niedziela, 18 stycznia 2015

Nowy rok szkolny

- Ron, spóźnimy się na pociąg! – Hermiona krzyknęła zniecierpliwiona, tupiąc przy tym wymownie nogą. – Zostaw już tą kanapkę! W szkole będzie przecież uczta! –  nie mogła zapanować już nad swoją irytacją.

- Tak, będzie, ale dopiero wieczorem, a ja teraz jestem głodny. – powiedział to uprzednio przełykając kęs kanapki. – Harry, jesteś gotów? Tak, to idziemy.

Cała trójka ruszyła w kierunku Pana Wesleya, który czekał już z całą swoją rodziną przed Norą.

Harry, Ron i Hermiona mieli dziś rozpocząć szósty rok edukacji w Hogwarcie. Cała trójka była bardzo podekscytowana. W szczególności Harry, któremu pobyt u wujostwa niemiłosiernie ciągnął się w nieskończoność. Gdy dwa tygodnie temu dostał sowę z wiadomością od dyrektora, że przybędzie po niego, aby przenieść go do Nory, aż zachłysnął się z radości wodą którą akurat pił. Zaczął się natychmiast pakować i w momencie kiedy skończył ktoś zadzwonił do drzwi domu wujostwa. Harry niepewnie ruszył w kierunku schodów, aby wyjrzeć kto przybył. Nie chciał od razu zbiegać i narażać się na obelgi wuja Vernona. Wuj musi sam otrząsnąć się z szoku jakim jest spotkanie z tymi jak mówi „podejrzanymi elementami społecznymi”, w przeciwnym razie całą złość skieruje przeciwko Harremu.

Harry doskonale pamiętał jakie wrażenie wywarł ostatnio dyrektor na wujostwie. Dumbledore ubrany w dziwaczne szaty z długą siwą brodą i przy swoim wzroście robił ogromne wrażenie. Tak więc Harry spoglądając ze schodów czekał na reakcje wuja i ciotki.

Tak jak się spodziewał dyrektor zrobił nie małe wrażenie. Ciotka upuściła z hukiem tacę na której niosła dla swojego męża popołudniową herbatkę. Wuj zaniemówił na dłuższą chwilę, ale opamiętawszy się wyjąkał, aby gość wszedł do środka. Nie mógł przecież pozwolić, aby któryś z jego sąsiadów zobaczył, że ktoś taki odwiedza jego dom.

Dumbledore uśmiechnął się szeroko i ukłonił informując, że przybył po Harrego.
Wuj tylko niepewnie pokiwał głową i wycofał się na bezpieczną odległość co jakiś czas rzucając ukradkowe spojrzenia na różdżkę, którą dyrektor trzymał w prawej dłoni.

- Harry! Drogi chłopcze witaj, mam nadzieję, że otrzymałeś moją wiadomość i że jesteś już spakowany do drogi. – Dumbledore uśmiechnął się życzliwie.

Harry zdążył już zbiec ze schodów i przywitać się z gościem.

- Tak panie profesorze jestem już gotowy, możemy iść.

- Znakomicie. Pozwól tylko, że odeślę twoje kufry do Nory. Aportacja z nimi byłaby niesłychanie niewygodna. – puścił oko do Harrego i zrobił zamaszysty ruch ręką w której trzymał różdżkę i w sekundę później bagaży już nie było.   – Po raz kolejny dziękuję państwu za opiekę nad Harrym – profesor tym razem zwrócił się do państwa Dursley, dobrotliwie uśmiechnął się i dodał


– Harry dziś opuszcza Państwa dom, aby udać się do swoich przyjaciół. Gwarantuję, że będzie tam bezpieczny, proszę się nie martwić. Powróci jednak jak co roku na wakacje. -  Harry omal nie udusił się ze śmiechu widząc miny wujostwa. Oni mieli by się martwić o Harrego? Wolne żarty.

- Profesorze, czy możemy już? – spytał nieśmiało Harry widząc, że wuj Vernon niebezpiecznie zmienia kolor twarzy.

- Ach tak, tak Harry, istotnie mamy mało czasu. Chwyć mnie proszę za rękę i mocno się trzymaj. Może być trochę nieprzyjemnie. Żegnam państwa, życzę udanego popołudnia – dyrektor rzucił uprzejmie na pożegnanie i pomachał ręką .


Zanim Harry zdążył się przygotować na to co za chwilę miało nastąpić, poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka. Zrobiło mu się niedobrze i miał ochotę zwrócić wszystko co zjadł dzisiejszego dnia. Zanim jednak ta myśl przeszła mu do końca przez głowę stał już na miękkiej trawie przed domem jego przyjaciela.

Nim otrząsnął się z szoku w jakim znalazł się po aportacji, usłyszał donośny pisk Hermiony, która w sekundzie wisiała już na jego szyi przytulając go mocno do siebie. Gdy wyswobodził się z objęć przyjaciółki nadbiegł Ron, który również rzucił się na niego choć nie tak wylewnie jak Hermiona.


 – Dobrze cię widzieć stary. Zmarniałeś trochę. Mama już się martwiła, że Dursleyowie cię głodzą i trzeba będzie cię podtuczyć.

Dyrektor Hogwartu przywitał się z Państwem Weasley, zamienił z nimi kilka słów i pożegnał się z wszystkimi mówiąc, że zobaczą się w szkole.  W taki sposób Harry spędził dwa cudowne tygodnie w domu swojego najlepszego przyjaciela.

Teraz cała trójka pchała przed sobą wózki z bagażami na dworcu. Każde z nich po kolei przeszło przez bramkę przenoszącą na peron 9 i ¾. Wyściskani przez Państwa Weasley udali się na poszukiwanie wolnego przedziału w którym mogliby spokojnie porozmawiać. Zajęli przedział razem z Giny i Nevilem.

Podróż do Hogwartu minęła im przyjemnie. Zanim się zorientowali byli już ubrani w szaty szkolne i siedzieli na wozach, które wiozły ich do szkoły.

- Ciekawa jestem kto objął stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią? – zapytała Hermiona.

- Czy to ważne? Nie ma co się przyzwyczajać, za rok i tak pewnie będzie ktoś inny. – zarechotał Ron, a Hermiona zrobiła nadąsaną minę.

- Ważne Ronald, ponieważ ta osoba będzie odpowiedzialna za naszą edukację i za to czy będziemy potrafili się obronić. – Hermiona dodała bardzo poważnym tonem.

- O matko, a ta znowu tylko o tej nauce. Wyluzuj trochę kobieto i ciesz się z życia. Dziś jest uczta! – zawołał Ron, co u wszystkich z wyjątkiem Hermiony wywołało śmiech.


W tak dobrych nastrojach weszli do wielkiej sali i swoje zwykłe miejsca, oczekując przemówienia dyrektora oraz ceremonii przydziału.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz