Snape siedział za swoim obszernym biurkiem przeglądając
jakieś wypracowania. Na jego twarzy gościł grymas zniesmaczenia i co jakiś czas
przekreślał tekst na pergaminie. Harry stał dłuższą chwilę zanim profesor
zwrócił się do niego nie podnosząc wzroku.
- Pani profesor spóźnia się już o
całe dwie minuty w związku z tym zaczniemy bez niej. – gdy kończył mówić to
zdanie rozległo się pukanie do drzwi, jednak zanim Snape zdążył powiedzieć, aby
gość wszedł drzwi otworzyły się, a do gabinetu pewnym krokiem weszła
nauczycielka obrony.
- Jak zwykle spóźniona. –
powiedział Snape swoim najbardziej złośliwym tonem.
- Jak zwykle uroczy. – Samara z
niewinnym wyrazem twarzy spojrzała na Severusa i zajęła miejsce w fotelu przed
biurkiem.
- Nie krępuj się, czuj się jak u
siebie. – dodał zgryźliwie całkowicie nie zadowolony z faktu, że Samara nie
respektuje jego zasad.
- Dziękuję, taki właśnie mam
zamiar… – powiedziała już całkowicie rozbawiona.
- Dosyć tego! – warknął Snape
niezadowolony – Nie jesteśmy tu dla własnej przyjemności tylko po to, aby
spróbować nauczyć Pottera jak ma skutecznie zamknąć swój umysł przed wpływem
Czarnego Pana.
- Doskonale wiem po co się tu
zebraliśmy Severusie, a słowo ”przyjemność” w twoich ustach brzmi całkowicie
nie na miejscu. Zaczynajmy więc. Jako, że to ty wprowadzałeś wcześniej Harrego
w tajniki oklumencji rozpocznij proszę. – Snape na jej słowa zrobił nie
przyjemny dla oka grymas. Zmierzył Samarę wzrokiem i niebezpiecznie zmrużył
oczy.
Harry nie wiedział właściwie jak
ma się zachować. Z jednej strony był przerażony faktem, że rozwścieczony Snape
znowu będzie grzebał w jego wspomnieniach, z drugiej strony był całkowicie
rozbawiony tym, że jego Mistrza Eliksirów tak bardzo irytują docinki Samary.
- Czego się tak głupio uśmiechasz
Potter? Ciekaw jestem czy będzie ci do śmiechu kiedy z tobą skończę. – Snape
zwrócił się w stronę Harrego, który lekko zesztywniał.
- Oklumencja Potter jest to
bardzo skomplikowany proces myślowy, który wymaga niebywałego skupienia się.
Tak więc byłbym wdzięczny, abyś opróżnił swój i tak już pusty łeb z
bezsensownych myśli i spróbował odeprzeć moją ingerencję. Zaczniemy na trzy.
Snape mówiąc to z lekkością i
niebywałą gracją podszedł do Harrego na odległość wyciągniętej ręki i zza poł swojego płaszcza wydobył różdżkę.
Przyjął postawę jak do pojedynku. Harry widząc to lekko się zmieszał i wbił
błagalny wzrok w nauczycielkę obrony. Ta jednak zdawała się nie reagować, z
zaciekawieniem obserwowała poczynania Snape. Harry pomyślał przez chwilę, że
może naprawdę jest gorsza od nauczyciela eliksirów.
Zanim Harry zdążył opróżnić umysł
z niepotrzebnych myśli i skupić się na jednej całkowicie bezużytecznej Snape
rozpoczął odliczanie.
- Raz, dwa, trzy „Legilimens” – zaklęcie wypowiedział
grobowym tonem. Harry nawet nie zdążył dobyć różdżki. W sekundę przez jego głowę
przewijały się wspomnienia: Syriusz pytający go, czy zamieszka z nim, Bellatrix
zabijająca Syriusza i jej paskudny śmiech, Harry organizujący dawną Gwardię
Dumbledora. Z uśmiechem mówiąca Samara Dumbledore: „Skąd wiesz, że nie jestem
gorsza od profesora Snape’a?”
W momencie wszystko ustało, a
Harry czuł jak ziemia osuwa się mu spod nóg. Zachwiał się i w ostatniej chwili
oparł się o poręcz fotela, który stał za nim.
- Co ja ci mówiłem Potter?!
Miałeś oczyścić swój umysł, a nie udostępniać mi jego zawartość! – Snape darł
się w najlepsze rzucając różnymi inwektywami do momentu kiedy Samara wstała i
jednym leniwym machnięciem ręki uciszyła go. Snape był tak zdziwiony,
że omal nie udusił się łapczywie chwytając powietrze.
- Harry, nie przejmuj się. Osób
które posługują się oklumencją mogę policzyć na palcach jednej ręki. Na nasze
nieszczęście jedną z tych osób jest również profesor Snape. – mówiąc to
zerknęła przez ramię na owego profesora, który gotował się z wściekłości nie
mogąc nic powiedzieć. – Ma on niecodzienne metody nauczania, które raczej nie
motywują cię do robienia postępów, mam rację?
Harry nawet nie śmiał potwierdzić,
ponieważ wiedział co go czeka na eliksirach gdyby to zrobił.
- Może teraz ja spróbuję
profesorze? – zapytała Snape’a jednocześnie ponownie robiąc leniwy ruch ręką w
jego stronę tym samym zwracając mu głos.
- Jak śmiesz uciszać mnie w moim
własnym gabinecie, jak śmiesz…. – nie zdążył jednak dokończyć ponieważ Samara
wtrąciła dobitnie.
- Snape, głowa mnie boli, nie
drzyj się tak. – mówiąc to tonem absolutnie lekceważącym potarła skronie z
grymasem zniesmaczenia. – Miejmy to już za sobą, a wszystkim ulży.
- Jak sobie życzysz. – Snape
zarzucił swoimi szatami i ponownie usiadł w fotelu, dając gestem dłoni znak, aby
zaczynała – Chętnie popatrzę jakie robisz postępy z naszym
Chłopcem-Który-Na-Moje-Nieszczęście-Przeżył…
- Harry, posłuchaj, skuteczna
oklumencja to nie tylko wystawienie bariery chroniącej twój umysł przed obcą
ingerencja, ale także przedstawienie osobie próbującej się włamać fałszywy
obraz wspomnień. Zanim ponownie zaczniemy chciałabym, abyś zamknął oczy i
wyobraził sobie swoje ulubione miejsce.
Harry posłusznie zamknął oczy i
pomyślał o pokoju wspólnym gryfonów. Zawsze uważał Hogwart za swój jedyny dom,
a pokój ten napawał go zawsze spokojem.
-Już mam – powiedział nie
otwierając oczu.
-Znakomicie. Czy jest to
pomieszczenie zamknięte czy otwarta przestrzeń? – zapytała Samara lekko
przechylając głowę w geście zaciekawienia.
-Jest to pomieszczenie. –
ponownie odpowiedział czekając na ciąg dalszy.
- Bardzo dobrze, tak jest nawet
łatwiej. A teraz pozamykaj w wyobraźni wszystkie okiennice i zarygluj drzwi,
tak aby nikt nie mógł się tam dostać.
Harry zdziwił się i nie wiedział
do czego zmierza ta cała zabawa, jednak posłusznie zrobił to o co go prosiła
nauczycielka. Wyobraził sobie, że zamyka wszystkie drzwi prowadzące do pokoju
wspólnego i zatrzaskuje okiennice. Przez głowę przeszła mu myśl, że gdy zamknie
wszystkie okiennice będzie bardzo ciemno więc sprawił, że palił się też ogień w
kominku. – Gotowe - dodał nadal z zamkniętymi oczami.
- Wspaniale, a teraz Harry za
pomocą zaklęcia będę próbowała dostać się do tego pokoju i odszukać cię. Twoim
zadaniem będzie umacnianie zabezpieczeń w miarę twoich możliwości. Same
zabezpieczenia długo nie wytrzymają pamiętaj o tym. Twoim zadaniem też będzie
przesyłanie mi złudnych informacji kiedy już dostanę się do ciebie. Czy
wszystko rozumiesz Harry? – zapytała z troską.
- Tak – odpowiedział już nie na
żarty zdenerwowany.
- Harry pamiętaj, myśl tylko i
wyłącznie o tym, że musisz utrzymać zabezpieczenia drzwi i okien. Przygotuj
sobie też jakieś bezużyteczne wspomnienie, które mi podeślesz, gdy już wtargnę
do pokoju, bo, że to zrobię tego możesz być pewny.
Snape przyglądał się temu z
wyjątkowym zainteresowaniem. Pulsująca tętnica na szyi zdradzała niedawne
zdenerwowanie, jednak ciekawość była na tyle silna, że nie wtrącał się do metod
Samary.
- Harry, zaczynamy na trzy. Raz,
dwa, trzy: „Legilimens” – wypowiedziała
te słowa, lecz nie użyła różdżki. Zamiast tego zrobiła ledwo widoczny gest
prawą dłonią.
Harry był zdenerwowany. Miał
spocone ręce i ledwo stał na nogach. Starał się jednak skupić na tym, że
znajdował się w pokoju wspólnym i wszystkie okna i drzwi są zaryglowane. W
myślach zauważył, że ktoś przekręca klamkę w głównych drzwiach. Drzwi jednak
się nie otworzyły ponieważ Harry zasunął w myślach zasuwę na górnej części
drzwi. Kiedy główne drzwi nie ustąpiły Harry usłyszał jak ktoś schodzi po
schodach z dormitorium dziewcząt i próbuje przejść przez tamte drzwi. Harry
natychmiast skierował się w tamtą stronę i przesunął w to miejsce stojącą szafę,
aby uniemożliwić wejście. Słyszał jak ktoś próbuje przesunąć ją, jednak
bez powodzenia.
Harry całkowicie z siebie zadowolony zaczynał coraz bardziej wierzyć w siebie, do momentu kiedy usłyszał za oknami zbierającą się burzę która przyniosła ze sobą silny wiatr. Wiatr ten wyrwał z zawiasów okiennice przez które widać było szalejący huragan. Harry wystraszył się i cofnął o kilka kroków. W chwilę potem przez głowę zaczynały przelatywać mu myśli: - ciotka Petunia wmawiająca mu, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, machający do niego rodzice ze starego zdjęcia, które dostał od Hagrida, uśmiechająca się do niego Giny.
Harry całkowicie z siebie zadowolony zaczynał coraz bardziej wierzyć w siebie, do momentu kiedy usłyszał za oknami zbierającą się burzę która przyniosła ze sobą silny wiatr. Wiatr ten wyrwał z zawiasów okiennice przez które widać było szalejący huragan. Harry wystraszył się i cofnął o kilka kroków. W chwilę potem przez głowę zaczynały przelatywać mu myśli: - ciotka Petunia wmawiająca mu, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, machający do niego rodzice ze starego zdjęcia, które dostał od Hagrida, uśmiechająca się do niego Giny.
W jednej chwili wszystko ustało i
ponownie znajdował się w gabinecie Mistrza Eliksirów. Był tak zmęczony i zlany
potem, że nie był w stanie stać na własnych nogach. Samara odprowadziła go do
fotela gdzie usiadł.
- Dobrze Harry. Powiedz mi
jednak jaki błąd popełniłeś? – zapytała Samara wręczając mu kubek z zimną wodą.
Harry łapczywie wypił zawartość
kubka i poczuł się o wiele lepiej.
- Nie podsunąłem fałszywych myśli.
– odpowiedział lekko zdyszany.
- Właśnie, ale i tak jestem z
ciebie zadowolona. Nie sądziłam nawet, że zdołasz oprzeć się drugiej próbie
wejścia do pokoju. – dodała z uśmiechem klepiąc go po ramieniu.
– Uważam profesorze, że na dzisiaj skończymy lekcje. Harry jest wykończony. Dalsze próby spełzną na niczym, ponieważ nie będzie miał siły się bronić. – Snape przytaknął ledwie widocznie dając sygnał, że się zgadza.
– Uważam profesorze, że na dzisiaj skończymy lekcje. Harry jest wykończony. Dalsze próby spełzną na niczym, ponieważ nie będzie miał siły się bronić. – Snape przytaknął ledwie widocznie dając sygnał, że się zgadza.
- Harry pamiętaj, w nocy jesteś
szczególnie narażony na czyjeś wtargnięcie do twojego umysłu. Musisz co noc
zamykać się w pokoju wspólnym i ryglować wszystkie wejścia. Zasypiaj z myślą o
tym, że się tam znajdujesz. A teraz odprowadzę cię do twojej wieży, boję się,
że gdzieś opadniesz z sił i profesor Snape jako, że ma dziś nocny dyżur odejmie
ci punkty za nocne wędrówki po korytarzach. – powiedziała to z przekąsem a
Snape dodał.
- Możesz być tego pewna – i
uśmiechnął się na tyle złośliwie na ile potrafił.
Bardzo mi się podoba Snape z tego rozdziału (i wcześniejszych też, ale tu to jest bardzo widoczne). Taki jak powinien być - czyli całkowicie nie dający się lubić, taki jakiego z całą pewnością nie chciałoby się mieć do towarzystwa w prawdziwym życiu, ale za to świetny do czytania :)
OdpowiedzUsuń