- Ron, spóźnimy się na pociąg! –
Hermiona krzyknęła zniecierpliwiona, tupiąc przy tym wymownie nogą. – Zostaw
już tą kanapkę! W szkole będzie przecież uczta! – nie mogła zapanować
już nad swoją irytacją.
- Tak, będzie, ale dopiero
wieczorem, a ja teraz jestem głodny. – powiedział to uprzednio przełykając kęs
kanapki. – Harry, jesteś gotów? Tak, to idziemy.
Cała trójka ruszyła w kierunku Pana Wesleya, który czekał już z całą swoją rodziną przed Norą.
Cała trójka ruszyła w kierunku Pana Wesleya, który czekał już z całą swoją rodziną przed Norą.
Harry, Ron i Hermiona mieli dziś
rozpocząć szósty rok edukacji w Hogwarcie. Cała trójka była bardzo
podekscytowana. W szczególności Harry, któremu pobyt u wujostwa niemiłosiernie
ciągnął się w nieskończoność. Gdy dwa tygodnie temu dostał sowę z wiadomością
od dyrektora, że przybędzie po niego, aby przenieść go do Nory, aż zachłysnął
się z radości wodą którą akurat pił. Zaczął się natychmiast pakować i w
momencie kiedy skończył ktoś zadzwonił do drzwi domu wujostwa. Harry niepewnie
ruszył w kierunku schodów, aby wyjrzeć kto przybył. Nie chciał od razu zbiegać i
narażać się na obelgi wuja Vernona. Wuj musi sam otrząsnąć się z szoku jakim
jest spotkanie z tymi jak mówi „podejrzanymi elementami społecznymi”, w
przeciwnym razie całą złość skieruje przeciwko Harremu.
Harry doskonale pamiętał jakie
wrażenie wywarł ostatnio dyrektor na wujostwie. Dumbledore ubrany w dziwaczne
szaty z długą siwą brodą i przy swoim wzroście robił ogromne wrażenie. Tak więc
Harry spoglądając ze schodów czekał na reakcje wuja i ciotki.
Tak jak się spodziewał dyrektor
zrobił nie małe wrażenie. Ciotka upuściła z hukiem tacę na której niosła dla
swojego męża popołudniową herbatkę. Wuj zaniemówił na dłuższą chwilę, ale
opamiętawszy się wyjąkał, aby gość wszedł do środka. Nie mógł przecież pozwolić,
aby któryś z jego sąsiadów zobaczył, że ktoś taki odwiedza jego dom.
Dumbledore uśmiechnął się szeroko
i ukłonił informując, że przybył po Harrego.
Wuj tylko niepewnie pokiwał głową
i wycofał się na bezpieczną odległość co jakiś czas rzucając ukradkowe
spojrzenia na różdżkę, którą dyrektor trzymał w prawej dłoni.
- Harry! Drogi chłopcze witaj,
mam nadzieję, że otrzymałeś moją wiadomość i że jesteś już spakowany do drogi. –
Dumbledore uśmiechnął się życzliwie.
Harry zdążył już zbiec ze schodów
i przywitać się z gościem.
- Tak panie profesorze jestem już
gotowy, możemy iść.
- Znakomicie. Pozwól tylko, że
odeślę twoje kufry do Nory. Aportacja z nimi byłaby niesłychanie niewygodna. –
puścił oko do Harrego i zrobił zamaszysty ruch ręką w której trzymał różdżkę i
w sekundę później bagaży już nie było. – Po raz kolejny dziękuję państwu za opiekę
nad Harrym – profesor tym razem zwrócił się do państwa Dursley, dobrotliwie
uśmiechnął się i dodał
– Harry dziś opuszcza Państwa dom, aby udać się do swoich przyjaciół. Gwarantuję, że będzie tam bezpieczny, proszę się nie martwić. Powróci jednak jak co roku na wakacje. - Harry omal nie udusił się ze śmiechu widząc miny wujostwa. Oni mieli by się martwić o Harrego? Wolne żarty.
– Harry dziś opuszcza Państwa dom, aby udać się do swoich przyjaciół. Gwarantuję, że będzie tam bezpieczny, proszę się nie martwić. Powróci jednak jak co roku na wakacje. - Harry omal nie udusił się ze śmiechu widząc miny wujostwa. Oni mieli by się martwić o Harrego? Wolne żarty.
- Profesorze, czy możemy już? –
spytał nieśmiało Harry widząc, że wuj Vernon niebezpiecznie zmienia kolor
twarzy.
- Ach tak, tak Harry, istotnie
mamy mało czasu. Chwyć mnie proszę za rękę i mocno się trzymaj. Może być trochę
nieprzyjemnie. Żegnam państwa, życzę udanego popołudnia – dyrektor rzucił
uprzejmie na pożegnanie i pomachał ręką .
Zanim Harry zdążył się przygotować na to co za chwilę miało nastąpić, poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka. Zrobiło mu się niedobrze i miał ochotę zwrócić wszystko co zjadł dzisiejszego dnia. Zanim jednak ta myśl przeszła mu do końca przez głowę stał już na miękkiej trawie przed domem jego przyjaciela.
Zanim Harry zdążył się przygotować na to co za chwilę miało nastąpić, poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka. Zrobiło mu się niedobrze i miał ochotę zwrócić wszystko co zjadł dzisiejszego dnia. Zanim jednak ta myśl przeszła mu do końca przez głowę stał już na miękkiej trawie przed domem jego przyjaciela.
Nim otrząsnął się z szoku w jakim
znalazł się po aportacji, usłyszał donośny pisk Hermiony, która w sekundzie
wisiała już na jego szyi przytulając go mocno do siebie. Gdy wyswobodził się z objęć przyjaciółki nadbiegł Ron, który również rzucił się na niego choć nie
tak wylewnie jak Hermiona.
– Dobrze cię widzieć stary. Zmarniałeś trochę. Mama już się martwiła, że Dursleyowie cię głodzą i trzeba będzie cię podtuczyć.
– Dobrze cię widzieć stary. Zmarniałeś trochę. Mama już się martwiła, że Dursleyowie cię głodzą i trzeba będzie cię podtuczyć.
Dyrektor Hogwartu przywitał się z
Państwem Weasley, zamienił z nimi kilka słów i pożegnał się z wszystkimi
mówiąc, że zobaczą się w szkole. W taki
sposób Harry spędził dwa cudowne tygodnie w domu swojego najlepszego
przyjaciela.
Teraz cała trójka pchała przed
sobą wózki z bagażami na dworcu. Każde z nich po kolei przeszło przez bramkę
przenoszącą na peron 9 i ¾. Wyściskani przez Państwa Weasley udali się na
poszukiwanie wolnego przedziału w którym mogliby spokojnie porozmawiać. Zajęli
przedział razem z Giny i Nevilem.
Podróż do Hogwartu minęła im
przyjemnie. Zanim się zorientowali byli już ubrani w szaty szkolne i siedzieli
na wozach, które wiozły ich do szkoły.
- Ciekawa jestem kto objął
stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią? – zapytała Hermiona.
- Czy to ważne? Nie ma co się
przyzwyczajać, za rok i tak pewnie będzie ktoś inny. – zarechotał Ron, a
Hermiona zrobiła nadąsaną minę.
- Ważne Ronald, ponieważ ta osoba
będzie odpowiedzialna za naszą edukację i za to czy będziemy potrafili się
obronić. – Hermiona dodała bardzo poważnym tonem.
- O matko, a ta znowu tylko o tej
nauce. Wyluzuj trochę kobieto i ciesz się z życia. Dziś jest uczta! – zawołał
Ron, co u wszystkich z wyjątkiem Hermiony wywołało śmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz