na deszcz. Pogoda w te wakacje była nie do zniesienia. Do końca przerwy wakacyjnej zostały dwa tygodnie.

- Cholera jasna – zaklęła siarczyście na głos wstając z fotela i od razu pożałowała swojej decyzji. Nie było już jednak odwrotu. Konfrontacja jest nieunikniona.

- To będzie „miłe” spotkanie po latach mój drogi. – powiedziała zrezygnowana do swojego kota i pogłaskała go po głowie. Kot z wdzięczności zeskoczył z parapetu i zaczął ocierać się między jej nogami mrucząc dostojnie.




1 komentarz:

  1. Kurcze, kto ma się czego nie dowiedzieć?
    Jestem zaciekawiona! W sumie za wiele powiedzieć nie mogę, bardziej mi to na prolog wygląda, ale podoba mi się. :) Mam kilka pytań, liczę, że dostane na nie odpowiedzi w dalszych częściach. :)

    Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie!

    Zachęcam też do zajrzenia do zakładki: O historii :)

    http://tyranniezgodny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń