- To, że pozwalam ci dotykać
moich książek nie upoważnia cię do prawienia mi kazań, a Pottera będę traktował
jaki mi się podoba. Czarny Pan mu nie odpuści. – jego obojętny ton nie zrobił na
niej większego wrażenia. Zdążyła się do niego przyzwyczaić przez te wszystkie
lata.
- Nie prawię ci kazań, tylko
sugeruję. Harry to nie James. – powiedziała spokojnie wyczekując reakcji.
Zdawała sobie sprawę z tego, że kroczy po cienkim lodzie.
- Doskonale zdaję sobie z tego
sprawę! A ty nie masz prawa mnie o nic prosić! – warknął na nią gwałtownie
zrywając się z fotela.
- Severusie, ja nigdy o nic cię
nie prosiłam i nadal będę się tego trzymała. Uważam jednak, że jesteś
niesprawiedliwy. Gołym okiem widać, że zrobił postępy.
- To czy jestem sprawiedliwy czy
nie, jest tylko moją sprawą. Nie obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat. Nie
spieszysz się gdzieś przez przypadek? – zapytał ledwie panując nad sobą.
Samara spojrzała na niego, wydał
się jej bardziej zgorzkniały niż kiedykolwiek. Westchnęła i ruszyła w kierunku
drzwi. Kiedy złapała za klamkę odwróciła się w jego stronę.
- Znowu nie sypiasz. Wypij jakiś
eliksir na to bo jesteś dwa razy większym zgorzknialcem kiedy źle sypiasz.
- Wyjdź. – powiedział grobowym
tonem zaciskając pięści.
Bez słowa otworzyła drzwi i
opuściła gabinet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz